smierc_jp2_0436.jpg

Paweł Dobrowolski, Jakub Skrzywanek „Śmierć Jana Pawła II, reż. Jakub Skrzywanek, Teatr Polski w Poznaniu, 2022. Fot. Magda Hueckel

Fizjologia świętości

Adam Jaźwiński
Przedstawienia
25 lut, 2022

Dorota Masłowska w Pawiu Królowej pisze, że „pojechanie na Ojca Świętego”, jak ironicznie nazywa pielgrzymki papieskie, motywowane jest tym, że ludzie chcą „choć raz zobaczyć sobie na żywo kogoś naprawdę znanego” 1. W jednym z wywiadów pochodzącym z feralnego roku 2005, autorka wyznała: „Fragmenty o Janie Pawle II pisałam parę miesięcy przed jego śmiercią, kiedy jeszcze byłam szczerze i dogłębnie przekonana, że należy do osób nieśmiertelnych. To był jedyny realny przywódca w Polsce. Zawsze myślałam, że kiedy umrze, to nastąpi apokalipsa, naród ogarnie histeria, że Polacy oszaleją”. Wypowiedzi Masłowskiej wydają mi się dobrym punktem wyjścia do refleksji nad najnowszym spektaklem Jakuba Skrzywanka Śmierć Jana Pawła II, pokazanego po raz pierwszy 5 lutego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Twórcy sięgają w nim do wspomnień osób z odmiennych środowisk i pokoleń, aby pokazać różnice w odbiorze postaci papieża oraz wydarzeń z 2 kwietnia 2005 roku. Zwracają także uwagę na paradoks umierania: z jednej strony ma ono wymiar performatywny, jest widowiskiem porywającym ludzi do zbiorowego lamentu, z drugiej strony jest tabuizowane, podlega silnym restrykcjom, które nie pozwalają pokazać jego autentycznego oblicza.

Spektakl rozpoczyna wyświetlony na ekranie fragment encykliki papieskiej dotyczącej wartości życia ludzkiego. 

Od eutanazji należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tak zwanej „uporczywej terapii”, to znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny. W takich sytuacjach, gdy śmierć jest bliska i nieuchronna, można w zgodzie z sumieniem „zrezygnować z zabiegów, które spowodowałyby jedynie nietrwałe i bolesne przedłużenie życia.

Zalecenia w niej zawarte, napisane z resztą przez samego Jana Pawła II, będą pojawiały się w mojej głowie niczym refren, wraz z rozwojem akcji spektaklu. Jako widzowie mamy możliwość zajrzenia w przestrzeń niedostępną i ukrywaną – całość odbywa się bowiem w pokoju papieskim i obejmuje ostatnie dni życia Jana Pawła II oraz krótki czas po jego śmierci. Nad sceną, ponad intymnym pokojem, wyposażonym zarówno w szpitalne, jak i domowe meble i akcesoria wznosi się monumentalna metalowa kopuła, swoją konstrukcją nawiązująca do Bazyliki świętego Piotra w Watykanie. Wyodrębnia ona ramy przestrzeni scenicznej, lecz potęguje również wrażenie zamknięcia bohaterów i bohaterek w klatce.

Taką klatką jest także ludzkie ciało, które zamyka człowieka w rygorystycznym cyklu biologicznym, mającym swój początek przy narodzinach, a koniec w chwili nieuchronnej śmierci. Przez sto minut trwania spektaklu obserwujemy przejmujący teatr umierania, przyglądamy się obrazowi cierpienia, skrupulatnie wykreowanemu na scenie. Dopełniają to wyświetlane na ekranach fragmenty dokumentów medycznych i sądowych, w których szczegółowo opisywane są dolegliwości papieża. Specjalistyczny język zderzony zostaje z naturalistyczną wizją odchodzenia. Postawieni zostajemy w roli gapiów, obserwatorów z zewnątrz stalowej klatki, co wywołuje porażające wrażenie szczególnie dla osób, które nie były nigdy świadkami prawdziwej śmierci. 

smierc_jp2_0453.jpg

Fot. Magda Hueckel

Skrzywanek zwraca uwagę na sprawę poważną i fundamentalną, dotyczącą bowiem wszystkich osób-ikon, które społeczeństwo wyniosło na popkulturowe ołtarze. Zrobiono z Jana Pawła II – już za życia, choć najbardziej wymowną egzemplifikację tego zjawiska zaobserwować można właśnie po śmierci – figurę posągową, nierzeczywistą, wyidealizowaną, nie-ludzką. Poprzez mityzację jego postaci, szalejącą papieską pomnikozę i bezgraniczne uświęcenie, stał się już nie posłannikiem Chrystusa, a jego reinkarnacją. Skrzywanek zaś przywraca Karolowi Wojtyle jego człowieczeństwo – to najbardziej elementarne, fizjologiczne. Wybór momentu schyłku życia papieża, ukazanie w sposób naturalistyczny stanu, w jakim znajduje się jego ciało, sprawia, że wreszcie możemy spojrzeć na Jana Pawła II jak na prawdziwą, cielesną osobę. 

Michał Kaleta, świetnie odtwarzający rolę papieża, co chwilę kaszle, charczy, krztusi się. Tak gęste skumulowanie fizjologicznych odruchów związanych z agonią Wojtyły staje się w pewnym momencie wręcz nie do zniesienia, mimowolnie zaczynam współodczuwać jego cierpienie. Skrzywanek znosi w ten sposób kolejne tabu, pokazując papieża niedołężnego, trupiego; papieża, któremu trzeba zmienić pieluchę; człowieka z krwi i kości, z penisem i pośladkami, krostami na twarzy i flegmą w przełyku. Takie reprezentacje, ukryte od zawsze pod legendą Jana Pawła II, są tak samo poruszające, jak surrealistyczne, bo zupełnie nieobecne we współczesnym imaginarium. 

smierc_jp2_0679.jpg

Fot. Magda Hueckel

Naturalistycznie przedstawione umieranie w ostatnich dniach Jana Pawła II zestawione zostaje z pięcioma filmami wyświetlanymi na ekranie pojawiającym się co jakiś czas przed sceną. Prezentowane są w nich wypowiedzi przedstawicieli i przedstawicielek różnych pokoleń, środowisk, opowiadających o tym, jak pamiętają papieża, zwłaszcza dzień jego śmierci jego śmierci. Widzimy dziewczynę, której świadomość tego, kim jest papież, kończy się na tym, że po prostu wie, że ktoś taki istnieje. Kobietę prezentującą swój pamiętnik z lat młodzieńczych, w którym Jan Paweł II opisywany jest niczym popowy idol. Starszą kobietę, którą śmierć papieża poruszyła bardziej niż śmierć męża („człowiek musi w końcu umrzeć, ale papież?”) i jej wnuka, dla którego godzina 21:37 jest po prostu memem. Współwłaściciela pubu Dragon w Poznaniu, który podczas śmierci Papieża puścił w lokalu Hit the Lights Metalliki. Kobietę, która wycieczkę na pogrzeb Wojtyły kupiła spontanicznie w biurze podróży. Skrzywanek podkreśla w ten sposób różnice pokoleniowe, które widać w reakcjach na śmierć Jana Pawła II. 

Zestawione zostają zupełnie inne rzeczywistości, reprezentowane przez osoby, dla których moment ten był czymś przełomowym i emocjonalnie znaczącym oraz te, które mają go w swojej pamięci w postaci urywków i jedynie skojarzeń. Taki podział jest dużym uproszczeniem, jednak pokazuje zasadę organizująca pamięć po papieżu. Dla przedstawicieli starszych pokoleń Jan Paweł II jawi się często jako przewodnik i dziejowy mistrz, dla młodszych jest raczej bohaterem memów, które największą popularność zyskały kilka lat temu i dziś są stale obecne we współczesnej cyberkulturze. Gdyby jednak chodziło tu tylko o papieża, sprawa byłaby zbyt trywialna. Bariera komunikacyjna i ideowa, o której mówić można konfrontując ze sobą te dwie grupy, dotyczy wielu innych sfer życia, począwszy od kwestii politycznych, światopoglądowych, moralnych, kończąc na gospodarczych czy klimatycznych.

Przy wydarzeniach podejmujących tematy uważane przez ogólną opinię za kontrowersyjne, zawsze ciekawa jest atmosfera medialna, która im towarzyszy. Zaczęło się wyjątkowo dobrze – o premierze sztuki informowały nawet katolickie portale internetowe. Wszystko zmieniło się po wywiadzie z Jakubem Skrzywankiem, w którym wyraził swoją nadzieję na rozdział Kościoła od Państwa, nazwał papieża politykiem i opowiedział o tym, że był bierzmowany przez oskarżonego o pedofilię Henryka Gulbinowicza. Odpowiedzią był artykuł opublikowany na stronie tygodnika „Niedziela”, niesłusznie oskarżający reżysera o kłamstwo. Ta sytuacja pokazuje, że włożyliśmy Jana Pawła II do gabloty (lub klatki ze spektaklu?), z napisem „nie dotykać". Zakaz ten dotyczy wszelkiej działalności artystycznej czy innej, która śmie poruszyć temat papieża-Polaka w sposób krytyczny lub po prostu odstający od kanonu myślenia dyktowanego przez Kościół. Każdy przejaw tego typu działań spotyka się z potępieniem przez środowiska katolickie, co czasem skutkuje również protestami i zamieszkami. Narzucona w ten sposób zasada nietykalności jeszcze bardziej wzmacnia mityczne myślenie o Janie Pawle II, które tak naprawdę niewiele miało wspólnego z przekazywaną przez niego nauką. 

smierc_jp2_0771_1.jpg

Fot. Magda Hueckel

W finale Śmierci Jana Pawła II widzowie i widzki są zaproszeni do wejścia na scenę, gdzie leży ciało papieża. „Można robić zdjęcia, ale nie można dotykać” – mówi jeden z księży stojących przy zmarłym. We foyer teatru na widzów czeka stoisko z papieskim merchem: pocztówki, plakaty, sygnowane buteleczki. Skrzywanek, jako ostatni akcent żegnający widzów, ironicznie ukazuje kościelną jarmarczność i religijny kapitalizm. Różnorodność pamiątek z wizerunkiem Jana Pawła II sprzedawanych podczas pontyfikatu na rozmaitych targach czy w sklepikach, była powalająca. Wśród najdziwniejszych „papaliów”, których zdjęcia do dziś krążą w internecie, wymienić można chociażby długopisy, popielniczki, papieską matrioszkę, naparstek czy torbę na zakupy. Jeden z bohaterów wspomnieniowych filmów wyświetlanych podczas spektaklu przyrównuje śmierć Wojtyły do śmierci Freddiego Mercurego. W kontekście rozległej gamy akcesoriów fanowskich z papieżem, porównanie to wydaje się nad wyraz trafne.

Choć spektakl Skrzywanka pod względem scenicznej dynamiki i użytych środków artystycznych jest raczej ascetyczny, wytwarza atmosferę, której w polskim teatrze nie czuć było od dawna. To doświadczenie transowe i mistyczne, przez swój dokumentalizm bardzo realne, ale jednocześnie podniosłe i intymne. Po wyjściu ze spektaklu miałem wrażenie, że śmierć Jana Pawła II była wydarzeniem hybrydycznym: złączyła w sobie ogromny smutek, ból, apokaliptyczną panikę, z festynowym sakro-show mieniącym się blaskiem tanich dewocjonaliów.

smierc_jp2_0900.jpg

Fot. Magda Hueckel

  • 1.  Dorota Masłowska Paw Królowej, Noir sur Blanc, Warszawa 2017, s. 36. 

Udostępnij

Adam Jaźwiński

Absolwent kulturoznawstwa i student wiedzy o teatrze na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, redaktor i koordynator multimedialnego archiwum Festiwalu Malta.