Z Patrycją Grzebyk rozmawia Kornelia Sobczak
Z Patrycją Grzebyk rozmawia Kornelia Sobczak
„Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia” – głosi Artykuł 1, paragraf 1 polskiego Kodeksu karnego, czyli nullum crimen sine lege, jak nas uczyli Starożytni Rzymianie, ale wiemy przecież, że czasem prawo i sprawiedliwość to zupełnie różne rzeczy.
Narrator dramatu Jej słowo. Jego słowo. Ferdinanda von Schiracha stwierdza:
Historia się wydarza wcale nie za Wisłą. Taka mieścina, gdzie wszyscy widzą i reklamy, i promocje, i że zaraz będzie wojna. A wojny takiej, co się w ludziach toczy, nikt nie widzi.
Chodzi taki Pan po ulicy, co go właśnie nikt nie widzi. Nawet Babcia, co w tramwaju do mnie: „Nie widzisz, że stoi kobieta starsza!” – ona też niczego nie widzi. Swoją drogą, jej by pewnie też nikt już nie widział, gdyby nie to, że w tramwaju na obcych ludzi głos podnosi.
Zagadnieniami, które leżą mi ostatnio na sercu, są pomoc, troska oraz „obowiązki” obywatelskie. Uważam, że każdy człowiek, jeśli chce mówić o sobie jako o dobrym człowieku, powinien działać, mając na uwadze dobro nie tylko swoje, ale też innych. Wśród mojej grupy studenckiej to założenie okazuje się kontrowersyjne, ponieważ według niektórych „nie wisimy innym pomocy”. Taka postawa, mimo dobrych fundamentów (self-care, dbanie o własny dobrostan, świadomość swoich potencjałów i możliwości) powoli staje się moim zdaniem szkodliwa.
Gramy z kolegą w RPGa. Nasza postać, żulicjant, rozmawia właśnie z barmanem. Rozmowa idzie raczej jak po grudzie. Pojawia się kolejna lista możliwych odpowiedzi, których mogę użyć. Jako druga widnieje: „Jestem feministą”. Pytam się więc mojego współgracza, trochę zaczepliwie, pół żartem, pół serio, czy jest feministą. Mówi, że nie. On wierzy w prawo, a w świetle polskiego prawa wszyscy są równi.
Co do zasady jestem osobą, która patrzy na kodeksy ze sporą ostrożnością. Nie uważam prawa za system organizujący to, co w społeczeństwie uważamy za etyczne lub nie, zbrodnicze lub nie, zasługujące lub niezasługujące na karę. To zagadnienie zawsze pociąga za sobą nieuchronne i wyświechtane już stwierdzenie: „W Trzeciej Rzeszy obozy koncentracyjne były legalne” – ale mimo tego, że jest ono nadużywane, w niczym nie straciło na swojej mocy.