tr-warszawa-miedzy-nami-dobrze-jest-rez-grzegorz-jarzyna-fot-natalia-kabanow-internet2.jpg

Dorota Masłowska "Między nami dobrze jest", TR Warszawa, Schaubühne am Lehniner Platz, Berlin, 2009, reż. Grzegorz Jarzyna, fot. Natalia Kabanow.

Między nami dobrze nie jest

Karolina Kowalczyk
W numerach
30 sty, 2025
Październik
2024
10 (812)

W trzech kolejnych numerach „Dialogu” (10/2024, 11-12/2024, 1/2025) drukujemy cykl artykułów Karoliny Kowalczyk poświęconych językowemu obrazowi świata w dramatach Doroty Masłowskiej. Pierwszy artykuł jest poświęcony tekstowi "Między nami dobrze jest", drugi "Dwojgu biednym Rumunom mówiącym po polsku", trzeci "Bowiemu w Warszawie". Artykuły powstały na podstawie pracy magisterskiej obronionej przez autorkę w styczniu 2023 roku na kierunku reżyseria Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Autorka otrzymała nagrodę główną im. Ewy Guderian-Czaplińskiej dla Najlepszej Pracy Magisterskiej z zakresu Wiedzy o Teatrze, Widowisku i Performansie (2022/2023), w konkursie organizowanym przez Instytut Teatralny.

WSTĘP

Podróże polskimi pociągami marki ekspres albo o innej szumnej nazwie posiadają tak wysoki ciężar gatunkowy, że gdy wysiadam, czuję się, jakbym przeżyła tam właśnie całe swoje życie łącznie ze śmiercią i wiecznym potępieniem.
Dorota Masłowska1

Nie chodzi tylko o to, o czym pisze Dorota Masłowska. Chodzi także o to, jak ona o tym pisze. Jak przepisuje frazy zasłyszane na ulicy, albo jak wynajduje nieistniejące wcześniej metafory. O to, jak psuje syntaktykę języka polskiego oraz jak naprawia jego błędy. I choć dostrzeżenie konieczności związku formy z przedmiotem wypowiedzi zdaje się dziś jednym z wyznaczników literackości, to u niewielu autorów związek ten wydaje się tak oczywisty, jak u niej. Niewielu potrafi tak wyraźnie jak ona uczynić przedmiotem zainteresowania współczesną rzeczywistość, postrzegając ją i odtwarzając poprzez doświadczenie tego, co w niej językowe. Pisała o tym Dorota Dąbrowska:

Twórczość Doroty Masłowskiej, skoncentrowana przede wszystkim wokół zagadnień związanych ze współczesną kulturą oraz krytycznym jej oglądem, w  sposób szczególny przejawia również uwikłanie w problematykę polskiej tożsamości. Dzieje się tak już choćby dlatego, że teksty Masłowskiej, czyniąc przedmiotem oglądu i refleksji współczesną kulturę, podkreślają jej językowy charakter. Jeśli zatem krytyka kultury dokonuje się przez ujawnienie tego, co specyficzne dla języka narodowego, co w nim zamknięte, równocześnie prowadzi ona do konstatacji dotyczących tożsamości polskiej jako takiej.2

Nie jest to rzeczywistość rozumiana jako globalna magma, w której wszystko miesza się ze wszystkim. Masłowska, w kolejnych tekstach, wycina kolejne fragmenty świata, by uczynić je przedmiotami badań i językowej próby. Więc jeśli nawet możemy znaleźć wspólny mianownik dla tematów, które podejmuje, i dla postaci, które tworzy (jak mantra powtarza się, że pisze o ludziach brzydkich, smutnych, połamanych – sama zdaje się ich nazywać Innymi ludźmi3), to przecież środowiskowy ekosystem Między nami dobrze jest pozostaje w diametralnej opozycji do rzeczywistości Dwojga biednych Rumunów mówiących po polsku, a Bowie w Warszawie jest już daleko posuniętą fantazją na temat korzeni pokrewnego z nimi świata. Może i bohaterowie tych tekstów żyją w jednej Polsce, ale czy kiedykolwiek się spotkali? A jeśli się spotkali, to czy umieliby się ze sobą porozumieć? Co ich łączy, a co alienuje od siebie nawzajem?

Rzeczywistości, które Masłowska stwarza w każdej formie swojej twórczości (prozie, poezji, dramacie, rapie i eseju), dotyczą zawsze którejś z Polsk zwyczajnych, nie wyjątkowych. Jednak sięganie po banalny język banalnych Polaków nie prowadzi w twórczości Masłowskiej do tworzenia świata banalnie jednolitego. Nie chodzi tu  bowiem o pytanie ogólne – o czyjś charakter czy kondycję psychiczną. Chodzi o coś bardzo podstawowego – o język. O język, który w  każdym dramacie Masłowska wytwarza na nowo, konstruując sobie tym językiem świat – wycinek rzeczywistości. A wszystko po to, by ten świat poddać refleksji. Świat, czyli Polskę.

SYLWETKA

DOROTA MASŁOWSKA No bo ja jednak jestem już trochę Jestem trochę przez to jak długo piszę i jak gdzieś tam, myślę, że dreszczo-twórcze dla literatury polskiej były niektóre z  rzeczy, które napisałam, no to trafiłam trochę do klasyki, więc jestem autorką…
REMIGIUSZ KADELSKI Żyjącą klasyczką.
DOROTA MASŁOWSKA Jestem żyjącą klasyczką. Myślę, że niektóre osoby właśnie doznają zawału, kiedy to mówię, ale tak jest.4

POLSKA (RZECZOWNIK I PRZYMIOTNIK)
Dorota Masłowska jest  p o l s k ą   ż y j ą c ą   k l a s y c z k ą. Do autokomentarza autorki dodałam ważne dla mnie słowo: przymiotnik „polska”. Bo ona pisze w tym języku (ja też), przygląda się jego strukturom (jak wyżej), jest wobec nich twórcza, obserwuje je, śledzi i narusza po to, by wciąż na nowo rozumieć polskość – zarówno zaklętą w języku, jak i przez niego tworzoną. W kolejnych częściach poświęconego jej cyklu, który ukaże się na łamach „Dialogu”, będę przyglądać się procesowi, który Wittgenstein nazwałby „myśleniem językiem”. To  określenie mogłoby uchodzić za banalne, ale i ten banał może mieć swoje miejsce w tekście o pisarce, którą fascynują banalne historie i banalne skojarzenia.

KLASYCZKA
Ponieważ Dorota Masłowska jest  k l a s y c z k ą, jej twórczość została już zinterpretowana przez pokolenie czytelników i recenzentów, których słowa i  wypowiedzi posłużą mi jako źródło do interpretacji zarówno tego, jak o Masłowskiej piszą inni, ale też tego, jak w owych innych odbija się obraz Masłowskiej. Cechą jej literatury jest bowiem przyglądanie się swoim rodakom, ich językowi, mentalności, przekonaniom i wierzeniom. Wszystko to odbija się zatem także w jej własnych czytelnikach, czemu towarzyszą zwykle duże emocje. Analizując język jej bohaterów, chcę zapytać o to, jaką Polskę buduje, a jaką niszczy polska Masłowska, co ma o niej do powiedzenia, a także – jak się w tej masłowskiej Polsce odnaleźć, jakimi kluczami ją czytać, jak po tej polskości nawigować? Co Masłowska mówi o Polsce, a Polska o Masłowskiej? Czym jest polski masłowski – nazwany przeze mnie „masłowszczyzną”?

ŻYJĄCA
Ponieważ Dorota Masłowska jest  ż y j ą c a , narracja o  jej twórczości nie powinna być na siłę domykana. Po pierwsze – sama autorka wciąż się rozwija (pomimo klasyczności, której łatą próbowano cerować jej pełen niedopowiedzeń obraz). Każdy dramat pisze kompletnie inaczej – zarówno na poziomie treści, jak i formy. Ponadto bierze aktywny, metodyczny udział w  kreowaniu własnego wizerunku. Kształtując go, jednocześnie moderuje recepcję swoich dzieł, tworząc przez nie siebie i przez siebie tworząc ich odbiór.

Ognia, Panowie!5

Artysta współczesny jest semionautą. Wymyśla kierunki ruchu znaków.6
Nicolas Bourriaud

SPOŁECZEŃSTWO NIE JEST MIŁE
„Warszawa 2010.”7 Według francuskiego krytyka sztuki Nicolasa Bourriaud, już od początku lat osiemdziesiątych człowiek Zachodu jest nierelacyjny, wyalienowany, osobny. Spotkania, w których uczestniczy, podlegają optymalizacji, kontraktowości lub wymianie. Jego wolny czas wypełniany jest jednoosobowymi multimedialnymi rozrywkami, zaś „sztuka” głównego nurtu ma charakter transakcyjny:

Jednostka przeszła od stanu bierności, czystej receptywności, do minimalnej aktywności podyktowanej wymogami handlu. […] Jest to  królestwo człowieka niegodziwego, zdefiniowanego przez Michela Foucaulta jako anonimowa i „zwyczajna” jednostka gwałtownie rzucona w ogień projektów medialnych. Zdefiniowawszy się jako konsumenci takiego społeczeństwa, okazujemy się zaproszeni do przejścia do roli jego figurantów.8

Dramat Doroty Masłowskiej Między nami dobrze jest dotyczy polskiej rzeczywistości pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Czy, jak pisze, Bourriaud, jest to rzeczywistość nierelacyjna, zamieszkana przez ludzi pozbawionych potrzeby więzi, bliskości i współobecności? Tej współobecności, za którą tak bardzo tęskni francuski badacz?

SPOŁECZEŃSTWO JEST NIEMIŁE

Tam gdzie skup 24h euro palety
Gdzie kobiety w wózkach zamiast dzieci wożą śmieci
Gdzie za garażami miłość wrze
Między kuzynami, na stłuczonym szkle
Tam mężczyzna nagi płaszczem mocniej się obwija
Marzną sine łydki, bose stopy w mokasynach
Chciałby kogoś napastować ale nie ma kogo
Wszyscy pędzą do swych spraw
Nie obchodzi nikogo
Ten samotny zboczeniec na skraju miasta
Zziębnięty czeka, by przed kimś móc obnażyć się
Nikt nie chce uciec, nikt z przerażeniem wrzasnąć
Każdy mija go obojętnie
Społeczeństwo jest niemiłe9

Społeczeństwo polskie w świecie Masłowskiej jest tak nierelacyjne, tak niemiłe, że nawet Bogu ducha winny ekshibicjonista nie ma szansy nawiązać choćby wzrokowego kontaktu z żadną ze swoich ofiar. Nikt na niego nie patrzy, a przecież każdy potrzebuje uwagi. Tymi właśnie niewidzialnymi osobami zajmuje się w dramacie Między nami dobrze jest Dorota Masłowska. Rzuca nam ich w oczy. Jak żyją? O czym myślą? Czego chcą? Postacie dramatu mówią przez siebie, a jeśli zaplatają wątłe nitki pomiędzy swoimi wypowiedziami, to osnową są zwykle pojedyncze, zazwyczaj rozumiane na opak, cudze słowa bombardowane natychmiast natłokiem ich własnych myśli i skojarzeń.

AKTOR Ogromny ze mnie śpioch.
PREZENTERKA Jako dziecko podobno był pan niewielkiego wzrostu i to się z wiekiem zmieniało, im bardziej był pan starszy. I na koniec ostatnie pytanie. Jak wygląda pana zwyczajny zwykły dzień?
AKTOR To była bardzo ciężka rola, bardzo wiele ujęć kręciliśmy w  samej Polsce, sypialiśmy w tamtejszych hotelach, nieraz nawet bez szamponiku…
[…]
OSOWIAŁA STARUSZKA serce szarpało się w  piersi… szarpało się jak złapany…
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA … kondon w słoiczek!
HALINA Jaki słoiczek? Co to  znowu za słowa?
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA Mama to taka oburzona jakbym została poczęta drogą usiędnięcia mamy na brudnym fotelu w PKP Nieintercity.10

Ale na przekór tej pozornej nierelacyjności (pozornej, bo czy w dramacie pełnym negacji można wierzyć w deklaracje wprost?), poszukując w językowych szaradach Masłowskiej ukrytych znaczeń, skupię się na relacjach, które tlą się między bohaterami jej drugiego dramatu. Jaka jest zależność między językiem a relacyjnością w tym dramacie? Kogo język łączy, a kogo dzieli? Jakie Polki i jacy Polacy (i do tego z różnych sfer!) się z niego wyłaniają?

RODZINA
„Stary wielokondygnacyjny budynek ludzki w Warszawie. Mieszkanie jednopokojowe”11 a w nim „zawieszone pomiędzy paniką a nudą”12 kobiece przedstawicielki wielopokoleniowej rodziny z klasy niższej: babcia, matka i córka. W pierwszym akcie dramatu Masłowska sumiennie przedstawia żałosny portret rodziny, w której z jakiegoś powodu się nie przelewa, w której n i e   m a   m ę ż c z y z n  i  w  której za sprawą kakofonii paplaniny Haliny (matki) toczy się wieczny spór-dyskusja pomiędzy Osowiałą Staruszką na Wózku Inwalidzkim, a jej wnusią, Małą Metalową Dziewczynką. Spór dotyczy nie tyle (jak w większości polskich rodzin) spraw światopoglądowych, ile – konkretnie – historii i krajobrazu Warszawy. Staruszka żyje wspomnieniami; poetycko, Mickiewiczowsko wspomina utracone piękno Ojczyzny. Próbuje wciąż na nowo opowiadać (sobie? wnuczce?) o tamtych pięknych czasach przed wojną, gdy biegała nad Wisłę w białej sukni w kwiaty, gdy chodziła na gofry i ptifury (która wnusia wie jeszcze, co to są ptifury?), gdy kąpała się w czystej rzece. Jej idylliczne wspomnienia boleśnie i nieustannie przeplatają się z wciąż żyjącą w niej traumą wojennych bombardowań, dramatem ludzkich żyć, horrorem ostrzałów, bunkrów i gruzów. Wnuczka pozostaje obojętna na jej emocjonalne wynurzenia i  codzienne mantry. Nie rozumie już piękna, o którym opowiada Babcia, nie rozumie zatem i tragedii związanej z  utratą owego piękna. Dla wnuczki Wisła to gnojówka, płotki zastąpiły zużyte kondony13, świeży pachnący chleb kojarzy jej się tylko z białym, twardym wytworem chlebopodobnym z Tesco, którym da się jedynie rysować po kuchennym blacie, jak kredą po asfalcie. Dziewczyna razem z matką są głęboko zaaferowane własną opowieścią o biedocie, nędzy, brudzie i smrodzie i zdają się ani nie zauważać, ani nie rozumieć wciąż dochodzącej do głosu traumy babci.

HALINA No popatrz, mamo, a głowę bym dała sobie uciąć, że mama sobie tam siedzi, bo tam ma święty spokój i dalibóg, nie pomyliłam się (energicznym gestem wciąż zaczytana przesuwa wózek Staruszki konsekwentnie tak, by nie zasłaniał jej telewizora).14

WSPÓŁWOJNIENIE
Jednak wnuczka przejmuje – na poziomie pozornie niezrozumiałych przez siebie refrenów – temat wojenny babci. Cyklicznie, przez cały dramat, puka do drzwi mieszkania i powtarza, że to być może druga wojna światowa. Że przychodzi. Że zaraz tu będzie. Nie rozumie, a jednak reprodukuje strach wojennego pokolenia. Bezrefleksyjnie, lecz konsekwentnie. W języku. Jak w grze w głuchy telefon. Babcia gada swoje, a wnuczka czasem dopytuje, czasem przeinacza, czasem wątpi:

Ładnie to podpitalać ciągle komuś jego życie i w przyprawiających o zaślinianie poduszki przez sen historiach opowiadać jako swoje! Odkąd żyję, to odkąd pamiętam babcia ani nigdy nigdzie nie szła, ani nie jechała na żaden obóz koncentracyjny.15 

Ich relacja, również językowa, puentuje się w trzecim akcie dramatu. Elegijny monolog o Polsce wydobywający się z domowego radia uruchamia magiczny świat (jaką siłę sprawczą ma język!) – powołana zostaje na moment nowa (stara) rzeczywistość, w której lądują Osowiała Staruszka z wnuczką. Ich konflikt toczy się wokół podejścia do polskiego dziedzictwa i historii, zatem to wylewający się z radia pełen rozmachu opis tego, jakim Polska kiedyś była światem (a dziś świat nie akceptuje Polski!), przeplatany górnolotnymi opisami wybuchu drugiej wojny światowej, uruchamia sceniczną machinę historii.

STARUSZKA Polsko, kraino prześliczna, pamiętam, jak umierało twe piękno.
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA Umierało, umierało, to  niech sobie wzięło apap! Każdy wie, że Polska głupi kraj, bidny i brzydki.16

Dziewczynie ulewa się. Wyrzuca z siebie steki obelg i potwarzy w stronę swojej Ojczyzny. Zaprzecza, że jest Polką. Aż tu nagle na pomoc przychodzi scena wizyjna. Bombardowanie, ostrzał, nalot. Wybucha druga wojna światowa, a w Warszawie uwięzione są Osowiała Staruszka (już bez wózka, tylko w swojej kwiecistej sukience) i Bogu ducha winna Dziewczynka. Ich dom wybucha na oczach przestraszonej babci i początkowo nieco cynicznej wnuczki.

MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA O. A to ci niespodzianka. A dałabym głowę, że w miejscu, gdzie stoją teraz w powietrzu kawałki gruzu i kamieni, szkła i  walające się luzem piksele, stała jeszcze przed chwilą nasza kamienica!17

Kobiety grzebią w pikselach. Echem odbijają się stare frazesy Dziewczynki („nie chcę być szczupła, chcę być przezroczysta”18), tak bardzo teraz nieprzystające do momentu historycznego, w którym się znalazła. Wnuczka jest pochłonięta uporczywym poszukiwaniem resztek własnego domu. Znajduje judasz, drzwi, ludzkie kończyny i w końcu własną martwą babcię. Nie traćmy czujności (jest takie ryzyko ze względu na tempo, w jakim Masłowska konstruuje scenę wnuczki żegnającej swoją babcię). Nie ufajmy lekceważącemu aż do ostatniej chwili językowi dziewczynki. Spytajmy, d l a c z e g o  w tym miejscu pojawiła się tak posępna i poruszająca scena, jaką jest odnalezienie ciała babci przez wnuczkę w gruzach wojennej Warszawy i jednocześnie (na poziomie meta) zaprzeczenie istnienia którejkolwiek z członkiń rodziny. Odkryjemy dzięki temu nowe tropy interpretacyjne dotyczące polskości rodzinno-historycznej w strukturach polskości Masłowskiej.

W relacji Staruszki i Dziewczynki zawiera się  w i e c z n e   i   n i e m o ż l i w e przepracowywanie traumy pokolenia wojennego. Traumy, a więc uwięzienia, bezsilności, która – dziedziczona, jak w przypadku Haliny i Metalowej Dziewczynki – przejawia się w lekceważącym zaprzeczeniu, egoistycznej nieczułości. A zatem w pomijaniu i braku języka. We frazie „na obóz koncentracyjny” wybrzmiewa rażąca, bezczelna bezradność. Niemożliwość współwojnienia (właśnie językowo, na poziomie uczestniczenia w opowieści) tak odmiennego doświadczenia. Świat uległ tak daleko idącym zmianom, w toku których utknęła sama samiutka Polska, że niezrozumienie pokoleniowe ciągnie się za nami jak spływająca po tylnej ścianie gardła flegma. Aż w końcu, razem z porządnym smarknięciem, musi wybuchnąć i pochłonąć całą rodzinę. Traumę się dziedziczy, doświadczeniom swoich przodków nie można zaprzeczyć, nie można ich wytrzeć lub zakrzyczeć. Właśnie wtedy, kiedy próbuje się to robić, wracają z największą siłą.

MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA O. To. A to nie jest przypadkiem jak gdyby babci twarz? A cała reszta to nie jest w ogóle cała babcia? A jakie nerwy potargane, a jakie splątane, jak babcia znajdzie jakiś ząb od grzebienia, to przeczeszemy, bo wygląda babcia jak podarty spadochron. […] Co oni tu nawyszywali? Łuski od nabojów, wąsate szczypawki, druty kolczaste, to zupełnie niemodne, to nie mogły być po prostu czaszeczki?19

W kulminacyjnym monologu wojennej sekwencji jest wiele czułości i niezrozumienia naraz. Historia wnuczki i babci to historia spotkania  p o m im o. To opowieść naszej polskiej wielopokoleniowości, zawieszonej pomiędzy doświadczeniem wojny i nowoczesności. Opowieść archiwalna, której ostatni bohaterowie mający świadome doświadczenie wojenne powoli umierają. Romantyczna opowieść o pamięci.

Szukanie bliskości wynikającej z więzi rodzinnych pojawia się w Między nami dobrze jest zarówno na poziomie przedstawionego obrazu relacji między bohaterkami, jak i na poziomie meta. Dramat poprzedza dedykacja:

Dla mojej Mamy
z okazji 25-lecia
na jednym świecie.

POLKI BIEDKI PRZYJACIÓŁKI – NEGATYWY
Halina i Bożena stają się dzięki sobie nawzajem. Dwie samobiczujące się, pozbawione godności i  radości życia malkontenckie Polskie Baby wynurzają się wspólnie ze śmietnika biedy i beznadziei, niemalże trzymając się za ręce. Nikt nie będzie o nie walczył, więc obie walczą tylko o siebie. Razem są wiecznie na nie: wiecznie nigdzie nie-jadą, nie-dbają, nie-kupują, nie-stroją, nie- -jedzą. Czym, jeśli nie prawdziwymi portretami społecznymi Polek, są te tajemnicze modele charakterologiczne nakreślone przez autorkę groteskową, wyolbrzymioną, pełną obrzydliwości i dowcipu masłowszczyzną?

BOŻENA No właśnie. No to nic. Będę lecieć, jutro muszę wstać wcześniej, niż się położę.
HALINA Ja też, jak wrócę znacznie później, niż znowu wstałam, to  jeszcze muszę wytrzeć jezioro gazetą.
BOŻENA Już mnie tu nie ma.
HALINA Jakby co, to mnie też nie ma.20

Gdzie ich nie ma? W ich własnym życiu. Dlaczego? Bo wiecznie pracują, nie mają materialnej możliwości, by zadbać o siebie, docenić się. Są niczym i mają się za nic. Bo świat do niczego ich nie dopuszcza.

„Bożena i Halina muszą odgrywać swoje role, żyjąc w świecie nie dla nich – choć kobiety bardzo się starają, trudno im wyzbyć się upokarzającego poczucia sztuczności”21 – pisze w swojej niepublikowanej dotąd rozprawie Polityka pamięci a sprawa polska; „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej Anna Gębala.

Zbudowane na poziomie języka z samozaprzeczeń i samoupokorzeń, są więc bohaterki Masłowskiej takie, jakimi nie chce być żadna polska kobieta: 

Średnie pokolenie, reprezentowane przez Bożenę i Halinę, wydaje się z jednej strony przesycone obawą przed zagrożeniem w postaci powracającej II wojny światowej (groteskowy obraz obsesyjnego kolekcjonowania kubeczków po jogurcie), zatem w pewien powierzchowny sposób wpisuje się w paradygmatyczną, romantyczną polskość, z drugiej zaś jego umysłowość określona jest przez resentyment, ufundowany na kosmopolitycznym wychyleniu ku kulturze Zachodu.22

Te postacie, jakby maski z komedii dell’arte polskiego społeczeństwa lat dwutysięcznych, są zbiorem takich właśnie nieprzystających do siebie fantazmatów. Składają się wyłącznie z narzuconych im z zewnątrz elementów – nie ich jest trauma wojenna, którą pośrednio przeżywają, nie dla nich jest zachodnia moda, w której chciałyby uczestniczyć. Żadne elementy świata zewnętrznego do nich nie pasują. Z rzeczy naprawdę znajomych i bliskich mają tylko siebie nawzajem.

WYCIECZKOWICZKI, DOMATORKI, WAMPIRZYCE – POZYTYWY
Z czego więc – w ramach rekompensaty za ów resentyment wobec Zachodu – składa się świat i język Bożeny i Haliny? Z  nagłówków i  fragmentów zachodniopodobnej prasy „pisemkowej”, zmielonych z  ich własną regionalną niską samooceną:

BOŻENA Czy jesteś spontaniczną wycieczkowiczką, ciepłolubną domatorką, seksowną wampirzycą, zapracowaną pracoholiczką, fantazyjną wichrzycielką, niepoprawną globtroterką, grubą świnią czy przecenioną mrożonką z Kerfura… 
HALINA Ja niepoprawną globtroterką.23

Zatem z samobiczowania i – co kluczowe – metaświadomości własnej beznadziei:

BOŻENA Wybacz, że nie zadzwoniłam wcześniej do ciebie na komórkę, ale nie mam komórki, bo po co mi, skoro jestem gruba jak świnia. Więc po prostu wpadłam.
[…]
HALINA Nie ma mowy, w tym roku znowu nigdzie nie pojedziemy na żadne wakacje.
BOŻENA Coś ty!
HALINA Ano tak! Znowu nie pojedziemy.
BOŻENA A gdzie nie pojedziecie?
HALINA Nigdzie.24

Nie pojadą dlatego, że nie mają pieniędzy. Wszystko, co mają w głowach Bożena, Halina i jej córka, kształtowane jest na bazie ich sytuacji materialnej, zatem na b a z i e   b r a k u. Nieustannie się o nim mówi. To, czego bohaterki nie mają, krzyczy, zamiast zostać pominięte. Kobiety przeżywają to, jak żyją i jak nie żyją jednocześnie. Ich ubóstwo, wyalienowana praca, ciasnota, zmęczenie, nieposiadanie i ledwo-istnienie, są elementami, z których skonstruowana jest ich świadomość, metafizyka i dusza. Brak jako kondycja ludzka podawany jest dalej – z pokolenia na pokolenie.

zrzut_ekranu_2025-01-30_123548.png

"Między nami dobrze jest", fot. Natalia Kabanow.

MUZYKA CIERPIENIA
Język uwypuklający poczucie braku zamienia się w formę. Dzięki rytmicznemu, powtarzającemu się potokowi słów, gradualnemu i mantrowemu, przywodzącemu na myśl styl Samuela Becketta, Mała Metalowa Dziewczynka nadaje swojemu cierpieniu znamiona metafizyczne. Jej cierpienie dekonstruuje jej własny język:

MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA Trochę przetrzepać z moli, trochę popryskać dezodorantem, trochę wyprać, trochę nie wyprać, trochę w ogóle nie wyprać, nie wyjąć z szafy i chodzić w tym, w czym się spało, i spać w tym, w czym się chodzi, trochę otrzepać, trochę w ogóle nie mieć wcale i gotowe! Wysiłek żaden, a i efekt proporcjonalnie nie większy.

Rytm jej wypowiedzi oraz treść wypowiadanych przez nią słów przypominają słynny Beckettowski pasaż:

First the body. No. First the place. No. First both. Now either. Now the other. Sick of the either try the other. Sick of it back sick of the either. So on. Somehow on. Till sick of both. Throw up and go. Where neither. Till sick of there. Throw up and back. The body again. Where none. The place again. Where none. Try again. Fail again. Better again. Or better worse. Fail worse again. Still worse again. Till sick for good. Throw up for good. Go for good. Where neither for good. Good and all.25

Żałosność i żal wyrażane przez bohaterki uporczywie i nieustannie, usilnie wydobywające się z nich na każdym kroku, zamieniają się w elegię dotyczącą biedy, lamenty o klasowym upokorzeniu. Czemu więc nie wzruszają? Być może dlatego, że Bożena, Halina, Staruszka i Dziewczynka to nie są one. To są nasze, polskie myśli o nich. Polska wulgarna, brzydka, tępa i śmierdząca. Polki biedne, tępe i bezrefleksyjne. Ci, których zwykle nie widać, więc o których istnieje najwięcej nieprawdziwych teorii. Jednak zamiast doświadczać ich, doświadczamy pustych kalk i stereotypów. I te właśnie kalki i stereotypy do nas lamentują.

ŚWIATY

SCENA 4 W mieszkaniu siedzą wszyscy razem.26

Język w Między nami dobrze jest niszczy i buduje. Masłowska zaczyna swoją pracę od krytyki języka, który już wszystko spłycił i przeinaczył. Język pozbawia godności, odrywa się od prawdy, jest pełen nic nieznaczących dla bohaterów symulakrów („zawsze jak wychodzę na brzeg, raźno parskając benzyną, to mam odrę, dur brzuszny i zatrucie kadmem”27, „Niemcy, Niemcy, […] to ci, co tak jodłują”28), zapożyczeń („kondon”, „wspólny wyjazd z miasta i wypad do restauracji, if you know what I mean”29), błędów logicznych („Za darmo. Więc mówię: a kupię, a co, stać mnie”30), uproszczeń i przesunięć („A czy babcia już dzisiaj nigdzie nie była?”31). Jednocześnie rzeczywistość całego dramatu stwarzana jest właśnie na poziomie języka. Mała Metalowa Dziewczynka jest narratorką, oprowadza nas po zmurszałym świecie swojej rodziny; tak samo Babcia powołuje świat własnymi wspomnieniami i zmusza innych do uczestnictwa w nim. Dodatkowo, obie te  narracje zostają zamknięte w jeszcze jednej szkatułce: okazuje się bowiem, że cała ta historia stworzona jest na kanwie opowieści Mężczyzny o jego filmie („Wreszcie się zamknęły! Kompletnie nie mogę pisać mojego scenariusza filmu”32).

Mamy zatem do czynienia z wielokrotnie powtórzonym gestem odrealniania świata – teatrem w  teatrze (a właściwie teatrem w telewizji), którego natura i sposób istnienia stają się trudne do zdefiniowania. Jednocześnie dzięki temu zabiegowi udaje się Masłowskiej w wiarygodny sposób doprowadzić do niewiarygodnych spotkań: postacie z różnych światów klasowych spotykają się ze sobą na nierealistycznej płaszczyźnie i koegzystują w tej samej pudełkowej przestrzeni. Dzięki teatrowi, bo w prawdziwym życiu ich ścieżki nigdy by się nie przecięły.

MĘSKI ŚWIAT SUKCESU
Jak pisała Dorota Dąbrowska o dramaturgii Masłowskiej:

[…] lekkość, przełamująca ciężar na poziomie sposobów podejmowania problematyki polskości, ostatecznie służy paradoksalnie ujawnieniu jej wagi, podkreśleniu jej wartości. Dochodzi zatem do ustanowienia „nowego ciężaru”, którego fundament stanowi wpisane w tekst przekonanie o  niewystarczalności resentymentalnych narracji o polskości jako narzędzi do opisu jej współczesnej kondycji.33

Dlatego w Między nami dobrze jest pojawia się też kolejny świat. Dom opisanych przeze mnie wcześniej „obrazów polskich kobiet” obserwuje i komentuje Mężczyzna – reżyser młodego pokolenia, zaangażowany społecznie34 artysta z klasy średniej-wyższej, hipster. Pionkami w tej rozgrywce są również: zadufany w sobie i wiecznie pijany Aktor, niemyśląca Prezenterka, egzaltowana Edyta i Monika, która właściwie nawet nie jest osobą, a kobiecym obrazem stworzonym w Photoshopie. Kobiety kiszące się w  malutkim mieszkaniu milkną, a na scenę wchodzi On. „Schludni szwedzcy robotnicy z Ikei wnoszą [wówczas] za nim kartony, a on pokazuje im nogą, gdzie mają je postawić.”35 Chwilę wcześniej Mała Metalowa Dziewczynka wygłosiła taki monolog:

Kamienica najlepiej, żeby została zburzona (dobrze by było, gdyby jeszcze podczas wojny – później może być z tym problem), a  na gruzowisku wybudowany został względnie elegancki budynek wielopiętrowy, normalni ludzie kupili w nim mieszkanie, wstawili tu tapczan z Ikei RIKKA, stolik z Ikei STAKKA, wazon ROSTE, kwiaty HAMMA, wodę do kwiatów LIKKE, powietrze pokojowe GRETTA, siebie samego SIEBBIE spłacając kredyt przez następne czterdzieści lat, wpadali tu z pracy się zdrzemnąć, umyć dupsko i z powrotem.36

To w tym świecie – nazwijmy go roboczo „pierwszym światem” ze względu na ekonomiczny kontekst tego określenia – nie-ma Haliny, Bożeny i Dziewczynki. Tyle że, wraz z ich wyjściem ze sceny i zrobieniem miejsca nowej rzeczywistości, mizeria nie zostaje zastąpiona czymś bardziej światowo-szczęśliwym. Ci sami robotnicy, którzy przed chwilą hipotetycznie wnieśli tapczan RIKKA, stolik STAKKA i powietrze GRETTA do mieszkania zadłużonego młodego małżeństwa korporacyjnych pracoholików, teraz urządzają mieszkanie, scenę i świat Mężczyzny, który siada właśnie (z winkiem) do pracy nad swoim nowym filmem o nierównościach społecznych. Rozpoczyna się więc opowieść o grupie społecznej (już bliżej nas: czytelników/widzów/ słuchaczy), dla której to, co w pierwszym akcie było treścią, jest formą służącą do tworzenia „sztuki”, a to, co jest jej treścią, zostaje ujęte w nowym języku Masłowskich postaci. Jest więc mowa o dobrze sprzedających się pomysłach reżyserskich, chce się mieszkać w większym luksusie, pije się wino, bierze narkotyki, imprezuje, wyrywa się włosy z nosa i uszu.37 Mówi się bzdury, potyka się o własny bełkot i własną hipokryzję.

Co kreuje język Mężczyzny, Aktora, Prezenterki, Edyty i Moniki, w dalszej części dramatu?

POLSKA MIELONKA
Mężczyzna bardzo dużo mówi o nierównościach społecznych w Polsce. Natłok jego słów zamienia się w ciągnące się w nieskończoność monologi poświęcone fabule jego nowego filmu. Filmu o jego ojczyźnie:

[…] Bohater zauważa głuchą i  ślepą, ale całkiem do rzeczy wyglądającą Monikę, która melankolijnie grzebie patykiem w osypujących się pikselach. Zaprzyjaźnia się z  nią. Razem zbierają złom na uranowych ugorach upadającej Stoczni Gdańskiej, którą świetnie nam zresztą ograł Czarnobyl.

[…] Matka Jaśka myje nogi w zlewie, nieletnia siostrzyczka, jeszcze niemowlę, bawi się szkieletem od ryby zawiniętym w  zatłuszczoną polską flagę.38

Ten zapuszczony, pełen przemocy i patologii świat fabuły jego filmu kontrastuje jednak z realiami, w jakich żyje aktor, który odgrywa w nim główną rolę:

AKTOR Codziennie wypijam litr prawdziwej regularnej wody płynnej, jem też owoce i warzywa z naturalnych owoców i warzyw. Staram się nie jeść słodyczy, fastfoodów i papierosów, bo mają 110 kalorii. Regularnie uprawiam sport.39

Tak, jak język plotących o wiosennym odchudzaniu Haliny i Bożeny, tak samo język aktora jest pusty, stworzony z mód i  frazesów i pozbawiony własnej myśli. Masłowska zamiast silić się na empatyzowanie z bohaterem, pisze paszkwil na temat bezmyślnego przejęcia zachodnich trendów przez Polki i Polaków pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku przy jednoczesnej skrajnej nieprzystawalności owych trendów do polskiej, zasiedziałej mentalności („Moja żona się nawet ze mnie śmieje, że jestem pedałek. Oczywiście nie ma nic do gejów, a jedynie podśmiewa się z ich pewnej sympatycznej, przekomicznej, niesmacznej zniewieściałości”40). Różnica jest jednak taka, że aktor, w przeciwieństwie do naszych wcześniejszych bohaterek, nie zdaje sobie sprawy z tego, kim jest i co mówi. Wróćmy na moment do wypowiedzi w pierwszym akcie, śmiało meta-komentowanych przez ich autorki:

HALINA Oczywiście ci tego nie mówię poprzez grzeczność, ale Boże, jakaś ty gruba, jak świnia. Cały dom mi zasapiesz.
BOŻENA Dziękuję. Widzę to  w  twoim spojrzeniu, mimo wszystko, mogłabyś jeszcze chwilę pogardliwie pofukać, żebym uniknęła jakichkolwiek wątpliwości, że jestem grubą świnią i nie powinnam się tak nachalnie szwędać innym ludziom po ich polu widzenia, mają prawo do wyboru powodów, dla których rzygają.41

Wypowiedzi Mężczyzny i Aktora zawsze zostawione są same sobie, a postacie żyją w błogiej nieświadomości własnego bełkotu:

PREZENTERKA Co pan ma?
AKTOR Mam samochód jeden zwykły do jeżdżenia samochodem i jeden terenowy do jeżdżenia po terenie, i mam mieszkanie i żonę, z którą połączyła nas oboje wielka miłość do mnie.42

Tak, jak bohaterki pierwszego aktu wypowiadały słowa dotyczące tego, co myślą o nich inni, podobnie bohaterowie tego świata mówią z premedytacją, wyłącznie i głównie to, co sami myślą o sobie i na temat świata wokół. Są przy tym narcystyczni, rasistowscy, homofobiczni i klasistowscy. Taka jest w Między nami dobrze jest nasza polska elita, nasi polscy wieszcze.

ŚLINIACZKI
Podczas gdy język kobiet w pierwszym akcie Między nami… bywał nieprzystająco poetycki lub wyrafinowany, błyskotliwy i wielowymiarowy, wśród naszych nowych bohaterów pojawia się dużo infantylizacji i degradacji:

PREZENTERKA Nasze małe „a ja hops do mojej pościółki w prosiaczki i chra-pśśś, chra-pśśś. Dlaczego pan wybrał aktorstwo?
AKTOR […] nic nie czuję, nie sypiam ze swoją żoną i w dupie mam córeczkę, sprzedałem już oba samochody i mieszkanie, ale wyszedłem z tego bagna i teraz chleję wódę, żeby się trochę uspokoić, a wieczorem hops do mojej pościółki w prosiaczki i chra-pśś, chra-pśś. Ogromny ze mnie śpioch. […] wieczorem wraca do swojej chałupki z patyczków je zupkę chińską o smaku koreańskim i hops do swojej kupy przecenionych chińskich staników i gaci, chra-pśś, chra-pśś.
[…]
PREZENTERKA A potem rachu-ciachu, czary-mary, winko na leżaki, w kartony, w skrzynki, w tiry….
MĘŻCZYZNA I metro brrruu, tramwaje wrrr, samoloty szuuuuu, zanieczyszczona gnojówka gul gul gul.
EDYTA […] ale kupię chociaż kilo dobrych cukierków i nie zawiozę ich do sierocińca, tylko zjem z tych wszystkich nerwów jeszcze w samochodzie sama haps haps haps.43

Autoinfantylizacja służy odebraniu sobie godności. Postacie te sportretowane są przez Masłowską jako banda głupków i hipokrytów, zainteresowanych wyłącznie własnymi problemami, a nad innymi (na przykład Bożeną i Haliną) pochylają się wyłącznie dla własnej egzaltacji.

PREZENTERKA W społeczeństwie są problemy. Pana bohater pochodzi z patologicznej rodziny, jego ojciec pije… Dziękuję za wywiad. Do widzenia. Życzę wielu sukcesów.44

I DO TEGO CHLEBEK, CZYLI TĘSKNOTA

Od tamtej pory, nic, tylko wypiekam
Aż góra bochenków po sufit zalega
Z chleba upiekłam ściany, krzesła i obrazy
Zamiast łez okruszki, toczą się po mojej...
Twarzy
Po mojej twarzy
Po mojej twarzy
O śmierci już nie marzy45

Chleb wielokrotnie pojawia się w dramacie Między nami dobrze jest. Kiedyś był pyszny, świeży, chrupiący, dziś jest twardą podróbką z Tesco. A to przecież symbol życia, dzielenia się nim, sytości i polskiej gościnności. Symbol wartości cennych, a zapomnianych. Piękno Polski w Polsce. Nie bez powodu dramat kończy się wołaniem Małej Metalowej Dziewczynki:

Chleba!
HALINA A zjedzże sobie ten spleśniały, co leży na parapecie dla ptaków, przecież go nie wyrzucę!
BOŻENA A daj mnie, bo nie poszłam do Tesco, nie mogę się tak szwędać innym ludziom po ich polu widzenia. […]
EDYTA Może cukierka? […]
MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA (do siebie) Chleba! A widziałaś, jak się rower palił? (wali pięściami do drzwi mężczyzny) Chleba!
MĘŻCZYZNA A idźże brudasie. Nie mam żadnego chleba. Chleba, chleba, a jak jej dam chleba, to kupi wódkę i narkotyki.

KONIEC46

CZY MASŁOWSKA NIENAWIDZI POLSKI?

Gdy poruszamy się po ulicy lub stoimy w zatłoczonym metrze, specyficzny wygląd amputowanej nogi lub szaleńca, który żyje w świecie swoich fantazji, przyciąga nasz wzrok i sprawia, że patrzymy nań wbrew sobie, łamiąc tym samym zasadę wzrokowej anonimowości, którą narzucają nam reguły grzeczności.47

Wedle Rosemarie Garland-Thomson, autorki książki o performatywności niepełnosprawności, gapienie się jest oznaką zainteresowania, impulsem potrzebnym do odkrycia innych i w konsekwencji – ponieważ jest czynnością relacyjną – samego siebie. Odwracanie wzroku oznacza natomiast niechęć, próbę unicestwienia, wyrzucenia z własnej głowy, wymazania gumką-myszką. Odwracając wzrok od niepokojących obrazów, wracamy do status quo naszej rzeczywistości, której każdy element jest dla nas zrozumiały, a więc jesteśmy go w stanie sobie podporządkować. Gapienie pozwala na ukonstytuowanie się nowego porządku, który opierałby się na poznaniu tego, co obce. Zwracamy nasz wzrok ku światu, by zdobywać wiedzę o sobie i innych.

Wszystkie dramaty Masłowskiej zwracają wzrok czytelnika w  stronę miejsc zwyczajowo ukrytych i pomijanych. Dlatego Między nami dobrze jest rozgrywa się w ubogim, zamkniętym, przez nikogo nieodwiedzanym mieszkaniu – przestrzeni niewidocznej, nieinteresującej dla społeczeństwa. Dotyczy ludzi niewidzialnych, zepchniętych, ukrytych. Nie ma ich w mediach, nie ma w filmach i czasopismach. Dlatego nic o  nich nie wiemy. „Konfrontacje z nieczytelnymi ciałami zakłócają naszą zadumę nad codziennym krajobrazem” – pisze Garland-Thomson.48 W omawianym dramacie nieczytelnym obrazem jest jednocześnie komiczne i drażniące, dowcipne i niezręczne życie rodziny w pewnym ciasnym praskim bloku.

Masłowska właśnie w ich stronę kieruje naszą uwagę. Tam, gdzie nas nie ma i tam, gdzie zwykle nie patrzymy. Na tych, którzy sami przywykli już do tego, że są niewidzialni. 

MAŁA METALOWA DZIEWCZYNKA Twój szczęśliwy kolor: przezroczysty.49

BOŻENA […] nie powinnam się tak nachalnie szwendać innym ludziom po ich polu widzenia.50

Bieda, jak niepełnosprawność, należy zwyczajowo do przestrzeni prywatnych – to tam zamknięci są ludzie, których nie stać, by być widocznym w kawiarni lub restauracji, którzy wstydzą się pokazywać i którzy nie mają dostępu do miejsc publicznych. Taka właśnie polskość, jako wykluczenie, bieda, niepełnosprawność, ukazana jest w Między nami dobrze jest.

Jak pisze dalej Garland-Thomson:

Niewidoczność oznacza tutaj przede wszystkim brak uznania osób z niepełnosprawnościami za pełnoprawne podmioty mogące na równi z innymi współtworzyć przestrzeń publiczną. Wiąże się to ze społeczną marginalizacją, a w przypadku niepełnosprawności bardzo często z instytucjonalną izolacją czy zepchnięciem do strefy rodzinno-domowej.51

Bezpośrednią metaforą tego zabiegu jest fakt, że wykluczone i zamknięte mieszkanie naszych Polek prowokacyjnie zamienia się w trakcie trwania spektaklu w otwartą, publiczną, wystawioną na ludzkie spojrzenie scenę teatralną. Konflikt pomiędzy naturalną chęcią gapienia się i społecznymi ograniczeniami zabraniającymi intensywnego przyglądania się innym jest przyczyną uczucia niepokoju podczas tego rodzaju spotkań – uczucia, które może być w gruncie rzeczy produktywne, dając nowy wgląd w sytuację.52

To uczucie niepokoju jest w dramatach Masłowskiej kluczowe. „Gapienie się jest gestem proszącym o wyjaśnienie, to gest, który domaga się historii.”53 Przyglądamy się temu, czego nie widzimy na co dzień i czego na co dzień nie rozumiemy ani – będąc którąkolwiek z  uprzywilejowanych społecznie postaci w Między nami dobrze jest – nie staramy się zrozumieć. Przyglądamy się naszą soczewką – w języku, w optyce dramatu to ona, jak pisałam wcześniej, jest głównym medium dramatu. Dzięki uczuciu niepokoju przyglądamy się tak intensywnie, że przez klisze i stereotypy stopniowo zaczyna przesiąkać do nas historia bohaterów. Zamiast nierelacyjnego obrzydzenia rodem z rozprawy Julii Kristevy, poznajemy ją poprzez ich humor, dowcip, lekkość i autoironię. Kto umie żartować sam z siebie – zyskuje nasz szacunek, kto umie nas zaskoczyć i zszokować – zyskuje uwagę. Kto zyskuje uwagę, opowiada historię. Stwierdzenie Garland-Thomson, że:

Walka o  widzialność w przypadku podmiotów spychanych na margines kultury, funkcjonująca na jej peryferiach lub też w jej szczelinach, ma wymiar emancypacyjny i polityczny54

może być odpowiedzią na moje pytanie o charakter relacyjności rzeczywistości w Między nami dobrze jest w związku z socjologiczną tezą Nicolasa Bourriaud. Dramat ten dotyczy relacyjności nie tylko w tym sensie, że postacie społecznie wykluczone odnajdują w nim między sobą dużo więcej porozumienia niż jakikolwiek uprzywilejowany bohater lub bohaterka, stając się jednocześnie dowartościowane. Poza tym Między nami dobrze jest to wielkie, obsypane brokatem i pomazane kolorowymi flamastrami zaproszenie do bycia w relacji z innymi – relacji gapienia się i dzięki temu – idąc za myślą Garland-Thomson, przyglądania się nie tylko im, ale też samemu sobie. W Między nami dobrze jest między nami i nimi odbywa się wzajemne rozeznawanie polskości. Wokół niej, dziwnej, pokaleczonej, wykluczonej i wykluczającej, polskości z niepełnosprawnościami, biedą, przemocą i upokorzeniem, skupia się Masłowska. Co z tego gapienia się Polaków na polskość wynika?

Powiedzieć, że polskość u Masłowskiej opiera się raczej na różnicach niż podobieństwach między Polakami, to nic nie powiedzieć. Łączyć w sobie lawinę szkaradnienia, będąc jednocześnie wyrazem tęsknoty za pięknem i miłością do swojego kraju, to już coś. W jakim celu?

AFIRMACJA

Ankieterzy pytali także o to, w jakich sytuacjach Polacy są dumni. Najczęściej – 27 procent – dumę wywoływały sukcesy sportowe rodaków. 18 procent odpowiedziało, że zawsze są dumni. 7 procent – że czują dumę wtedy, kiedy wspomina się Jana Pawła II (papież zmarł niemal dokładnie pięć lat przed badaniem i być może obchody rocznicowe właśnie przypomniały ankietowanym o tym, jak bardzo są z niego dumni).55

W książce No dno jest po prostu Polska, z której pochodzi powyższy cytat, Adam Leszczyński wprowadza do języka dotyczącego współczesnej polskości pojęcie autostereotypu: „Autostereotyp jest uogólnionym wyobrażeniem własnej wspólnoty, które bywa zakorzenione w rzeczywistości, ale jego relacja ze społecznymi faktami jest skomplikowana”56. Oznacza to, że kluczem do rozmowy o autostereotypie nie jest prawda dotycząca omawianej społeczności, a zbiór mitów i opinii, które owa społeczność ma na własny temat. Przedmiotem badań nie jest tu ich prawdziwość, a geneza i sprawczość.

Lista negatywnych cech przypisywanych Polakom pozostaje jednak niezmienna. Przekracza granice klasy, wykształcenia, majątku i miejsca pobytu. Jest bardzo podobna na forach internetowych i w literaturze pięknej. Jest to absolutny fenomen.57 

Z negatywnych cech przypisywanych Polakom składa się Między nami dobrze jest. Są tam wszystkie. Gotowe na nasze wezwanie, tłoczą się przed naszymi oczami, krzyczą i piszczą. Po co?

„Gorzkie słowa dyktuje najgorętsza miłość. To ona podyktowała Piłsudskiemu wyrażenie, że Polacy to naród idiotów” – odpowiadał krytykom Melchior Wańkowicz, znakomity polski reporter, kiedy na powojennej emigracji zarzucono mu, że szkaluje naród polski, pisząc o jego wadach. Jeśli Wańkowicz miał rację, to  Polacy muszą bardzo kochać swoją ojczyznę. Od stuleci bowiem piszą o niej skwapliwie i obficie rzeczy najgorsze, szczególnie krytycznie oceniając przy tym rozmaite cechy swoich rodaków.58

Jeśli Wańkowicz miał rację, Masłowska kocha swoją ojczyznę. Pisze o Polakach, by dać im miejsce, poświęcić czas i  uwagę. Wspólnie analizować i  autoanalizować, zapraszać czytelników na kolektywną kozetkę. Dlatego zdobyła popularność – Polacy-czytelnicy chcą słuchać o  sobie krytycznie. Chcą dowiadywać się o  swoich błędach, przeoczeniach, krzywdach, których się dopuszczają wobec rozmaitych Innych, rzeczywistościach, którym nie poświęcają wystarczająco dużo uwagi. Po co? By paść na kolana i bić się w pierś? Jeśli tak, do tej pory jeszcze nie zadziałało.

SADOMASOCHIZM

Ten bezowocny apel – „okażcie skruchę” – kryje w sobie jednak wielką prawdę. To właśnie przesłanie, które – mimo oficjalnego zadekretowanego hedonizmu – wbija nam do głów od pół wieku zachodnia filozofia, chcąca być zarazem nośnikiem emancypacji i wyrzutem sumienia dla siebie współczesnych.59

Badacz Pascal Bruckner w swojej książce Tyrania skruchy proponuje tezę, że w mentalności współczesnego Zachodu zakodowane było – w spadku po ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie – samobiczowanie się. „Obowiązek skruchy to machina wojenna, która pełni kilka funkcji: cenzuruje, uspokaja i  wyróżnia.”60 Masłowska, na kartach swoich dramatów, wstydzi się i cierpi, że jest Polką – wśród innych okropnych Polaków. W  jej dramatach jest się czego wstydzić – Polacy to ksenofobi, homofobi, rasiści, ludzie wszelkiej maści cwaniactwa, prostactwa i wyniszczenia. Zarówno moralnego jak i estetycznego. Nawet język polski ulega rozpadowi i degradacji. Rozpad ten zaczyna się od tych, od których spodziewalibyśmy się niesienia kaganka oświaty i uwrażliwienia. Czemu służy taka konstrukcja? Po co Masłowskiej tacy „my”? 

Teza, jaką Bruckner stawia wobec całego społeczeństwa Zachodu, postawiona wobec autorki i jej czytelników, wiązałaby się z moralną oceną jej twórczości. Jeśli przyłożyć konstrukcje dramatów do rozważań Brucknera, Dorota Masłowska staje się trybikiem w mechanizmie etyki troski, który zamiast włączać w  społeczeństwo wykluczonych i burzyć podziały – podtrzymuje je, a w ramach rekompensaty obwieszcza uroczyście, kto jest temu winny – my sami. Z tej perspektywy etyczność jej metod pozostawia wiele do życzenia, jest niejasna, zagmatwana. Z jednej strony Masłowska wkłada kij w mrowisko – daje przestrzeń polskości jako niepełnosprawności. Pozwala Polakom gapić się na ich polskość, dopuszcza wiele niechcianych dotychczas, cenzurowanych spojrzeń i tematów. Z  drugiej – nie szczędzi w wyolbrzymieniach, uproszczeniach bądź stereotypach. Szkaluje. Silnie akcentuje specyfikę tworzonego przez siebie świata. Lecz znów – dzięki humorowi, świat ten nie jest jedynie odrażający, a raczej śmieszny i ciekawy. Lecz jest to  świat „innych” – i  to nie tych „innych”, których reprezentuje ona sama. Opiera się, jak autostereotyp, na ocenie poszczególnych grup, zamiast skupiać się na faktach na ich temat. Prawdziwość polskich stereotypów nie jest kluczem do odczytania Masłowskiej, nie jest nim na pewno mimetyzm rzeczywistości. Światy są celowo stwarzane z nieprawdy, są wariacją na temat wielu prawd. Kto więc, do kogo i o kim stwarza światy, których wartości są brane pod lupę w jej twórczości?

 

  • 1. Cyt. za: Jan Gondowicz Kompot, „Dwutygodnik” nr 93/2012.
  • 2. Dorota Dąbrowska O odradzaniu się potrzeby zakorzenienia – „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej, „Załącznik Kulturoznawczy” nr 2/2015.
  • 3. Dorota Masłowska Inni ludzie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
  • 4. Dorota Masłowska z nową książką „Bowie w Warszawie” i spektaklem teatralnym na jej podstawie, wywiad z Dorotą Masłowską, YouTube.
  • 5. Dorota Masłowska Paw królowej, Noir Sur Blanc, Warszawa 2017, s. 131.
  • 6. Nicolas Bourriaud Estetyka relacyjna, przełożył Łukasz Białkowski, Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, Kraków 2012, s. 148.
  • 7. Dorota Masłowska Dwa dramaty zebrane, Lampa i Iskra Boża, 2010, s. 3.
  • 8. Bourriaud Estetyka relacyjna, dz. cyt., s. 149.
  • 9. Dorota Masłowska Społeczeństwo jest niemiłe, piosenka z albumu Społeczeństwo jest niemiłe, 2014.
  • 10. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 70.
  • 11. Tamże, s. 67.
  • 12. Tamże.
  • 13. Kondomy.
  • 14. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 79
  • 15. Tamże, s. 105.
  • 16. Tamże, s. 116.
  • 17. Tamże, s. 118.
  • 18. Tamże, s. 119.
  • 19. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 120.
  • 20. Tamże, s. 90.
  • 21. Anna Gębala Polityka pamięci a sprawa polska; „ Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej
  • 22. Dąbrowska O odradzaniu się…, dz. cyt
  • 23. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 86
  • 24. Tamże, s. 83.
  • 25. Samuel Beckett Worstward Ho, Calder Publications Ltd, Londyn 1983.
  • 26. Masłowska Dwa dramaty zebrane,dz. cyt., s. 104.
  • 27. Tamże, s. 69.
  • 28. Tamże, s. 71.
  • 29. Tamże, s. 79.
  • 30. Tamże, s.73.
  • 31. Tamże, s. 74.
  • 32. Tamże, s. 92.
  • 33. Dąbrowska O odradzaniu się…, dz. cyt
  • 34. Nieprawda.
  • 35. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 92.
  • 36. Tamże, s. 91.
  • 37. Tamże, s. 95.
  • 38. Tamże, s. 93.
  • 39. Tamże, s. 95.
  • 40. Tamże, s. 95.
  • 41. Tamże, s. 81.
  • 42. Tamże, s. 96.
  • 43. Tamże, s. 102.
  • 44. Tamże, s. 100.
  • 45. Dorota Masłowska Chleb, piosenka z albumu Społeczeństwo jest niemiłe (2014).
  • 46. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 122
  • 47. Rosemarie Garland-Thomson Gapienie się, czyli o tym, jak patrzymy i jak pokazujemy siebie innym, przełożyła Katarzyna Ojrzyńska, Fundacja Teatr 21, Warszawa, 2020, s. 43.
  • 48. Masłowska Dwa dramaty zebrane, dz. cyt., s. 105.
  • 49. Tamże, s. 79.
  • 50. Tamże, s. 81.
  • 51. Garland-Thomson Gapienie się…, dz. cyt., s. 8.
  • 52. Tamże, s. 30.
  • 53. Tamże, s. 27.
  • 54. Tamże, s. 6.
  • 55. Adam Leszczyński No dno jest po prostu Polska, Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2017, s. 234.
  • 56. Tamże, s. 6.
  • 57. Tamże, s. 13.
  • 58. Tamże, s. 2.
  • 59. Pascal Bruckner Tyrania skruchy, rozważania na temat samobiczowania się Zachodu, przełożył Andrzej Szeptycki, PIW, Warszawa 2019, s. 11.
  • 60. Tamże, s. 12.

Udostępnij

Karolina Kowalczyk

jest reżyserką oraz pedagożką teatru. Ukończyła reżyserię w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie oraz kurs na wydziale performatyki i choreografii w Institut für Angewandte Theaterwissenschaft w Giessen. Wyreżyserowała między innymi Opowieści o zwyczajnym szaleństwie (Teatr Ochoty w  Warszawie), Ciało. Pamiętnik (Teatr Nowy w Warszawie), Co gryzie Gilberta Grape’a (Teatr Powszechny w  Warszawie).