Chodził zawsze bardzo szybko, kiedyś biegał. Na spacerze ledwo za nim mogłam nadążyć. Od lat spotykaliśmy się w Sopocie zimą, podczas przerwy semestralnej. Zbyszek wolał kierunek północny, chodziliśmy w stronę Orłowa, czasem do Gdyni: najpierw plażą, potem górą przez Kępę Redłowską. Niektóre spacery bywały tematyczne, pamiętam na przykład, że któregoś roku – pisał wtedy książkę o Polskich kontaktach teatralnych z Orientem – cały czas rozmawialiśmy o teatrze japońskim i o „japońskim” numerze „Wiadomości Literackich” z 1937 roku, bo tym z kolei ja się wtedy zajmowałam.
... czytaj więcej