zrzut_ekranu_2025-02-22_164257.png

Marsz Kobiet, Los Angeles, 2018, fot. Sarah Morris.

Równe prawa

Zofia Mańkowska
W numerach
22 lut, 2025
Listopad
Grudzień
2024
11-12 (813-814)

Gramy z kolegą w RPGa. Nasza postać, żulicjant, rozmawia właśnie z barmanem. Rozmowa idzie raczej jak po grudzie. Pojawia się kolejna lista możliwych odpowiedzi, których mogę użyć. Jako druga widnieje: „Jestem feministą”. Pytam się więc mojego współgracza, trochę zaczepliwie, pół żartem, pół serio, czy jest feministą. Mówi, że nie. On wierzy w prawo, a w świetle polskiego prawa wszyscy są równi.

Mówi, że po co feminizm. O co mi chodzi, skoro kobiety nie są opresjonowane w Polsce. Pyta się, czy ja naprawdę uważam, że kobiety są opresjonowane? Przecież w tym państwie wszyscy mamy równe prawa, a tak w ogóle to on uważa, on ma takie podejście, on żyje taką moralnością, że każdy człowiek jest po prostu równy i płeć nie ma tu znaczenia. Staram się odpowiedzieć spokojnie, bo już pojawia się iskierka strachu przed tym cholernym stwierdzeniem przesadzasz, które słyszałam już tyle razy. Mówię więc najpierw o opresji wobec kobiet w państwach Bliskiego Wschodu, w Ameryce Południowej. Odpowiada, że to nas tu, w Polsce, nie dotyczy. To ja próbuję wytłumaczyć, że tak, że kobiety są opresjonowane również w Polsce. „No dobra, ale co oprócz tej aborcji?”, pyta.

Co oprócz aborcji? Bezkarność mężczyzn, którzy pozwalają sobie na zbyt wiele i nadużywają władzy. Bezkarność chłopców, którzy idą ulicą i głośno mówią o tym, „jak bardzo było czuć jej brzuch”. Każdy niechciany dotyk, o którym szybko zapominamy, bo po co o nim wspominać – to nic nowego. Każde nadużycie, które pozostaje niezauważone, bo ona była zbyt kokieteryjna. Każde zamilknięcie, bo boimy się odezwać, gdy ich jest więcej. Ból, który nie ma swojej kategorii w żadnym kodeksie karnym. Ból, który według niektórych jest godny potępienia, w przeciwieństwie do czynów. Ból, który doprowadza do płaczu i odruchu wymiotnego, gdy po raz tysięczny słyszymy to samo. Bo przecież on nie chciał, bo przecież on był o rok młodszy, bo przecież on jest po prostu quirky, nie zrozumiesz typa, wiesz, o co chodzi. On jest mądry, ma pozycję, ma perspektywy, ma pieniądze, ma władzę, ma poparcie, ma plecy. Ona przesadza, jest za młoda, żeby zrozumieć, jak się świat kręci, jest zbyt radykalna, jest za głośna, sama się o to prosi.

Czy każdy czyn niekaralny, bo nieopisany w jakimkolwiek kodeksie, będzie dalej zamiatany pod dywan? Czy to normalne, że aby ktoś dostał oskarżenie o gwałt, potrzebne nam są kwity? Czy jesteśmy skazani na rzeczywistość, w której on dalej będzie na wysokiej pozycji, bo przecież manipulacja w relacji władzy nie podchodzi pod czyn karalny? Na rzeczywistość, w której ona będzie go usprawiedliwiała i nigdy nie skonfrontuje się z prawdą przed lustrem. Rzeczywistość, w której ona będzie się czuła brudna nawet po wzięciu kąpieli pięć razy w ciągu dnia. Rzeczywistość, w której on dostanie tylko reprymendę i zostanie przeniesiony do innego działu. Rzeczywistość, w której twoja opowieść o faktach zostanie zmieniona przez głuchy telefon tak bardzo, że cię wyśmieją. Rzeczywistość, w której będziesz chciała to wykrzyczeć za każdym razem, jak go widzisz, ale nie możesz – to nieprofesjonalne. To rzeczywistość, w której gwałt popełniony ze szczególnym okrucieństwem nigdy nie zostanie ukarany, bo proces sądowniczy zajmie siedem lat, a ona w międzyczasie wycofa sprawę. To rzeczywistość, w której orzeczeniem sądu czternastoletnia dziewczynka nie została zgwałcona, bo nie wyrywała się i nie krzyczała.

To nigdy nie będzie wystarczające, nie będzie idealne. Prawo ma być odpowiednie do sytuacji, prawo ma być możliwe do zinterpretowania, prawo powinno zawierać kruczki i luki. Prawo nie ochroni przed złym słowem, prawo nie poklepie po głowie, dowiemy się tylko, że nasze prawa są równe. No tak, są. Na papierze. Czy podlegający karze jest tylko brutalny gwałt i to tylko w przypadkach, w których zostanie nagłośniony medialnie? Czy każde działanie niemieszczące się w wąskim spektrum, w jakim miałby mieścić się gwałt, przestaje być przemocą, a staje się kłamstwem?

Jestem świadoma tego, że prawo ma luki. I że tak samo jak rodzajów przemocy seksualnej nie da się w pełni opisać prawnie, tak samo nie da się tego zrobić w przypadku innych czynów karalnych. Czy ludzkie cierpienie jest w ogóle do opisania, do ujęcia w jakieś ramy? Czy jeden gwałt był brutalniejszy od drugiego, bo doprowadził do obumarcia duszy, a drugi tylko do obrażeń fizycznych? Jak sądowo stwierdzić obumarcie duszy? Mamy nie narzekać, bo nikt nigdy nie podniósł na nas ręki.

Mamy nie narzekać, bo urodziłyśmy się w bardziej sprzyjających warunkach niż inne. Mamy nie narzekać, bo nic „tak naprawdę” nam się nie dzieje. Mamy się nie odzywać, bo nasza walka nie ma już sensu. Mamy się nie odzywać, bo przecież to wszystko, o czym mówimy, zostało już opisane tysiąc razy przez mądrych filozofów. Mamy się nie odzywać, bo i tak zostaniemy wyśmiane. Ale co to za życie, kiedy boimy się powiedzieć o krzywdzie, bo to mogłoby zdradzić, dlaczego tak naprawdę jesteśmy samotne. Co to za życie, kiedy nasi koledzy chowają się pod maskami feministów, żeby potem nas skrzywdzić.

Może i jestem uprzedzona, ale mam swoje powody

Udostępnij

Zofia Mańkowska

jest współtwórczynią Autokorekty („Dialog” 6/2022), studentką trzeciego roku Sztuki Pisania na Uniwersytecie Warszawskim. Działa aktywnie w Warszawskim Kole Młodych Inicjatywy Pracowniczej, walcząc nieustannie o poprawę warunków studiowania. Współtworzy koło naukowe Sułtani Kina. W wolnym czasie zajmuje się montażem wideo.