zrzut_ekranu_2025-06-08_140333.png

Marzenie o żyrafie
Żyrafa dostała imię zaraz po przybyciu.
Nie miała pojęcia, co z nim zrobić.1
MIĘKKA SZYJA
Obiektem zazdrości i pożądania, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, były akcesoria marki Nici (przy czym nie było do końca jasne, czy czyta się to „niczi” czy „nici”, obie wersje brzmiały dość głupio). Szczególnym zainteresowaniem uczniów cieszyły się pluszowe piórniki w kształcie zwierząt gospodarskich (na przykład krowy) i egzotycznych (na przykład żyrafy).
Piórnik-żyrafa nie miał długiej szyi. Niewielką ilość kredek, ołówków i flamastrów, która się w nim mieściła, można było umieścić w korpusie zapinanym na zamek błyskawiczny znajdujący się w miejscu, w którym prawdziwa żyrafa miałaby kręgosłup. Bez wypełnienia piórnik wywoływał niepokojące wrażenie, jak wypatroszona zabawka albo oklapła pacynka.
Nie jestem pewna, czy miałam taki piórnik, czy ktoś inny go miał, a ja go tylko bardzo chciałam. Możliwe, że ktoś dał mi go potrzymać.
W 2001 albo 2002 roku jako uczennica pierwszej lub drugiej klasy pojechałam na wycieczkę do Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego. Pierwszy etap wycieczki obejmował karmienie kóz, owiec i lam marchewką z plastikowych kubeczków w tak zwanym „małym zoo”. Drugi rozpoczynał się w sali edukacyjnej. Kiedy do niej weszliśmy, kilkanaście spośród kilkudziesięciu krzeseł biurowych zajętych było przez ogromną pluszową żyrafę. Żyrafa była wielkim marzeniem Michała Targowskiego, ówczesnego dyrektora zoo. Niestety w tamtym czasie nie był w stanie pozyskać jej do gdańskiej kolekcji. Jeden ze sponsorów dał mu tę pluszową żyrafę „na szczęście”, z życzeniami, żeby po niej w zoo pojawiła się ta prawdziwa. Trzeba było ją położyć, bo jej pluszowe ciało bez szkieletu było zbyt ciężkie, żeby mogło utrzymać się w pozycji stojącej.
Prawdziwe żyrafy większość doby spędzają w pozycji stojącej, śpią najczęściej na siedząco. Czasami kładą się, podwijając nogi pod siebie i opierają głowę na zadzie. Wyglądają wtedy, jakby nie miały szkieletu. Nauczenie się układania szyi do snu jest dużym wyzwaniem dla małych żyraf, chętnie filmowanych przez osoby, które później wrzucają klipy z ich zmaganiami na Instagrama.
Żyrafiarnię w gdańskim zoo otwarto w 2008 roku. Obecnie mieszkają w niej trzy żyrafy ugandyjskie: Wiechu, Aki i Alia. Niektórzy ciągle zamiast „żyrafy ugandyjskie” używają nazwy „żyrafa Rothschilda”, którą ten gatunek otrzymał od nazwiska brytyjskiego bankiera, polityka i zoologa, który w wieku dwudziestu jeden lat zaczął pracę w rodzinnym banku, w zamian za co rodzice założyli dla niego muzeum zoologiczne. W czasie swojego życia, które w znacznym stopniu poświęcił rozszerzaniu kolekcji tego muzeum, Rothschild zatrudnił około czterystu osób, które przywoziły mu okazy zwierząt z całego świata. Do jego kolekcji taksydermii trafiały także martwe zwierzęta z londyńskiego zoo, które po odpowiednim wypreparowaniu stawały się częścią ekspozycji w Tring.
W internecie łatwo można znaleźć zdjęcia, na których widać, jak Walter Rothschild jeździ na żółwiu słoniowym albo prowadzi dorożkę, do której zaprzęgnięte są cztery zebry.
LEKKIE SERCE
Dużą część pawilonu Czech i Słowacji podczas Biennale Sztuki w Wenecji w 2024 roku, przygotowanego we współpracy kuratorki Hany Janečkovej i artystki wizualnej oraz społecznej Evy Koťátkovej, zajmowała ogromna instalacja przypominająca wydrążoną żyrafią szyję. Powstała przez nałożenie miękkich, pluszowych i płóciennych elementów na stalowy stelaż. Do szyi żyrafy można było wejść i posiedzieć w niej. Różowe pluszowe wnętrzności, którymi wyłożony był od środka tunel szyi, robiły przytulne wrażenie.
Tytuł projektu, który był prezentowany w pawilonie, to The heart of a giraffe in captivity is twelve kilos lighter, czyli "Serce żyrafy w niewoli jest dwanaście kilo lżejsze". Żyrafa, która była jego bohaterką, otrzymała imię Lenka i w 1954 roku trafiła z Kenii do Czechosłowacji. Stała się atrakcją praskiego ogrodu zoologicznego. Lenka przeżyła w Pradze dwa lata, później zachorowała i zmarła. Jej zwłoki zostały przewiezione do pracowni taksydermicznych Muzeum Narodowego, gdzie usunięto jej wnętrzności (trafiły do miejskich ścieków), a odpowiednio wypreparowane resztki ciała, wypełnione syntetycznymi materiałami i uzupełnione o elementy takie jak szklane oczy, były eksponowane na wystawie do 2000 roku.
Praskie Muzeum Narodowe ma imponującą kolekcję taksydermii. Dzisiaj można w nim zobaczyć między innymi rudawki, nazywane też latającymi lisami. Deborah Bird Rose pisała o tym, w jaki sposób lot rudawek, przenoszących na swoich skrzydłach i futrze pyłki eukaliptusów, umożliwia im rozprzestrzenianie się. Niewielką kolekcję taksydermii ma również Narodowe Muzeum Rolnictwa w Pradze, które eksponuje między innymi wypreparowane zwłoki Césara – najlepszego byka rozpłodowego z pierwszej stacji inseminacyjnej w Czechach.
To, co pozostało z Césara, trzyma się dobrze. Zwłoki Lenki zostały usunięte z ekspozycji, bo jej skóra była w bardzo złym stanie. Na klatce piersiowej pojawiło się pęknięcie wyglądające jak dziura po wyrwanym sercu, przez co martwa żyrafa przestała skutecznie imitować żywe zwierzę. Obecnie wypreparowane zwłoki Lenki znajdują się w muzealnym magazynie.
To, że Lenka trafiła do praskiego zoo, a później stała się częścią kolekcji muzealnej było wynikiem splotu szeregu czynników – pozostałości po czasach kolonializmu i niezmienności paradygmatu nowoczesnej nauki; rozwoju socjalistycznych państw w powojennej Europie i stopniowego wzmacniania się w nich sektora rozrywkowego. Marianna Szczygielska pisząc o ogrodach zoologicznych w Europie Wschodniej, zauważyła, że kiedy po wojnie ich dyrektorzy starali się odbudować wyniszczone kolekcje, poszukiwali przede wszystkim zwierząt, które dzisiaj nazywamy charyzmatycznymi – dużych ssaków pochodzących z krajów trudno dostępnych dla turystów. Według Szczygielskiej to „słoń robił zoo”2. Wiele wskazuje jednak na to, że zoo może zrobić również żyrafa.
Janečková i Koťátková umieściły ciało żyrafy i jej historię dosłownie w centrum pawilonu – tworząc instalację w przestrzeni, wystawiając zdjęcia dokumentalne, rysunki oraz odlewy fragmentów ciała Lenki. Projekt, będący pierwszym w historii dekolonialnym pawilonem Czech i Słowacji, powstawał jednak nie tylko poprzez przygotowanie obiektów wystawowych. Narracje i obrazy prezentowane w jego ramach wytwarzano podczas szeregu działań partycypacyjnych skierowanych do dzieci oraz osób starszych. Działania te skoncentrowane były z jednej strony na pracy z pamięcią o praskim zoo i zamieszkujących je zwierzętach, a z drugiej na rozwoju spekulatywnych scenariuszy dotyczących życia Lenki sprzed trafienia do niewoli – jej naturalnego środowiska, relacji społecznych, w których dorastała, a także jej emocji i doświadczeń związanych z długą podróżą do Czechosłowacji. Historie te, zaprezentowane we fragmentach w katalogu pawilonu, pokazują, w jaki sposób za pomocą narzędzi artystycznych można uruchomić alternatywne sposoby myślenia o przeszłości i teraźniejszości relacji w więcej-niż-ludzkim świecie. Działania, które były częścią projektu, realizowano poniekąd pod nieobecność martwego ciała żyrafy, ale z myślą o nim. Służyły tchnięciu życia w miejsce zajmowane przez to, co martwe, w taki sposób, by historia zwierzęcia nie uległa wymazaniu, a aktywowała się w nowych kontekstach.
To, w jaki sposób Lenka trafiła do Pragi, jak skróciło to jej życie i jak daleko posunięta była eksploatacja jej ciała w kontekście muzealnym, można uznać za historię-relikt, ale ogrody zoologiczne ciągle są elementami infrastruktury miast. Dbamy o nie i mieszkające w nich zwierzęta, bo zwierząt żyjących w niewoli (często już w niej urodzonych) nie można po prostu wypuścić na wolność. Są ich miliony. Opiekujemy się nimi – pozbawionymi ekosystemów, w których koewoluowali przedstawiciele ich gatunków; stłoczonymi w klatkach i na wybiegach; poddanymi ciągłej obserwacji – z powodu przemocy strukturalnej, jakiej ich poddajemy i w pewnym sensie na przekór niej.
Piszę ten esej w miejscu oddalonym o pół godziny drogi komunikacją miejską od Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, w którym mieszkają obecnie cztery żyrafy. Nadano im imiona: Justyna, Anastazja, Malawi i Karim.
MARZENIE ŻYRAFY
O czym może marzyć żyrafa?
O krajobrazie bez płotu, z pojedynczym człowiekiem przemykającym w oddali
O bezimienności
O wyjątkowo soczystym liściu akacji
O wygodnym wodopoju
O przechadzce z przyjaciółką
O czymś niespodziewanym
O czymś, czego absolutnie można się spodziewać
O zwycięstwie w walce na szyje
O seksie z przygodnym partnerem lub partnerką
O powiększeniu stada
O wędrówce
O odpoczynku
O cieniu w południe
O znalezieniu na sawannie kości na przegryzkę
O kolejnym dniu miłym tak, jak poprzedni
Nie mam pojęcia, o czym może marzyć żyrafa.
Dziękuję Evie Koťátkovej i Sárze Märc za udostępnienie mi katalogu pawilonu.
- 1. Cytat pochodzi z wypowiedzi jednego z dzieci uczestniczących w zajęciach w Centrum Kultury Břevnov. Zajęcia były częścią działań w ramach projektu The heart of a giraffe in captivity is twelve kilos lighter realizowanego przez Evę Koťátkovą we współpracy z Himali Singh Soin, Davidem Soin Tappeserem, kolektywem Gesturing Towards Decolonial Future oraz grupami dzieci i osób w starszym wieku. Cyt. za: katalog pawilonu Czech i Słowacji na sześćdziesiątym Biennale w Wenecji: The heart of a giraffe in captivity is twelve kilos lighter, red. Hana Janečková, Michal Novotný, National Gallery in Prague, Praha 2024, s. 22.
- 2. Marianna Szczygielska Elephant empire: zoos and colonial encounters in Eastern Europe, „Cultural Studies” nr 5/2020