telewizja

Próbując uchwycić moment konstytutywny dla zjawiska „reality” udajmy się po pomoc do teatru. Teatr – pradziad sztuk performatywnych – rzuci nam być może światło na warunki możliwości powstania reality show jako nowego gatunku. Jak wiedzą badacze antyku i teatrolodzy, „słowo «Theatron» to miejsce widzenia, miejsce, z którego się patrzy, zaś wywiedziony z niego termin «teatr» rozumieć w tym kontekście można jako coś danego do oglądania”1.

Love is blind ma jakieś sto milionów edycji i oglądałam niestety prawie wszystkie. „Niestety” jest nieprzypadkowo użytym słowem. Zażenowanie swoją postawą towarzyszyło mi przy oglądaniu każdego z odcinków i przy pisaniu każdej z linijek tego tekstu, co znacznie opóźniało proces jego powstawania. Trzeba jednak odwlekać moment publikacji, który dopiero odsłoni ten realny wstyd: wszyscy będą mogli zajrzeć do miejsca, które zna jedynie algorytm Netfliksa, wierny towarzysz intymnych pragnień.

ŚMIECH I STRACH

Był to blondyn z, jak to się mówi, nieco garbatym nosem

Kiedy trzynaście lat temu na scenie Teatru Polskiego Marzena Sadocha i Michał Kmiecik przygotowali performans zatytułowany Czy pan to będzie czytał na stałe?, spektakl-protest skierowany wobec nierozumiejących potrzeb instytucji kultury urzędników i polityków, adresata padających ze sceny zarzutów reprezentował na widowni Radosław Mołoń, dolnośląski marszałek. Mógł nie czytać kontekstów i nie wiedzieć, że słowa, które ze sceny kierował do niego Jakub Giel