Ranking
Że też nawet w takim sezonie nie mogli sobie odpuścić. Wiadomo, branża żyje rankingami, lubi ferować oceny, ustalać kto jest lepszy, a kto jeszcze lepszy, komu się bardziej udało, a komu mniej. Twórcy i twórczynie chętnie dzielą się radościami, gdy ich prace znajdą się wśród opisanych, lub frustracjami, gdy skądinąd interesujące zjawiska nie będą odnotowane. To są chwile, kiedy fejsbuk się gotuje, czasem nawet skutecznie wpływając na osoby oceniające: od ubiegłego roku „Teatr” robi dwie ankiety – jedną uwzględniającą głównie teatry dramatyczne i drugą, w której znaleźć można twórczynie i twórców przedstawień offowych, muzycznych, lalkowych czy dziecięcych i młodzieżowych, dotąd konsekwentnie ignorowanych przez cześć oceniających. Dobre i to, choć podział na dwie części doskonale pokazuje (i utrwala) dominujący model polskiego życia teatralnego.
Może to zresztą po prostu ludzka skłonność do podsumowań, zwłaszcza na koniec roku, kiedy i redakcje czasopism, i każdy, kto może i chce, na blogu czy na fejsbuku prezentuje swoje „topy”: muzyka, filmy, ludzie, wydarzenia (w tym roku w tej kategorii zwycięzca jest chyba oczywisty), czasem nawet teatr. Nie lubię takich podsumowań, ale rozumiem, że jakoś może to porządkować pokawałkowany świat. Jest w tym utopijne marzenie o ogarnięciu rzeczywistości – jakkolwiek jest ono złudne i naskórkowe. Czasem też szkodliwe, bo w swych ocenach ludzie się wzajemnie nakręcają, uwewnętrzniając i przejmując opinie innych, a przez to ze zbiorowej pamięci wypadają rzeczy, które się w tym uwspólnionym kanonie „złotych setek”, „top 10” czy „simply the best” nie zmieściły. I czasem szkoda.
Ale nie o tym.
Tegoroczna ankieta „Teatru” Najlepszy, najlepsza, najlepsi była osobliwa z innego – dla wszystkich odpowiadających i czytających oczywistego – powodu. Sezon zawieszony został w połowie, w początku nowego roku budżetowego, wiele ciekawie zapowiadających się premier odwołano lub przełożono. Ale ocenić trzeba, choć obraz – i pojawia się to w wypowiedziach ankietowanych przez „Teatr” – będzie dalece niepełny. Ba! Łukasz Drewniak wprost pisze, że nawet tych jesienno-zimowych spektakli nie obejrzał zbyt wiele, bo ma zwyczaj nadrabiania zaległości na wiosnę. Lecz twardo wyrokuje. Naczelny „Teatru” za skandal sezonu uznaje COVID-19, jednak ten skandal nie przeszkadza mu wcale tworzyć dorocznego rankingu.
Owszem, miałem podobne myśli, gdy rozstrzygany był Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, a komisji – ze względów od niej zupełnie niezależnych – nie udało się obejrzeć dziewiętnastu ze wszystkich stu trzynastu zgłoszonych spektakli. To jednak inna sytuacja. Wybór finałowej puli „najlepszych” to nie jedyne zadanie komisji. Znacznie ważniejsze – zwłaszcza w tym sezonie – jest dofinansowanie teatrów przez zwrócenie części kosztów produkcji blisko pięćdziesięciu przedstawień. Nie tylko o ranking więc chodziło, lecz także o konkretne wsparcie instytucji. Spektakle nieobejrzane przez tegoroczną komisję obejrzy zaś przyszłoroczna.
Ankieta Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2019/2020 ma cel zupełnie inny. Ranking publikowany jest na łamach pisma od 1991 roku i od początku jego celem było budowanie w teatrze „wyrazistej hierarchii”, choć – jak przypomina Stanisław Godlewski – sam zgłaszający ten pomysł Andrzej Wanat narzekał na zbytnią łatwość ferowania ocen i brak rzeczowej dyskusji wśród krytyków i krytyczek. Ankieta miała być remedium na panujący, zdaniem ówczesnego naczelnego „Teatru”, chaos wartości artystycznych.
Czy jednak naprawdę właśnie teraz polskiemu teatrowi najbardziej potrzebne jest budowanie hierarchii? Ludzie masowo stracili możliwość pracy, a co za tym idzie, i zarabiania. Popandemicznych strat środowiska (zwłaszcza osób pracujących w systemie freelancerskim) jeszcze nie znamy – nie sposób jednak wierzyć, że nie będą się one zwiększać, bo cięcia w budżetach instytucji wydają się nieuchronne. Pojawiły się nawet budujące przejawy solidarności, co w zhierarchizowanym i poddanym dyktatowi sukcesu (również za sprawą rozmaitych rankingów) środowisku trzeba szczególnie docenić. Działające w Warszawie kolektywy teatralne zachęcają do konstruktywnej rozmowy o przyszłości – o współdziałaniu, wzajemnym wsparciu, dywersyfikacji i różnorodności praktyk artystycznych w czasie kryzysu…
Ale nie – tu ciągle najważniejsze jest, kto pół roku temu zrobił najlepszy spektakl.