To jest za każdym razem zdumiewające, niesłychane, mimo, a może właśnie dlatego, że powtarzalne.
Maj. Eksplozja zieloności, bez, kasztany, deszcz, słońce, „Liści tam - rwetes, olśnienie, kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie”, maj. Fenomen natury pod naszą szerokością geograficzną, w strefie tak zwanego klimatu (jeszcze) umiarkowanego. Żadnego w tym umiarkowania: dzieje się to zawsze szybko, gwałtownie i nie miał racji stary Elliot pisząc, że kwiecień jest najokrutniejszym z miesięcy. Nie, maj nim jest. „Oczekiwanie lata, które nic nie ziści” - to z kolei bardzo celny Iwaszkiewicz, ale i... czytaj więcej