zrzut_ekranu_2025-01-05_120105.png

Na bagnach Perepłutu
Badacze historii Kościoła starożytnego określają Grzegorza z Nazjanzu jako osobę o naturze wrażliwej, ze „znikomymi zdolnościami i skłonnościami do działalności praktycznej”1. Grzegorz miał pracować zrywami, tylko od czasu do czasu włączając się w życie publiczne. Historycy pokazują go jako osobę drażliwą, która okazuje innym rozgoryczenie, żeby potem łagodzić sytuację – pojednawcze usposobienie jest częścią jego charakteru2. A jeżeli nie potrafi sobie poradzić, ucieka na pustynię. Tak się zdarzyło kilka razy. O swojej ucieczce z Sasimy, gdzie został w 372 roku mianowany biskupem, tak pisał w Opowieści o moim życiu:
I cóż ci powiem? Jak przedstawić moją udrękę? Znowu odruchowo uciekłem jak zbieg w góry, by chociaż trochę uszczknąć szczęścia takiego życia, jakie kocham. Ale cóż zyskałem? Marny ze mnie zbieg, bo choć mogę przetrzymać wszystko, to w jednej rzeczy zawsze stchórzę: nie potrafię znieść gniewu ojca.3
♦
Sasima z opisu Grzegorza mogłaby być pięćdziesiątym szóstym miastem wśród niewidzialnych miast Itala Calvina.
W połowie gościńca do Kapadocji, w rozwidleniu trzech dróg, jest takie miejsce postoju: bez wody, bez zieleni, nikt dobrowolnie by tam nie zamieszkał, nad wyraz ponura i nędzna osada. Wszędzie kurz, turkot wozów, lamenty, jęki, poborcy podatkowi z powrozem i kajdanami. Ludność – to obcy przybysze i przybłędy. Tak przedstawia się Sasima, moja wspólnota kościelna! Tu mnie Bazyli mianował – cóż za wspaniały gest! […] Sasima znajdowała się na spornym terytorium dwóch rywalizujących ze sobą biskupów, między którymi wybuchł o nią straszny konflikt. Przyczyną ich zatargu był podział dawnej prowincji na dwie małe prowincje macierzyste z dwiema stolicami. Pozorem była troska o dobro dusz – w rzeczywistości chodziło o żądzę władzy. Aż strach mówić, ale finanse – dochody i podatki – rządzą tym żałosnym światem. Co, na Boga, miałem czynić, by sprawiedliwości stało się zadość? Wyrazić zgodę? Ugiąć się pod naporem złego losu? Uznać się z góry za pobitego? Dusić się w błocie?4
♦
Błoto Sasimy, jej peryferyjność w czyjejś grze o władzę, bliskość górskiego pustkowia, gniew ojca – to wszystko figury, wokół których dałoby się opleść jakąś na wskroś współczesną historię.
Gdzieś w tym mieście znajduje się ulica Żółtego Błota, pamiętam to doskonale. Ale wszyscy powtarzają, że taka ulica nie istnieje.
Poszedłem jej szukać, brodziłem w żółtym pyle, deptałem zakurzone ludzkie cienie, poszedłem szukać ulicy Żółtego Błota.
Pytałem przechodniów:
– Czy to ulica Żółtego Błota?
Wpatrywali się we mnie oczami martwej ryby, ale nikt nie odpowiadał.5
W te rybie oczy jeszcze zajrzymy.
♦
Grzegorz z Nazjanzu został wychowany w kulturze greckiej. W Księdze Suda (Σούδα), bizantyjskim leksykonie z dziesiątego wieku, został przedstawiony jako „znawca gramatyki, poezji i filozofii oraz retor”6. Znał Homera i innych greckich autorów, w swoich polemikach z pogaństwem sięgał po przykłady z mitologii. W Napiętnowaniu cesarza Juliana Grzegorz odwołał się do pogańskiej wizji zaświatów:
Zwróć się do samej twojej literatury i do postrachów, w jakich lubują się nie tylko poeci, ale i filozofowie; do tych twoich Pyriflegetonów, Kokytów i Acheronów, którymi dręczeni są za swe przestępstwa Tantal, Tytios i Iksjon. Julian, wasz cesarz, do tego towarzystwa należy i razem z nimi będzie zaszeregowany, a nawet przed nimi, według mego pojęcia i rozeznania: nie pragnieniem będzie dręczony w bagnach tkwiąc po brodę, albo, jak chce tragedia, strachem przed wiszącą nad głową skałą, która bez przerwy wtaczana pod górę, nieustannie na dół spada; ani też [nie będzie pokutował] obracając się wśród szumiących kół, ani też wątrobę wystawiając na żer ptakom, tak żeby jej nie brakło, lecz zawsze była cała – i czy te rzeczy są prawdą czy bajką, prawdę pokazujesz w tych wymysłach: zamiast tego zobaczymy wtedy, jakie i jak wielkie spotkają go kary, i jak o wiele od tych cięższe, skoro wielkości zbrodni odpowiadają zapłata i kara.7
Przyjdzie nam jeszcze brnąć przez te wszystkie rzeki krainy umarłych i ich porohy.
♦
Najwięcej greckich mitów wymienia Grzegorz w Mowie 39 – Na Święto Świateł, datowanej na niedzielę 5 stycznia 380 roku, w przeddzień Epifanii8. Mowa ta zawiera obszerny katalog różnych antycznych misteriów (nie tylko greckich, także trackich, chaldejskich czy egipskich). Grzegorz przeciwstawia te pogańskie formy oczyszczenia i wtajemniczenia objawieniu Syna Bożego, przyjmującego chrzest z rąk Jana Chrzciciela w wodach Jordanu.
Przywołam tylko drobny fragment tych enumeracji:
A gdzież umieścisz potrawę z posiekanego ciała Pelopsa, raczącą głodnych bogów, tudzież gorzką i nieludzką gościnność? Gdzie straszne i ciemne strachy Hekaty, lub podziemne igraszki i wróżby Trofoniusza, albo brednie dębu dodońskiego, czy sztuczki trójnoga delfickiego, lub wróżebny napój Kastalii? Jednego tylko te wyrocznie nie wywróżyły: swojego umilknięcia.9
♦
Święty Wojciech nie mógł być autorem Bogurodzicy. Współczesna nauka odrzuca taką atrybucję dokonaną przez Jana Łaskiego w 1506 roku. Święty Grzegorz z Nazjanzu nie znał Perepłuta ani w ogóle żadnych wierzeń Słowian. Wszystko musi pozostać tu trochę umowne. Piętnastowieczny staroruski rękopis Słowo świętego Grzegorza o bałwochwalstwie jest powtórzeniem Mowy na Święto Świateł wraz ze wstawkami skierowanymi przeciwko pogańskim wierzeniom i rytuałom Słowian. Tekst ten wylicza różne istoty, które czcili Słowianie: wiły, Mokosz, Peruna, Chorsa, Roda, rożanice (rodzanice), upiory, beregynie (brzeginie)10. Wymieniony jest też Perepłut wraz z wyjaśnieniem: „obracając się przepijają doń w rogach [w oryginale: «v rožech»]”11. Pojawiają się tam dziwne i tajemnicze fragmenty, które przytoczę za Aleksandrem Brücknerem:
i Mokosz czczą, i Kiłę, i Malakiję (tj. onanizm) bardzo czczą, tj. bujakinię.12
Informacja o wierzeniach Słowian została powtórzona w innym ruskim rękopisie, Słowie Jana Złotoustego, jak pogani wierzyli w bałwanów:
drudzy wierzą w Striboga, Dażboga i Perepłuta, którzy wiercąc się jemu piją w rogach, zapomniawszy o Bogu stwórcy […] i tak weseląc się o swoich bałwanach.13
♦
I tu zaczyna się poszukiwanie odpowiednich słów. Trzeba znaleźć etymologię i jakoś rozszyfrować tajemnicę Perepłuta. Aleksander Brückner przytacza ukraińskiego pisarza Borysa Hrinczenkę i znalezione u niego zdanie „гілля переплуталось між собою” (gałęzie obwijały się wokół)14. Podobne wyrażenie występuje w powieści Iwana Neczuja-Łewyckiego Chmary: „гілля переплуталось так, що здавалось, ніби груши ростуть на вишнях, а вишні червоніють на яблуні, а яблука висять на бузині” (gałęzie były tak splątane, że wyglądało to jakby gruszki rosły na wiśniach, wiśnie czerwieniły się na jabłoni, a jabłka wisiały na bzie). Oplatanie się, obwijanie, splątanie. Brückner w jednym miejscu próbuje spolszczyć to imię i zrobić z Perepłuta Przepląta15.
♦
Innym pomysłem jest zrobienie z Perepłuta Pereputa, demona losu, którego nazwa wywodzi się od ruskiego słowa „putať” – „wikłać”, „pętać”16. Splot, splątanie, spętanie. Część badaczy utożsamiła Perepłuta z Simargłem, bogiem znanym z Powieści minionych lat, który z kolei miał być tożsamy z Simurgiem, ogromnym ptakiem z perskiej mitologii. Perepłut-Simargł-Simurg jest stróżem u splątanych korzeni drzewa życia17. Według Gieysztora podstawy takiej interpretacji są kruche, ale warto o nich wspomnieć, bo mielibyśmy wtedy jakiś zalążek mitu związany z Perepłutem.
♦
Brückner trafnie napisał o mitologii słowiańskiej, że nie istnieje:
Mity słowiańskie same do mitu raczej należą, skoroż pewne o nich wiadomości, tj. ani urojone, ani powtarzane tylko, na stronicy druku się zmieszczą. […] Im mniej o mitach wiemy, tym bujniej rozrosła się umiejętność o nich, mitologia; niestety koło, jakie ona dotąd zatacza, zupełnie błędne. Brak bowiem istotnych wiadomości zastąpiły mrzonki i rojenia. Tak zmyślili kronikarze miejscowi niemieccy w XV i następnych wiekach, gdy wszelki ślad po mitach zaginął, cały Olimp słowiański i poopisywali nawet szczegółowo posągi bóstw, co nigdy w istocie nie istniały. Tak samo postępowali u nas Długosz i Miechowczyk, a w Prusach autorowie agendy pruskiej kościelnej z r. 1530.18
Współcześni autorzy dodają do tego ostrzeżenie przed uleganiem schematom „dyskusyjnej i przestarzałej teorii Georges’a Dumézila”: „szukanie triad, diad i monad oraz nakładanie hierarchii społecznej na świat wierzeń jest jałowe, bo zawsze przyniesie spodziewany efekt”19. Do tego dochodzi krytyka tworzenia słowiańskiego panteonu i oddzielania od niego „d e m o n o l o g i i rozumianej jako m i t o - logia niższa”20. Te zastrzeżenia są ważne, określenie Perepłuta mianem boga lub demona jest kwestią umowną, nie jest to istotą tych rozważań.
♦
Mitów nie znamy, ale znamy pewien rytuał: „Wiercenie się (vertjačesja) z przepijaniem ku czci Perepłuta jest na pewno śladem obrzędowości magicznej, na którą składały się taniec i libacja”21. Brückner przywołuje w tym miejscu tajemnicze zachowanie Władysława Jagiełły:
Okręcanie się przypomina mimo woli Władysława Jagiełłę, prawdziwego (wedle wychowania swego) Rusina; co dzień, zanim in publicum prodiret, ter se in gyrum volvebat terque stipulam a se confractam in terram proiciebat [„(zanim) wyszedł między ludzi, trzy razy się obracał w koło i trzy razy rzucał na ziemię złamane przez siebie źdźbło”] (nigdy się jednak nie zdradził, czemu albo na co to robi).22
Król się obraca. Król tańczy. Grzegorz ucieka w góry. Wszystko dzieje się między ludźmi, przyroda jest tylko tłem. Tak to widział Brückner w Mitologii słowiańskiej:
Perepłut natomiast nic z przyrodą samą nie miał do czynienia, był bożkiem trafu, przypadku, losu, plątał ludzi i rzeczy i dlatego tak go nazywano; można by nawet i o maskach pomyśleć, tak charakterystycznych dla kultu Słowian-pogan a plątających ludzi i zwierzęta.23
Później, w recenzji Kultury ludowej Słowian Kazimierza Moszyńskiego, dopuścił możliwość, że Perepłut mógł być związany ze zjawiskami przyrody:
Autor kładzie w wierzeniach ludowych wielki nacisk na wiatry, specjalnie na „wichry, owe nagłe wiry powietrzne, tworzące się najczęściej około południa w gorące dnie”, […] na trąby powietrzne i wodne. Ruś Kijowska czciła je może dwojako, jako Striboga i Perepłuta, tj. Przepląta.24
♦
Rosyjski filolog i językoznawca Aleksiej Sobolewski proponował poprawkę wyrażenia „v rožech” na „porožech”, uważając Perepłuta za opiekuna wszystkich przepływających przez porohy na rzece. Jego imię miałoby się wiązać ze staroruskimi słowami „pere” („przez”), „pluti” („płynąć”): „Perepłut rysowałby się nam raczej jako demon wodny, którego życzliwość zdobywano przepijaniem doń w tańcu obrzędowym”25. Gieysztor w tym kontekście pisze o ofiarach ze zwierząt składanych nad źródłami („libamina super fontes”) z Kroniki Kosmasa. Przytoczmy spory fragment o początkach panowania Brzetysława II:
Więc nowy książę Brzetysław – młodszy, lecz dojrzały wiekiem, [jeszcze] dojrzalszy rozumem, godnie obchodził w grodzie Pradze, podług obrzędów tej ziemi, uroczystość świętego Wacława swego patrona i wszystkim wielkorządcom i komesom wyprawił przez trzy dni wspaniałą ucztę: tam, ile mógł jako nowy książę, postanawiając nieco napożytek Kościoła, nieco stanowiąc dla dobra tej ziemi, tak jak dawniej od samej swojej młodości całą nadzieję miał w jedynej tylko opiece Bożej, tak zaraz na początku swego panowania, zapalony wielką gorliwością wiary chrześcijańskiej, wygnał wszystkich czarowników, wieszczków i wróżbitów; podobnie i powyrywał, i ogniem spalił gaje lub drzewa, które prosty lud w licznych miejscach czcił. Także i zabobonne zwyczaje, które wieśniacy – dotąd półpoganie – zachowywali we wtorek lub we środę Zielonych Świąt: składając ofiary zabijali nad źródłami zwierzęta ofiarne i diabłom mąką i solą posypywali. Także pogrzeby, które odbywały się w lasach i na polach, i korowody, które odprawiali podług pogańskiego zwyczaju, na dwóch i trzech rozstajnych drogach, jakby dla spokoju dusz. Także i bezbożne gry, które wyprawiali nad swoimi zmarłymi, tańcząc z nałożonymi na twarz maskami i wywołując cienie umarłych.26
Mamy tu korowody, maski, cienie umarłych, rozstajne drogi i źródła, nad którymi odprawia się jakieś obrzędy z posiekanymi ciałami zwierząt, mąką i solą.
♦
Brzetysław II został zabity w grudniu 1100 roku na polowaniu:
I wtedy Lork, bezbożny łotr przez diabła posłany, wyskoczył z kryjówki z przypasanym mieczem i z całej siły pchnął księcia oszczepem w same trzewia. I nie inaczej wpadł książę w środek błota, jak gdyby świetlisty Lucyfer padł z wysokiego nieba. Natychmiast prędko przybiegła żałobna gromada swoich i wyciągnąwszy oszczep podnieśli pół martwego księcia. Ów zaś sługa szatana, gdy przyspieszał ucieczkę w noc ciemną, wpadł z koniem do jednej sadzawki, którą bystry strumień wyżłobił spływając z deszczem. Niepewne jest, czy sam swoją ręką, czy miecz, który wypadł z pochwy, tak go ciął przez środek brzucha, że wypłynęły mu wszystkie wnętrzności.27
W opisie podwójnej śmierci (Brzetysława i Lorka) żywioł wody łączy się ze strefą abdominalną. Ten fragment pozornie nie ma nic wspólnego z Perepłutem. Pozornie. Zakładając, że ta tajemnicza postać jest jakimś bóstwem lub demonem wodnym, próbuję odtworzyć ciąg skojarzeń, który mógłby zastąpić brakujące mity. Najbliższe mojej intuicji wydają się pomysły Béli Hamvasa dotyczące Posejdona. Dla węgierskiego autora Posejdon łączy w sobie trzy strefy: morze, las i zaświaty. Jest bogiem tego, co mroczne i ukryte, do jego świata należą liliowce, ukwiały, rozgwiazdy, jeżowce i inne dziwaczne stwory:
Niektóre są blade z powodu braku światła, inne – koloru surowego mięsa. […] Człowiek boi się nie bez powodu. Niemal wszystkie te poczwary posiadają ukryte i niebezpieczne cechy. Przywierają, gryzą, zatrutymi czułkami potrafią zadać bolesne rany, strzykają oślizgłymi, cuchnącymi płynami, na skórze człowieka, podobnie jak w zetknięciu z rozpalonym żelazem, występują trudno gojące się pęcherze. […] Przerażają nas nie dlatego, że są nieznane i brzydkie, nie dlatego, że atakują i zadają rany. Kiedy człowiek znajdzie się sam na sam z takim obrzydliwym stworem, to coś poznaje. Niewątpliwą oznakę poznania stanowi to, że poniżej pasa coś się porusza. Tak, jakby brzuch rozpoznał swojego bliskiego i zawołał. Człowiek odczuwa zatrważające uderzenie tam, gdzie jest najmiększy, a więc tam, gdzie znajduje się jego podmorska część, która pozostaje w ukryciu i nie tylko ma wiele wspólnego ze światem robactwa, lecz jest nim bez reszty. […] Wiadomo, że dusza też ma taką część ukrytą pod skałami, czy opadłymi liśćmi, w której aż się roi od obrzydliwego robactwa. To, co nieświadome, jeśli chce się uzewnętrznić, zawsze występuje pod postacią oceanu albo lasu. I w tym oceanie, który nie jest niczym innym jak lasem pod wodą […] panuje Posejdon wraz z dzikimi centaurami i kobietami o rybich ciałach. […] Posejdon rządzi ze swą bezwstydną żarłocznością, niczym nieskrępowanym pragnieniem zdobyczy, wytrwałym egoizmem, wściekłością rodem z zaświatów.28
♦
Na pewnym poziomie ten tekst jest katalogiem różnych krajobrazów. Czasami są to przestrzenie bliższe pustki (i pustyni), czasami to obszary przepełnione różnymi splątanymi, często amorficznymi tworami, bliższe pierwotnemu Chaosowi, kiedy
Ziemia, morze, powietrze stanowiły jedno. Ale ziemia była niestała, woda nieżeglowna, powietrze bez blasku. Nic nie miało kształtu, wszystko walczyło z wszystkich, w jednym ciele zimno szło w zapasy z żarem, suchość z wilgocią, miękkość z twardością a lekkość z ciężarem.29
Niepokój związany z doznaniem krajobrazu jest jedynym sposobem, żeby opowiedzieć o lęku, który plącze nasze myśli i każe nam mimowolnie poruszać się, wiercić.
♦
Nicolas Grimal w Dziejach starożytnego Egiptu przedstawił trzy kosmologie, z których najstarsza, heliopolitańska, posługuje się obrazami, za pomocą których próbuje opisać Nun, n i e o k i e ł z n a n y, p ł y n n y ż y w i o ł sprzed momentu stworzenia:
Ten żywioł nie zanika zresztą po akcie stworzenia: trwa nadal na obrzeżach uporządkowanego świata, a nawet okresowo zagraża wdarciem się do niego, jeśli we wszechświecie zostanie naruszona równowaga. Jest to sfera sił negatywnych, zawsze gotowych do działania, a także, w sensie bardziej ogólnym, tego wszystkiego, co wymyka się kategoriom wszechświata. Na przykład mogą to być pokutujące dusze, którym nie zapewniono stosownych obrzędów pogrzebowych, albo martwo urodzone dzieci, które nie miały nigdy dość sił, by wejść do świata postrzegalnego zmysłowo, i unoszą się tam bezwładnie, jak topielcy niesieni prądem.30
♦
Pozostaje jeszcze kwestia klamry tej opowieści. Jagiełło i Brzetysław II są tutaj reprezentantami dwóch odmiennych postaw, dwóch odmiennych losów, Grzegorz z Nazjanzu pozostaje obcy, on nawet nie jest autorem jedynej zachowanej relacji o Perepłucie.
Gdy tylko przyszedłem na świat, poczułem się w nim obcy, ale była to błogosławiona obcość.31
Obcość chroni go przed zgiełkiem. Na koniec i tak planuje ucieczkę:
Moja opowieść dobiega końca. Otom jest: żywy trup. Pokonany, ale – o dziwo – w wieńcu zwycięzcy. Mam bowiem Boga i pobożnych przyjaciół zamiast tronu i próżnych zaszczytów. […] Wczoraj wynieśliście mnie na tron, dziś mnie wypędzacie. A ja i tak zawsze uciekałem od tego wszystkiego. Pozostanę z aniołami […] Niech zgiełk głosów ludzkich odleci ode mnie jak lekki podmuch wiatru. Mam już wszystkiego szczerze dosyć. Raz mi urągają, raz nadmiernie schlebiają. Postaram się zamieszkać gdzieś na uboczu, z dala od wszelkiego zła, gdzie umysł szuka tylko tego, co Boże, a starość karmi się słodką nadzieją nieba”32.
♦
Wyobrażam sobie Grzegorza w miejscu, które zostało tak opisane:
Mgła nad moczarami znowu rozdzwoniła się dzikim, urywanym trylem lelków kozodojów, szybkim klaskaniem skrzydełek. […] Na mokradłach Perepłutu były kępy, suche, wyżej położone miejsca, porośnięte czarną brzozą, olchą, świdwą, dereniem i tarniną. Większość kęp trzęsawiska otaczały tak dokładnie, że było absolutnie niemożliwe, by dotarł tam koń lub nie znający ścieżek jeździec.33
To on mógłby być pustelnikiem, po którym Vysygota z Corvo przejął erem:
Wówczas obraziłem się na cały świat, na królestwa, cesarstwa i uniwersytety, na dysydentów, urzędników, prawników. […] Zostałem pustelnikiem. Tu w Ebbing, na bagnach Perepłutu. Przejąłem sadybę w schedzie po pewnym eremicie, którego zdarzyło mi się kiedyś poznać.34
Pustelnia na bagnach, coincidentia oppositorum (jedność przeciwieństw), miejsce, gdzie można spotkać anioły i istoty o rybich ciałach i martwym spojrzeniu.
- 1. Berthold Altaner, Alfred Stuiber Patrologia, przełożył Paweł Pachciarek, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1990, s. 405.
- 2. Tamże.
- 3. Grzegorz z Nazjanzu Opowieść o moim życiu, przełożyła Anna M. Komornicka, W drodze, Poznań 2003, s. 29-30.
- 4. Dz. cyt., s. 28-29.
- 5. Can Xue Ulica Żółtego Błota, przełożyła Katarzyna Sarek, PIW, Warszawa 2023, s. 15.
- 6. Sofiści i retorzy greccy w Cesarstwie Rzymskim. Słownik biograficzny, opracowali Paweł Janiszewski, Krystyna Stebnicka, Elżbieta Szabat, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2011, s. 214.
- 7. Grzegorz z Nazjanzu Mowy wybrane, praca zbiorowa, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1967, s. 131-132.
- 8. Tamże, s. 425-435.
- 9. Tamże, s. 427.
- 10. Aleksander Gieysztor Mitologia Słowian, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1986, s. 143.
- 11. Tamże.
- 12. Aleksander Brückner Mitologia słowiańska, Replika, Poznań 2022, s. 29.
- 13. Tamże, s. 112.
- 14. Tamże.
- 15. Tamże, s. 113.
- 16. Gieysztor, dz. cyt., s. 144.
- 17. Tamże.
- 18. Brückner, dz. cyt., s. 5.
- 19. Łukasz Kozak Upiór, Fundacja Evviva L’arte, Warszawa 2021, s. 23.
- 20. Tamże, s. 120.
- 21. Gieysztor, dz. cyt., s. 143
- 22. Brückner, dz. cyt., s. 113.
- 23. Tamże.
- 24. Aleksander Brückner Kultura duchowa Słowian, „Kwartalnik Historyczny”, LII (1938), s. 215-216.
- 25. Gieysztor, dz. cyt., s. 144.
- 26. Kosmasa Kronika Czechów, przełożyła Maria Wojciechowska, Templum, Warszawa 1968, s. 92.
- 27. Tamże, s. 99.
- 28. Béla Hamvas Posejdon, przełożył Szczepan Woronowicz, „Literatura na Świecie”, nr 210/1989, s. 79-80.
- 29. Owidiusz Metamorfozy, przełożyli Anna Kamieńska, Stanisław Stabryła, Księga I, 13-20, Ossolineum, Wrocław 1995, s. 4-5.
- 30. Nicolas Grimal Dzieje starożytnego Egiptu, przełożył Adam Łukaszewicz, PIW, Warszawa 2004, s. 51.
- 31. Grzegorz z Nazjanzu Opowieść…, s. 15.
- 32. Tamże, s. 83.
- 33. Andrzej Sapkowski Wieża Jaskółki, Supernowa, Warszawa 2001, s.10.
- 34. Tamże, s. 30.