Sens życia parówy
Z każdą falą upału coraz bardziej mięknę.
Filip Matwiejczuk Pleśń i keczup
JESTEM PARÓWA Jestem parówa. Mam bogate życie wewnętrzne. Jestem turystą w uniwersum własnych lęków. Jestem badaczem zachodzących we mnie przemian. Jestem widzem lękowych projekcji. Jestem nieustraszonym skrybą swojej historii.
Zajmuję się snem, pęcznieniem, snem, plastikiem, snem, wchłanianiem, snem, obserwacją, snem, plastikiem, snem, pęcznieniem, snem, pęcznieniem.
Moje życie toczy się w plastikowej folii. Mówię o niej „folijka”, czuję ją na powierzchni skóry. Identyfikujemy się jako całość, ale rządzą nami różne procesy. Mówię do niej „folijko, folijko”, a w środku wzbiera smutek, smuteczek, bo w naszą relację wpisane jest nieuchronne, nadciągające z przyszłości rozstanie. „Z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”, a ona musi sztywnieć, żebyśmy jeszcze chwilę, może jeszcze jedną albo dwie fale upału, byli jednością, jedną parówą, czymś złączonym jak ciało i dusza, chleb i wino. „Z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”, a także wchłaniam, pęcznieję, bulgoczę i mogę tylko czekać, aż rozerwę biedną folijkę. „Z każdą falą upału coraz bardziej mięknę” i kiedyś porzucę folijkę jak wąż porzuca skórę, i popłynę, ścieknę w dół jako woda, mięso wieprzowe, mięso wołowe, ser, skrobia ziemniaczana, sól, stabilizator E331, stabilizator E450, stabilizator E451, glukoza, wzmacniacz smaku E621, pieprz, ekstrakty, więcej wody, przeciwutleniacz E315, przeciwutleniacz E316, regulator kwasowości E270, regulator kwasowości E296, dekstroza, substancja konserwująca 250.
Dawniej parówy takie jak ja brały udział w heroicznych wyprawach. Sam tego nie pamiętam. Ale pamiętam inne wydarzenia z tamtej epoki. Na przykład rozmowy. Na przykład informacje. W tamtej epoce codziennie dowiadywaliśmy się, co słychać na zewnątrz, a potem rozmowom nie było końca. Każda parówa miała swój punkt widzenia na docierające do nas informacje, roztrząsaliśmy każdy szczegół, waśniliśmy się jak jaśniepanowie, sięgaliśmy po inne opinie, podpieraliśmy się innymi informacjami.
Teraz nie ma rozmów i nie ma informacji.
Zamiast rozmów są bulgoczące wewnątrz mnie lęki. Zamiast informacji są przeczucia.
„Na zewnątrz” są tylko fale upałów.
Teraz jest bogate życie wewnętrzne. Widzę się jak pod mikroskopem: bulgot wody, bulgot mięsa wieprzowego, bulgot mięsa wołowego, bulgot sera, bulgot skrobi, bulgot E331, bulgot E450, bulgot E451, bulgot glukozy, bulgot E621 (…)
Teraz piszę swoją historię: pęcznienie, sen, ser, folijka, bulgot, ser, sen, bulgot, folijka, sen.
Teraz „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”. I kiedyś się rozleję, popłynę.
MIESZKAM W LODÓWCE
Kiedy otwierano drzwi, zapalało się światło. Gdy je zamykano, światło gasło. To było proste i ujmujące – był świat dziejący się w lodówce, był świat poza lodówką i mnóstwo innych światów, które można było wymyślać, których nadejścia można wyczekiwać, o których łatwo można było zapomnieć.
Dla mnie wciąż wszystko jest proste. Mam bogate życie wewnętrzne, widzę się jak pod mikroskopem i układam fakty w różne przerażające mnie lub tylko drażniące całości:
Jestem parówa, mieszkam w lodówce.
Kiedyś było tu chłodno, a teraz przestaje.
Kiedyś na zewnątrz był świat, a teraz jest tylko ciepło.
Kiedyś napływały tu informacje, a teraz tylko fale upałów.
Jestem parówa, mieszkam w lodówce. Jest tu ciepło, coraz cieplej. I jest żarówka. Kiedyś były rozmowy i na żarówkę nie zwracało się uwagi. Świeciła, gasła, świeciła, gasła, a my parówy żyliśmy własnym życiem.
Kiedyś były inne parówy i heroiczne wyprawy z serdelami, plastrami sera, paluszkami krabowymi i smalczynem, a teraz jestem ja z moim wnętrzem i żarówka, i folijka między nami.
Kiedyś folijka była plastikową folią ochronną, teraz jest sztywniejącą perspektywą rozstania, rozkładu, pęknięcia.
Kiedyś otwieranie drzwi zapalało żarówkę. Teraz nikt nie otwiera drzwi i żarówka nigdy nie świeci. Kiedyś mój świat miał dwie barwy i regulowany z zewnątrz poziom chłodzenia. Teraz ma jedną barwę i nieregularnie nadciągające fale upałów.
Kiedyś wszystko było proste i byłem parówą wśród innych parów. Żyliśmy w lodówce, a lodówka oznaczała chłodzenie.
Teraz też wszystko jest proste: „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”, a lodówka znaczy stopniowe rozmrażanie świata.
MIESZKAM W LODÓWCE MARKI SIEMENS
Dawno, dawno temu, w połowie dziewiętnastego wieku, żył sobie niemiecki wynalazca i inżynier Werner von Siemens. Człowiek ten nosił okulary i bokobrody. Zasłynął jako konstruktor w dziedzinie elektrotechniki.
12 października 1847 powołał przedsiębiorstwo Siemens & Halske, które krok po kroku zaczęło pisać swoją niesamowitą historię. Już w 1848 firma zbudowała pierwszą długodystansową linię telegraficzną między Berlinem a Frankfurtem nad Menem.
Linia miała około pięciuset kilometrów, a Siemens & Halske szybko stało się sprawą międzynarodową. W 1850 roku młodszy brat założyciela, Carl Wilhelm von Siemens, otworzył przedstawicielstwo w Londynie. W 1855 kolejny brat Siemensa, Carl Heinrich von Siemens, otworzył filię w Sankt Petersburgu.
W 1866 roku wynaleziona przez Siemensa prądnica prądu stałego wykorzystana została do stworzenia pierwszego na świecie elektrycznego oświetlenia ulic w Godalming w Wielkiej Brytanii. W ten oto sposób Siemens świecił coraz jaśniej, a na horyzoncie powoli zaczynał majaczyć wiek dwudziesty.
W 1929 roku kapitał akcyjny Siemensa wynosił już 225 milionów reichsmarek, obroty roczne 800 milionów reichsmarek, a liczba zatrudnionych wynosiła 137 000 jednostek ludzkich. W 1936 koncern wytwarzał 31% obrotu całego przemysłu elektrotechnicznego w Niemczech. W 1938 roku liczba zatrudnionych oscylowała już wokół 190 000 jednostek ludzkich.
W latach trzydziestych Siemens zrozumiał, że w jego interesie leży wspieranie nazistów w dojściu do władzy. Dzięki temu, strategicznemu z punktu widzenia firmy działaniu, korporacja zajmowała później istotną rolę w systemie państwowych monopoli stworzonych na potrzeby gospodarki wojennej Trzeciej Rzeszy. W czasie wojny większość produkcji koncernu była kierowana na potrzeby armii – Siemens uczestniczył między innymi w produkcji kultowych pocisków V-1 i V-2.
W 1941 roku kapitał akcyjny wynosił około 400 milionów reichsmarek. Koncern zwęszył też swoją szansę w grabieży państw okupowanych. Siemens wykorzystywał pracę jeńców wojennych i więźniów obozów koncentracyjnych, pracowali oni na przykład w zakładach urządzeń silnoprądowych Siemens-Schuckertwerke, które znajdowały się nieopodal obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau oraz w zakładach Siemens & Halske AG zlokalizowanych przy obozie koncentracyjnym Gross-Rosen. W 1943 roku koncern zatrudniał 250 000 jednostek ludzkich, czyli 45% wszystkich osób zatrudnionych w światowym przemyśle elektrotechnicznym.
W 1950 roku Siemens rozpoczął produkcję komputerów, półprzewodników, pralek i sztucznych rozruszników serca. Reszta historii marki Siemens prowadzi do lodówki – mojego świata, który przestaje być dla mnie sprzyjający, choć wciąż jest moim światem, bo innego nie mam i mieć nie mogę.
Jestem parówa, a mój świat to lodówka marki Siemens. Od dawna nikt jej nie otwierał, więc wisząca nade mną żarówka nie daje już światła. Jest wygasłym słońcem albo wspomnieniem słońca. Kiedyś lodówka była przepełniona, cicha i chłodna. Potem była pełna, wciąż chłodna i złowrogo cykająca. Kiedy zostałem tu sam, zaczęła buczeć i się telepać. Teraz już nie buczy i się nie telepie, ale robi się tu coraz cieplej, a ja „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”.
JESTEM PARÓWĄ Z SEREM
Jestem parówa, „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”, żyje we mnie ser. Temperatura topnienia sera różni się w zależności od poziomu jego wilgotności. Sery miękkie topią się w 55ºС, a twarde, takie jak parmezan lub Grana Padano, w 82ºС. Im bardziej miękki ser, tym szybciej się topi.
JESTEM WYJĄTKOWĄ PARÓWĄ
Byłem zwykłym człowiekiem. Jestem po prostu parówą.
Urodziłem się w 1996 roku w małym miasteczku na Śląsku, tuż przy autostradzie A4, nie tak daleko od województwa małopolskiego. Wychowywano mnie w ogrzewanym piecem węglowym domku jednorodzinnym. Od zawsze moim ulubionym kolorem był niebieski, ulubionym daniem serek homogenizowany, ulubionym warzywem fasolka szparagowa, ulubionym owocem banan, a ulubionym pieczywem zwykła pszenna bułka. Jako dziecko lubiłem jeździć na rowerze wokół podwórka otoczonego zielonym płotem z takimi trochę ozdobnymi, a trochę strasznymi kolcami, w ogóle mnie to nie nudziło, mogłem jeździć kilka godzin i po prostu sobie myśleć o różnych rzeczach. Cztery strony mojego domu rodzinnego wyznaczały tak istotne dla kraju punkty jak kopalnia Piast w Bieruniu, kopalnia Ziemowit w Lędzinach, elektrownia w Jaworznie i Auschwitz Birkenau. W Piaście pracował mój kuzyn, w Ziemowicie dziadek, w Auschwitz był kiedyś wujek, a wielkie kominy Elektrowni Jaworzno bardzo długo podejrzewałem o produkcję chmur, które układały się nad moją głową w przeróżne, przypominające zwierzątka albo przedmioty codziennego użytku kształty. W ciągnące się w nieskończoność zimowe popołudnia lubiłem jeść prince-polo, pić kakao i fantazjować o zabiciu Osamy Bin-Ladena.
W podstawówce zawsze miałem czerwony pasek, bo mama skutecznie potrafiła zmuszać mnie do nauki. Chciałem wtedy zostać politykiem, patriotą, intelektualistą, inżynierem. W ławce siedziałem na zmianę z Antkiem, który został agentem nieruchomości, Jędrkiem, który został lekarzem, i Łukaszem, który został piekarzem. W gimnazjum też miałem zawsze czerwony pasek, bo mama wciąż potrafiła zmuszać mnie do nauki. Chciałem wtedy zostać reżyserem filmowym, a w ławce siedziałem z tym samym Jędrkiem, który został lekarzem, z Wojtkiem, który pracuje przy laserach przemysłowych, i Michałem, który został kelnerem. Ledwo skończyłem liceum, bo mama nie potrafiła mnie już zmuszać do nauki. Chciałem zostać krytykiem filmowym, a w ławce siedziałem z Rafałem, który został prawnikiem, i Laurą, która zajmuje się tworzeniem witraży.
Pewnego dnia, to było chyba w 2017 roku, obudziłem się jako parówa. Nikogo o to nie prosiłem, to po prostu się stało. Obudziłem się jako parówa i wiedziałem, że nie przetrwam długo wśród mięsożernych ludzi i pod niebem, które będzie mnie zamrażało, oblewało, zawiewało, odmrażało, topiło, smażyło i tak dalej. Zrozumiałem, że jedyną dostępną dla mnie ścieżką jest schowanie się w lodówce. Przez jakiś czas żyłem w niej z plasterkami sera, smalczynem, paluszkami krabowymi i lekko zaschniętymi serdelkami. Tworzyliśmy społeczeństwo, nasz system metafizyczny stanowiła otwierająca i zamykająca drzwi lodówki marki Siemens ręka opatrzności, a naszym słońcem była niezawodna żarówka. Pewnego dnia serdelki, plasterki, smalczyn i paluszki zniknęły. Następnego dnia drzwi przestały się otwierać, więc żarówka nie mogła już świecić. Pewnego razu lodówka zaczęła buczeć. Potem pojawiło się ciepło. Teraz jest bardzo ciepło i wiem, że w końcu zrobi się naprawdę gorąco.
JESTEM PARÓWĄ I ŻYJĘ Z PLEŚNIĄ
Pewnego dnia, nie tak dawno temu, przyszły do mnie problemy ze snem. Nie z zewnątrz, a z ciepła panującego w mojej lodówce marki Siemens. Coś tutaj, u mnie, we wnętrzu lodówki, się zakotłowało. I właśnie wtedy zaczęły mnie dręczyć problemy ze snem. Najpierw jeden, potem drugi.
To chyba było tak, że najpierw ujrzałem maleńką plamkę pleśni na jednej ze ścian mojego świata. Zacząłem się jej przyglądać. Patrzyłem na nią tak długo, aż zrobiłem się zmęczony i pomyślałem, że zaraz zasnę. Nic takiego jednak się nie stało. Wciąż na nią patrzyłem i byłem coraz bardziej zmęczony, ale sen nie przychodził. Pomyślałem wtedy, że tylko dłuższe przyglądanie się plamce pleśni może mnie ocalić. Patrzyłem więc na plamkę i wciąż nie mogłem zasnąć. Zrobiłem się tak zmęczony, że plamka najpierw zaczęła mi się rozmazywać, potem poruszać się, a na końcu mówić do mnie w niezrozumiałym języku. Obserwowałem jej fraktalny taniec, słuchałem hipnotycznego monologu. Miałem nadzieję, że to sen, ale była to tylko snuta na jawie nadzieja zmęczonej, udręczonej, rozmiękczonej parówy. Kontemplowałem tak przez dwie wieczności, a potem nie zasnąłem, a zemdlałem.
Zbudziło mnie rozlegające się w moim wnętrzu bulgotanie. Folijka była u kresu wytrzymałości. Gdy oprzytomniałem po zbyt długim, niespokojnym śnie, zastałem zupełnie inny świat.
Po pierwsze, na ścianie były już dwie plamki pleśni.
Po drugie, od tamtego przebudzenia przesypiam większość czasu. Teraz mam problem ze snem numer dwa. Kiedyś nie mogłem zasnąć, teraz głównie śpię. Budzę się tylko na chwilkę, żeby poczuć, że znowu zrobiło się cieplej i zauważyć kolejną plamkę pleśni. Przy każdym przebudzeniu zauważam nową plamkę, a potem zasypiam jak zabity, żeby znów wstać w świecie zaktualizowanym o wyższą temperaturę i nową plamkę.
Plamka obok plamki, stworzyła się armia pleśni. Widzę, jak posuwa się w moją stronę, plamka za plamką.
STAWANIE SIĘ MIĘKKIM
To nie tak, że tęsknię za chłodem. I to nie tak, że jeśli żyję w cieple, to się do niego przyzwyczaiłem. „Z każdą falą upału coraz bardziej mięknę” i nie widzę dla siebie innej drogi.
Od zawsze nienawidziłem pogody. Nawet jako człowiek, który dopiero miał stać się parówą. Nienawidziłem wiosny za alergie, kwitnące kwiaty, duże wahania temperatury, coraz wcześniej wstające słońce, rosnący popęd seksualny. Nienawidziłem lata za apokaliptyczne upały, spocone drzemki, odwodnienia, poparzenia skórne, burze, robactwo w wyschniętych trawach i urlopowiczów. Nienawidziłem jesieni za spadające liście i kasztany, za coraz wolniej wstające słońce, za chłodny wiatr i niekorzystny biomet. Nienawidziłem zimy za śnieg z deszczem, śliskie ulice, silne wiatry, brak słońca i jeszcze mniej korzystny biomet niż jesienią.
Po prostu nienawidziłem pogody, nawet jako człowiek. A teraz jestem parówą, ciągle śpię, „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę” i z każdą falą upału coraz bardziej nienawidzę pogody.
KECZUP JEST MOIM DODATKIEM
Boję się przyszłości, bo jestem parówa, a moim dodatkiem jest keczup.
Bałem się przyszłości też zanim obudziłem się jako parówa i powędrowałem do lodówki marki Siemens.
Boję się przyszłości, bo „z każdą falą upału coraz bardziej mięknę”.
Boję się przyszłości, bo folijka.
Boję się przyszłości, choć nie mam informacji.
Boję się przyszłości, bo zamiast informacji mam już tylko przeczucia.
Boję się przyszłości, bo mam coraz więcej przeczuć.
Boję się przyszłości, bo nienawidzę pogody.
Boję się przyszłości przez proces topnienia sera, który zamieszkuje moje wnętrze.
Boję się przyszłości, bo mam wizje bulgotania.
Boję się przyszłości, bo w połowie dziewiętnastego wieku żył sobie wynalazca i inżynier Werner von Siemens.
Boję się przyszłości, bo ludziom rosną włosy i paznokcie.
Boję się przyszłości, bo pełno we mnie wody i soli.
Boję się przyszłości, bo mięso wołowe i mięso wieprzowe.
Boję się przyszłości, bo stabilizator E331, stabilizator E450, stabilizator E451.
Boję się przyszłości, bo kiedyś był świat, a teraz jest tylko ciepło.
Boję się przyszłości, bo jako parówa nie straciłem wyobraźni.
Boję się przyszłości, choć jako parówa nie straciłem poczucia humoru.
Boję się przyszłości, bo mam coraz więcej i więcej przeczuć.
Boję się przyszłości, bo jestem miękki i robię się coraz bardziej miękki.
Boję się przyszłości, choć jako parówa nie straciłem nadziei.
Boję się przyszłości, bo nie umiem sprecyzować swojej nadziei.
JESTEM PARÓWĄ Z SEREM, PLEŚNIĄ I NADZIEJĄ
Stało się. Opuszczam folijkę jako maź, a spleśniałe ściany lodówki zamieniają się w wodę.
Dzieje się, zlewamy się w jedno, płyniemy.
Wypływam z wodą z lodówki. Przeciekamy przez wciąż zamknięte drzwi.
Wypływam z lodówki, przeciekamy z pleśnią, solą, wodą przez wciąż zamknięte drzwi. Przeciekamy na świat, który jest już tylko ciepłem.
Wypływamy z lodówki, przeciekamy przez wciąż zamknięte drzwi. Płyniemy przez ciepło i nie jestem już parówą, jestem brudną wodą i boję się przyszłości, choć nie tracę nadziei i boję się przyszłości, bo nie umiem sprecyzować swojej nadziei.