Przedstawienia

 

Przedstawienia to nie tylko spektakle teatralne, lecz także przedstawianie bieżących spraw i problemów. To autonomiczna rubryka „Dialogu” istniejąca wyłącznie w internecie. Teksty pisane specjalnie do Przedstawień będą ukazywać się kilka razy w miesiącu.

 

Magdalena Rewerenda

„Duży dom” – mówi Helena grana przez Beatę Zygarlicką w pierwszych słowach spektaklu Dom niespokojnej starości na podstawie tekstu i w reżyserii Michała Buszewicza. Dzieci się wyprowadzają. Mąż umiera. Helena zostaje sama w wielkim, pustym domu, który wraz z odchodzeniem kolejnych osób stopniowo zmienia swoją tożsamość. Kobieta nie rozpacza, nie gnuśnieje, nie wywiera emocjonalnej presji na dzieciach – zakłada maskę Batmana, staje się superbohaterką i podejmuje inicjatywę ponownego zaludnienia swojego domu, proponując grupie przyjaciół stworzenie seniorskiej komuny.

Olga Byrska

Pomieszczenie wypełnione gęstą czerwoną siecią, tworzącą kształt podobny stalaktytom w przedziwnej jaskini. W innej sali, czarna pajęczyna oplatająca fortepian, który – jeśli przyjrzeć mu się uważnie – okazuje się nadpalony, jak gdyby wyniesiony z pożaru. Okiennice: niekiedy puste, czasem wypełnione bladą taflą lustra.

Aleksy Jakubiec

Widownia oddzielona jest od sceny tiulowym ekranem. Wszystkie światła rozmywają się w drodze od reflektora do oka oglądającego. Minimalistyczny charakter scenografii nadaje jej ciężar. Cztery, pochylone do przodu lustra weneckie i stojące za nimi krzesła przypominają pokój przesłuchań na komendzie policji. Rekwizytami nie z tego porządku, są stojaki na nuty stojące obok krzeseł, jakby za chwilę miała się na nich pojawić partytura symfonii lub fugi. Na scenę wchodzi czworo aktorów i skrzypaczka.

Katarzyna Atena Piocha

Moją pierwszą stycznością z „Emilią Pérez” była wiralowa piosenka La Vaginoplastia. Noc po wręczeniu Złotych Globów, wraz z tysiącami skonsternowanych internautów patrzyłam, jak roztańczeni pracownicy kliniki medycznej w Bangkoku wykrzykują „mężczyzna w kobietę, penis w waginę” i wyliczają w rytm przaśnej, broadwayowskiej muzyki kolejne operacje, które mogą towarzyszyć korekcie płci. Przypominało to produkcje Treya Parkera i Matta Stone’a, tudzież konserwatywne wypociny serwisu Daily Wire, ale nic bardziej mylnego.

Anna Pajęcka

Powieść Hotel ZNP Izabeli Tadry jest jak sucha bułka z automatu na dworcu – niby coś tam da się przełknąć, ale czy koniecznie trzeba? Belcia, główna bohaterka, to archetyp „pick me girl”, dziewczyna matrymonialnie mobilna, wiecznie gotowa, aby spakować się i przenieść do kolejnego mieszkania, kolejnego życia, a przede wszystkim – przenieść odpowiedzialność za siebie na kogoś innego. Silna? Słaba? Ani to, ani to – elastyczna. Jak guma do żucia, która leży na chodniku: ktoś ją odciśnie w niej kształt butem, ktoś podniesie patykiem, a ona wszystko przyjmie.

Sara Manasterska

Gdy piszę te słowa, Warszawa pogrąża się w gorączce błota. Wystawę prac Józefa Chełmońskiego (1849-1914) w Muzeum Narodowym w Warszawie przedłużono po raz kolejny – tym razem do drugiego lutego. O popularności, jaką cieszą się prace Chełmońskiego, mogłam przekonać się sama, gdy w zimnym listopadzie wyruszyłam w drogę do muzeum. To był czwartek albo środa, strasznie wiało, z przyjacielem umówiłam się na 15:00, więc pewnie tylko chwilę się spóźniłam, nie mogła minąć 16:00. Mimo to na wystawie czekał na nas tłum.

Zuzanna Berendt

Zaczyna się od pewnej niezręczności. Pięcioro aktorów siedzi w rzędzie naprzeciwko publiczności i zaczyna tłumaczyć, dlaczego nie może/ nie powinno/ nie chce zagrać Eve Adams – pochodzącej z Mławy Żydówki, lesbijki i anarchistki, która w 1912 roku wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, żeby pracować tam przy kolportażu radykalnych publikacji, prowadzić przyjazną osobom queerowym herbaciarnię w Greenwich Village i napisać książkę Lesbian Love – prawdopodobnie pierwszą tego rodzaju publikację na świecie.

Aleksy Jakubiec

Współczesny internet przyzwyczaja nas do rzeczy, które jeszcze dziesięć lat temu wydawałyby się śmieszne i trafiałyby do kompilacji Try not to laugh na YouTube albo na legendarną już usługę Vine, protoplastę TikToka. Z mediów takich jak Onet czy WP płyną do nas clickbaitowe tytuły, a taśmowo pisane artykuły o niedzielach handlowych są przeplatane nic nieznaczącymi reklamami. Na YouTubie mocno średni vlogerzy a czasem ludzie nazywający się „dziennikarzami” opowiadają nam, co mamy myśleć o świecie i polityce, żebrząc jednocześnie o pieniądze na live’ach.

z Grzegorzem Jaremką rozmawia Dominika Ryczywolska

Widzimy się tydzień po premierze szczecińskiego Frankensteina. To pierwszy raz, kiedy pracowałeś z tak dużą obsadą –  czternaście osób na scenie, prawie tyle samo niewidocznych. Jak się czujesz z tym doświadczeniem?