zrzut_ekranu_2024-09-11_164041.png
Ludobójstwo w świetle prawa międzynarodowego
Z Patrycją Grzebyk rozmawia Kornelia Sobczak
Co to jest ludobójstwo?
Ludobójstwo jest jedną z najpoważniejszych zbrodni w prawie międzynarodowym. To sytuacja, w której dokonuje się ataków na jedną z czterech wyróżnionych grup: narodową, etniczną, rasową lub religijną. I tylko tak zdefiniowane grupy mogą być przedmiotem ataku. Atak ma na celu zniszczenie takiej grupy w całości lub w części. Zatem, aby udowodnić ludobójstwo, trzeba nie tylko udowodnić, że giną osoby z danej grupy, trzeba jeszcze udowodnić, że one giną, bo celem prześladowców jest zniszczenie tej grupy jako takiej.
To jest definicja konwencyjna?
Tak, to jest definicja z Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 roku. Pierwsze propozycje definicji ludobójstwa, sformułowane przez Rafała Lemkina, jeszcze w czasie drugiej wojny i zawarte w jego książce Axis Rule in Occupied Europe1, czy nawet w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego nr 96 z grudnia 1946 roku obejmowały większą ilość grup i rodzajów ataków: na przykład atak na kulturę danej grupy. Na etapie negocjacji Konwencji przez państwa wyeliminowano „grupy społeczne” i „polityczne”, gdyż obawiano się, że pozwoli to sformułować oskarżenia uderzające na przykład w Związek Radziecki, gdzie w czasach terroru atakowano „burżuazję” czy „kułaków”. Żeby wyeliminować tego typu oskarżenia, skupiono się na grupach narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych.
Państwom Zachodu też nie było na rękę poszerzanie definicji, zwłaszcza o „ludobójstwo kulturowe”, ze względu na to, co robiły w swoich koloniach czy wobec rdzennej ludności.
Tak, poza tym poszerzenia definicji obawiały się kraje Ameryki Południowej. Przy licznych przewrotach politycznych i zmianach władzy, do których tam dochodziło, obawiano się, że w zasadzie każda grupa, która będzie przegrywała walkę polityczną, będzie oskarżała drugą stronę o ludobójstwo. Również Polacy wysunęli jeden z kontrargumentów – choć trzeba pamiętać, że nie mieli już wówczas, w 1948 roku, pełnej swobody negocjacyjnej jako część bloku wschodniego. Wskazywaliśmy, że „grupy społeczno-polityczne” to określenie nieprecyzyjne, a same grupy to byty nie dość stabilne, dlatego Konwencja powinna chronić tylko te grupy, które są wyraźne, określone i nie mamy wątpliwości co do ich istnienia.
Pytam o definicję dlatego, że wydaje się, że w ostatnim czasie mamy do czynienia z pewną inflacją pojęcia „ludobójstwo”. Czasami używa się go po prostu retorycznie, żeby podkreślić wyjątkowe okrucieństwo pewnych zbrodni, czy to historycznych, czy aktualnych. Używają go też, w dobrej wierze, osoby po prostu wstrząśnięte ich skalą czy perfidią. Czy uważa pani, że dziennikarze, publicyści, historycy i politycy powinni zachowywać dyscyplinę terminologiczną, pilnować precyzji tego pojęcia? A może właśnie tak częste nazywanie różnorakiego łamania praw człowieka czy zbrodni wojennych ludobójstwem wskazuje na to, że ta definicja konwencyjna jest za wąska i należałoby ją jakoś zmodyfikować?
Rzeczywiście, od 1948 roku było już wiele sytuacji, w których definicję można było zmodyfikować, choćby przy okazji przyjmowania statutów różnych trybunałów, w tym statutu stałego Międzynarodowego Trybunału Karnego, a jednak nigdy nie wykorzystano tych okazji, żeby rozszerzyć zakres ochrony. Mówi się nawet, że przy trudnych negocjacjach dotyczących statutu MTK kwestia definicji ludobójstwa była najmniej kontrowersyjna, bo po prostu skopiowano to, co zostało przyjęte w 1948 roku.
Niemniej pozostaje wyzwaniem, że definicja nie obejmuje wszystkich grup mogących wymagać ochrony – na przykład grup politycznych, ale także osób LGBTQ, które w wielu krajach podlegają prześladowaniom czy nawet eksterminacji. Niektórzy badacze wskazują, że definicja mówi o grupach rasowych, a rasa jest pojęciem we współczesnym rozumieniu dość płynnym, więc może objąć różne grupy, jeśli są dostatecznie stabilne i wyodrębnione, a „nie łapią się” na grupę narodową, etniczną czy religijną – wtedy pojęcie „grupy rasowej” może być pewnym ratunkiem, na co też wskazują prace Komitetu ds. Eliminacji Dyskryminacji Rasowej.
Dlaczego mamy do czynienia z inflacją tego pojęcia? Dlatego, że jest to słowo, które bardzo mobilizuje, zarówno opinię publiczną, jak i społeczność międzynarodową. Gdy pojawia się groźba, że dojdzie do ludobójstwa, widzimy przyspieszenie pewnych procedur w różnego rodzaju organizacjach międzynarodowych. Ponieważ jest to zbrodnia, która nazywana jest zbrodnią zbrodni, Crime of Crimes, często uważa się, że cechuje ją najwyższy poziom okrucieństwa, co nie jest prawdą. Ludobójstwa można dokonać szybko i sprawnie, po prostu rozstrzeliwując ludzi, a na przykład zbrodnia wojenna może polegać na tym, że się tygodniami kogoś gwałci i torturuje. Która zbrodnia jest straszniejsza? Tego się nie da porównać, ale też niekoniecznie każdy przypadek ludobójstwa będzie tym największym możliwym bestialstwem.
Często same ofiary uważają, że jeżeli zakwalifikujemy zbrodnie przeciwko nim jako zbrodnie wojenne czy zbrodnie przeciwko ludzkości, to im umniejsza, że społeczność międzynarodowa nie docenia wagi tej zbrodni. Obserwowaliśmy to w dyskusji na temat zbrodni katyńskiej, która była bez wątpienia zbrodnią wojenną, bez wątpienia też zbrodnią przeciwko ludzkości, ale rodzinom ofiar i stronie polskiej bardzo zależało, żeby nazwać tę zbrodnię ludobójstwem. Co było problematyczne chociażby dlatego, że do zbrodni doszło przed 1948 rokiem, a w prawie międzynarodowym uznaje się zasadę, że prawo nie działa wstecz. Co ciekawe nawet Holokaust, który jest oczywistym przykładem ludobójstwa, nie został nazwany ludobójstwem przez Trybunał Norymberski, który sądził funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy za zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko pokojowi i zbrodnie przeciwko ludzkości.
Są też przyczyny prawne, dla których państwa odwołują się do pojęcia zbrodni ludobójstwa. Dlaczego w sprawie Ukrainy przeciwko Rosji pojawia się temat ludobójstwa? Dlaczego Republika Południowej Afryki oskarża Izrael o ludobójstwo? Przecież łatwiej byłoby oskarżyć Rosję i Izrael o zbrodnie wojenne, łatwiej by było nawet mówić o zbrodniach przeciwko ludzkości. Ale kłopot polega na tym, że w Konwencji w sprawie zapobiega nia i karania zbrodni ludobójstwa zawarto klauzulę sądową, która pozwala rozpocząć sprawę w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości. Konwencje genewskie, które definiują zbrodnie wojenne, nie stwarzają takiej możliwości, a nie mamy konwencji w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości. Dlatego właśnie państwa, nie mając innego zaczepienia jurysdykcyjnego, zaczynają od Konwencji w sprawie za pobiegania i karania zbrodni ludobójstwa i niemal na siłę próbują zakwalifikować jakąś zbrodnię jako ludobójstwo, bo to jest jedyna możliwość, żeby móc iść do tego „sądu światowego” i próbować uzyskać jakąś formę sprawiedliwości.
No właśnie, kto zajmuje się ściganiem i karaniem zbrodni ludobójstwa, a kto zbrodni wojennych i kogo można pociągnąć do odpowiedzialności za te zbrodnie? Państwa, organizacje międzynarodowe, jednostki?
Możemy mówić o odpowiedzialności osób fizycznych, czyli jednostek – one powinny być sądzone przede wszystkim przed sądami krajowymi. Tak naprawdę wszystkie państwa mają obowiązek ścigać zbrodnie ludobójstwa i rozliczać zbrodniarzy. Ten obowiązek wynika z prawa zwyczajowego i z prawa traktatowego, jeśli państwa są stroną Konwencji. Natomiast, ponieważ czasami państwa z tego obowiązku się nie wywiązują ‒ nie mogą, nie chcą, są różne przyczyny polityczne, czasami organizacyjne – dlatego tworzymy sądy międzynarodowe. Dzisiaj działa stały Międzynarodowy Trybunał Karny, który może takim przypadkiem popełnienia zbrodni ludobójstwa, czy usiłowaniami popełnienia ludobójstwa się zająć.
Ale oprócz odpowiedzialności jednostki, na której często się dzisiaj skupiamy, mamy też odpowiedzialność państwa. Żeby mówić o odpowiedzialności państwa, musimy stwierdzić, że ludobójstwo jest dokonane przez przedstawicieli tego państwa, przez jego organy. Państwo oczywiście odpowiada za tego typu czyny, tylko trudno jest czasami wyegzekwować tę odpowiedzialność.
Zatem do odpowiedzialności przed MTK mogą zostać tylko pociągnięci obywatele państwa, które ratyfikowało Statut Rzymski?
Do odpowiedzialności mogą być pociągnięte osoby fizyczne (jednostki), jeśli popełniły zbrodnię na terytorium państwa, które jest stroną statutu MTK lub mają obywatelstwo państwa strony. Innymi słowy, ludobójstwo popełnione na terytorium Polski, z automatu jest objęte jurysdykcją MTK, bo jesteśmy, jako Polska, stroną statutu MTK. Ale jeśli polscy obywatele popełnią ludobójstwo w Stanach Zjednoczonych, które nie są stroną statutu MTK, to również będą mogli być pociągnięci do odpowiedzialności, jako obywatele państwa-strony. Teraz mamy sprawę oskarżenia o ludobójstwo obywateli państwa Izrael. Dlaczego sprawa może toczyć się przed MTK? Ponieważ Palestyna jest stroną statutu MTK. Izrael nie jest stroną, ale ponieważ istnieje podejrzenie, że jego obywatele dopuszczają się tej zbrodni na terytorium Palestyny, to MTK może zająć się tą sprawą.
Myślałem, że tylko państwa mogą być stronami statutu MTK, a Palestyna nie jest państwem?
No właśnie, pytanie, co jest państwem? Państwowość Palestyny może być kwestią sporną, ale skoro Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych przyznało jej status państwa obserwatora, czyli uznało państwowość Palestyny, to gdy złożyła ona dokumenty ratyfikacyjne do MTK, to trybunał stwierdził: nie jestem trybunałem od tego, by sprawdzać co jest państwem, a co nie. Skoro w ONZ uznano, że Palestyna jest państwem, to nie będę tego podważać. To nie jest moją kompetencją. Ale oczywiście ma pani rację, że częstokroć status Palestyny bywa podważany, Palestyna pozywała Stany Zjednoczone przed innym sądem międzynarodowym, Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, i Stany Zjednoczone broniły się, podważając państwowość Palestyny. Izrael też podważa państwowość Palestyny. Ale w przypadku MTK nie ma tego problemu.
W jaki sposób można ukarać osoby, to łatwo sobie wyobrazić. Wsadzić je do więzienia. Ale co możemy zrobić państwu? I czy w ogóle były w historii jakieś przypadki „sukcesów” od tego 1948 roku, przypadki, że udało się jakieś państwo ukarać?
W przypadku odpowiedzialności państwa można domagać się pełnego odszkodowania. Jeżeli dochodzi do ludobójstwa, to wiadomo, że osoby już zginęły, więc nie ma możliwości przywrócenia status quo ante, stanu sprzed, czyli po prostu przywrócenia im życia. Więc to, co zostaje, to wypłacenie odszkodowania pieniężnego. Ale bardzo ważna jest także satysfakcja. Ta satysfakcja może polegać na tym, że państwo-sprawca przeprasza, przyznaje się do winy, wdraża odpowiednie środki prewencyjne, żeby to się nie powtórzyło w przyszłości. Że buduje jakieś pomniki upamiętniające to, co się stało, że podejmowane są działania edukacyjne lub powstają różnego rodzaju fundacje, które mają działać na rzecz pojednania pomiędzy grupami, których członkowie w przeszłości byli sprawcami i ofiarami.
Czy znamy przypadki „sukcesów”, skutecznego pociągnięcia państwa do odpowiedzialności i zadośćuczynienia? W przypadku postępowań przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości nie mamy przykładu orzeczenia co do odpowiedzialności za dopuszczenie się ludobójstwa przez państwo, ale przykładowo w sprawie Bośnia i Hercegowina przeciwko Serbia i Czarnogóra Trybunał uznał odpowiedzialność Serbii za niezapobieżenie ludobójstwu w Srebrenicy.
Historycznie na pewno też sukcesem było wyegzekwowanie odpowiedzialności od Niemiec, które przecież wypłacały odszkodowania ofiarom ludobójstwa, ale także budowały pomniki, angażowały się i angażują w działalność edukacyjną i pomocową. Wielu naukowców udowadnia, że współczesna tożsamość Niemiec jest zbudowana na zaakceptowaniu tej odpowiedzialności za ludobójstwo.
Ale mamy też takie przypadki jak Turcja oskarżana o ludobójstwo na Ormianach w latach 1915-1917, która do tej pory podważa w ogóle kwalifikacje tej zbrodni jako ludobójstwa, mimo że wśród historyków panuje konsensus co do tego, że zbrodnia ta spełnia warunki zbrodni ludobójstwa, nawet jeśli została popełniona na długo przed pojawieniem się definicji konwencyjnej.
Oczywiście historia ludobójstwa jest przede wszystkim historią nieodpowiedzialności, historią nierozliczonych zbrodni. Bardzo ważne, by nie skupiać się tylko na odpowiedzialności jednostki, ale próbować wyegzekwować odpowiedzialność państwa. Te działania, które podjęła na przykład RPA przeciwko Izraelowi, ale również Gambia przeciwko Mjanmie (Birmie)2 inicjując postępowanie przed MTS, są oznakami postępu i przełomu w pojmowaniu prawa międzynarodowego. Pokazują, że państwa zrozumiały to, co pojawiało się wcześniej w literaturze przedmiotu, ale teraz jest wdrażane w praktyce: mianowicie, że jeżeli istnieje zakaz ludobójstwa i państwo przystępuje do konwencji w sprawie zakazu ludobójstwa, to jest to obietnica wobec wszystkich państw świata: „ja tego nie zrobię”. Jeśli dane państwo dokonuje ludobójstwa, to wszystkie państwa świata mają interes w tym, żeby to państwo pozwać, żeby spróbować wyegzekwować odpowiedzialność od tego państwa. I te ostatnie sprawy przed MTS pokazują tę chęć zaangażowania się szeregu państw w to, co dzieje się niekoniecznie na ich terytorium czy tuż za ich granicą. W ramach toczącej się procedury wydania opinii doradczej co do sytuacji na Bliskim Wschodzie, którą zajmuje się teraz MTS, szereg państw wyraźnie zaznaczyło: „poczuwamy się do odpowiedzialności”, uznało, że skoro mają obowiązek nie tylko nie dokonywać ludobójstwa, ale też zapobiegać mu, to muszą reagować, gdy zachodzi podejrzenie dokonania ludobójstwa.
Jak?
Podejmować działania dyplomatyczne, czasami sądowe, wobec tego państwa, które się dopuszcza ludobójstwa lub jest o to podejrzane.
W dyskusjach pod hasłem „ludobójstwo czy nie?” często podkreśla się znaczenie intencji ludobójczej. Na przykład Konstanty Gebert, autor monumentalnej pracy historycznej na temat ludobójstw3, usilnie podkreśla, że Izrael nie ma intencji ludobójczej, natomiast można powiedzieć, że ma ją Hamas, który ma w swoich celach zapisane zniszczenie państwa Izrael. Czy możemy mówić o ludobójstwie w przypadku, kiedy strona „sprawców” jest słabsza niż strona „ofiar”? Kiedy jedna strona wyraża coś, co możemy uznać za intencję ludobójczą, ale nie ma środków, żeby zrealizować skutecznie swoje zamiary?
Rzeczywiście ta intencja ludobójcza jest kluczowa i jest to jeden z powodów, dla których zbrodnia ludobójstwa jest tak rzadko sądzona w praktyce przed sądami międzynarodowymi. Bo tę intencję jest bardzo trudno udowodnić. Tak naprawdę musiałaby pani wejść w głowy sprawców, na przykład polityków i wojskowych izraelskich, żeby sprawdzić, czy oni dokonują teraz zbrodni wojennych, bo chcą kontrolować Gazę, czy rzeczywiście chcą zniszczyć całą palestyńską ludność Gazy. Złożony przez RPA w MTS materiał dowodowy zawierał wypowiedzi polityków izraelskich, które mogły wskazywać, że celem Izraela może być wyniszczenie Palestyńczyków jako grupy jako takiej.
Ten materiał stał się przedmiotem analiz prawników. Aby wyinterpretować jedynie z praktyki działań zbrojnych, że doszło do ludobójstwa, trzeba by dowieść, że intencja ludobójcza jest jedynym wytłumaczeniem danych działań.
Ale Izrael stworzył dla ludności palestyńskiej w Strefie Gazy sytuację bez wyjścia: ludzie nie mają dokąd uciec, tereny, na które nakazuje im się ewakuację, są następnie atakowane, głodują – bo nie dopuszcza się pomocy humanitarnej. Czy to nie jest „rozmyślne tworzenie dla członków grupy warunków życia obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego wyniszczenia fizycznego”, czyli podpunkt c artykułu drugiego Konwencji?
W swoim pozwie przeciwko Izraelowi RPA zwracała uwagę właśnie na te warunki i na to, że należy wziąć pod uwagę skalę strat wśród ludności cywilnej, która nie ma dokąd uciec, a pomoc humanitarna nie jest dopuszczana. Być może z tych faktów możemy wyinterpretować ludobójczą intencję państwa. W przypadku gdy oskarżona jest osoba fizyczna, musimy rzeczywiście troszkę głębiej „pokopać”, żeby dowiedzieć się, jakie były jej cele. Czasem nie jest to proste. W przypadku Holokaustu – a polskie sądy krajowe nazwały Holokaust ludobójstwem – było o tyle łatwo, że istniały dokumenty, które jasno wskazywały, co było celem Niemców. W przypadku ludobójstwa w Rwandzie też było dość łatwo udowodnić intencję, bo dowodem był choćby szereg audycji na antenie niesławnego radia RTLM, otwarcie nawołujących do rzezi Tutsi, padały słowa „nie oszczędzimy nikogo”, „wszyscy mają być zniszczeni”. Jeśli pani sobie spojrzy na dokumenty, które zostały złożone przez RPA, to tam są przytoczone wszelkie wypowiedzi władz izraelskich, które mówią o tym, że Palestyńczyków trzeba zniszczyć. Z tego można wyinterpretować intencję, ale czy się uda? Bo z drugiej strony Izrael twierdzi: „niszczymy tylko cele wojskowe, przyjęliśmy szereg środków zapobiegawczych, dopuszczamy pomoc humanitarną, to druga strona się nie wywiązuje z ustaleń” i tak dalej.
Ale pani jeszcze spytała, co wtedy, kiedy jest intencja, ale nie ma środków. Proszę pamiętać, że aby doszło do ludobójstwa, nie muszą zginąć masy ludzi. Mówi się czasami o „one man genocide” – wystarczy nawet, by zginęła jedna osoba, aby mówić o ludobójstwie, o ile jest w stanie pani udowodnić, że ta osoba została zabita z intencją zniszczenia części czy całej grupy, że to pojedyncze zabójstwo jest tylko wstępem do osiągnięcia celów ludobójstwa. A wiemy, że ofiar Hamasu było mnóstwo na przestrzeni nie tylko tych ostatnich miesięcy, ale też wcześniej.
Od razu nasuwa się pytanie, czy możemy pociągać do odpowiedzialności takie organizacje jak Hamas, które nie są podmiotami prawa międzynarodowego?
No i to jest kłopot, bo mamy jasne zasady i jasne procedury, jeśli chodzi o odpowiedzialność państwa i odpowiedzialność jednostki. I oczywiście możemy stwierdzić, że w przypadku czy to organizacji międzynarodowych, czy to zbrojnych grup niepaństwowych, będziemy stosować analogiczne zasady. Ale pytanie, czy ma pani sądy, które są w stanie to rozliczać? Owszem, prawodawstwa niektórych krajów dopuszczają możliwość ścigania osób prawnych, grup zbrojnych. W sądach międzynarodowych, jak MTK, czy MTS, nie ma przepisów umożliwiających sądzenie grup zbrojnych jako takich.
Pamiętam rozczarowanie towarzyszące pierwszym orzeczeniom Trybunału Specjalnego dla Libanu, kiedy nie uznano Hezbollahu za grupę terrorystyczną. Ale mamy też precedens z Procesów Norymberskich Trybunału Norymberskiego, podczas których uznano organizacje takie jak SS, SA i Gestapo za organizacje przestępcze, co oznaczało, że każdy członek tej organizacji był z automatu traktowany jako przestępca. Więc mamy pewne precedensy, mamy możliwości sądzenia organizacji w niektórych krajach, ale w obecnie istniejących sądach międzynarodowych – nie.
Czy pani zdaniem Konwencja… w brzmieniu z 1948 roku jeszcze sprawdza się w dzisiejszych czasach?
Powiem tak: mamy do czynienia z wysiłkami idącymi w różnych kierunkach. Z jednej strony podejmowane są próby, żeby w praktyce rozszerzać stosowanie konwencji w sprawie ludobójstwa, czyli tak ją współcześnie interpretować, żeby rozszerzać pojęcie „grup” i pojęcie „czynów” po to, by móc objąć Konwencją jak najwięcej przypadków. Z drugiej strony procesy często idą w kierunku zmiany kwalifikacji danego czynu. O wiele łatwiej jest bowiem udowodnić popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości niż ludobójstwa. Zbrodnia przeciwko ludzkości obejmuje różnego rodzaju ataki, to nie musi być zabijanie, to mogą być też prześladowania, aresztowania, przemoc seksualna na ludności cywilnej, czy inne nieludzkie czyny, jeśli czyny te były popełnione w sposób rozległy lub systematyczny.
Jeśli spojrzy pani na statystyki MTK, to przytłaczająca większość rozpatrywanych obecnie spraw to zbrodnie przeciwko ludzkości, nawet nie zbrodnie wojenne, a jeśli chodzi o zbrodnie ludobójstwa, to są tylko wstępne zarzuty przeciwko Al-Bashirowi z Sudanu. To, czego brakuje w przypadku zbrodni przeciwko ludzkości, to właśnie podobnej konwencji, jaką mamy w przypadku zbrodni ludobójstwa, która umożliwiałaby wszczęcie sprawy w MTSie. Zbrodnię przeciwko ludzkości łatwiej jest udowodnić, bo nie musimy udowadniać tej intencji, tak kluczowej przy kwalifikacji czynu jako ludobójstwa. Dlatego teraz Komisja Prawa Międzynarodowego przygotowała projekt Konwencji w sprawie zapobie gania i karania zbrodni przeciwko ludzkości, i czeka na reakcję państw, czy zdecydują się one taką konwencję przyjąć.
Chociaż też oczywiście podnoszone są argumenty, że obowiązek ścigania tej zbrodni wynika z prawa zwyczajowego. No ale z prawa zwyczajowego nie wyciągnie pani podstawy do rozpoczęcia postępowania przed MTS.
Czy pojawia się, w studiach nad rozwojem prawa międzynarodowego, taka myśl, że obecnie wiele zbrodni popełnianych jest przez wielkie korporacje, które zatruwają środowisko naturalne, tym samym tworząc warunki nie do życia i przyczyniając się do pogłębienia katastrofy klimatycznej? Czy dałoby się udowodnić, że ekobójstwo to rodzaj ludobójstwa?4.
Tak, takie myślenie pojawia się w dyskursie, są postulaty, by ekobójstwo wyróżnić jako osobną zbrodnię wojenną, ale też jako zbrodnię, której można dokonać również w czasie pokoju i by objąć je jurysdykcją Międzynarodowego Trybunału Karnego. Przy czym należy pamiętać, że MTK ciągle sądzi jednostki, a nie organizacje. Dużo mówi się o odpowiedzialności biznesu w kontekście praw człowieka i są różnego rodzaju wytyczne w tym zakresie. Możliwości pociągania do odpowiedzialności dużych korporacji występują też w prawie krajowym. Również z możliwością przypisania odpowiedzialności karnej. Czyli tutaj się znowu będziemy rozbijać o praktykę i o wolę państw, o to, czy prokurator będzie w stanie zbudować sprawę przeciwko danemu przedsiębiorstwu. Ale wiemy też, że są już podejmowane próby, aby przynajmniej pociągnąć państwa do odpowiedzialności za ochronę środowiska, na co wskazują ostatnie postępowania przed Międzynarodowym Trybunałem Prawa Morza czy Europejskim Trybunałem Praw Człowieka i cywilne pozwy osób indywidualnych przeciwko przedsiębiorstwom. W ramach Unii Europejskiej przyjęto również dyrektywę, zgodnie z którą państwa będą zobowiązane wprowadzić karalność różnych przestępstw przeciwko środowisku.
Niestety, korporacje i państwa często współdziałają w dewastacji środowiska naturalnego.
Zgadzam się, to jest też kwestia wspólnoty interesów państwa i danych przedsiębiorstw. Pamiętajmy, że korporacje często mają budżet większy niż niektóre państwa i podatki płacone przez przedsiębiorstwa niszczące środowiska mogą być dużym zastrzykiem finansowym i zniechęcać państwa do ścigania szkodliwych działań.
A w takim praktycznym sensie, co mogą zrobić takie bezbronne grupy, które są na przykład mniejszościami narodowymi czy etnicznymi, ludnością rdzenną czy innymi grupami, o które nie upomni się państwo, na którego terytorium przebywają, ani żadne inne państwo?
To się wpisuje w coś, co nazywamy odpowiedzialnością za ochronę. Czyli: państwo jest suwerenne, a ta suwerenność oznacza, że musi chronić całą ludność, która znajduje się na jego terytorium. Jeśli państwo się z tego obowiązku nie wywiązuje, to wtedy ten obowiązek przechodzi na społeczność międzynarodową. Czyli w interesie takiej grupy jest, żeby nagłośnić sprawę naruszeń i zmobilizować opinię publiczną. Mobilizacja opinii publicznej powoduje presję na państwa trzecie, które zaczynają upominać się o prawa tych osób. I mamy już szereg procedur, które możemy wdrożyć w tym zakresie, bo oczywiście są takie miejsca, gdzie systemy ochrony praw człowieka są bardzo rozwinięte, na przykład w Europie, gdzie mamy system Rady Europy, a więc możliwość złożenia skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Ale na przykład takiego systemu ochrony nie ma w Azji. Wtedy pozostaje uruchomienie różnego rodzaju procedur w ONZ, różnych komitetów, na przykład Praw Człowieka czy Komitetu do Spraw Dyskryminacji Rasowej. Właśnie CERT, ten Komitet do Spraw Dyskryminacji Rasowej, bardzo często zajmuje się ochroną ludności rdzennej i tego, jak jej prawa są przestrzegane. Są przyjmowane różnego rodzaju rezolucje, deklaracje, jak taką ludność należy chronić, jakie prawa jej przysługują.
Ale wiemy, że to nie zawsze jest skuteczne, wiemy o tragicznej sytuacji Ujgurów w Chinach. Podejrzewam, że możemy mieć tam do czynienia nawet z ludobójstwem. Ale ze względu na status Chin w Radzie Bezpieczeństwa (stałego członka), nie możemy spodziewać się sankcji wobec Chin z tego powodu, przynajmniej nie tych narzuconych przez ONZ. W dodatku jest to tak potężne państwo i tak potężny partner handlowy, że trudno spodziewać się, żeby pojedyncze państwa podejmowały decyzje o sankcjach wobec Chin ze względu na sytuację Ujgurów. Chociaż jest szereg państw, które o tę ludność się upominają i w swojej dyplomacji często taką presję próbują na Chiny wywrzeć.
Czyli, wracając do samej definicji i do samej Konwencji, to uważam, że mogłaby być ona uznana za przydatny instrument, ale po prostu często zawodzi egzekucja zobowiązań z niego wynikających. Nawet jeśli są sposoby na skuteczną egzekucję prawa międzynarodowego, to często brakuje woli politycznej, by je wdrożyć.
A więc zmiana definicji ludobójstwa albo wprowadzenie nowych kategorii zbrodni, albo nawet nowych podmiotów mogących podlegać ściganiu nie ma większego sensu, bo i tak nie jesteśmy w stanie – jako społeczność międzynarodowa – realnie wpływać na postępowania państw i grup?
O konwencji z 1948 roku mówiono, że wtedy, kiedy jest potrzebna, to nie możemy jej użyć z różnych względów. Na przykład nie ma procedur, albo nie możemy udowodnić tej specjalnej intencji. A wtedy, kiedy możemy jej użyć, to w sumie jest niepotrzebna, bo na przykład możemy sięgnąć do zbrodni przeciwko ludzkości czy zbrodni wojennej. Niemniej sama definicja i sam termin mobilizuje społeczność międzynarodową. I teraz czy warto rozszerzyć definicję? Ja myślę, że reinterpretacja różnych elementów definicji, na przykład pojęcia grupy rasowej, żeby objąć inne grupy, jest dobrą drogą.
Podam pani taki znamienny przykład. Gdy myślimy o „ludobójstwie typowym”, takim klasycznym przypadku po drugiej wojnie światowej, to zazwyczaj przychodzi nam do głowy Rwanda, 1994 rok, eksterminacja Tutsi przez Hutu. Ale kiedy ta sprawa była rozpatrywana przez prokuratorów Międzynarodowego Trybunału Karnego dla Rwandy, to mieli ogromny problem. Pytali: a jak my zakwalifikujemy tych Tutsi? No bo, wydawałoby się, to proste. Grupa etniczna. No przecież to jest oczywisty przypadek. A jednak! Jeżeli patrzy pani na definicję grupy etnicznej tak, jak definiują antropologowie, no to Tutsi powinni się różnić od Hutu. Ale czym się różnią? Religią? Kulturą? Językiem? Zwyczajami? Tańcami? Śpiewami? Nie. Oni mieli dokładnie tę samą kulturę, ten sam sposób zachowywania się, więc w kontekście antropologicznym to nie były dwie odrębne grupy. Ale wtedy prokuratorzy użyli takiego wytrychu, że powiedzieli: nieważne, czy to jest rzeczywiście grupa etniczna, tak „obiektywnie”. Ważne jest, co myśleli sprawcy. Jeśli sprawcy w swoich głowach mówili sobie, że Tutsi są odrębną grupą etniczną, to tym samym odpowiadają za zbrodnie przeciwko nim, i za to możemy ich ścigać.
I takie podejście pozwala nam dzisiaj bardziej skutecznie ścigać za ludobójstwo. Bo jeżeli na przykład Rosjanie z jednej strony zaprzeczają temu, że naród ukraiński istnieje, ale z drugiej strony chcą zniszczyć każdego, kto ten naród ukraiński tworzy czy popiera, no to jest właśnie pytanie, jak oni kwalifikują tych Ukraińców? Czy jako grupę polityczną, czy jednak jako grupę odrębną etnicznie? Musimy zbadać, jaka jest perspektywa sprawców? Jak oni do tego podchodzą? Prokuratorzy są bardzo ostrożni i często jest tak, że prokurator zaczyna od zarzutu ludobójstwa, ale potem zmienia tę kwalifikację na zbrodnię przeciwko ludzkości czy zbrodnię wojenną, bo jest to po prostu łatwiejsze do udowodnienia, a skutki są takie same. Takie same dostanie pani odszkodowanie, takie same będą decyzje co do sankcji karnych, jeśli chodzi o osobę, no to po co się bawić w udowadnianie specjalnej intencji, skoro ona jest pani niepotrzebna? Tylko że potem często ofiary są rozczarowane i nie rozumieją, dlaczego Trybunał nie nazwał danej zbrodni ludobójstwem. To był też problem rodzin ofiar zbrodni katyńskiej, które wytoczyły postępowanie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. W pierwszej instancji Trybunał orzekł, że Rosja złamała artykuł Trzeci Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, dopuszczając się „nieludzkiego i poniżającego traktowania” części krewnych ofiar poprzez utajnienie dokumentów ze śledztwa, niewskazanie miejsca pochówku pomordowanych oficerów oraz negowanie prawdy o zbrodni katyńskiej. Jednak w orzeczeniu Trybunał uznał zbrodnię katyńską za zbrodnię wojenną (dla strony rosyjskiej była to „zbrodnia pospolita” dokonana przez NKWD, która podlega przedawnieniu). Ponieważ nie padło słowo „ludobójstwo”, uznano, że musimy się odwoływać, co skończyło się sromotną porażką5 Ale to jest właśnie to niezrozumienie, że czasami inne instrumenty w danej sytuacji mogą być skuteczniejsze. To samo się uzyska. To, że coś jest zbrodnią wojenną, nie znaczy, że jest „gorsze”, że ofiary są mniej ważne. Zbrodnia przeciwko ludzkości wcale nie jest „gorszą” czy mniej straszną zbrodnią niż zbrodnia ludobójstwa. To są prawne terminy. Czasami jest lepiej użyć jednego, czasami drugiego.
Jednak Rafał Lemkin poszukiwał właśnie tego pojęcia, ukuł je dlatego, że w jego przekonaniu, ludobójstwo to było coś jakościowo nowego, więcej niż masowe morderstwo, właśnie działanie wymierzone w całe grupy. Natomiast o zbrodni wojennej można powiedzieć, że jest stara jak świat, jak jest wojna, to prawie zawsze są jakieś zbrodnie wojenne. I czy właśnie z tego punktu widzenia warto obstawać na przykład przy tym, że to, co się wydarzyło w Buczy, czy w Mariupolu, albo to, co się dzieje w Gazie jest ludobójstwem, skoro wiemy, że na pewno jest zbrodnią wojenną?
Może być kilka kwalifikacji jednego czynu, to może być i zbrodnia wojenna, i ludobójstwo. Rzeczywiście Lemkin, gdy wymyślił termin ludobójstwa, to mówił, że skoro mamy morderstwo na jednej osobie, to co zrobić w sytuacji, kiedy mordowane są całe grupy. I dlatego uważał, że musi być nowy termin, który określi tego typu czyny. I dla niego znaczenie miała ochrona grupy jako takiej. Że zniknięcie tej grupy to będzie tragedia dla całego świata. Natomiast, owszem, zbrodnie wojenne są być może tak stare jak świat, ale jednocześnie przepisy każące nam rozliczać zbrodnie wojenne już wcale takie stare nie są. I też na przykład Międzynarodowy Trybunał Karny nie będzie zajmował się każdą zbrodnią wojenną, a tylko takimi zbrodniami, które są popełniane na szeroką skalę czy w sposób systematyczny.
Kiedy zaczyna się dyskusja o możliwym ludobójstwie, o łamaniu praw człowieka, o zbrodniach popełnianych przez funkcjonariuszy danego państwa, to często uruchamia się taki model wypowiedzi cynicznej, cyniczno-realistycznej. Ten cynizm się przebiera za taki pragmatyzm, za dyskurs ekspercki, za realizm. Mówi się, że nic nie można zrobić, żeby zatrzymać zbrodnie, że decydują interesy silniejszych państw, że władze Izraela pozostaną bezkarne, bo Izrael jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, że Chiny i Rosja są zbyt potężne, by wywierać na nie presje, że nie da się pociągnąć silnych państw do odpowiedzialności. Że właściwie to prawo międzynarodowe to o kant… można potłuc.
Oczywiście, że te państwa już ponoszą odpowiedzialność. Szereg sankcji zostało nałożonych na Izrael, na przykład Holandia zerwała współpracę, jeśli chodzi o dostawy części wojskowych, wiele firm prywatnych zerwało kontrakty z Izraelem, to już są sankcje, to już są konsekwencje. Nie zawsze muszą to być sankcje nałożone prze Radę Bezpieczeństwa ONZ. Mamy otwarte postępowanie w MTK dotyczące Palestyny, pojawiły się wnioski o nakazy aresztowania na premiera Benjamina Netanjahu i ministra obrony Yoava Gallanta6. Jest też możliwość wszczynania postępowań także przez państwa trzecie, które na podstawie uniwersalnej jurysdykcji mogą je inicjować. Uniwersalna jurysdykcja to jest takie narzędzie, które pozwala działać w interesie całej społeczności międzynarodowej, nawet jeśli zbrodnia nie była popełniona na naszym terytorium i nie dotyka naszych obywateli.
Na razie w bardzo niewielki sposób wpływa to na działania Izraela albo Rosji, nie zatrzymuje ich.
W przypadku Izraela mamy inne kontrowersje, dotyczące w ogóle kwalifikacji tego, co się dzieje na terytorium Gazy. Izrael argumentuje, że działa w obronie własnej, a jego działania są proporcjonalne.
Generalnie, bardzo trudno jest powstrzymać ludobójstwo wtedy, kiedy ono się dzieje. Czasami na reakcję potrzeba tygodni, miesięcy, a w międzyczasie ludzie giną. Kiedy spirala nienawiści się nakręci, to bardzo trudno odwieść sprawców od ich celów. Dlatego wyróżnia się różne poziomy, różne kroki, które prowadzą do ludobójstwa, i dlatego w ONZ skupiamy się przede wszystkim na prewencji, inwestujemy w systemy wczesnego ostrzegania, wprowadzanie różnego rodzaju modeli, które każą nam identyfikować czynniki, mogące wskazywać na to, że do tego ludobójstwa może dojść. Jeśli się je odpowiednio wcześnie wyłapie, to można wpłynąć na decydentów. To wtedy można powiedzieć: „słuchajcie, my widzimy tutaj, że coś się dzieje, możemy wstrzymać pomoc rozwojową”, albo „nie dostaniecie pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego”, albo „nie nawiążemy z wami współpracy”, albo „wprowadzimy sankcje wobec was”. ONZ może też wprowadzać sankcje wobec konkretnych osób, identyfikuje się te osoby i mówi: „wy nie możecie podróżować”, albo „mrozimy wam konta bankowe”. I to jest coś, co jednak daje taką refleksję, no może ich, tych potencjalnych ofiar nienawidzę, ale te miliony, które mam w szwajcarskim banku – fajnie byłoby jednak mieć do nich dostęp, prawda? Więc tu my cały czas rozmawiamy o tym, jak najlepiej identyfikować na najwcześniejszym etapie to zagrożenie ludobójstwem, bo wtedy mamy możliwość działania. Jak już dochodzi do ludobójstwa, to zazwyczaj jest za późno, by powstrzymać eksterminację na większą skalę, cała machina przemocy już ruszyła.
A czy to nie jest tak, że w obecnym systemie organizacji stosunków społecznych i międzynarodowych, gdzie najważniejsza jest ta suwerenność państwowa, nienaruszalność granic, zasada nieingerencji w wewnętrzne sprawy państwa, to zawsze będzie bardzo trudno skutecznie ochraniać prawa człowieka?
Niekoniecznie, bo myśmy już się nauczyli po tych dekadach prób, większych porażek i mniejszych sukcesów, że Rada Bezpieczeństwa powinna przykłady naruszeń praw człowieka, w tym oczywiście ludobójstwo, traktować jako zagrożenie dla pokoju, które może być przesłanką nawet do autoryzacji użycia siły. Zagrożenie dla ludności cywilnej było przesłanką do autoryzacji do użycia siły w Libii w 2011 roku. Nie wyszło to dobrze, ale ta autoryzacja się tam pojawiła. Jeśli Rada Bezpieczeństwa jest zablokowana, jak w przypadku Rosji czy Chin, to jednak debata trafia do Zgromadzenia Ogólnego. I owszem, Zgromadzenie Ogólne daje tylko rekomendacje, ale choć nie są to wiążące prawnie rezolucje, to jednak dają dużą legitymację do działania.
Dlatego na przykład Ukrainie zależało na tym, żeby te rezolucje w Zgromadzeniu Ogólnym były przyjmowane, bo to daje większą legitymację i zachętę dla innych państw: „musicie nam pomóc”. Mamy toczące się postępowanie w sprawie opinii doradczej co do sytuacji na Bliskim Wschodzie. Zabiera głos w tej sprawie kilkadziesiąt państw i kilka organizacji międzynarodowych (które zgłosiły się do tego jeszcze przed operacją w Gazie) i jasno punktują, co jest nie tak. Takiego zaangażowania międzynarodowego nie obserwowaliśmy wcześniej.
Mamy wręcz masowe interwencje w postępowania przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości. Państwa interweniują, bo mówią, „my jesteśmy stronami Konwencji, chcielibyśmy się wypowiedzieć, jak ta konwencja ma być interpretowana”. I te interwencje miały miejsce w sprawie Ukraina przeciwko Rosji, czy Gambia przeciwko Mjanmie. Pojawiają się coraz częściej także w postępowaniu RPA przeciwko Izraelowi. I inna odsłona zaangażowania państw trzecich – w marcu tego roku Nikaragua pozwała Niemcy za sprzedaż uzbrojenia Izraelowi, argumentując: skoro Niemcy pomagają Izraelowi, sprzedając mu broń, to tym samym pomagają państwu, które jest oskarżone o ludobójstwo, więc Niemcy także łamią prawo, nie wypełniają obowiązku zapobiegania ludobójstwu.
Obserwujemy teraz bardzo innowacyjne podejście państw, żeby w końcu wykorzystywać sądy, jakie mamy, żeby spróbować zatrzymać zbrodnie. Czy to jest skuteczne? Zazwyczaj nie, ale jednak to są dopiero początki, to są dopiero toczące się postępowania, to będą dopiero pierwsze wyroki, które jasno wskażą na tę odpowiedzialność, więc jesteśmy na takim etapie, kiedy to zaangażowanie państw kształtuje nowe prawo.
Bo specyfiką prawa międzynarodowego jest to, że kształtują je nie tylko traktaty, ale też praktyka państw. Potrzebujemy jednak czasem kilku dekad, żeby stwierdzić, czy i jak wykształciła się nowa norma. Dzisiaj bardzo podkreśla się nie tylko odpowiedzialność państwa-sprawcy, którą rzeczywiście trudno jest czasem wyegzekwować, ale również odpowiedzialność tych państw, które nie reagują, a więc naruszają obowiązek prewencji i reakcji. Stosuje się również środki dyplomatyczne, o których w mediach nie usłyszymy, jak tajne negocjacje: „słuchajcie, my zerwiemy taką umowę albo wycofamy się ze współpracy, zastanówcie się, czy wam się to opłaca”. I takie dyskretniejsze sygnały również wpływają na zachowanie państw.
Czyli jest jakiś postęp w tej dziedzinie.
Oczywiście że jest i oczywiście chcielibyśmy, żeby zmiany postępowały szybciej. Chcielibyśmy też mieć konwencję w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości, żeby móc częściej korzystać z trybunałów międzynarodowych. Słowo „ludobójstwo” wiąże się z takim odium, że natychmiast uruchamia ogromne emocje. Jak Izrael usłyszał „ludobójstwo”, to oczywiście że był oburzony, bo przecież to Żydzi byli ofiarami jednego z największych ludobójstw, Izraelczykom nie mieści się więc w głowach, jak można teraz oskarżać ludność żydowską o popełnienie ludobójstwa. Nie byłoby takich emocji, gdybyśmy użyli słowa zbrodnie wojenne czy zbrodnie przeciwko ludzkości, byłoby łatwiej operować na płaszczyźnie prawnej, no ale nie mamy tutaj odpowiednich procedur. Więc obecnie mamy do czynienia z wielotorowym działaniem, żeby jednocześnie spróbować reinterpretować Konwencję z 1948 roku i tworzyć nowe instrumenty, nowe mechanizmy, żeby tę odpowiedzialność próbować wyegzekwować albo przynajmniej wywierać presję.
I też gdy na przykład mówimy o tym, jak prowadzić konflikty zbrojne, jak prowadzić działania zbrojne…
Najlepiej nie prowadzić.
Oczywiście, ale musimy być pragmatyczni, konflikty zbrojne mają miejsce. Więc skoro już te konflikty są, to przede wszystkim ważna jest praktyka tych państw, które wojnę prowadzą. Wojny się zdarzają i musimy wiedzieć, jak stosować zasady prawa międzynarodowego i rozmawiać o tym z państwami, które są zaangażowane w konflikt. Więc oczywiście, że najbardziej aktywni są prawnicy amerykańscy czy izraelscy, bo oni mają tę praktykę na co dzień. I dyskusja z nimi jest według mnie bardzo potrzebna, bo trzeba ich też przekonywać, że często ich interpretacje są błędne i prowadzą do, na przykład, ostrzelania konwoju z pomocą humanitarną i śmierci niewinnych ludzi.
Czyli taka jakby trochę pragmatyka redukcji szkód, tak?
Tak.
To jeszcze chcę zapytać: co po ludobójstwie? Co mogą zrobić państwa w sytuacji, kiedy to ludobójstwo już udało się udowodnić i trzeba się z tym zmierzyć. Czy, poza Niemcami po drugiej wojnie, są jakieś pozytywne przykłady działań naprawczych lub pojednawczych?
Ponieważ ludobójstwo wymaga specjalnej intencji, chęci zniszczenia danej grupy jako takiej, generuje ogromną nienawiść po obu stronach – sprawców i ofiar. Więc zbudowanie pojednania pomiędzy nimi jest bardzo trudne. Ale takie działania muszą być podjęte, bo inaczej czekamy tak naprawdę na kolejny konflikt. Wszystkie statystyki ONZ pokazują, że gdy dojdzie do konfliktu, do ludobójstwa czy innych masowych zbrodni, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że w ciągu pierwszych pięciu lat od ich ustania może dojść do kolejnego podobnego konfliktu czy masakr. Istnieją rankingi państw najbardziej zagrożonych ludobójstwem. Bada się różnego rodzaju czynniki i próbuje się wskazać, gdzie może dojść do kolejnej zbrodni i jak temu zapobiec.
Po ludobójstwie to jest oczywiście kwestia rozliczenia winnych, bo tu chodzi też o to, że jak winnych się nie rozlicza, to następuje wtórna wiktymizacja. Ofiary nie dość, że były ofiarami ataków, to jeszcze czują się dodatkowo upokorzone, bo sprawcy chodzą wolno i nie odpowiadają za swoje zbrodnie.
Kwestia wymierzenia sprawiedliwości jest ogromnie ważna dla ofiar, pokazuje to przykład Ormian, którzy w okresie międzywojennym dokonali szeregu ataków na wysokich funkcjonariuszy państwa tureckiego. Właśnie dlatego, że nie byli w stanie zapomnieć, bo nie było tego rozliczenia po pierwszej wojnie światowej.
Państwo ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą, w tym jest zobowiązane do udzielenia satysfakcji, co jest szczególnie ważne dla ofiar, tak jak i przepracowanie tego, co się stało. Upamiętnienie i budowa pewnej nowej tożsamości danej społeczności, próba zrozumienia, dlaczego zaszło to, co zaszło. W Rwandzie przecież władze postanowiły w ogóle wyeliminować jakiekolwiek odwołania do podziału na Hutu i Tutsi. Jest jeden naród rwandyjski. Obecnie Rwanda to też jedno z państw, które uważane jest za najbezpieczniejsze w Afryce, więc ten model czasami krytykowany ze względu na autorytarne metody obejmujące ograniczenia wolności słowa, do pewnego stopnia się sprawdza.
Czasem też, gdy dochodzi do oskarżenia o zbrodnie, to może spowodować, że dane państwo jednak wycofuje się ze swojej polityki. Patrzenie na ręce powoduje, że to państwo ogranicza działania zbrojne. Tak było w przypadku Izraela, który natychmiast po tym, jak oskarżenie o ludobójstwo padło, wydał okólniki dla swoich urzędników, że mają nie używać nienawistnego języka, że na pewne słowa nie można sobie pozwalać, gdyż to się wiąże z odpowiedzialnością. Można zrozumieć, iż niektóre emocjonalne wypowiedzi padły pod wpływem szoku wywołanego wydarzeniami z 7 października, że miały na celu mobilizację społeczeństwa i być sposobem odreagowania. Ale później przyszła jednak refleksja, że to niedopuszczalne, aby nazywać przeciwników zwierzętami, czy mówić, że ktokolwiek nie ma prawa istnieć. Takie bowiem słowa wskazują na intencję ludobójczą, a karane jest nie tylko dokonywanie ludobójstwa, ale także podżeganie do niego, nawoływanie.
- 1. Raphael Lemkin Axis Rule in Occupied Europe, pierwsze wydanie Waszyngton 1944, wersja polska: Rafał Lemkin Rządy państw Osi w okupowanej Europie, przełożyły Agnieszka Bieńczyk-Missala, Patrycja Grzebyk, Bogusław Lackoroński, Marek Madej, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2013.
- 2. Gambia zainicjowała postępowanie przed MTS przeciwko Mjanmie w listopadzie 2019 roku, zarzucając Mjanmie ludobójczy charakter zbrodni popełnianych na muzułmańskiej mniejszości Rohindżów. Gambia nie jest krajem graniczącym bezpośrednio z Mjanmą i zgłaszała wniosek w imieniu całej społeczności międzynarodowej. (Przyp. red.)
- 3. Konstanty Gebert Ostateczne rozwiązania. Ludobójcy i ich dzieło, Agora, Warszawa 2022.
- 4. Na ten temat zob. np. Lauren J. Eichler Ecocide Is Geno-cide: Decolonizing the Definition of Genocide, „Genocide Studies and Prevention: An International Journal”, Vol. 14 (2020), Issue 2 Denial. Międzynarodowy Niezależny Panel Ekspertów ds. Prawnej Definicji Ekobójstwa działający przy fundacji Stop Ecocide Foundation zaproponował, w czerwcu 2021 roku, projekt prawnej definicji ekobójstwa. Zob.
- 5. Więcej na ten temat zob. Katyń w Strasburgu.
- 6. Prokurator MTK Karim Khan zwrócił się z wnioskiem do MTK o wydanie nakazów aresztowania również trzech liderów Hamasu – Jahja Sinwara, Mohameda Deifa i Ismaila Haniyeha.