Pasożyty zaufania

Zuzanna Sala
W numerach
17 Mar, 2025
Styczeń
2025
1 (815)

Filip Matwiejczuk jest niewątpliwie jednym z najoryginalniejszych poetów swojego pokolenia, a oryginalność – tak jak i eksperyment – musi rodzić wśród publiczności literackiej mieszane uczucia. Dawid Kujawa napisał w jednej z recenzji, że „ci, którzy kochają Matwiejczuka, kochają go dokładnie za to samo, za co nienawidzą go ci, którzy go nienawidzą”1. Trudno o celniejsze rozpoznanie sytuacji – mamy bowiem do czynienia z poetą, który mało kogo pozostawia obojętnym.

Pisanie o oryginalności nie jest w tym wypadku krytycznoliterackim komunałem. Matwiejczuk – urodzony w 1996 roku autor dwóch opublikowanych książek poetyckich (Różaglon, KONTENT 20202">www.kontent.net.pl. oraz Pasożyt, KONTENT 2023) – flirtuje niekiedy z intelektualnymi czy estetycznymi modami, ale wobec żadnej nie jest wiernopoddańczy. Pozostaje niesłychanie – jak na dzisiejsze standardy – samodzielny, co bynajmniej nie oznacza upartego indywidualizmu czy odtwarzania rytualnego gestu mordowania ojców. Wręcz przeciwnie: Matwiejczuk swoich ojców i matki mnoży, pasożytuje na ich dorobku, nierzadko odkurza go, przypominając zapomniane utwory; zachłystuje się literackimi odkryciami i dokłada do sztafety tradycji poetyckiej swoje trzy grosze. Raczej pączkuje w oparciu o kanon, niż się od niego odcina, co stanowi nieoczywistą mechanikę u poety tak radykalnie skupionego na językach i problemach współczesnego podmiotu.

Jest więc w literacką pracę Matwiejczuka wpisana pewna nonszalancja – czytając jego teksty, trudno nie odnieść wrażenia, że część zabiegów językowych wykonuje po prostu dlatego, że może. Nie zważa na przebiegające po plecach czytających dreszcze krindżu ani na biedne oczy odbiorców, które w kontakcie z groteskową fizjologicznością opisu nie wiedzą, gdzie się podziać. Zdaje się, że autora Różaglonu zwyczajnie nie interesują płochliwi czytelnicy. Jeśli ma nas przestraszyć srający Pedro don Peschi, możemy śmiało odłożyć książkę. Jeśli zatrzymamy się na żarcie ze sporawego korka-amuletu i nie będziemy chcieli w tekście (pardon) podrążyć, równie dobrze możemy się odwrócić i odejść. Matwiejczuka interesują odbiorcy, którzy nie dadzą się łatwo przestraszyć – ale to właśnie im może w zamian zaoferować wiele.

Z powyższego opisu łatwo wywnioskować, że próg wejścia do tej poezji nie jest bynajmniej zaporowy, jeśli chodzi o wymagania wobec kompetencji lekturowych czytelników (Matwiejczuk co prawda dużo pracuje w intertekstach, ale rzadko kiedy sprowadza treść utworów do nawiązań, po których rozpoznaniu mamy się czuć mądrzy i równi autorowi). Jest on jednak wysoki, jeśli chodzi o konieczność obopólnego obdarzenia się zaufaniem w literackiej komunikacji. I o ile zasoby autora w zakresie ufności są naprawdę spore, a zasoby czytelników i krytyki także nie najskromniejsze, o tyle sformalizowane instytucje organizujące życie kulturalne są bardziej sceptyczne. Chyba z tego wynika specyficzne pęknięcie w instytucjonalnej pozycji autora. Został on niemal przeoczony przez obieg stypendialny i nagrodowy (debiut wyróżniono w mniejszych konkursach, takich jak Nagroda im. Kazimiery Iłłakowiczówny czy Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Artura Fryza), a jednocześnie cieszył się naprawdę szeroką recepcją krytyczną i odzewem czytelniczym. Każda z książek Matwiejczuka doczekała się około pięciu dłuższych recenzji w prasie literackiej, a poza tym także krótszych wzmianek, not blogowych czy studenckich laudacji. Ponadto poezja autora Różaglonu była przedmiotem literaturoznawczych analiz w pracach takich badaczy jak Przemysław Czapliński, Justyna Tabaszewska czy Michał Koza3.

Ta kariera ma przebieg o tyle wyjątkowy, że co do zasady w dyskusji o poezji ostatnich lat widać znacznie żywsze zainteresowanie debiutami. Pierwsze książki mogą liczyć na omówienia i specjalne względy w nagrodach – tych skupionych na debiutach jest bowiem statystycznie więcej. Po pierwszej książce jednak zainteresowanie twórczością danego autora zazwyczaj spada – poeta nie jest już „nowym zjawiskiem na literackiej mapie Polski”, powszednieje, nie ma co liczyć na światła reflektorów. Ta zasada nie ma jednak zastosowania w przypadku autora Pasożyta. Wydana w 2023 roku druga książka Matwiejczuka zyskała podobny rozgłos, co debiut nawet pomimo tego, że autor nie zgodził się na żadne patronaty medialne poza współpracą z niszowym fanpage’em o nazwie „Jak się odjarać?”. Ten recepcyjny fenomen każe mi krótko podsumować, co właściwie krytyka dostrzegła w poezji Matwiejczuka.

Choć sam autor „nazywa Różaglon książką o głupocie”4, to nie ulega wątpliwościom, że nie interesuje go w niej jedynie wygłup. Jak wskazywali recenzenci, to książka zaskakująco dojrzała zarówno na poziomie politycznym, jak i estetycznym. Paweł Kaczmarski najmocniejszą stronę debiutu autora opisał następująco:

Matwiejczuk w bardzo sugestywny, plastyczny sposób daje nam wgląd w perspektywę samoświadomego, dysponującego wieloma narzędziami autoanalizy „piwniczniaka” – przez tę perspektywę mówi zaś o szerszych zagadnieniach, o poczuciu nacisku ze strony różnych instytucji (państwowych, edukacyjnych), o skomplikowanej relacji tożsamości do cielesności, o roli narkotyków w  kapitalizmie, o aktualności Nietzschego…5

Jakub Skurtys pisał z kolei, że tom ten „został wymierzony nie tylko w  polityczną poprawność, ale też w różne przejawy polityki tożsamości i pragnienie społecznego konsensusu, które blokuje systemową refleksję o przyszłości”6. Jan Potkański napisał obszerny szkic o  tradycjach filozoficznych w Różaglonie7, a Monika Brągiel wnikliwie prześledziła w tym tomie obraz podmiotu mierzącego się z rozmaitymi presjami strukturalnymi związanymi z późnokapitalistyczną kondycją społeczną8. Łukasz Żurek z kolei poddawał refleksji podkreślaną przez autora „wierszowość” zamieszczonych w debiucie tekstów (uzyskiwaną między innymi poprzez sięganie po tradycyjne formy wersyfikacyjne takie jak sonet). Zdaniem krytyka miała ona służyć skomplikowaniu afektywnego czy podmiotowego wymiaru utworów, świadcząc o nienaiwnym pojmowaniu roli literatury – „o  wierszu możemy mówić dopiero wówczas, gdy doświadczenie (np. bycia w jakimś stanie) zostaje zniesione przez arbitralne nadanie mu formy”9.

Już na podstawie dyskusji o debiucie można było zaobserwować mnogość problemów, do których rozważenia zaprasza czytelników poezja Matwiejczuka. Jeszcze ciekawiej zrobiło się jednak, gdy w 2023 roku opublikowana została druga jego książka, Pasożyt. Tę bowiem autor otwarcie nazywał książką o bezrobociu i zapowiadał, że kolejnym tomem, zatytułowanym Żolągma i dotyczącym pracy na emigracji, planuje domknąć poetycką trylogię. Teoretycznie więc czytelnik dostawał interpretacyjnego gotowca do ręki – wiedział, o czym jest książka i mógł spodziewać się, jakie polityczne przesłanie będzie artykułować. A  jednak Pasożyt okazał się równie nieoczywisty, drażniący i  inspirujący, co debiut. Poeta Adam Kaczanowski, na kanwie poetyckich rozważań Matwiejczuka, interpretował i  zarazem rozwijał tytułową metaforę w następujący sposób:

Cały system na nas pasożytuje i to nie jest w porządku. 
Jeśli, pasożytując, zaprzestajemy robić okropne rzeczy, to jest spoko.
Jeśli pasożytujemy na swoim pasożycie, to może być wyjście.
Jeśli w wyniku naszego pasożytnictwa powstaje literatura, to w porządku.
Właściwie da się obronić teza, że każda literatura powstaje z jakiegoś pasożytnictwa. Stąd już krok do wypracowania pojęcia pozytywnego pasożytnictwa.10

Słusznie tym samym rozpoznawał Kaczanowski wieloaspektowość pasożytnictwa w poezji Matwiejczuka. Poetę interesuje bowiem tak pasożytowanie na kanonie i tradycji literackiej, jak i ekonomiczne pasożytnictwo (niekiedy realizujące się dzięki podstawowej wspólnocie opiekuńczej, na przykład wysyłającej słoiki rodzinie – ta bowiem nie jest dla Matwiejczuka obiektem memicznej beki, a przedmiotem czułej refleksji nad wartością nierzadko trudnej, ale niemal bezwarunkowo podtrzymywanej relacji). Pasożytniczy charakter ma też w drugiej książce forma poematu, która rozlewa się na różne jej części, nie bacząc na strukturę spisu treści, i stopniowo pochłaniając kompozycję tomu, o czym pisała w swojej recenzji Karolina Górnicka11.

Wielowymiarowość i wieloaspektowość poezji Matwiejczuka realizuje się także w łączeniu pozornych sprzeczności estetycznych: romantycznego liryzmu z internetowym humorkiem, skatologicznej groteski z otwarciem na emocjonalną naiwność, powieści awanturniczej z opartą na powtórzeniach próbą uchwycenia późnokapitalistycznego pędu afektów. Od drugiej książki coraz odważniej chwyta się on też form narracyjnych – często opartych na weirdowym trzonie fabularnym. Jak jednak pisał Paweł Kaczmarski na łamach „Nowego Obywatela”, Matwiejczuka nie interesuje po prostu uchwytywanie dziwności otaczającego go świata. W odróżnieniu od wielu współczesnych poetów młodego pokolenia, którzy zdają się zafascynowani nonsensem, chaosem rzeczywistości i  próbują go literacko zobrazować za pomocą surrealnej estetyki, autor Pasożyta idzie krok dalej. Traktuje rozpoznania dziwności współczesnego świata i  przystające do tych diagnoz estetyczne mechaniki raczej jako punkt wyjścia do dalszej pracy poetyckiej niż puentę własnych rozważań12. Tym samym ciągle otwiera nowe problemy i języki, wchodzi w kolejne formy i gatunki, których granice próbuje nagiąć pod własne cele. Pasożytuje na możliwościach i na zaufaniu czytelnika. Zaprasza nas do współpasożytowania.

  • 1. Dawid Kujawa Szympans podaje gorylowi kamień, w zamian chce dostać od niego banana, „Mały Format” nr 9-10/2023.
  • 2. Różaglon można czytać na stronie KONTENTu – po tym, jak wyczerpał się nakład książki, wydawca podjął decyzję o udostępnieniu tomu w wolnym dostępie, zob. 3. Zob. Przemysław Czapliński, Justyna Tabaszewska Hormony społeczne: wstęp do metody, „Teksty Drugie” nr 4/2024, s. 7-20 oraz referat Michała Kozy „To nie jest bańka i nie jest się słoikiem”. Literackie dyskursy o autyzmie wygłoszony na Uniwersytecie Jagiellońskim 14 maja 2024 roku.
  • 4. Dawid Kujawa Szympans podaje gorylowi kamień, w zamian chce dostać od niego banana..., dz. cyt
  • 5. Paweł Kaczmarski Konno na wysypisko (rec. F. Matwiejczuk, „Różaglon”), „Odra” nr 11/ 2021.
  • 6. Jakub Skurtys Dlaczego nie ocala? – czyli gdybym zdążył napisać podsumowanie roku 2020 (cz. II), „Mały Format” nr 04-06 2021.
  • 7. Jan Potkański Wszyscyśmy z faszyzmu. Wartość „Różaglonu” Filipa Matwiejczuka, „Wizje: Aktualnik”, grudzień 2020.
  • 8. Monika Brągiel „Różaglon Show”, czyli o debiutanckim tomie Filipa Matwiejczuka, „Nowy Napis Co Tydzień” nr 87/2021.
  • 9. Łukasz Żurek Układ symboliczny przeszkadzający hormonom, „artPAPIER” nr 3 (411)/ 2021.
  • 10. Adam Kaczanowski Powoli przenoszę się do wspaniałości, „KONTENT” nr (26) 4/2023
  • 11. Karolina Górnicka Robienie dziwnych rzeczy, na które ma się ochotę, „Odra” nr 12/2024, s. 130–132.
  • 12. Paweł Kaczmarski Więcej ja. O poezji Filipa Matwiejczuka, „Nowy Obywatel”, 43/2023, s. 144-145.

Udostępnij

Zuzanna Sala

jest literaturoznawczynią, krytyczką literacką, asystentką w Katedrze Krytyki Współczesnej na Wydziale Polonistyki UJ, autorką instagramowego fanpage’a @pytaniazsali. Publikowała teksty krytyczne między innymi w „Czasie Kultury”, „Małym Formacie”, „Notatniku Literackim” i „Odrze”. Pochodzi z Bierutowa.