tagi

Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.
Art. 25 KK par. 1

Przykro było patrzeć, jak przegrywają z Eurypidesem, Shakespeare’em, a nawet z poślednimi Niemcami o solidnych imionach Dea, Andreas i Falk. Jak otwierane dla nich drzwi zamykają się szybko z piskiem urzędniczego skandalu. Jak nawet ich sojusznicy i kibice opisując ich, używają języka ich oponentów.

Jesienią 1980 roku w Starym Teatrze odbyła się premiera jednej z najosobliwszych interpretacji Rewizora, jakie zdarzyło mi się widzieć. Zmieniono Gogolowi zakończenie. Niejaki Ziemlanika, prezes sądu a tak naprawdę jeden z szarych, potulnych urzędasów, doczekawszy swojej szansy wyskakiwał z szeregu, odsuwał złamanego i skompromitowanego Horodniczego, przejmował władzę nad miasteczkiem.

W październiku 1835 roku Mikołaj Gogol pisał do Aleksandra Puszkina: „Niech się pan zlituje i da jaki-bądź temat, jaką-bądź śmieszną, albo nieśmieszną, ale rosyjską anegdotę”1. Puszkin życzliwie odstąpił Gogolowi historię, której głównym bohaterem był dwa lata wcześniej w Besarabii. Tak powstał Rewizor.

Teatr od swego zarania był zawsze laboratorium umowy społecznej. Bo jak inaczej pogodzić sprzeczne interesy trojga, ośmiorga, trzydziestu lub nawet stu czy dwustu członków wspólnoty? Trzeba się jakoś umówić, umówić się na jakieś reguły, na jakieś obowiązujące prawa, na jakieś przywileje, na jakąś wspólną korzyść.

Gdyby w połowie lat siedemdziesiątych polska prasa szczegółowo informowała o zagranicznej aktywności teatralnej Andrzeja Wajdy, już wówczas moglibyśmy dowiedzieć się o istnieniu osoby, o której dekadę później cały zachodni świat zacznie mówić jako najwybitniejszej współczesnej aktorce. 3 października 1974 roku w amerykańskim Yale Repertory Theatre odbyła się premiera Biesów Dostojewskiego według scenicznej adaptacji Alberta Camusa. Z nową obsadą Wajda powtórzył swoją inscenizację z krakowskiego Starego Teatru z 1971 roku, gdzie w roli głównej wystąpił Jan Nowicki.

Przychodzi do mnie stary aktor i powiada:

Trudno wyobrazić sobie taką genealogię historii jako dyscypliny akademickiej, w której nie łączyłyby jej ścisłe i wzajemne związki z archiwum. Dokumenty, przede wszystkim pisane, zapewniają historii rację bytu. Ona z kolei gwarantuje pozostałościom minionego czasu status niekwestionowanych świadectw przeszłości. Archiwum nie tylko gromadzi resztki, kiedy oddziela to, co uznaje się w danym momencie za dokument, od tego, co na takie miano – a tym samym na ściśle wyznaczone i oznaczone miejsce w zbiorach – nie zasługuje.

Akt składania świadectwa naznaczony jest teatralnością, która wynika już z samej niezbędnej dla zaistnienia świadectwa konstelacji, składającej się z osoby świadczącej1 i odbiorcy jej świadectwa (słuchacza/widza).