david_waw_fot-nk-59m_3000x2000-scaled.jpg

Dorota Masłowska "Bowie w Warszawie", STUDIO Teatrgaleria w Warszawie, 2021, reż. Marcin Liber, fot. Natalia Kabanow.

Bowie w Warszawie

Karolina Kowalczyk
W numerach
11 kwi, 2025
Styczeń
2025
1 (815)

I miedzą, miedzą. Ni widu, ni kresu.
Mglisto i płasko do samych Skierniewic.
Mglisto i płasko dalej, do Uralu.
Ej, nie ustawaj, nieprędko południe.1

MGLISTO I PŁASKO
W dramacie Bowie w Warszawie bohaterem tytułowym jest muzyk David Bowie, który podróżuje pociągiem z Moskwy na Zachód i po drodze odwiedza Warszawę.

Poza tym zbyt wiele się tam piło. Pożegnalną wódkę, ostrą jak płynne żyletki, którą gulnął z Maszą na dworcu pośród jej wilgotnych, histerycznych pocałunków, szorstkich od czarnej farby do włosów i dzikiego, owczego zaduchu jej kożucha, wciąż jeszcze czuł gdzieś w skroniach. Na drogę dostał od niej cztery jajka na twardo. Z nudy obłupywał z nich kolejno skorupki, a one za każdym razem od nowa wypełniały przedział intymnym siarkowym fetorkiem, czemu nikt się wiele nie dziwił.2

Nie wolno jednak dać się zwieść. Prawdziwym bohaterem tego dramatu jest Polska, która podróżuje pociągiem ze Wschodu na Zachód i odwiedza Warszawę. Są lata siedemdziesiąte dwudziestego wieku, w Polsce panuje Gierkowski socjalizm. My lekko ironicznie podziwiamy jej specyficzną retro-wschodnią kondycję. Zanurzamy się:

Odemknął oczy. Zmierzchało. Za oknem tężała
zieleń nieskończonych łąk. W oddali zauważył dwie maleńkie, roziskrzone sylwetki. To były dziewczyny pasące krowy; zdawało mu się nawet,
że słyszy ich przeszywające przestrzeń harde, miłosne niemal zawodzenia
[…]
Głucha ciemność peronu pachniała żelastwem, sikami i bzem.3

Jednoczesna poetyckość i ironiczność tego synestetycznego opisu już od pierwszych stron dramatu określa warunki, na jakich tym razem będzie tworzony świat Masłowskiej – owszem, będzie to  romantyczna próba ocalenia wizerunku kochanej Polski („Helo, Helo, Helenko, jakoż ci  się pasie?”4), jednak już od początku będzie kapać na nią gorąca oliwa krytyki, ironii i złośliwości („Sekundował mu odległy swąd gotowanej kapusty dochodzący z jakiejś garkuchni”5). Tak, jak Między nami dobrze jest było już o nieudanej Polsce w Europie Zachodniej (głupie pisemka, telewizja, markowe ubrania i popijanie winka), tak Polska, w której wysiadł David Bowie, jest jeszcze bardzo i to bardzo wschodnia. W tej wschodniości tkwi bowiem element naszego dziedzictwa:

Ślizgo było. A on wtem idzie, dwie butelki Wódki akurat niesie, jedną dla siebie, drugą Dla siebie.6

[…]

MICHAŁ NOGAŚ Mówisz: „Grzebiąc w tej obyczajowości, można dotknąć naszego kulturowego DNA, etapu, który wiele mówi na temat tego, z czym przyszło nam się mierzyć teraz, o g o n a, który za sobą ciągniemy, historii, z których nie możemy się wyplątać”. Co dokładnie masz na myśli?7

[…]
Teraz wkłada sobie do ust wielką różę
Wyciętą z marchwi, zdobiącą jedną z pater.8

[...]
DOROTA MASŁOWSKA Gdy się do tej obyczajowości, do tych czasów zajrzy, widać zręby naszych obecnych relacji, zachowań, dążeń. Bardzo mocno odczuwam, że jesteśmy spadkobiercami rozmaitych problemów, które być może nie dotyczą nas już fizycznie, ale metafizycznie ciągle tak.9

[…]
Porusza się w chmurze ciężkich, słodkich
Peweksowskich perfum, a  jej pocałunki zostawiają
Na policzkach krewnych ślady różowego yardleya.10

[...]
DOROTA MASŁOWSKA Mówię tu o wojnie i o PRL-u, o  traumie, nędzy, rozpadzie dawnej hierarchii i tworzeniu się nowej, o tym, jak weszły w to wszystko pieniądze: załatwianie, kombinowanie, idea sprytu, zaradności.11

Pociąg z Polską jedzie ze wschodu na zachód z tak zawrotną prędkością, że towarzyszy nam nieustannie przeczucie rychłego wykolejenia. Gęsto przeplatana didaskaliami narracja umieszcza Polaków i Polki o krok przed postaciami z Między nami dobrze jest – w bolesnym i nieuświadomionym kompleksie mentalności wschodniego świata, któremu nieznany jest nieprzybyły jeszcze z Zachodu dobrobyt, różnorodność i poczucie własnej wartości. Istnieje jednak kuszące przeczucie, że mieć znaczy być. Zderza się ono jednak z faktem, że w PRLu nie za bardzo jest jak coś mieć. Justyna Jaworska pisze w książce Piękne widoki, panowie, stąd macie, że w Polsce lat siedemdziesiątych: „Społeczeństwo konsumpcyjne mierzone zachodnią miarą jeszcze nie istniało, problem konsumpcji jednak istniał – przynajmniej jako zagadnienie”12. Opisując fotografie Natalii LL przedstawiające kobietę łapczywie i erotycznie jedzącą banana, pisze: „to tak, jakby dawała do zrozumienia, że konsumpcja w  PRLu jest głównie performowana, że jest trochę na niby, ale ta zabawa drażni, trafia w czuły punkt i działa na wyobraźnię”13. Cierpienie egzystencjalne postaci Masłowskiej ma również wymiar ekonomiczny. Filozofia związana z posiadaniem i temat biedy dzięki stylistyce PRLu uruchamia kolejny dramat – tym razem historyczny. W Bowiem przedstawiony jest „ogon” Bożeny i Haliny, ich stary świat, kloaka, z której dopiero po wielu zmaganiach przedostały się do Polski lat dwutysięcznych:

BOGUMIŁA Głupia. Tam nie ma wcale takich rzeczy. Tylko w samie cała półka rozmaitych proszków i szamponów dedykowanych do carpetu. To do dużego, do małego, jakiego chcesz. Zapalimy?14

Zawsze jest mi głupio, kiedy myślę sobie, że ilość przedmiotów, którymi obdarowują mnie moi rodzice, by wyrazić swoją miłość – dla mnie absurdalna – jest ekspresją ich kodu kulturowego wynikającego z doświadczenia biedy lat PRLu.

Słynny zachodni muzyk David Bowie opuszcza prędko peron dworca i znika w peerelowskim mieście. Zostaje leciutko narracyjnie porzucony („przepada w ciemnościach”15), a fabuła dokładnie tak, jak w Między nami dobrze jest przenosi się do „niewielkiego mieszkania w wielkim bloku”16, axis mundi świata Masłowskiej. Autorka pisze znów o tym samym, lecz tym razem inaczej.

TYM RAZEM WIERSZEM
Nieczęsto rymowanym, lecz zawsze rytmicznym i muzycznym. Ta forma pozwala poetce jednocześnie (na poziomie treści) ironicznie drażnić się z  tworzonymi przez siebie obrazami, ale i – to wyraźne w Bowiem – towarzyszyć im poezją i metaforą:

Bałagan ten nie musi świadczyć o niechlujstwie
Właścicieli, byłby raczej znakiem mnogości
Niemożliwych do pogodzenia interesów i funkcji,
Których izba ta przymusowo jest teatrem
I magazynem zarazem.17 

Język wiersza jednocześnie wynosi na piedestał estetykę mieszkania, i pokazuje sztuczność, nieprzystawalność formy do treści. Na podobieństwo dramatu romantycznego, Bowie w Warszawie niesie się jak pieśń, często dowcipna, ale jednak pieśń. Pojawiają się coraz to nowe obrazy, epifanie, synestetyczne opisy, elementy cudowne i porównania („jej gąbczaste ramiona zapisane są / bliznami po szczepionkach, jak tajemnymi / runami, mapami skarbów”18) . Pomimo socrealistycznego opakowania lat siedemdziesiątych opowieść nabiera powietrza, unosi się kilka centymetrów nad brudnym chodnikiem. Poetyckość nadaje figlarności nędzy, szarówie i rozpaczy.

Podkreśla też teatralność tej konkretnej rzeczywistości (nie, jak to zwykle bywa – rzeczywistości w ogóle). „Trochę mimowolnie wyszło mi tak, że bohaterowie Bowiego w Warszawie mówią różne rzeczy, spod których wychodzą zupełnie inne rzeczy.”19 Język Bowiego ukazuje niespójność emocjonalną tego, co  j e s t  napisane, z tym, jak to jest napisane. Jedno jest raz to przegięciem na temat drugiego, raz pominięciem lub przemilczeniem. Ale o tym, jak i po co, zaraz.

SOCJALISTYCZNIE I ROMANTYCZNIE

PLUTONOWY To w naszej wolnej demokratycznej ojczyźnie Ludowej nie ma racji się wydarzyć.20

W ciemnym, ciasnym mieszkanku najpierw pojawia się Plutonowy i jego Żona. On jest stworzony na wzór romantycznego poety – pobudzony, nadwrażliwy, cierpiący. Śpi zresztą na wersalce pod „popularną reprodukcją Wyspiańskiego”. Wstaje „w  żelatynowej ciemności majowej nocy” siada przy rozkładanym stoliczku, by badać akta śledcze sprawy groźnego seryjnego mordercy, który porywa i zabija kobiety – tajemniczego Dusidamka. Mężczyźnie sprawa ta nie daje spokoju:

Coś widocznie targa nim i go rozsadza. Coś jest w nim pęknięte, draśnięcie to czy głęboka rana21

Bywa i tak, że Plutonowy parafrazuje Norwida:

Słodko jest zasnąć, słodziej być z kamienia
Dziś, gdy tak wiele hańb i poplamienia;
Nie czuć, nie widzieć, leżąc jak w mogile –
Cóż z tak uroczą porównałbyś nocą?
‒ Przeto, zaklinam, ucisz się na chwilę,
Mógłbyś przebudzić mnie... na co? i po co?22

W zaułkach zaś, na obrzeżach, roi się robactwo.
Serce mieć z plastiku? Nie czuć, nie widzieć?
Codzienności podmiejskich wysypisk, gdzie
Starzy ludzie – czy jeszcze wciąż ludzie? –
Durzą się denaturatem…23

Romantyczny bohater z przymrużeniem oka pojawia się u Masłowskiej w samym środku konwencji realistycznej, typowej dla opowieści kryminalnych lat siedemdziesiątych. Towarzyszy mu żona („jej twarz, posmarowana grubo kremem, emituje / słaby, nadprzyrodzony blask”), z którą jednak, jak to u bohaterów romantycznych, trudno jest mu wejść w kontakt – oddala go bowiem, w swoich „wałkach i koszuli nocnej na wzór zielono-warzywny”24 od ważnych spraw, do których wychyla się jego cierpiąca dusza.

FANTAZJOWANIE O PRLU A REGLAMENTACJA POSTACI KOBIECYCH

W sztuce PRL-u łatwiej było o wizerunek kobiety nagiej niż kobiety jedzącej25

DOROTA MASŁOWSKA Żeby te wszystkie tematy uruchomić w sobie i wprowadzić do tekstu, musiałam – poza literaturą czy filmami z tamtego okresu – sięgnąć też do swoich wewnętrznych pokładów cioć i  babć, do głębokich poziomów wspomnień.26

FACECI
Na mężczyzn w Bowiem po prostu nie ma co liczyć. Jeśli chodzi na przykład o  głównych bohaterów, takiego sobie czcigodnego Plutonowego:

Wtula twarz w  jej włosy i  zasypuje ją pocałunkami
PLUTONOWY Jej włosy pachniały wiatrem i…
Zaduchem garkuchni. Na imię miała…27

Dodajmy, że to reakcja na wstrząsającą opowieść dziewczyny, którą właśnie na służbie ściągnął z mostu, zapobiegając jej samobójstwu. Wujek Jurek za to  to  „dość nalany mężczyzna tła”28. Podczas rodzinnego obiadu „powraca do swoich rozmyślań. W związku z tym w przedpokoju pojawia się młoda kobieta w figach”29. Zdaje się, że ma wizję związaną ze swoją kochanką (wydumaną? prawdziwą?), która siada mu na kolanach owinięta w futro jego żony.

Dyrektor księgarni, w której pracuje Regina, „na oczach ma kompres, więc nie widać, że męskość i symetria jego rysów zaczynają się już wytrącać w alkoholowej opuchliźnie”30.

Mąż Pani Nastki pił, bił ją i gwałcił.

Z wódki narodzon, wódkę on takoż bił będzież. […]
Synowie z wódki zrodzeni, do wódki ciągło ich będzie. Lecz kobieta cierpieć musi, a w cichości trudy swe i wódki
Niedogodności zawierzyć panu, a on
Weźmież je od ciebie i tobież wszystko, co złe,
Wynagrodzi swoimiż darami. (owe dary obrazowałyby kilka grzybów leśnych,
Lekko nadgryzionych przez robactwo.
[…]
REGINA A ty? Byłaś już z facetem?31 

Pomimo że oficjalna narracja głosi co innego, władza i przestrzeń społeczna należą do mężczyzn (posiadają kierownicze stanowiska, władzę matrymonialną, siłę fizyczną i prawo do używania jej wobec kobiet, i tak dalej). W  tym dramacie wypadają wyjątkowo żałośnie, właściwie to David Bowie zdaje się być tym „jedynym normalnym”. Ale to może dlatego, że pada o nim tylko kilka zdań. A i te dotyczą wykorzystania i porzucenia na peronie jakiejś zakochanej, skrzywdzonej rosyjskiej dziewczyny.

W Warszawie lat siedemdziesiątych Masłowska sztucznie instaluje nieobecne wtedy w literaturze postacie kobiece. To  one będą przeżywać (zarówno w sensie doświadczenia, jak i przetrwania) PRL.

(ŻONA wzrusza ramionami. Kładzie się spać, naciągając kołdrę na głowę. Jeśli płacze, to bezgłośnie sam tylko suchy szloch wstrząsa tapczanem)32

Będą więc w dramacie kobiety, które pamiętają i opowiadają, kobiety-wiedźmy, kobiety przejęte światem i kobiety zbuntowane. A w każdej z nich ukryte będzie po trochu Masłowskiej filozofii.

ROZGORYCZONE, ALE MISTYCZNE
Zaczyna się od Reginy, gdy próbuje rzucić się z mostu do Wisły. Towarzyszy jej chór syren (warszawskich?), mamiących ją swoim śpiewem. Jest znużona, obojętna, poirytowana. Była studentka studium nauczycielskiego (wydalona), utrzymywana przez matkę, półsierota: „wszyscy się już na mnie […] zmówiliście? Wciąż to samo. Mąż, mieszkanie, meble, chłopiec i  dziewczynka. W dupie to mam! Nie będę tak żyć”33 – buntuje się przeciwko pisanemu dla niej życiu pokornej żony, matki gromadki dzieci, towarzyszki swojego zarabiającego na rodzinę męża. Krzyczy słowami, ni to Hamleta, ni to polskiego romantyka – Zbigniewa Wodeckiego:

REGINA Chcę żyć! A  nie wiecznie życie udawać.
Siebie udawać, odgrywać pod dyktando
Scenariusz tandetnego obrazu34

Swoim sprzeciwem dziewczyna odpowiada na ducha czasów – naszej niedawnej historii, naszego ogonka, który próbuje uchwycić Masłowska. W tym świecie bohaterowie:

Powtarzają oficjalne, wyuczone kwestie, ale między słowami wymyka im się prawda. Tak jakby wszyscy wiedli podwójne i potrójne życia, czegoś nie wypowiadali na głos, coś pomijali, przemilczali, ukrywali. Na pewno nasuwa to pytanie, jak wpłynęło na nas jako naród to życie w kłamstwie, w podwójności. Oficjalna wersja rzeczywistości podszyta była równie oficjalną warstwą tajemnic, przemilczeń i zwyczajnych kłamstw.35

Regina budzi się w następnej scenie. Dramat romantyczny to dramat fragmentaryczny, oniryczny, wizyjny. Jej matka szuka dla niej męża – na tym opiera się banalnie bolesna intryga Bowiego. Fabuły nie ma dużo, raptem kilka zdarzeń ze zwykłego życia. W nich jednak towarzyszą dziewczynie rozmaite baśniowe postacie, rozbudowane metakomentarze i mnóstwo drobiazgów, które wspólnie układają się w sens tej opowieści.

KOBIECA PAMIĘĆ

Najokrutniejsza krytyka Polski nie może przekroczyć niewidzialnego łańcucha, który łączy nas z naszymi niewinnymi ofiarami. Nie możemy zapomnieć tych cierpień i dlatego nigdy nie zerwiemy z polskością.36

Topos społeczeństwa współbudowanego przez doświadczenie traumy ma swoją kontynuację w opowieści Matki Reginy o wojennym doświadczeniu jej i jej siostry. Uruchamia się ona, jak to zwykle w życiu i u Masłowskiej (i jak w Między nami dobrze jest), luźno zahaczając o obowiązujący w danym momencie rozmowy temat – temat higiena Reginy teleportuje Matkę do jej własnego, zawszonego, brudnego dzieciństwa wojennego („widać, że merda / wewnętrznym ogonem na opowiedzenie / znowu tej historii. Zaczyna się dynamiczna / retrospekcja czasów wojennych”37). Jest drastycznie i pełno w tej opowieści nędzy i cierpienia młodych dziewcząt. W mieszkaniu, do którego wracają po wojnie kobiety, ktoś postawił fortepian, na którym Wacia zaczyna grać. Gra, pomimo że fortepian, jak losy Polaków, jest „pokraczny, powyginany, obrzydliwy, ochrypły jak pijus, co po stu latach chlania otworzył zeschniętą, śmierdzącą gębę”38. Gra, jak grał Norwid w Fortepianie Chopina:

I była w tem Polska, od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta, tęczą zachwytu — —
Polska — przemienionych kołodziejów!
Taż sama, zgoła,
Złoto-pszczoła!…
(Poznałciże bym ją na krańcach bytu!…)39

Wacia gra:

Jakby nie ona, lecz ktoś czy coś nią raptem
Grało, całą ohydę tych dni wygrywając,
Które zmieniły nas z dziewczynek
W wampiry, wilkołaki, z ludzi w zmory,
Co krew tylko znają i ocet, i wrzask, wrzask
Nieludzki, chłód, głód, trud, brud, smród
I grób…

A mnie coś tknęło, że nawtenczas otwieram
Służbówkę… otwieram, a  tam… ledwie uwierzyć. Stoi? […]
(W otwartej przez matkę służbówce widać
Elegancki stoliczek, bijący blaskiem dawnego Wygodnego życia)40

Ten wyimek jest trochę jak z Hanny Krall, często skupionej na znaczących przedmiotach ukrytych gdzieś podczas wojny w zwykłych ludzkich mieszkaniach41, trochę jak fortepianowa pieśń żałobna nad losem tych wszystkich osób, którym wojna zniszczyła życie. Opowieść Matki zyskuje dużo przestrzeni w Bowiem… – jest w  świecie Masłowskiej miejsce na historię arcyważnego nachtkastlika. Stoliczka, Przedmiotu, który dla nas dziś jest już retro-ciekawostką (bardzo gra z tym Masłowska) a dla Matki i Waci – symbolem życia godnego, po tej opowieści już nie absurdalnym. Stoliczek ten, jak fortepian Chopina w wierszu Norwida, również, pod wpływem zepsucia moralnego (w tej opowieści reprezentuje je Pan Kozełka umizgujący się do Reginy) sięga bruku. Trudno nie pomyśleć, że ta scena, poprzedzająca wizytę Cioci Waci, tłumaczy jej łapczywy konsumpcjonizm. Po tak długiej i przejmującej opowieści o dzieciństwie dziewczynek, opis Cioci Waci, jakkolwiek drastyczny („tęga i sowicie umalowana, w futrze, które nadaje jej wygląd ufryzowanego yeti”42), brzmi już nieco bardziej dialektycznie względem polskiego doświadczenia wojny a potem PRLu.

„Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi.”43 Tym zdaniem staruszka Maria Janion zaklinała romantyzm. Kochamy naszych zmarłych. Świadczą o tym nasze Dziady i Zaduszki. A oni są zaklęci właśnie w odziedziczonych po nich razem z  traumą i  opowieścią (więc tak ważnych) nachtkastlikach, kożuchach, chomątach44 i wszystkim tym, o czym opowiadali nam nasi dziadkowie, co zostało im odebrane lub co uratowało im życie lub godność. Modernizacja, uzachodnianie, przeszczepianie do Polski nowych trendów, mamienie luksusem konsumowania nowości ma się nijak do wagi, jaką jako naród przywiązujemy do pamiątek po istnieniu. Tam jest wyrwa na oślep zasklepiana przez dezorientujący kapitalizm. Przekazywane nam doświadczenie polskich pokoleń wojennych dwudziestego wieku to doświadczenie obcej dziś w Europie Zachodniej nędzy pozbawiającej wolności i  godności ludzkiego życia.

WIEDŹMY – PANI NASTKA
Nad dramatem jak duch krąży Pani Nastka. „To postać nie do końca przynależna do tej rzeczywistości, funkcjonująca i w niej, i obok niej, trochę transcendentna”45 – mówi o bohaterce narrator. „Pani Nastka jest wszędzie, a zarazem nigdzie. Sprząta mieszkania, komisariat, księgarnię. Jej życie jest pracą, a jej praca polega na znikaniu”46 – pisze Przemysław Czapliński. To do niej należy rola wiedźmy, wariatki, czarownicy dźwigającej na swoich barkach ciężar kobiecej historii wnikającej w teraźniejszość, ale także historii polskiego patriarchatu, alkoholizmu i przemocy domowej wobec kobiet. Praca Pani Nastki polega na znikaniu, czyli na „usuwaniu brudu, bałaganu, śmieci i śladów”, w tym także „śladów własnej pracy”. W tym sensie jej funkcja należy do szeregu podobnych sobie funkcji kobiecych – sprzątanie domu, organizowanie spraw rodzinnych, podawanie jedzenia – których cechą wspólną jest usuwanie znaków własnego istnienia”47. Jeśli więc Pani Nastka krąży nad dramatem jak duch – to również właśnie dlatego, że reprezentuje to, co jest (a może – według niektórych – powinno być?) niewidzialne.

Niewidzialność nie wyklucza realności. Pragnienie Nastki, żeby jej cierpienie się skończyło, wyrażane w dramacie wielokrotnie potokiem słów jakby wypływającym z modlitewnej litanii, która – choć powtarzana z mechanicznym zawzięciem – wciąż i wciąż nie przynosi skutków. Albo i gorzej: jej świat, który powinien składać się z modlitwy, składa się ciągle z  odtwarzania scen przemocy wobec niej – czegoś na wzór maryjnego lamentu.

Bo niby że tak się patrzę, że tym patrzeniem
Mu butelki z rąk wytrąciłam. Siła
Nieczysta – woła, delirek go może bierze.
Już nawet modliłam się, niech on mnie już udusi.
[…]
Tobie te słodkie duszenie, Panie mój,
Ofiaruję, Tobie te słodkie duszenie.48

Więc nawet jeśli Pani Nastka – ten duch, którego „praca polega na znikaniu” – od świtu do zmierzchu ukrywa siebie, to  jednak chce także czasami „zniknąć innych”. Czy to „słodkim duszeniem”, czy to „butelek z rąk wytrącaniem”. By pewno, po skończonej robocie, „zniknąć samą siebie”.

I Nastka nie jest sama. Bo nawet w jej ojczyźnie, kraju religijnej duchowości podejrzanie związanej z patriarchatem, towarzyszą jej w pieśni dziewczyny z polskich pól. Odpowiadają jej jedynym kojącym refrenem całego dramatu, polską pieśnią kobiecą:

DZIEWCZYNA 1 Helo, Helenko, jakoż ci się pasie?49

W  piosence Bowiego Warszawa te słowa znikną, ale melodia pozostanie. Niczym duch, który choć zmienia się, to wciąż trwa. Na nowo zderzając się z Polską i słuchając tego niby chrześcijańskiego, a przecież opowiadającego się po stronie patriarchatu głosu, przemawiającego na dodatek słabej jakości poezją:

Podłoga nawtenczas suchaż zawsze będzie A oblubieniec twój przewracał się nie będzie50 

„Oj, Helo, Helenko, jakoż ci się pasie?” – śpiewają u Masłowskiej, ale Helenka (Pani Nastka?) już nie odpowiada. Nie brzmią słowa starej przyśpiewki: „Mie się dobrze pasie, ciebie nie wiym jako, boch już je daleko, helo”. Nastce się „nie pasie”: Nastka pracuje, a jej „praca polega na znikaniu”. Pani Nastka to kobieta pochodząca raczej z dołu polskiej drabiny społecznej (sic! – jak źle brzmi ta metafora!). Tyle że dzięki gestowi Masłowskiej staje się wieszczką metafizyczną, jej „żałosna” postać zyskuje żałosne wyniesienie i trzecie oko. Między wizjami za to „w pozycji uległości analnej gdzieś/ w zaświatach monotonnie i bez zaangażowania/ myje podłogę”51. Piszę o żałosnym wyniesieniu, licząc na czytelniczą świadomość dwuznaczności tego wyrażenia: bo nie chodzi tylko o to, co „godne pogardy”, ale i o to, co „budzi żal”, w dodatku bardzo szlachetny. Jak bowiem inaczej spojrzeć na tę wizję Pani Nastki, w której ona sama gwałcona jest przez własnego męża?

Toż to ja, Ładczuk Anastazja, żona twoja;
Proszę go, ale on się z ziemi tej gramoli,
Wstaje… na me wesele się zakradłaś, siło
Nieczysta, kurwo jerychońska, na pokuszenie
Mnie zwodzić, to teraz popamiętasz swoje
Zwodzenia…52

Jej historia jest historią przemocy domowej i męskiego alkoholizmu doświadczanego już od dnia ślubu. Przyglądamy się urywkom życiorysu Anastazji rozpościerającym się nad Warszawą jakby były wielką, czarną chmurą. Ta historia pojawia się w wielu miejscach, w wielu scenach. Zupełnie, jakby historia kobiety zniszczonej przez mężczyznę była narracyjną ramą, przez którą pokazuje się historie innych, pozornie niezwiązanych z historią Pani Nastki, dziewczyn.

PANI NASTKA Ludzie mówili:
Mąż jak malowanie, a tylko chla strasznie,
Już matce chałupę przechlał, bije ją,
Ale to bo jest stara i chora, a ty młoda,
Zdrowa, dotrzecie się.53

To już było, a jakby zapowiada dalsze losy Reginy. Perpetum mobile. Circle of life.

REGINA Może jeszcze wierszyk mam mu
Powiedzieć? Tylko który?
[…]
MATKA Niejedna Gwiazda
Tak już wydziwiała. Wydziwiała, przebierała,
Rozmyślała, w dal patrzała i sama została.54

Regina jest jedyną postacią, która dostrzega sztuczność i zgniliznę moralną aranżowanych małżeństw:

REGINA Politury, yardleye i żurnalowe makijaże.
Spotkania teatralne wyrajfurowane przez
Mamę.55

Tyle że, niestety dla niej i wszystkich kobiet, „jej życie [na razie – KK] polega na znikaniu”. „W stęchłe powietrze! W gęstą mgłę! / Zło dobre jest, a dobro – złe”56.

BUNT
Młoda Regina się buntuje – brzydko je, brzydko się nosi, nie stara się być atrakcyjnym towarem dla Pana Kozełki – pretendenta do jej ręki. Jest znacznie bardziej zainteresowana kalkulatorem (zachodnią nowinką), irytowaniem swojej mamy, olewaniem konwenansów. Choć w ogóle nie jest specjalnie zainteresowana czymkolwiek, według dzisiejszych kategorii psychiatrycznych zdaje się, że ma depresję („Zaabsorbowanie wewnętrznymi przeżyciami jest tak duże, że do obsługi banału rzeczywistości zostają jej już wyłącznie zdezorientowane, zniechęcone spojrzenia, jakby ktoś ciągle wyrywał ją ze snu”57). Jedyną osobą, której obecność znosi z jako taką akceptacją, jest jej kuzynka Bogumiła. Dziewczyny rozmawiają o tym, co jest na Zachodzie, a czego nie ma na Wschodzie (kalkulatory, carpety, rozmaite proszki do prania i szampony dedykowane do carpetu, papierosy players). Pojawia się znów widmo Pani Nastki, której objawiła się Prześliczna Panienka i przepowiedziała jej przyszłość:

Mąż twój z wódki zrodzon, wódkę on
Takoż pił będzież. Chałupa z wódki będzie
Zbudowana, wódką będziesz oddychać,
Na wódkę będziesz harować.58

Znajdujemy się w przestrzeni kobiecej narracji na temat uwięzienia w patriarchacie. Znów po jego stronie opowiadają się nawet święci. Z tymi wizjami beznadziejnych mężów z  przymusu, żalami na temat zniszczonych dziewczęcych marzeń, alkoholowego uwikłania, dziewczyny – Regina i Bogumiła, jak Haneczka i Zosia w Weselu, marząc o prawdziwej miłości – leżą razem na tapczanie. Aż tu nagle

BOGUMIŁA Penis męski looks
Like urąbany łeb gęsi, który nagle
Obudził się i ożył!
Jeśli lubisz, gdy ucięty łeb gęsi
Wtrynia ci się między nogi,
To przyjemności jest z tego co niemiara.

REGINA Po co to w ogóle?
Mnie facety nudzą.
Ich psie oczy, westchnienia,
Pierdyfiksy. I pieczarki.

[…]
BOGUMIŁA Może po prostu nie umiesz się odpowiednio pieścić?
Silly. Chodź. Pokażę ci. Nie tak.59

Pod osłoną instruktarza przeprowadzenia na partnerze działań erotycznych, kuzynka dotyka i pieści Reginę. Pokazuje jej, jak „mężczyźni to robią”, opisuje, jak Regina powinna się wtedy zachowywać.

REGINA (spycha ją z siebie)
Nieprzyjemnie… łaskocze.60 

Tymczasem sama Regina z jakiegoś powodu jest wiecznie zmęczona, otępiała, niechętna. Na przemian podłącza się i odłącza od rzeczywistości.

REGINA Mnie to się czasem zdaje, że mnie nic
Nie interesuje wcale61

Dopiero w trzecim akcie, już po oświadczynach Pana Kozełki, matka zabiera Reginę do lekarza. Ten odpowiada, że fizycznie z dziewczyną jest wszystko w porządku „problem, wynikałoby z tego – leży w psychice. Trzeba jej spacerów i porządnego rock’n’rolla”62. Na pomoc w rozwiązaniu zagadki przychodzi sprzątająca w  przychodni nasza wiedźma – Pani Nastka, ze swoją najobszerniejszą wizją: „oczy zachodzą jej dziwną mgłą i nagle widzi wszystko, co wydarzyło się w życiu Reginy”63. Opisuje sytuację na obozie harcerskim, na którym jedna z jej koleżanek, Judyta, dziwnie niechętna i surowa wobec dziewczyny, poprosiła Reginę o wyjęcie jej kleszcza, wbitego w jej skórę na wysokości wzgórka łonowego. Dziewczyna wyjęła kleszcza ustami, bo jakoś nie mogła złapać go paznokciem.

Spójrz, pchła: ten widok opór twój pokona -
To, czego pragnę, małe jest jak ona.
Ssała krew z mego, teraz z twego ciała;
Obie krwie nasze w sobie więc zmieszała64

To, czego pragnie Regina, ani razu nie jest w Bowiem przez nią nazwane. Nie ma bowiem wątpliwości, że – podobnie jak pchła w poezji metafizycznej Johnna Donne’a  ma sensualne, intymne konotacje – tak samo kleszcz w wizji Pani Nastki jest tylko pretekstem do pieszczot:

różowe oczko [kleszcz czy łechtaczka? – KK]
polśniewające wśród
Bujnego mchu włosów patrzyło jakby wprost
Na nią. Niewiele myśląc, instynktownie wzięła
Je do ust. Zdawało jej się, że je jak gdyby Je, ono zaś w odpowiedzi jadło ją. Żarło ją, Pierw nieśmiało, pytająco, potem łakomie Niechlujnie i nieustępliwie.65

Niedosłowność i niebanalność opisu zbliżeń dziewczyn nie tylko oddala je od uprzedmiatawiającej perspektywy mającej podniecić mężczyzn. Ta i dwie kolejne sceny młodzieńczego seksu Reginy dzięki językowi pozostają z punktu widzenia dziewczyny niezrozumiałe: „Ogórek wpadł między nie i zaklinował się między ich nogami”66. „Regina nagle potknęła się o pieniek, pociągając tamtą. W  rezultacie upadły obydwie nieszczęśliwie, tak że nagle głowa Judyty znalazła się pod spódnicą Reginy i zaklinowała pomiędzy jej nogami.”67 Wiemy tylko, że Regina, odkąd wróciła z tamtego obozu, „wstawała i żyła bez celu, robotycznie wykonując swoje obowiązki”68.

Zdejmowała ją nuda. Lecz nie zwykła nuda,
Ale nuda kosmiczna, nuda wszechświatowa,
Nie do zapełnienia niczym.
Tak, jakby była głodna, ale nie chciało jej się
Jeść. Chciało jej się pić, ale nie chciało jej Się pić. Szła gdzieś, ale zaraz nie pamiętała
Już, gdzie szła, ludzie zaś zdawali jej się
Natrętami, a ich słowa dochodziły jakby
Z akwarium.69 

Regina ma depresję i cierpi, bo w świecie, w którym żyje, nie ma ani  p r z e s t r z e n i  na to, by mogła nie być heteronormatywna, ani  j ę z y k a, by mogła nazwać swoje poczucie braku, zagubienia, niezrozumienia wobec rzeczywistości, w której mężczyźni próbują przywłaszczyć ją sobie życiowo i erotycznie. Lesbijki są mężczyznom jako kobiety nieprzydatne, a więc pozostają niewidzialne. Poza kontekstem bycia obiektem męskiego pragnienia Regina nie wie, kim jest, ani co czuje. Tkwi więc za szybą odgradzającą ją od rzeczywistości. Jej brak wolności bycia sobą wynika z nieobecności kategorii, których potrzebuje, by siebie odkrywać. Nikt w latach siedemdziesiątych nie wie, jak mówić o wolności seksualnej, więc gdy ta się pojawia, jest wrogiem. Wrogiem dla samej siebie staje się Regina, jak każde dziecko zmuszone do siedzenia w szafie.

W swoim stand-upie Nanette (2018) Hannah Gadsby, australijska osoba performerska opowiada o trudnościach związanych z ich coming-outem w Tasmanii w latach dziewięćdziesiątych. Mówi o dwóch problemach – po pierwsze: homoseksualizm był w tym czasie w Tasmanii wciąż zakazany i piętnowany, co przekładało się na internalizację homofobii (jak sami mówią – odkrywając swoją seksualność, zaczęli automatycznie nienawidzić siebie). Po drugie :

Homoseksualizm... nikt nigdy nie mówił o lesbijkach. Oni wszyscy byli gejami. To oni stanowią problem! Seks analny. To wtedy diabeł cię dopada! Ale lesbijki: „Nie... Czym one w ogóle są? Co one robią, tak naprawdę? Czy one w ogóle istnieją, jeśli nikt nie patrzy? Nie, nie przejmuj się nimi. Nie ma nic złego w przytulaniu”. Przez długi czas znaliśmy więcej faktów o jednorożcach niż o lesbijkach.

Podczas gdy odkrywali swoją seksualność, Gadsby – jak Regina – nie mieli możliwości zrozumienia, co się z nimi dzieje, bo rzeczywistość wokół szczelnie ukryła wiedzę o  istnieniu przeżyć, których doświadczali. Brak reprezentacji wytwarza brak języka, a  brak języka do wyrażenia siebie oznacza brak wolności. Brak wolności oznacza cierpienie. To podstawa działania każdego systemu, który chce wymazać, oddzielić i zlikwidować coś lub kogoś poprzez usunięcie tego z języka. To, co nienazwane, nie może istnieć.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego uważam Reginę za przełomową feministyczną postać dla współczesnej debaty dotyczącej systemowej przemocy wobec słabszych. Regina nie jest superbohaterką. Nie walczy o swoje prawa, nie wypowiada się w imieniu innych, takich jak ona; nie jest silna i nie krzyczy. Nie ma na to siły. Nie ma takiej pozycji ekonomicznej i społecznej. Gadsby opowiadają o tym, że jedną z trudności odkrywania w sobie queerowości było środowisko gejowskie i lesbijskie w Sydney, które obserwowali, wgapiając się w swój mały telewizorek w małym rodzinnym mieszkanku na wsi. Świat wielkomiejskich queerów był zupełnie inny niż ich: „Tam są, moi ludzie. Mają dużo roboty, prawda? Ojej. Czyż oni nie uwielbiają tańczyć i imprezować? Kiedyś siedzieliśmy tam [przed telewizorkiem] i patrzyliśmy na to i myśleliśmy… Dokąd... dokąd ci spokojni geje... idą?”. Ani mnie, ani Gadsby nie chodzi o to, by umniejszać rolę parad równości – są wspaniałe i potrzebne.

Osoba performerska wskazuje jednak na dwie ważne kwestie – umiejętność ekspresji (a więc zdrowej i uwalniającej reakcji) związanej z własną seksualnością wiąże się z  (1) kapitałem kulturowym, (2) geografią i (3) usposobieniem. Opowiadają o  tym, jak dostali list od fanów, w którym było napisane: „Jesteś winna swojej społeczności, aby ujawnić się jako osoba transpłciowa”. Gadsby obracają ten cytat w żart, przyznając, że nic nie wiedzą o swojej transpłciowości. Dodają jednak na końcu:

Żarty na bok, naprawdę chcemy zrobić wszystko co najlepsze dla mojej społeczności. Naprawdę. Ale to była dla nas nowa informacja. Nie jesteśmy... Nie identyfikujemy się jako osoba transpłciowa. Nie jesteśmy. To znaczy, jesteśmy wyraźnie „gender not normal”, ale... Nie sądzimy, żeby nawet lesbijka była dla nas odpowiednią tożsamością, naprawdę nie. Równie dobrze możemy się teraz ujawnić. Identyfikujemy się... jako osoba zmęczona. Jesteśmy po prostu zmęczeni.

Dobrze, że we współczesnym polskim dramacie pojawiła się postać, której historia to historia przemęczenia wykluczeniem. To główna cecha Reginy – ona już nie ma siły. Nie ma siły żyć w męskim świecie, w którym nie ma dla niej miejsca. Innego świata nie zna. Przez ten świat chciała, jak Dżina, zabić się i na przestrzeni trzydziestu stron tego dramatu ten świat nie zrobił jej ani odrobinę miejsca więcej, by nie udusiła się w jego żelaznych strukturach. To  Regina jest prawdziwą romantyczną bohaterką tej sztuki. A w postaciach kobiecych u Masłowskiej jest zawsze cząstka jej, jako kobiety doświadczającej Polski – polskiej kultury, ekonomii, struktury społecznej – i się od niej boleśnie alienującej.

KRÓLOWA

W literaturze wszystko jest bardzo pokodowane.
Dorota Masłowska

ZBOLAŁA DUCHOWOŚĆ70
Nie byłoby tego, o czym pisze Masłowska, gdyby nie to, jak o  tym pisze. Zdecydowałam się zająć językowym obrazem Polaków w dramatach tej pisarki z  dwóch powodów. Jeden z nich dotyczy treści, drugi – formy. Chciałam, żeby powstała czuła analiza dramatów Masłowskiej, które w mojej opinii również uchodzą za czułe i traktują o czułych punktach polskiej mentalności.

Może przez to, że sama Masłowska w  swojej twórczości bywa niedelikatna…

Wsadź mi tę koleżankę do auta, podaj adres i wyślę ci ścinki wędlin. Będziesz mógł se mieć jedyną w  życiu szansę zrobić sobie kanapkę z koleżanką. WYPIERDALAĆ.71

Wychodzimy, bo tu śmierdzi kartoflami i mokrymi kartonami, to już wolę zrzygać się patrząc na ciocię Bożenkę.72

Czy ja  wiem? Blondyn, tylko łysy. Gorzej z rękami. Palce ma krótkie, durne takie… gra nimi na mnie jak głuchy na pianinie.73

…Może przez to, że Masłowska w swojej twórczości często posługuje się językiem bezczelnie radykalnym i intensywnie nacechowanym, teksty, które z nią dialogują albo grzęzną w intelektualnej analizie treści, które trudno jest zrozumieć, jeśli są rozpisane na nierzadko toporne kategorie (może jest to objaw strachu przed niekontrolowanym?), albo dialogują z pisarką językiem, który w swojej intensywności dorównuje autorce, tylko że na serio. Zwykle po to, by ocenić, skrytykować, w y p o w i e d z i e ć   s i ę. Chciałam więc, w odróżnieniu od nich, opowiedzieć o tej pisarce, jako o uważnej, skrupulatnej, sojuszniczej wobec ludzkiego cierpienia osobie, która używa języka do tworzenia światów, nie tylko w imieniu swoim i swoich emocji. Pisarce, która tworzy koncepty grające z własną niezrozumiałością, otwierające na emotywność, zagubienie w języku i stwarzanie się nim wciąż na nowo.

„NIKT JEJ NIE CZYTA, ALE KAŻDY MA DO NIEJ PRAWO I POCZUCIE WŁASNOŚCI”74
– mówi Masłowska o polskiej literaturze współczesnej.

Jest to kość polskości, trochę stara i śmierdząca, ale każdy się do niej poczuwa. Gdy więc hierarchia zostaje sforsowana przez intruzkę, budzi się święty gniew, trzeba szybko ją uregulować. Naturalnym regulatorem jest specyficzna, ludowego pochodzenia nienawiść.75

Dwadzieścia lat temu pojawiła się nagle pośród sławnych panów-literatów decydujących o literaturze76 – jedni się w  niej zakochali, drudzy zrównali jej twórczość z ziemią i odbierali Masłowskiej miano pisarki. W  październiku 2022 wywiad z nią pojawił się w polskim „Vogue’u”. Niby popowo, bo w towarzystwie darmowych próbek kremów i modowych ciekawostek (już niedarmowych), ale z drugiej strony prezentując ją szerokiej rzeszy czytelników i czytelniczek jako kobietę, od której bije siła, godność i przekorność (sesja fotograficzna towarzysząca wywiadowi – lub na odwrót – zrobiona jest tak, by podkreślić siłę – wysokie, sznurowane buty, sztywne materiały, pozy królowej – i fantazję – rudy, futrzany kombinezon, wielkie, zielone koturny, do tego zwykły kolorowy sweter i tym podobne). Estetyka fotografii oddaje osobowość pisarki. W wywiadzie zaś opowiada ona o swoim rapowym debiucie – piosence pod tytułem Motyle.

WOJCIECH ENGELKING Nie boisz się hejtu, który nadejdzie?
DOROTA MASŁOWSKA Boję. Nie mogę powiedzieć, że to  po mnie całkowicie spływa, bo momentami przytłacza mnie masowość tej nienawiści, jej niska jakość. A z drugiej strony mam wrażenie, że hejtujący przejmują się swoim hejtem dużo bardziej niż ja. Nienawidzą mnie i nienawidzą, a ja nadal jestem i robię swoją płytę, i jaram się nią.77

Internet zalało szambo krytyki ze strony – no właśnie nie wiadomo kogo, bo miejscem hejtu były głównie komentarze na Youtubie, na kanale, na którym umieszczono klip. Nie przytaczam żadnego z komentarzy; są żenujące. Traktuję je jako typowy objaw „nowej nienawiści”, tak zdefiniowanej przez badacza Marka Krajewskiego:

Źródłem „nowej nienawiści” jest specyficzna mentalność, do której socjalizowani jesteśmy od najmłodszych lat w społeczeństwach późnego kapitalizmu. W zasadzie od samych narodzin jednostki są tu intensywnie przyuczane nie tyle do ról obywatelskich czy zawodowych, co raczej do roli konsumenta. Ten ostatni to  osoba przyzwyczajona do tego, że świat służy jej (a nie na odwrót), odpowiada na jej wszelkie oczekiwania, a gdy tego nie robi, ma ona uzasadnione prawo do niezadowolenia oraz złości. Klient jest panem, ma prawo żądać, a wszystko mu podpowiada, że istnieje właśnie po to, by spełniać jego potrzeby i pragnienia.78

Zadaniem sztuki, na którego wysokości stoi autorka Motyli, jest rozsadzanie struktur, które relację zastępują transakcją. To jest trudna walka, która odbywa się kosztem wystawiającej się na opinię i n n y c h   l u d z i  osoby. Masłowska pozostaje w niej szczera. Kolejnym utworem, który nagrała po ukazaniu się rozjechanych walcem hejtu Motyli, jest Ojciec. To epitafium dla ojca, który umarł na raka. Napisany w   p i e r w s z e j   osobie, brawurowo intymny, prościutki i delikatny. Stworzony jakby w innym świecie niż ta cała youtubowa nienawiść. Napisany po coś innego:

Tato
To już lato
Ale jakby raczej koniec zimy
Usta masz sine jak luty w Gdyni
Patrz jak twój statek już czeka, już czas
Tato
Bo to już jakby raczej koniec zimy
Mówię: zostań jeszcze chwilę, ale ty już puszczasz liny
Pamiętam jak lubiłeś las i lubiłeś się śmiać
[…]
Mam ci za złe, za skórę mi zalazłeś
Trzymam na zawsze te wszystkie dane dna
W DNA
Nie ważne Tato79

Swoje analizy tekstów Masłowskiej tworzyłam również ze strachu przed polską pogardą, polaryzującym się społeczeństwem (to rodzaj tego wyrażenia, któremu udaje się być jednocześnie wytartym i obowiązującym), popularyzacją nienawiści, dostępnością i dynamiką sposobów na konsumowanie sztuki poprzez ocenianie, o których boję się, że staną się niedługo główną formą doświadczenia czegoś, co – nie tylko jak literatura Masłowskiej – jest wyzwaniem.

C o   g d y b y  inscenizacyjnie założyć, że w Dwojgu biednych Rumunach mówiących po polsku spośród wszystkich postaci tego dramatu jedyną prawdziwą jest Kierowca tira, a Dżinę i Parchę sobie wymyślił jako przedmioty swojej pogardy i nienawiści? Ich wygląd, zachowanie, zbrodnie, którą popełnili. Dramat ten stałby się wtedy wielkim, obłąkańczym monologiem samotnego Polaka na komisariacie, który wymyśla sobie wrogów, a robi to, wytwarzając jednocześnie język swojego hejtu. Polaka, który stopniowo wariuje od własnej nienawiści i którego nienawiść w końcu nie tylko kieruje się na określone obiekty, ale też zaczyna je wytwarzać. Odwrotnie jest w Między nami dobrze jest – początkowo uchodzące za realistyczne i istniejące Halina, Bożena i jej rodzina okazują się być w teatrze jakiegoś dupka, ich rzeczywistość wynosi się im spod nóg podczas zmiany sceny (jak meble), a uwaga kierowana jest w  stronę tego, który domaga się być prawdziwym głównym bohaterem tej opowieści – „artysty”. Tu nienawiść, pogarda i lekceważenie odbierają wartość życia i rozwalają czyjś świat, który znika, ustępując miejsca egotycznym przeżyciom nienawidzącego. Zdaje się, że dopiero Bowie w Warszawie jest dramatem, w  którym Masłowska odpoczywa chwilę od analizowania hejtu – to też dramat najmniej wulgarny w wymiarze językowym. W nim autorka przenosi punkt ciężkości w stronę rzeczywistości wyobrażonych, posługuje się estetyką retro, a więc z większym dystansem wobec języka skupia się wokół korzeni istniejącej dziś rzeczywistości nienawiści.

BOŻENA, DŻINA, REGINA

Człowieka jest tak mało, kiedy ma dziewiętnaście lat.80

Każdy z analizowanych przeze mnie w trzech ostatnich numerach „Dialogu” dramatów opowiada o kimś, kogo złamał język stosowany wobec niego przez innych. Opowiada o jakimś świecie, który się zapadł pod ciężarem słów. Opowiada z dystansem, który pozwala nam zmieniać strony konfliktu, empatyzować i czuć na własnej skórze to, co wydarza się między postaciami. Opowiada z czułością dla meandrów języka polskiego, by być stale blisko naszego serca i grzebać w nim, za pomocą wspólnych symboli, sentymentów, ikon i fantazmatów. Otwiera na błędy i ryzyko konfrontacji.

Nie będę wchodzić w polemikę z tym pożarem, zwłaszcza że to ten typ ognia totalnego, szalonego, który pali strażaków i węże strażackie, jak również gaszącą go wodę.
Ja na tym pożarze se piekę kiełbasę (wege), bo obchodzę właśnie 20lecie napisania Wojny Polsko-Ruskiej.
Ten pożar jest moimi świeczkami urodzinowymi.
Patrzę jak się jara.
Myślę sobie, że 20 lat temu słyszałam słowo w  słowo (może trochę lepsza ortografia) to  samo. Że chujnia, gówno, sraka, co to  za sztuka, tylu jest utalentowanych, kto ją rucha i że taka brzydka. Wtedy skotłowali się odbiorcy starsi, po 20 latach ten sam zestaw figur szachowych wychodzi z młodych głów:
– nieuzasadniony, niesprawiedliwy awans
– zabobonna wiara w moc stosunku oralnego jako jego akceleratora
– seksualne podłoże awansu, choć też nieco komplikująca sprawę odrażająca nieatrakcyjność awansującej
– stara. gruba. zrzygałem się.
To jest dla mnie jak mikroplastik w naszych organizmach. Mroczne dziaderskie dziedzictwo ujawniające się w  głowach małolatów, w dużej mierze dziewczyn.
Konserwatyzm, przemoc, anty-wolność, terror nicości.
Dziękuję bardzo moim wszystkim zajebistym współartystom, że to się wydarzyło i było taką przygodą.81

 

Tekst jest ostatnią częścią cyklu. W numerze 10/2024 drukowaliśmy Między nami dobrze nie jest, w 11-12/2024 – Dwoje biednych rumunów mówiących po polsku.

  • 1. Czesław Miłosz Traktat Poetycki, Instytut Literacki, Paryż  1957.
  • 2. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022, s. 9.
  • 3. Tamże, s. 11.
  • 4. Tamże, s. 11.
  • 5. Tamże.
  • 6. Tamże, s. 31.
  • 7. Dorota Masłowska: Zakradłam się do PRL-u i zainstalowałam w nim historię lesbijską, wywiad Michała Nogasia z Dorotą Masłowską, grudzień 2021, „Gazeta Wyborcza”.
  • 8. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 45.
  • 9. Dorota Masłowska: Zakradłam się…, dz. cyt.
  • 10. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 49.
  • 11. Dorota Masłowska: Zakradłam się…, dz. cyt.
  • 12. Justyna Jaworska Piękne widoki, panowie, stąd macie. O kinie polskiego sockonsumpcjonizmu, Universitas, Kraków 2019, s. 22.
  • 13. Tamże, s. 17.
  • 14. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 55.
  • 15. Tamże, s. 11.
  • 16. Tamże, s. 11.
  • 17. Tamże, s. 11.
  • 18. Tamże, s. 18.
  • 19. Dorota Masłowska: Zakradłam się…, dz. cyt
  • 20. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 14.
  • 21. Tamże, s. 12.
  • 22. Cyprian Kamil Norwid Z Buonarrotiego, w: Dzieła Cyprjana Norwida, pod redakcją Tadeusza Piniego, Parnas Polski, 1934.
  • 23. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 17.
  • 24. Tamże, s. 15.
  • 25. Justyna Jaworska Piękne widoki, panowie, stąd macie, dz. cyt., s. 14.
  • 26. Dorota Masłowska: Zakradłam się…, dz. cyt.
  • 27. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 28
  • 28. Tamże, s. 47.
  • 29. Tamże, s. 59.
  • 30. Tamże, s. 83.
  • 31. Tamże, s. 71.
  • 32. Tamże, s. 19.
  • 33. Tamże, s. 27.
  • 34. 4 Tamże, s. 27. Wypowiedź Reginy prawdopodobnie zawiera odniesienie do piosenki Zbigniewa Wodeckiego Teatr uczy nas żyć.
  • 35. Dorota Masłowska: Zakradłam się…, dz. cyt.
  • 36. Maria Janion Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi, Wydawnictwo Sic!, Warszawa, 2000, s. 7.
  • 37. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt. s. 36.
  • 38. Tamże, s. 39.
  • 39. Cyprian Kamil Norwid Fortepian Chopina, Portal Literat UG.
  • 40. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 39
  • 41. Na przykład: „Ten sam gabinet nieobecnego gospodarza, którego znało się tylko z powiększonych zdjęć – stał na nich wyprostowany, smukły, z wąsem i w rogatywce. Dalej – pokój chłopca, który nigdy nie nocował w domu, fortepian w salonie, dziadek, który godzinami nabijał tytoniem gilzy, i przedwojenna, wierna służąca” czy „A wracając, wstępowałam do sklepu i kupowałam ci wycinanki, takie laleczki papierowe z ubrankami, którymi potem bawiłyśmy się w twojej służbówce”, Hanna Krall Sublokatorka, w: tejże Fantom Bólu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 104
  • 42. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 49.
  • 43. Maria Janion Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi, dz. cyt., s. 7.
  • 44. Mój dziadek jest ze wsi i za każdym razem, gdy go odwiedzam, wiesza sobie na szyi chomąto, które nakładał na swojego konia, pyta mnie, czy wiem, co to jest i do czego służy i opowiada o tym, jak ukradli mu jego ostatnią krowę-żywicielkę.
  • 45. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 12.
  • 46. Przemysław Czapliński Pochwała parafrazy, „Dialog” nr 7-8/2022, s. 271.
  • 47. Tamże, s. 271-272
  • 48. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 31.
  • 49. Tamże, s. 10.
  • 50. Tamże, s. 33.
  • 51. Tamże, s. 86.
  • 52. Tamże, s. 87.
  • 53. Tamże, s. 86.
  • 54. Tamże, s. 110.
  • 55. Tamże, s. 110.
  • 56. Tu – niespodziewanie – w przekładzie Antoniego Libery, William Szekspir Makbet, Noir sur Blanc, Warszawa 2002, s. 16.
  • 57. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 33.
  • 58. Dorota Masłowska Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 72.
  • 59. Tamże, s. 73.
  • 60. Tamże, s. 75.
  • 61. Tamże, s. 120.
  • 62. Tamże, s. 143.
  • 63. Tamże, s. 145.
  • 64. John Donne Pchła, przełożył Stanisław Barańczak, w: Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia, pod redakcją Stanisława Barańczaka, Wydawnictwo a5, Kraków 2009.
  • 65. Dorota Masłowska, Bowie w Warszawie, dz. cyt., s. 147.
  • 66. Tamże, s. 149.
  • 67. Tamże, s. 150.
  • 68. Tamże, s. 151.
  • 69. Tamże.
  • 70. Określenie użyte w stosunku do przedmiotu twórczości Doroty Masłowskiej w tekście (nomen omen finalnie niezrozumiale krytycznym) Kompot Jana Gondowicza („Dwutygodnik”, październik 2012.)
  • 71. Dorota Masłowska Dwa dramaty zebrane, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2010, s. 7/
  • 72. Tamże, s. 119.
  • 73. Tamże, s. 107.
  • 74. Wojciech Engelking Upiorzyca i hierarchie, „Vogue Polska” nr 10 (56)/ 2022, s. 129.
  • 75. Tamże.
  • 76. "Jak wyglądał w 2002 roku polski rynek literacki […] – Rządzili nim mężczyźni, to oni ustanawiali hierarchię; recenzowali się, nominowali, nagradzali. Oczywiście też przepychali, siłowali i mocowali na rękę. Pisarki były traktowane pobłażliwie, w kontekstach maciczno-hormonalnych. Trochę jak nieszkodliwe wariatki – mówi Masłowska”, tamże.
  • 77. Tamże.
  • 78. Marek Krajewski Wobec (nowej) nienawiści, w: Wyobrażone, przeżyte i przedstawione. Księga jubileuszowa dla Profesora Janusza Muchy, pod redakcją Łukasza Krzyżowskiego, Katarzyny Leszczyńskiej i Marii Szmiei, Nomos, Kraków 2019, s. 320.
  • 79. Dorota Masłowska Ojciec, singiel, 2022.
  • 80. Wypowiedź Doroty Masłowskiej, w: Wojciech Engelking Upiorzyca i hierarchie, dz. cyt., s. 129.
  • 81. Wpis Doroty Masłowskiej na Facebooku z dnia 25 maja 2022, powstały w reakcji na hejt związany z pojawieniem się klipu Motyle na platformie YouTube.

Udostępnij

Karolina Kowalczyk

jest reżyserką oraz pedagożką teatru. Ukończyła reżyserię w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie oraz kurs na wydziale performatyki i choreografii w Institut für Angewandte Theaterwissenschaft w Giessen. Wyreżyserowała między innymi Opowieści o zwyczajnym szaleństwie (Teatr Ochoty w  Warszawie), Ciało. Pamiętnik (Teatr Nowy w Warszawie), Co gryzie Gilberta Grape’a (Teatr Powszechny w  Warszawie).