wwwtr_warszawa_autokorekta_rez._jakub_skrzywanek_fot._patrycja_skwierczynska_4.jpg
Kogo chcemy słuchać?
Grupa siedmiu osób w pandemicznych kombinezonach ochronnych bazgrająca sprejami na rozciągniętym na scenie papierze – to widok jaki zastajemy wchodząc do sali przed rozpoczęciem Autokorekty. Projekt jest realizowany w kooperacji działu pedagogiki TR Warszawa i LO im. Lisa-Kuli, którego uczennice oraz uczniów widzimy na scenie (Amelia Karwacka, Jagoda Klimkowska, Zosia Mańkowska, Kaja Sienkiewicz, Natalia Wrońska, Aleks Ślęzak i Ostap Junko). Od początku wiadomo więc, że młodość, pandemia i bunt to główne tematy spektaklu. Choć w tym kontekście bunt rozumiem raczej jako niezgodę na otaczające nas zewsząd kryzysy i próbę stworzenia wizji nowej, lepszej rzeczywistości niż po prostu rebelię. Już w pierwszej scenie aktorki i aktorzy pytają siebie nawzajem czy pamiętają podpisującego się pod ośmioma gwiazdami Andrzeja Dudę, Ostry cień mgły, czy chcącego zmienić świat Elona Muska – tym samym diagnozują współczesność i zaznaczają swoją pozycję jako buntowników w słusznej sprawie.
Rola pandemii nie jest oczywista, nie znajduje się ona w centrum zainteresowania, jak mogłoby się wydawać biorąc pod uwagę opis spektaklu oraz datę premiery (październik 2021). Widzimy co prawda filmiki, w których bohaterki i bohaterowie pokazują nam co robili w covidowej rzeczywistości – dominuje w nich rezygnacja oraz oczekiwanie na jutro – lockdown jest jednak dla nich katalizatorem refleksji o sobie, rodzinie i otaczającym świecie. Właśnie to wydaje mi się w tym spektaklu kluczowe.
Poszczególne części przedstawienia na pierwszy rzut oka wydają się chaotyczne. Obok siebie zestawione zostają wyświetlone w tle nagrania z kwarantanny, inscenizacja idealnego rodzinnego obiadu oraz film o przemocy domowej (zamiast którego widzimy czarny ekran i słyszymy informację czego miał dotyczyć). Na scenie zaś mają miejsce między innymi warsztaty z mówienia innym tego, co chcieliby usłyszeć oraz instruktaż używania gazu pieprzowego. Wszystko to łączy się jednak w całość – przybliżając rzeczywistość młodych ludzi, których historie poznajemy.
tr_warszawa_autokorekta_rez._jakub_skrzywanek_fot._patrycja_skwierczynska_12.jpg
Jaki jest więc świat dzisiejszych osiemnastolatków? Pełen strachu o własne bezpieczeństwo i przyszłość, przepełniony przemocą, samotnością i niezrozumieniem. Te emocje są wspólne prawdopodobnie nie tylko dla nich, ale także dla części osób siedzących na widowni. Poznajemy siedem historii i choć każda jest inna, wszystkie potraktowane zostają jako równoważne. Bohaterki i bohaterowie mówią o lęku przed powrotem do domu wieczorem, zakładaniem tęczowych elementów czy molestowaniem w autobusie. Otwarcie opowiadają o depresji, problemach z akceptacją własnego ciała i dyskryminacji ze względu na pochodzenie.
Fakt, że spektakl jest tak blisko osobistych doświadczeń sprawia, że właściwie zanika granica między aktorem a postacią. Dlatego wystrzegam się pisania o aktorkach i aktorach. Młodzież nie tylko mówi o swoich indywidualnych problemach, ale też przedstawia się publiczności prawdziwymi imionami. Ich przeżycia są bazą spektaklu a dodatkowo sami jasno zaznaczają na scenie swoją tożsamość. Prawdopodobnie – za Eriką Fischer-Lichte i jej Estetyką performatywności 1 – powinnam używać określeń performerki i performerzy. Wszystko, co dzieje się na scenie oddziałuje przecież na nich samych, a nie na tworzoną na scenie postać. Mam jednak wrażenie, że to w kontekście Autokorekty także nietrafna kategoria. Spektakl wymyka się tym określeniom, widzę go raczej jako zaproszenie do spotkania i rozmowy. Jako gotowość do dyskusji i być może idącej za nią zmiany.
Czuję, że bliskość autentycznych historii sprawia, że emocje wśród widowni są silniejsze. Być może takie są dla mnie, bo jestem starsza jedynie o cztery lata i część ich problemów jest także moja. Co swoją drogą pokazuje, że obawy, o których mówią niekoniecznie są zarezerwowane dla nastolatków. W przypadku Autokorekty nie ma mowy o bezkarnym patrzeniu na postać, dla której ciało aktorki/aktora jest jedynie medium. Czy tego chcemy czy nie po spektaklu zostajemy ze świadomością, że poznaliśmy fragment czyjegoś życia.
Bohaterki i bohaterowie sami pół żartem pół serio odbijają się od teatralnej granicy. Podczas warsztatów z mówienia innym tego, co chcą usłyszeć Aleks mówi Ostapowi, że powiedział to „zbyt teatralnie”. Z jednej strony dość oczywisty żart, z drugiej jednak sygnał, że są na scenie przede wszystkim dla siebie – a nie po to, żeby coś przed nami odgrywać. Jeszcze wcześniej zwracają się bezpośrednio do publiczności. Do babci – z informacją, że może będą dzisiaj przeklinać, ale to tylko na potrzeby spektaklu. I do dyrektorki liceum – z prośbą, żeby nie wyrzucała ich ze szkoły za to, co za chwilę zobaczy. Między sobą zastanawiają się też czy na sali jest jakiś krytyk, który o nich napisze i czy w ogóle publiczność zrozumie co chcą powiedzieć. Sytuacja zdaje się nieco przypominać występ dzieci na szkolnym apelu i zastanawianie się czy rodzice są już na sali. Ustawia jednak widzki i widzów w dość ciekawym położeniu – są jednocześnie bliscy i dalecy. Obok siebie siedzą rodziny bohaterek i bohaterów – osoby, które pewnie powiedzą, że im się podobało – i cała reszta, która być może nie zrozumie. W zasadzie nie wiadomo czy ktokolwiek zrozumie i (w domyśle) czy nie będzie jak zwykle. A jednocześnie poprzez bezpośrednie wywołanie publiczność przestaje być niewidzialna.
wwwtr_warszawa_autokorekta_rez._jakub_skrzywanek_fot._patrycja_skwierczynska_10.jpg
Oglądając Autokorektę w październiku sama łapię się na myśli, że pewnie sporo osób wśród publiczności to rodzina i znajomi. Być może nawet jest to prawda. Przecież widzę drugi spektakl – dzień po premierze. A na korytarzu mijam podekscytowanych młodych ludzi, z których część przyniosła kwiaty. Pytanie czy ta myśl nie wynika z głęboko zakorzenionego przeświadczenia, że młodzieży nie warto słuchać. Przed grudniowym pokazem też mijam w większości młode osoby, jednak tym razem nie zdają się czekać na znajome twarze na scenie – są raczej po prostu zaciekawieni. To zainteresowanie wydaje mi się symptomatyczne, wyraża bowiem potrzebę reprezentacji w teatrze.
Pisałam, że bohaterki i bohaterowie są na scenie dla siebie. Do tego zdaje się odnosić tytuł oraz scena, w której się przedstawiają. Konfrontują to co myśleli o sobie wcześniej z tym czego się dowiedzieli – jak sami mówią – „podczas autokorekty”. Wrażenie potęguje warsztatowa forma przywoływanego już wcześniej fragmentu z mówieniem innym tego co chcą usłyszeć. Co ciekawe ta warsztatowość zostaje przeniesiona do spektaklu – scena podczas każdego spektaklu, który widziałam, jest inna. Teatr wydaje się im pomagać w poznaniu siebie, w odnalezieniu akceptacji i być może także w znalezieniu namiastki nowej, lepszej rzeczywistości. Mimo, że ta rzeczywistość jest tylko tam i tylko przez chwilę. Po wyjściu znowu martwimy się o powrót do domu – o czym przypomina Jagoda prosząc po spektaklu, żeby publiczność dała znać, kiedy będzie już bezpieczna.
Spektakl wpisuje się w nurt przedstawień oddających głos osobom dotychczas niesłyszanym. Poniekąd odbija się od wizerunku młodych ludzi jako tych z zasady głupich i żyjących beztrosko, bez zmartwień. Tymczasem młodzież, którą poznajemy to uważne obserwatorki i obserwatorzy rzeczywistości, potrafiący odważnie mówić o swoich problemach i szukający rozwiązań. Pytanie czy tak rzadko mają głos, bo nie chcą go zabierać, czy dlatego, że rzadko ktoś chce ich wysłuchać.
Z resztą słuchanie młodzieży – i nie tylko – nie jest chyba najmocniejszą stroną polskiego teatru. Widać to chociażby na przykładzie tegorocznej Małej Boskiej Komedii, gdzie pojawiły się spektakle dla dzieci i młodzieży, ale ich twórczyniami i twórcami są dorośli. Wyjątek stanowią wyreżyserowane przez Michała Borczucha Przemiany (Teatr Studio w Warszawie i Teatr Polski w Bydgoszczy, 2021) – powstające w koprodukcji z festiwalem – ale i tam obok nastolatków na scenie widzimy profesjonalne aktorki i aktorów. Równocześnie podczas warsztatów w ramach Małej Boskiej Komedii powstaje manifest składający się z dwudziestu jeden postulatów. Trzynaścioro młodych dorosłych 2 związanych z Teatrem im. Wilama Horzycy w Toruniu, TR Warszawa, Wrocławskim Teatrem Lalek, Teatrem Dramatycznym w Wałbrzychu oraz Teatrem Zagłębia w Sosnowcu formułuje swoje oczekiwania i nadzieje związane z osobami zarządzającymi instytucjami, warunkami współpracy oraz widzami. Projekt, którego kuratorką jest Dorota Kowalkowska miał otwierać na międzypokoleniowy dialog i być narzędziem potencjalnej zmiany. Brzmi to wspaniale, ale wypracowane postulaty nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości nawet w ramach festiwalu. Autokorekta jako spektakl spełniający założenia odnoszące się do procesu tworzenia nie pojawił się w programie. Kolejny raz słuchamy więc dorosłych, pokazujących młodym ludziom jak mają widzieć teatr i swoje problemy. A moglibyśmy posłuchać samych zainteresowanych.
wwwtr_warszawa_autokorekta_rez._jakub_skrzywanek_fot._patrycja_skwierczynska_3.jpg
Ten tekst ukazuje się cztery miesiące po premierze, a dotychczas powstał tylko jeden obszerniejszy artykuł recenzyjny na temat spektaklu oraz tekst przywołujący Autokorektę w kontekście innych przedstawień. Bardzo chcę wierzyć, że jedynym powodem jest to, że spektakl zagrano tak niewiele razy.
Ostatni akapit tego artykułu miał brzmieć zupełnie inaczej. Powinien się tutaj znaleźć numer do Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę prowadzącej całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży. Obawiam się jednak, że niedługo trzeba będzie używać czasu przeszłego, bo z powodu braku dofinansowania ze strony rządu prawdopodobnie nie będą oni mogli udzielać wsparcia w takim trybie jak dotychczas. Dzisiaj infolinia 116 111 jeszcze funkcjonuje, ale tylko dzięki oddolnemu wsparciu.
- 1. Erika Fischer-Lichte Estetyka performatywności, przełożyli Mateusz Borowski i Małgorzata Sugiera, Księgarnia Akademicka, Kraków 2008.
- 2. Uczestniczki i uczestnicy projektu: Krystian Cieślik, Mikołaj Dziedzic, Zofia Grzywacz, Weronika Knedler, Ewa Mrożnik, Katarzyna Ostaszewska, Zofia Papińska, Wiktoria Podborowska, Illia Prychyn, Kaja Sienkiewicz, Błażej Szymański, Barbara Tarnówka-Bałabuch, Iga Wojciechowska.