Umarł Paweł Soszyński, wspaniały człowiek i cudowny redaktor. Był rok wyżej na studiach, ale wtedy nie śmiałem zagadać. Wówczas obiecujący literat, publikował w „Lampie” i wydawał własne rzeczy. Tak naprawdę poznaliśmy się kilka lat później – zaprosił mnie do pisania dla „Dwutygodnika”. W tej branży chyba już bardziej się nie da.
Pozwalał na wiele, a sam proponował jeszcze więcej. Mainstream i arcydzieła go w sumie chyba mało obchodziły, szukał tego, co ciekawsze, jeszcze nieugruntowane. Miał intuicję. Zlecenia od Pawła bywały nieoczywiste, czasem tylko w tekstach zmieniał puenty,... czytaj więcej