tagi

Nagle uzmysłowiłem sobie, że idea nowego teatru publicznego niebezpiecznie zbliża się do hasła teatru środka. A na taki mam alergię i szczerze nim gardzę. Teatr nie może być pośrodku. Nie może być średni i typowy, jak gusta klasy średniej i szwedzkie meble. Teatr musi był płomienny, gwałtowny, bezczelny, irytujący i niezastygający w żadnej konwencji. I w tym zakresie, chcę w to wierzyć, teatr środka jest tylko łudząco podobny do nowego teatru publicznego.

„Niech nie opuszcza cię twoja siostra Pogarda” – pisał Zbigniew Herbert w Przesłaniu pana Cogito. Wiersz czytany w latach osiemdziesiątych budował opór, pozwalał słabszym czuć się lepszymi. Była to pogarda kompensacyjna – wyższość moralna, gloria victis i siła bezsilnych. Słabość była bezdyskusyjna, bo mierzona represjami, internowaniem, biciem, zwolnieniami z pracy, lżeniem i podobnymi działaniami silnych. Silnych zdefiniowano w wierszu jako „szpiclów, katów i tchórzy”. W tej czarno-białej rzeczywistości po jednej stronie stało ZOMO, po drugiej uzasadniona pogarda.

Pogarda jest mieszanką niechęci, braku szacunku, lekceważenia i poczucia wyższości. Jako zjawisko socjologiczne leży u podstaw podziałów społecznych. Jako narzędzie retoryczne jest zarzewiem konfliktów. Od okazywania pogardy innym nie jest chyba dziś wolna żadna formacja, żadne środowisko, żadna strona sceny politycznej. Zwróciliśmy się do osób uczestniczących i obserwujących życie publiczne z prośbą o odpowiedź na kilka pytań, które pomogą nam może lepiej uchwycić i opisać to zjawisko – jego źródła, ekspresję i skutki.

Kim i z jakiego powodu gardzimy?

Debaty ostatnich miesięcy rozgrzane są do czerwoności. Świat zatoczył koło. Tąpnięcia dotychczasowych porządków politycznych przyniosły erupcję postaw nacjonalistycznych, ksenofobicznych, mowy nienawiści. Okazuje się, że praca nad społeczeństwem otwartym, obywatelskim, postrzegającym różnorodność jako wartość – napotkała opór. Zwrot do postaw zamkniętych, wyraźnego operowania kategoriami „my-oni” dotknął Polskę, Europę, świat.

W swojej książce Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. Etnografia człowieka zdegradowanego zajmowałeś się wykluczeniem i biedą. Bieda i bezrobocie stają się doświadczeniem polskiej transformacji. Zastanawiam się, czy też nie w tym momencie pojawia się na taką skalę pogarda wobec biednych.

To był marzec 1995 roku, tydzień mody w Londynie. Wybieg w rozstawionym na potrzeby pokazów namiocie został oświetlony łagodnym fioletem i usłany ziemią, mchem i kępami wrzosu, tak by przypominał ścieżkę w szkockich górach. Między chaszcze i badyle przy biciu dzwonów, które szybko przeszło w zapętlone, zawadiackie techno, wyszła dynamicznym krokiem rudowłosa modelka.

Kino Dobrej Zmiany stało się Kinem Dobrej Zmiany, gdyż zostało jako takie zauważone i zaklasyfikowane przez recenzentów. „«Dobra zmiana» dotarła także do kina” – obwieścił 4 marca 2016 roku Jakub Majmurek na łamach „Dziennika Opinii”, rozpoczynając w ten sposób swoją recenzję Historii Roja Jerzego Zalewskiego.

A właściwie po co oni chcą ratować ten teatr?

Tu właśnie, gdzie teraz jesteśmy1, w Théâtre National de Chaillot, 16 marca 1982 roku Antoine Vitez otworzył debatę pytaniem: „Czy nadszedł czas (bądź czy ponownie nadszedł czas) na teatr idei?”.