zrzut_ekranu_2024-09-04_165825.png
Święto nurogęsi
W kwietniu i maju najszybsze i największe miasto w Polsce zaczyna nagle zauważać obecność pewnych ptaków. To bowiem miesiące lęgowe nurogęsi, które z różnych przyczyn w ostatnich latach wybrały na miejsce wychowywania piskląt głównie tereny Łazienek Królewskich. Nurogęś to gatunek może nie aż taki rzadki, ale rzadki w wielkich miastach; w dodatku ogólnie w Polsce raczej nieliczny i chroniony. Nazwa jest nieco myląca, bo nurogęś to kaczka. Samiec jest czarny i biały, samica rudo-brązowa i ma na głowie najbardziej punkowego z irokezów. W Warszawie jesteśmy zaszczyceni od pewnego czasu obecnością około kilkunastu par lęgowych, według danych zbieranych przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków1.
Ze zwyczajami nurogęsi łączy się jednak pewien problem: kiedy wyklują się pisklęta, matki muszą je zaprowadzić do najbliższego większego zbiornika wodnego, i to zaprowadzić drogą lądową, bo małe ptaki będą zdolne do lotu dopiero po dwóch miesiącach. Pisklęta rodzą się w dziuplach starych drzew, głównie Łazienek, a tym dużym zbiornikiem wodnym jest Wisła. Małe żywią się z początku owadami zgromadzonymi na powierzchni wody, ale rodzina potrzebuje do życia bardziej urozmaiconego pokarmu dostępnego w większej rzece: ślimaków, małży, małych rybek. To zrozumiałe ‒ też kocham Łazienki, ale kto by w nich chciał spędzić całe życie? (Sprawdzić czy nie puszczyk albo wiewiórka.)
Tak się jednak składa, że z jakiegoś powodu pomiędzy starymi dziuplami a wielką rzeką zostały przez ludzi umieszczone najbardziej ruchliwe warszawskie ulice, w tym Czerniakowska. Odkąd zauważyliśmy obecność nurogęsi w mieście – a pierwsze obserwacje sięgają 1998 roku — musimy wziąć odpowiedzialność za to, że układ miasta został dostosowany do ludzkich potrzeb: szybkiego przemieszczania się wielkimi maszynami. Dlatego co roku badacze i wolontariusze mocno dbają o to, żeby piskląt nurogęsi i nurogęsi matek nie spotkały żadne złe przygody. Citylighty na przystankach zostają wykorzystane we właściwym celu ogłaszając: Uwaga, nurogęsi. Zwolnij. W końcu rozlega się tryumfalne „już są” i do sieci trafiają pierwsze zdjęcia: dzielna matka przeprowadza dzieci, w tym czasie policjant czy wolontariusz zatrzymuje wielką masę samochodów.
Te zdjęcia co roku wzruszają tak samo, a może właśnie z każdym rokiem coraz bardziej: nurogęsi są małe i kruche, a jednocześnie zdeterminowane. Miasto, które rzadko kiedy przyznaje komukolwiek taryfę ulgową, musi się zatrzymać. Zamiera budowany mozolnie przez człowieka system, w którym liczy się efekt, produkt, konsumpcja, szybkość, skuteczność i przepustowość. Uznajemy, że nurogęsi też żyją w tym samym mieście, a przez to, jak ono wygląda, wymagają nie tylko troski, ale też zawieszenia reguł, na których opiera się późnokapitalistyczna cywilizacja.
Ten gest, obserwowania ptaków nieprzejmujących się naszymi spalinami i agendą, zmierzających do docelowego miejsca, które pozwoli im przeżyć i nauczyć się polować, nieustępliwości i zatrzymywanego przez policjanta ruchu, przypomina mi fragment z wiersza Wisławy Szymborskiej Może to wszystko, w którym poetka ukazuje naszą cywilizację jako eksperyment, zastanawiając się, który z przejawów bycia człowiekiem będzie uznany przez jakieś nieokreślone siły wyższe za istotny. Czy będą to wojny i wielkie przemiany, czy ostatecznie ktoś, kto nas obserwuje, „gustuje wyłącznie w epizodach”?
Oto mała dziewczynka na wielkim ekranie
przyszywa sobie guzik do rękawa.
Czujniki pogwizdują,
personel się zbiega.
Ach cóż to za istotka
z bijącym w środku serduszkiem!
Jaka wdzięczna powaga
w przewlekaniu nitki!
Ktoś woła w uniesieniu:
Zawiadomić Szefa,
niech przyjdzie i sam popatrzy! Wisława Szymborska Może to wszystko, w: Widok z ziarnkiem piasku, Wydawnictwo a5, Poznań 1997, s. 165-166.
Trochę jak Elisabeth Costello, postać z książki Johna Maxwella Coetzeego, która w mowie końcowej, mającej być rodzajem podsumowania, usprawiedliwieniem życia, odnosząc się do wspomnień z dzieciństwa, przyznaje: „W co wierzę? Wierzę w te małe żabki”. Może jedyne, co tłumaczy tak intensywną obecność naszego gatunku na ziemi, to nasza zdolność do przekraczania egocentryzmu i zdolność do troski wobec tych, którzy do niego nie należą? Ta troska bywa coraz trudniejsza w realizacji. Miejsca, w których przecinają się drogi ludzkie i nieludzkie, są zazwyczaj niewidoczne, zatarte, bywają też zagospodarowywane na potrzeby najważniejsze w naszym świecie, jak zysk czy wygoda.
I właśnie dlatego potrzebujemy Święta Nurogęsi ‒ jako Warszawa, jako obywatelki Polski, ale też jako powiedzmy, ludzkość – święta obecności w świecie innych, święta obecności innych w naszym świecie. Czy to za dużo? I tak czekamy przecież na nurogęsi co roku. I tak zaczynamy już wykonywać określone rytuały, kiedy się pojawiają. A przecież oprócz tego, świętujemy z przyzwyczajenia tyle rzeczy, do których już dawno nie mamy specjalnego zapału: różne nasze efektowne klęski i nudne zwycięstwa, poświęcenia, bitwy, bohaterskie czyny.
Nie ma co w kraju takim jak Polska kwestionować, że historia uczy nas teraźniejszości, ale coraz większy kłopot mamy z wyobrażeniem sobie tego, jak realnie będzie wyglądać nasza przyszłość. Może więc potrzebujemy święta, które projektując przyszłość, jednocześnie czerpałoby z tego, co teraz? W dobie kryzysu cywilizacyjnego, kryzysu demokracji i ocieplającego się klimatu każda zmiana w przyrodzie, którą nauczyliśmy się zauważać, każdy przejaw obecności życia, w dodatku przecinający się z naszym światem powinien być witany ze szczególną radością. A przy okazji możemy świętować to, co cenimy najbardziej: siebie. Naszą zdolność do widzenia czegokolwiek poza porannym korkiem i mejlami do napisania.
Święto nurogęsi oczywiście przysporzy nam kłopotów: nie jesteśmy w stanie kontrolować przedziałów czasowych, w których nastąpi przemarsz współmieszkańców przez miasto. W dodatku ocieplenie klimatu i coraz krótsze zimy zaburzają kalendarz ptaków i ludzi, sprawiają, że nurogęsi muszą przemieszczać się coraz wcześniej i wcześniej. Trudno też po prostu umieścić nurogęsi w BIPach, excelach i porozumieć się z głównymi zainteresowanymi naszym językiem. Ale damy radę, znamy już przecież inne święta ruchome: tak się przypadkiem składa, że jedno z nich jest tryumfem życia nad śmiercią.
- 1. Łukasz Wardecki, Bartosz Smyk, Tomasz Chodkiewicz, Fatima Hayatli Ocena liczebności i występowania nurogęsi (Mergus merganser) w Warszawie, 29 czerwca 2023.