zrzut_ekranu_2025-01-20_131342.png

Juan Mayorga "Kolekcja", Teatro de la Abadía, Madryd, 2024, reż. Juan Mayorga, fot. materiał prasowy.

Zbieranie rzeczy

Sara Herczyńska
W numerach
20 sty, 2025
Październik
2024
10 (812)

Pierwszą kolekcją, z którą miałam świadomie do czynienia, była kolekcja książek Stanisława Barańczaka zebrana przez J. około piętnastu lat temu. Kolekcja miała charakter stricte hobbystyczny. J. nie zajmuje się zawodowo literaturą, ale zawsze lubił był czytać Barańczaka. Punktem wyjścia do kolekcji była biblioteczka tłumaczeń z języka angielskiego w tłumaczeniu Barańczaka, redagowana przez poetę. Wtedy J. zrozumiał, że potrzebuje wszystkiego z tej serii.

Kolejnym krokiem było zrozumienie, że potrzebuje też innych tomików poezji w tłumaczeniu Barańczaka albo jego autorstwa. J. zaczął na nie polować w internecie. Kolejne były inne książki tego autora, też te eseistyczne, udało się nawet upolować doktorat Barańczaka o Leśmianie. Kupował głównie na Allegro, korzystał z alertów Allegro i z aplikacji Snajper pozwalającej na zautomatyzowane kupowanie w ostatnim momencie aukcji. Swoje pole zainteresowań rozszerzył też na publikacje mające luźniejszy związek z poetą, na przykład wydawnictwa muzyczne, do których Barańczak tłumaczył fragmenty librett operowych. Wszystko, w czym był fragment, który Barańczak przetłumaczył lub zredagował; publikacje, do których napisał wstęp lub posłowie.

Z dwa razy zdarzyło się, że J. przez pomyłkę kupił drugi egzemplarz publikacji, którą już miał. Wtedy powstał plik w Excelu zatytułowany „Barańczak”. Plik miał dwie funkcje. Po pierwsze chodziło o to, żeby unikać dublowania. Po drugie, żeby wiedzieć, czego brakuje w kolekcji i gdzie tego szukać. Każdy wers poświęcony publikacji w Excelu zawierał podstawowe dane książki i najważniejsze: informację, czy ta książka jest już w kolekcji. Dzięki plikowi łatwiej było podzielić zbiór na podstawowe kategorie: wiersze własne, tłumaczenia, artykuły, książki z esejami. Excel generował podsumowania, to jest, ile jest książek w danej kategorii (wedle bieżącej wiedzy J.) i jaką część tych książek J. posiada.

Co istotne, J. nigdy nie poznał Barańczaka osobiście. Nigdy do tego nie dążył, nie interesowało go to. Interesował się wyłącznie jego twórczością. Kiedy pytam, czy chciałby mieć książkę z autografem Barańczaka, krzywi się: „absolutnie nie”. Kiedyś, szukając nowych obiektów do kolekcji, J. przypadkiem trafił na książkę z lat siedemdziesiątych, w której znajdowała się dedykacja dla Barańczaka napisana przez jakiegoś znajomego. J. nie kupił jej. Uznał, że nie pasuje do kolekcji. Z opóźnieniem uświadomił sobie, że mógł tę książkę kupić, zdobyć adres zamieszkania Barańczaka i wysłać mu w prezencie. Na ten pomysł wpadł jednak za późno i ktoś inny kupił tę książkę. Ta stracona szansa była, jak to określa J., najsmutniejszym przeżyciem jego kolekcjonerstwa.

Jaki był koniec tej konkretnej pasji kolekcjonerskiej? Po pierwsze pogłębiła się choroba Barańczaka, poeta przestał tyle publikować, a  J. zbliżał się do posiadania stu procent publikacji. Po drugie zaczęły się reedycje (na przykład nowe wydania Barańczakowych tłumaczeń Shakespeare’a albo antologii Fioletowa krowa), przez co różne publikacje, wcześniej trudno dostępne, stały się łatwe do dostania. J. stwierdził, że przez to wyjątkowość jego zbioru się zmniejszyła. Reedycje popsuły część radości kolekcjonowania. Zapał się wyczerpał i  J. przestał kompletować zbiór.

SENNA KOLEKCJA
Przytaczam historię zbioru J. jako krótką anegdotę o kolekcjonerstwie – jak się rodzi i jak umiera. Widać w niej pasję zbierania, potrzebę skompletowania całości albo przynajmniej objęcia jej indeksem, wreszcie zawód, kiedy kolekcjonowane przedmioty przestają być wyjątkowe. Zbiór książek zgromadzony przez J. był pierwszym zbiorem, który odebrałam jako kolekcję, ale oczywiście wcześniej miałam do czynienia z różnymi kolekcjami – książek, figurek, zabawek, kart czy naklejek. Wydaje się, że mało jest aż tak uniwersalnych mechanizmów: pragnienie zdobycia szeregu przedmiotów należących do jednej kategorii. Nic dziwnego, że wokół praktyk kolekcjonowania wyrosła spora gałąź humanistyki. Wśród opisywanych przez badaczy zbiorów można znaleźć między innymi „skarbce władców i świątyń, wyposażenia grobów, renesansowe gabinety osobliwości, z których zazwyczaj wywodzi się nowoczesne muzeum, wyspecjalizowane muzea, galerie sztuki”1, ale też biblioteki, ogrody zoologiczne i wszelkie inne kompozycje wybranych elementów.

Kolekcji Juana Mayorgi głównym tematem jest tytułowy zbiór. Zawiązanie akcji sugeruje kryminał albo przynajmniej opowiadanie grozy. Stare małżeństwo, Berna i Hektor, rozważa przekazanie tajemniczej kolekcji obcej kobiecie o imieniu Susana. Kobieta zostaje w ich domu na parę dni, żeby mogli ocenić, czy się nadaje do tej roli. Wiemy, że kolekcja jest cenna i pożądana, ale nie wiemy, co w niej jest. W analogicznej pozycji jest kobieta, która ma tę kolekcję przejąć – nie wie, co się w niej znajduje i dlaczego ona byłaby dobrą kandydatką na spadkobierczynię. Berna i Hektor szukają następcy, ponieważ nie mają dzieci – a nie mają dzieci, ponieważ kolekcjonowanie w pełni zawładnęło ich życiem i nie pozostawiło miejsca na nic innego. U Mayorgi kolekcja jest spadkiem, który może „spaść” na Susanę. Jako spadek jest jednocześnie prezentem, ale też obciążeniem niosącym szereg obowiązków i wymagającym dostosowania do niego swojego życia.

Zatem od początku dramatu kolekcjonerstwo łączy się z widmem śmierci – Susana jest potrzebna, ponieważ ktoś musi odziedziczyć zebrane przedmioty. „Ty też myślisz o śmierci. Wszystko, co kolekcjonujemy, nam o  niej przypomina” – mówi Hektor do Susany. Ten wątek znamy z różnych koncepcji teoretycznych łączących muzeum i archiwum ze śmiercią. Zbieranie i porządkowanie przedmiotów stanowią w nich akt żałoby. Przedmioty przeżywają ludzi, a masa spadkowa jest tego praktyczną konsekwencją. Mayorga wplata umieranie w różne warstwy swojego dramatu. Pasja kolekcjonerska Susany zaczęła się dokładnie dzień po śmierci ojca, kiedy kupiła swoją pierwszą litografię. W ten sposób zaczął się proces, który ostatecznie zaprowadził ją do domu Berny i Hektora. Zbieranie przedmiotów zaczyna się od śmierci i na śmierci się kończy.

Tutaj może warto dodać, że Mayorga skończył pisać Kolekcję w marcu 2020, a  więc na początku europejskiego stadium pandemii COVID-19. W kolekcji-grobowcu można widzieć cień tego okresu – wątek odchodzenia, zamrożenia w czasie, unieruchomienia, zamknięcia. Postaci dramatu snują się po domu, jakby bez możliwości wyjścia, śpią albo rozmawiają o spaniu. „W tym samym miejscu, tej samej nocy. Ile czasu upłynęło od zakończenia drugiej sceny? Hektor pojawia się stamtąd, gdzie wyszedł; jest w nocnej bieliźnie” – informują didaskalia i trudno w tym dopisku nie widzieć przebłysku życia w pandemii.

Śladem życia jest w dramacie Mayorgi wątek boksu. Hektor potajemnie zbiera zdjęcia bokserów w chwili upadku. Berna zakochała się w nim, kiedy zobaczyła go z podbitym okiem. Na domu małżeństwa w nocy widać cienie walczących bokserów. Wszystkie te ślady konotują przemoc, ale też wolę przetrwania – coś żywotnego i wyraźnie odcinającego się na tle sennego domu-archiwum.

ZASADY ZBIORU
Czym są przedmioty zebrane przez Bernę i Hektora? Klasyczna kolekcja powinna mieć jakąś cechę łączącą przedmioty i nadającą całości spójność. Wydaje się, że u Mayorgi każdy jest z zupełnie innego porządku. Przypominają zwierzęta z chińskiej encyklopedii cytowanej przez Borgesa „(a) należące do cesarza, (b) zabalsamowane, (c) oswojone, (d) ssące prosięta, (e) syreny, (f) wymyślone”: tworzą całość, ale jednocześnie nie tworzą. O kolekcji krążą zresztą legendy:

Rozmawiałam z trzema osobami, które zapewniały mnie, że ją widziały. Miałam wrażenie, że mówią o trzech różnych kolekcjach. Pierwsza opowiadała o średniowiecznych ikonach, druga o maszynach, trzecia o bajkach dla dzieci z dwudziestolecia międzywojennego. Pierwsza opisała to miejsce jako labirynt, druga jako ogród, a  trzecia jako składowisko śmieci. Dwie były zgodne co do tego, że widziały mozaikę w kształcie elipsy. Poznałam też kierowcę ciężarówki, który twierdził, że przywiózł tutaj nadpalone drewno, kilka robotów i wielką rzeźbę bez koloru.

Przedmioty zebrane przez małżeństwo są zupełnie nieprzewidywalne, ale za to uporządkowane wedle konkretnych reguł. Każdy z obiektów w kolekcji jest nazwany wedle dwóch parametrów, miejsca i czasu: Salamanka 6.2.75, Buenos Aires 11.7.92, Amsterdam 28.3.84, Chicago 7.8.14. Zbieranie i opisywanie przedmiotów ma na celu również zamrożenie pamięci konkretnego momentu i miejsca. Obiekty mają swoją wartość, ale są też osobistymi pamiątkami Hektora i Berny. Dlatego kwestia dziedziczności kolekcji jest dla jednego z bohaterów sztuki kontrowersyjna – potencjalny spadkobierca może otrzymać przedmioty, ale nie przejmie wspomnień małżeństwa.

Każda kolekcja potrzebuje katalogu porządkującego jej zawartość. W przypadku kolekcji książek Barańczaka zbieranych przez J. był to plik w Excelu. U Mayorgi pojawia się zestaw pudełek nazwanych „Katalogiem” lub „Atlasem”. Pudełka zawierają akt własności przedmiotów, listy poprzednich właścicieli i opowieści o tym, jak dany obiekt trafił do Berny i Hektora. Zawierają jednak też coś więcej: mapę drogi przedmiotu od miejsca pochodzenia do domu małżeństwa i drobne rzeczy zebrane po drodze. To część pracy pamięci – umiejscowienie obiektu w kontekście historycznym i powiązanie go z teraźniejszością.

Ostatecznie jednak konkretne obiekty nie są kluczem. Jak refren powraca przekonanie, że kolekcja jest ważniejsza niż jej poszczególne elementy. Nie chodzi o pojedyncze przedmioty, ale o relacje między nimi i tworzone przez nie konstelacje. Na tym polega cała sztuka: na kuratorskiej pracy polegającej na zgromadzeniu wybranych przedmiotów i połączeniu ich w taki sposób, żeby razem tworzyły wartościową całość. Dzieła zebrane przez utalentowaną kolekcjonerkę wyciągają z siebie nawzajem rzeczy niewidoczne na pierwszy rzut oka, błyszczą odbijanym światłem. Ich wzajemne relacje tworzą gwiazdozbiór, którego kształt przyciąga innych kolekcjonerów.

PRAKTYKI KOLEKCJONERÓW
„Kolekcjonerzy i kustosze zachowują się jak strażnicy skarbów”2 – zauważa Krzysztof Pomian, zwracając uwagę na wyjątkową opiekę, jaką są otaczane przedmioty w kolekcji. Jednak nie wszystkie z tych skarbów są pokazywane szerszej publiczności. Niektóre eksponuje się w muzeach, inne trzyma w  prywatnych sanktuariach, a jeszcze inne chowa w magazynach z nadzieją na wzrost wartości. Niektóre włącza się do kolekcji z nadzieją na zysk.

Kolekcja Hektora i Berny jest pożądana przez innych kolekcjonerów również ze względów finansowych. W oczach potencjalnych nabywców obiekty mogłyby być źródłem dochodu. Gest poszukiwania spadkobierczyni przez małżeństwo jest próbą ucieczki przez urynkowienienie. Hektor i Berna chcą ocalić wyjątkowość przedmiotów, która wykracza poza wartość finansową. Są świadomi rynkowej wartości swojego zbioru („rzeczy zyskują na wartości przez sam fakt wejścia do kolekcji”), ale nie to jest dla nich najistotniejsze. Hektor i Berna rozważali też możliwość upaństwowienia swojej kolekcji, jednak uznali, że nie ufają państwom – zbyt łatwo jakiś polityk może uznać zawartość kolekcji za niemoralną i ją ocenzurować. Zatem nie rynek i nie państwo, ale inna droga: poszukiwanie kolekcjonera, który będzie umiał uszanować wartość zbioru.

Kolekcja Hektora i Berny jest autoteliczna, małżeństwo zbiera dla samego zbierania i układania, nie udostępnia swojej kolekcji ani nie wypożycza dzieł. Dlatego też wartość może zostać zrozumiana tylko przez innego kolekcjonera. Można w  tym widzieć uświęcenie przedmiotów, zachowanie fetyszystyczne albo nawet zbieractwo (kod 6B24 w  klasyfikacji ICD-11 – swoją drogą to  też ciekawa kolekcja). Ostatecznie kolekcjonowanie to zbieranie wybranych przedmiotów i tworzenie z nich nowej całości. U Mayorgi kolekcjonowanie jest czymś, co zniewala ludzi, ale też ich uszczęśliwia. Jak mówi Susana: „Każdy coś zbiera. Wszyscy jesteśmy kolekcjonerami”

  • 1. Renata Tańczuk Ars colligendi. Kolekcjonowanie jako forma aktywności kulturalnej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2011, s. 10.
  • 2. Krzysztof Pomian Zbieracze i osobliwości. Paryż – Wenecja XVI – XVIII wiek, przełożył Andrzej Pieńkos, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2012, s. 16.

Udostępnij

Sara Herczyńska

jest kulturoznawczynią, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Napisała doktorat poświęcony polskim domom-muzeom. Interesuje się badaniami nad pamięcią, muzeami i polską sztuką współczesną.