zrzut_ekranu_2025-06-22_092421.png

Jedno ze zdjęć znalezionych przez Bartosza Nowickiego w ramach researchu do przygotowania wystawy „Afro PRL. Wizerunek Afrykanów w polskiej fotografii prasowej 1955–1989" (Dom Spotkań z Historią, 2018).

Ćwiczenia z dekolonialności

Wiktoria Tabak
W numerach
22 cze, 2025
Maj
2025
5 (819)

Szukam historii, które zakłócają i rozbrajają kolonialność, które na nowo przypominają to, co zostało zapomniane, i tych, które wytyczają dekolonialne ścieżki.1

Catherine E. Walsh

Połączenie w jednym zdaniu słów „Polska” i „kolonializm” na ogół wywołuje w rodzimej sferze publicznej gwałtowne reakcje. Przekonała się o tym Olga Tokarczuk, gdy powiedziała na antenie telewizji, że my, Polacy, „robiliśmy rzeczy straszne jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów”2. Kilka lat później fragment laudacji noblowskiej na jej cześć, wygłoszony przez Pera Wästberga z Akademii Szwedzkiej – ten dotyczący dwoistości polskiej tożsamości łączącej zarówno pozycję ofiar, jak i sprawców przemocy – również rozjuszył uczestników rodzimej debaty publicznej.3 Prawicowi i nie tylko prawicowi komentatorzy wraz z politykami starali się na różne sposoby udowodnić, że polskich kolonii nigdy nie było, a „jeśli Polacy pojawiali się na odległych lądach, to raczej w roli naukowców i inżynierów, a nie kolonizatorów”.4 Tak, jakby u źródła europejskiego projektu kolonialnego wcale nie leżała naukowo usprawiedliwiana i uzbrojona w oświeceniowe dyskursy „misja cywilizacyjna i kulturowa”.

Jak słusznie zauważyła Dorota Sajewska: „Polska historiografia niechętnie eksponuje miejsce Polski w kontekście reżimu kolonialnego. Znacznie częściej twierdzi się, że Polska sama była ofiarą kolonizacji, która nastąpiła na skutek rozbiorów”.5 Dlatego merytoryczne dyskusje na temat rozległej propagandowej i osadniczej działalności Ligii Morskiej i Kolonialnej z lat trzydziestych ubiegłego wieku6, imperialnego wymiaru Unii Polsko-Litewskiej, innych niż antysemityzm form rasizmu, czy stosunku polskiej szlachty do ukraińskich chłopów przypominającego stosunek panów do niewolników, choć toczą się od lat w akademickich kręgach, rzadko wychodzą poza wąski obieg dyskursywny czy artystyczną bańkę.

A przecież, jak przekonująco pokazywali Walter Mignolo i Catherine E. Walsh, oprócz kolonializmu rozumianego jako historyczna forma eksploatacji, podporządkowania i  dominacji polityczno-kulturowej, mamy jeszcze do czynienia ze współczesną, rozległą kolonialnością (coloniality), która jest – nie zawsze łatwą do zidentyfikowania na pierwszy rzut oka – ekonomiczną, symboliczną, kulturową i ontologiczno-epistemiczną spuścizną kolonializmu.7 Przykład? Chociażby rasowe podziały i klasyfikacje utrzymujące się do dziś w globalnej polityce, nierówności w systemie edukacji, dostępie do leków (patrz: szczepionki w czasie pandemii) czy oparta na wyzysku gospodarka kapitalistyczna. Warto w tym kontekście wspomnieć też o wydobyciu kobaltu – głównie w kongijskich toksycznych ekologicznie i niebezpiecznych kopalniach – używanego do produkcji baterii dla smartfonów czy komputerów, na których amerykańskie i chińskie firmy zarabiają miliardy dolarów rocznie, choć samo Kongo – według danych Banku Światowego – kolejny raz notuje ujemne PKB na mieszkańca, a wskaźnik ubóstwa w 2024 roku wyniósł tam czterdzieści sześć procent. Kolonialne struktury władzy i wiedzy nie zniknęły wraz z epoką dekolonizacji, ale nadal tworzą fundamenty, na których zbudowane są rozmaite instytucje, procedury, prawa, reprezentacje czy codzienne praktyki wytwarzające określone figury osób i hierarchie społeczne.

Wspominam o tym wszystkim nie po to, by wikłać się w spory o lokalne odmiany kolonializmu, ale żeby wykazać, że podobnie, jak w różnym stopniu i na różnych pozycjach uczestniczyliśmy w kolonialnym reżymie, tak teraz bierzemy udział we współczesnych spektaklach kolonialności, wobec czego poszukiwanie dekolonialnych praktyk i sposobów funkcjonowania we współczesnej rzeczywistości – również w Polsce – jest wyzwaniem, z którym musimy się zmierzyć. Dlatego w kolejnych akapitach tekstu wykonam pracę będącą próbą zasilenia społecznej wyobraźni nieco mniej zużytymi scenariuszami. Interesuje mnie, czy z trudnego w realizacji, ale inspirującego w założeniach, projektu internacjonalizmu socjalistycznego można coś jeszcze dzisiaj ocalić – jakoś go subwersywnie przejąć?

AKTY WYOBRAŹNI
W swoim imponującym studium Potential History: Unlearning Imperialism Ariella Aïsha Azoulay próbuje dokonać takiego właśnie myślowego przewartościowania. Nacisk kładzie na performowanie potencjalności historii i podważenie myślenia za pomocą linearnych – czyli w jej rozumieniu: imperialnych – kategorii czasowych. W dużym skrócie: Azoulay odrzuca historię jako zinstytucjonalizowaną naukę powielającą kolonialne i imperialne narracje. Interesuje ją historia jako praktyka naprawcza bazująca głównie na dekolonialnych perspektywach i scenariuszach działań, które mogą wydawać się na pierwszy rzut oka niewystarczające, żałosne czy niespecjalistyczne. Koncepcja historii potencjalnej Azoluay ma w dużej mierze charakter postulatywny, a momentami jest nawet dość naiwna, jednak mimo to stanowi inspirującą propozycję myślową. Inspiruje ona nie tyle do pisania alternatywnych wobec hegemonicznej wersji historii, które, zdaniem badaczki, zawsze jakoś ze sobą współistniały, ile do poszukiwania pęknięć, zszyć, porzuconych tropów, stłumionych możliwości, do których można byłoby się odwołać w teraźniejszości, by zapobiec reprodukowaniu współczesnych (i przyszłych) form przemocy albo chociaż – na początek – to zapobieganie móc sobie wyobrazić.8

Taką funkcję może spełniać również historia ratownicza skonceptualizowana przez Ewę Domańską, która w założeniach ma odpowiadać na rosnące znaczenie i zainteresowanie półperyferyjnymi, lokalnymi perspektywami w globalnych dyskursach i ośrodkach wiedzy. Domańska – podobnie, jak Azoulay, na którą polska teoretyczka się zresztą powołuje – interesuje się przede wszystkim poszukiwaniem potencjalności, ale i afirmatywnych obrazów. Jej historia ratownicza „ma charakter dynamiczny, otwarty i wspólnotowy”9, a nastawiona jest głównie na „ratowanie przyszłości”10. Wykorzystuje ona nie tylko narzędzia przeciw-historyczne, ale także „akty wyobrażeniowe” podkreślające znaczenie wyobraźni w procesach wytwarzania wiedzy. W rezultacie historia ratownicza „staje się swojego rodzaju laboratorium, które pokazuje warunki […] współbycia i współzamieszkiwania świata”11, dzięki czemu może być zarazem naprawcza i interwencyjna.

Historię potencjalną Azoulay oraz historię ratowniczą Domańskiej traktuję jako inspirację do poszukiwań, budowania nieoczywistych powiązań z odległymi czasowo, geograficznie i kulturowo zjawiskami czy do zaangażowanego rozpisywania alternatywnych interpretacji przeszłości. Interpretacje te nie ograniczają się tylko do fantazjowania „co by było, gdyby coś wydarzyło się inaczej”, idą o krok dalej. Odwołują się do konkretnych aspiracji „różnych grup ludzi stawiających opór przemocy”12, które zostały wypaczone, zapomniane albo stłumione i na tej bazie uruchamiają potencjalne, nielinearne, poszarpane imaginarium sojusznictwa.

POTENCJALNE PRZEJĘCIA
Globalne Południe stało się po zakończeniu drugiej wojny światowej przestrzenią zimnowojennej rywalizacji o wpływy13. W okresie dekolonizacji „blok sowiecki oferował pomoc w implementacji socjalistycznej ścieżki rozwojowej, […] zaś państwa zachodnie ze Stanami Zjednoczonymi na czele proponowały swoje doradztwo we wdrażaniu rozwiązań kapitalistycznych”14. Blok zachodni chciał podtrzymać swoje interesy i dominację gospodarczą w Afryce15, z kolei blok wschodni pozycjonował się w roli sojusznika ruchów narodowowyzwoleńczych i krytyka kolonialnej polityki Zachodu. W 1955 roku powołano Radziecki Komitet Solidarności Afrykańsko-Azjatyckiej, a jego polski odpowiednik – dekadę później, i choć ZSRR wytyczał główne kierunki zaangażowania swoich krajów satelickich na Globalnym Południu, to często realizacja radzieckich planów należała bezpośrednio do rządów, którym pozostawiono spore pole autonomii w tym zakresie. Również w 1955 odbył się w Warszawie – organizowany przez lewicową, antyimperialistyczną Światową Federację Młodzieży Demokratycznej – V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów pod hasłem „O Pokój i Przyjaźń”, na który zjechali delegaci ze stu czternastu państw. Była to nie tylko okazja do promocji idei socjalizmu i solidarności z walczącymi o niepodległość państwami Globalnego Południa, ale także międzykulturowa wymiana nastawiona na przełamywanie stereotypów, która miała stać się katalizatorem długotrwałej relacji zbudowanej na antykolonialnych wartościach.16

„Jednym z najważniejszych przejawów wsparcia bloku sowieckiego dla procesu dekolonizacji – jak pisali Przemysław Gasztold i Klejd Këlliçi – była pomoc edukacyjna i naukowa.”17 W 1960 roku Nikita Chruszczow powołał w Moskwie uniwersytet dla osób z Globalnego Południa, który wkrótce potem przyjął nazwę Uniwersytetu Przyjaźni im. Patrice’a Lumumby – brutalnie zamordowanego, przy wsparciu Belgii, premiera Konga i przywódcy Kongijskiego Ruchu Narodowego. Celem kształcenia nowych elit Globalnego Południa było krzewienie socjalizmu wśród przyszłych przywódców zdekolonizowanych państw, a także silna proradziecka ideologizacja. „Studia w krajach bloku wschodniego miały być przeciwwagą dla kształcenia oferowanego przez byłe imperia kolonialne oraz Stany Zjednoczone i związanego z nimi rasizmu i polityki segregacji rasowej.”18 Dlatego, przynajmniej w założeniach, tego typu działania traktowano jako próbę „zbudowania «alternatywnej globalnej nowoczesności» opartej na wartościach antykolonialnego internacjonalizmu «zaangażowanego w antyimperialistyczną politykę i niekapitalistyczny rozwój»”19.

Inna sprawa, że antykolonialne i antykapitalistyczne zaangażowanie ZSRR w krajach Globalnego Południa wiązało się z oczywistą walką o surowce, pozycję czy wpływy. Było więc ekonomicznym kolonializmem w białych rękawiczkach, okraszonym w dodatku wyrachowanymi hasłami sprzeciwu wobec Zachodu. Jednak przy całej kłopotliwości i hipokryzji projektu internacjonalizmu socjalistycznego, jego niektóre założenia wydają się interesujące do namysłu. Zwłaszcza w kontekście tego, jak słuszne – również z dzisiejszej perspektywy – antykolonialne postulaty sojusznictwa z wyzwalającymi się krajami afrykańskimi, faktycznie realizowały się w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pozostającej wówczas w sowieckiej strefie wpływów. Jak przekonywał Bartosz Nowicki – badacz i kurator wystawy Afro PRL. Wizerunek Afrykanów w polskiej fotografii prasowej 1955-1989 – począwszy od 1955 roku sposoby reprezentacji osób z krajów afrykańskich w polskiej prasie były przeważnie pozytywne. Propaganda starała się udowodnić, że Polska jest przyjaznym, równościowym miejscem, w którym rasowe podziały praktycznie nie istnieją i z którym warto zacieśniać relacje dyplomatyczne i kulturowe, choć rzeczywistość nie była tak bliska utopii, a osoby nie-europejskiego pochodzenia często stawały się obiektem egzotyzacji. Niemniej moment ten ujawnił – niewykorzystany w pełni – potencjał innego spojrzenia na ponadnarodową wspólnotę.

WIELOKIERUNKOWE SPOJRZENIE
Programy stypendialne dla osób studiujących z Globalnego Południa miała w swojej ofercie Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Teatralna i Telewizyjna im. Leona Schillera w Łodzi, gdzie od końca lat pięćdziesiątych do początku lat dziewięćdziesiątych uczyły się osoby z Afryki, Ameryki Południowej, Azji czy Karaibów. Przed rozpoczęciem kierunkowej edukacji musiały one odbyć intensywny roczny kurs języka polskiego. Doświadczenie to znalazło swoją reprezentację przynajmniej w kilku studenckich etiudach. Lekcja 41 w reżyserii Abdellaha Drissi (1966) rozpoczyna się od obrazu ust próbujących poprawnie wymówić sformułowanie „przy skrzypeczkach”, a potem przechodzi w grupową lekturę Mickiewiczowskiego Pana Tadeusza i rozważania nad znaczeniem słowa „zaganiać”. Nad właściwą artykulacją poszczególnych fraz czuwa znajdujący się poza kadrem wymagający nauczyciel. Prolog w reżyserii Eduarda Coronado Quirogi (1979) otwiera z kolei ścieżka dźwiękowa zmontowana z prób wypowiedzenia głosek „z” i „ż”, a Reserve dla cudzoziemców w reżyserii Faycala Hassairiego (1988) zaczyna się od sekwencji lekcji języka polskiego.

Jak pisały we wstępie do publikacji Hope is of a different color. From the Global South to the Łódź Film School Magda Lipska i Monika Talarczyk, krótkometrażowe, zwykle dokumentalne etiudy kręcone przez adeptów z Globalnego Południa odzwierciedlały początkowy entuzjazm i narastające rozczarowanie programem wymiany studenckiej, wzrost postkolonialnej świadomości wśród osób studiujących, a także trudności adaptacyjne – w tym rasistowskie ataki i problemy ze służbami bezpieczeństwa.20

Ale nie tylko – odzwierciedlały też myślenie o pamięci w inspirującej wielokierunkowej perspektywie. Zaledwie czterominutowa etiuda Patrik (1978) wyreżyserowana przez Beverly Joan Marcus (jedną z niewielu kobiet z uczestniczących w wymianie studentów z Globalnego Południa) opowiada o przyjeździe Patrika Mabindy, działacza Afrykańskiego Kongresu Narodowego, do Polski. Oglądamy uroczystość zorganizowaną na jego cześć, przeplataną kadrami z obozu Auschwitz-Birkenau, który Mabinda odwiedził w trakcie swojej podróży. Wszystko rozgrywa się w dynamicznie zmontowanych ujęciach: chór czarnych kobiet wykonuje pieśń; obóz koncentracyjny; zdjęcia z demonstracji w RPA; milcząca twarz; zgromadzenie Afrykańskiego Kongresu Narodowego, opowieść o strachu, rewolucji i konieczności ponadnarodowej pomocy moralnej i materialnej dla mieszkańców RPA. Połączenie na poziomie wizualnym Holokaustu z dekolonialnymi walkami w Patriku ujawnia działanie pamięci jako pola „negocjacji, odesłań i zapożyczeń” między dziejącymi się w różnych miejscach, czasach i kontekstach historiami przemocy21.

Zdaniem Michaela Rothberga pamięć może bowiem działać zarówno w sposób rywalizujący, jak i wielokierunkowy. Model rywalizujący zakłada, że sfera publiczna jest zamknięta i może przyjąć ograniczoną ilość głosów ofiar czy opowieści o przemocy, dlatego „upamiętnianie jednej historii usuwa z pola widzenia inne”. Z kolei model wielokierunkowy uznaje sferę publiczną za nieresentymentalną i elastyczną przestrzeń, „w której poszczególne grupy nie tyle wyrażają wcześniej sformułowane stanowiska, ile w zasadzie wytwarzają siebie przez dialogiczne interakcje z innymi”22. Wielokierunkowość pamięci – jak pisał Rothberg – daje więc szansę pomyślenia innych modeli współdzielenia przestrzeni i może stać się impulsem do niespodziewanych sojuszniczych działań opartych na empatii, a nie na współzawodnictwie. W tym sensie pokazuje również, że Polska historia, tożsamość i pamięć nie formatowały się w próżni i nie były odporne na dziejące się równolegle w świecie procesy. A skoro tak, to znaczy, że w przeszłości istnieją zalążki innych praktyk myślowych, do których można się odwołać w obliczu współczesnych kryzysów społeczno- -politycznych. Odkrywanie tych zalążków jest praktykowaniem historii potencjalnych.

PALĄCA POTRZEBA PRACY WYOBRAŹNI
Z czasem jednak – jak pisały Magda Lipska i Monika Talarczyk – wiara w alternatywny porządek stopniowo malała, a kontakty z krajami Globalnego Południa ulegały osłabieniu, również dlatego, że internacjonalizm socjalistyczny zaczął być postrzegany w wielu krajach bloku wschodniego jako marnotrawstwo środków publicznych zwłaszcza w obliczu kryzysów gospodarczych w latach osiemdziesiątych. Wtedy także – pomimo ciągle silnie obecnej w sferze publicznej propagandy przyjaźni – osoby studiujące z Globalnego Południa coraz częściej doświadczały różnych form dyskryminacji.23 Ponadto momentem kryzysowym internacjonalizmu socjalistycznego okazał się także rok 1968 i poprzedzająca go antysemicka nagonka oraz odmienne interpretacje przełomu z 1989 roku. Jak wskazywali autorzy zbiorowej publikacji 1989: A Global History of Eastern Europe niektórzy myśliciele z Globalnego Południa postrzegali upadek żelaznej kurtyny nie tyle w kategoriach faktycznego upadku, ile jej zawoalowanego przesunięcia na południe wzdłuż Morza Śródziemnego w celu stopniowego oddzielania Europy od Afryki.24

Z dzisiejszej perspektywy te obawy brzmią jak ponura przepowiednia. Zapowiedź kolejno: Fortecy Europa, niehumanitarnych praktyk Frontexu, budowy muru na granicy polsko-białoruskiej, umacniania barier i podziałów, zawieszenia prawa do azylu, rosnącej ksenofobii w europejskiej sferze publicznej – wszystkich tych działań, których bezpośrednim celem i skutkiem jest jeszcze silniejsze odgrodzenie Europy od Afryki i jej obywateli oraz radykalne zamknięcie w obrębie państw narodowych. Dlatego w obecnej chwili perspektywa prawdziwie dekolonialnych, antykapitalistycznych, ponadnarodowych sojuszy i relacji wydaje się tak paląca. Strategie myślowe proponowane przez Azoulay czy Domańską mogą służyć za drogowskazy pozwalające wyobrazić sobie, jak takie wspólnoty mogłyby wyglądać, z czego czerpać, ale też jakich błędów nie powinny powtarzać. Praktykowanie historii potencjalnych może być więc bardzo inspirujące (także dla projektów czy interwencji artystycznych), choć jednocześnie również – frustrujące i rozczarowujące. Nie są to bowiem działania nastawione na spektakularne, natychmiastowe zmiany, to raczej powolne, czasem ledwo zauważalne poszukiwanie pęknięć, nieszablonowych interpretacji, oddolne budowanie alternatyw w szczelinach opresyjnych systemów z – być może naiwną – wiarą w to, że te systemy kiedyś w końcu naprawdę upadną albo całkiem się skompromitują.

  • 1. Catherine E. Walsh Rising Up, Living On: Re-Existences, Sowings, and Decolonial Cracks, Duke University Press, Durham-London 2023, s. 12.
  • 2. Adam Leszczyński Prawica oburzona „polskim kolonializmem” w laudacji dla Tokarczuk. Ale wielu naukowców o nim mówiło!, OKO.press, 12 grudnia 2019.
  • 3. Tamże.
  • 4. Bartosz Bartczak Czy Polska była państwem kolonialnym?, „Gość Niedzielny”, 12 grudnia 2019.
  • 5. Dorota Sajewska Perspektywy peryferyjnej historii i teorii kultury, „Didaskalia. Gazeta Teatralna” nr 156/2020.
  • 6. O organizowanych przez Ligę Morską i Kolonialną w latach 1936-1938 „Dniach Kolonialnych”, w których brało udział kilka milionów osób, oraz innych aspektach działalności tej organizacji, pisałam na marginesie projektu Ludomira Franczaka Łowcy Głów na łamach „Dwutygodnika”. Zob. Sen o koloniach, „Dwutygodnik” nr 390/2024.
  • 7. Walter Mignolo, Catherine E. Walsh On Decoloniality: Concepts, Analytics, Praxis, Duke University Press, Durham 2018.
  • 8. Ariella Aïsha Azoulay Historia potencjalna: bez narzędzi pana, bez narzędzi w ogóle, przełożyła Aleksandra Szczepan, „Teksty Drugie” nr 5/2021, s. 284.
  • 9. Ewa Domańska Historia ratownicza, „Teksty Drugie” nr 5/2014, s. 13.
  • 10. Tamże, s. 15.
  • 11. Tamże, s. 18.
  • 12. Ariella Aïsha Azoulay, dz. cyt., s. 286
  • 13. Przemysław Gasztold Propaganda i pomoc dla Trzeciego Świata: działalność Polskiego Komitetu Solidarności z Narodami Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej, 1965-1990, „Polska 1944/45-1989. Studia i Materiały”, Warszawa 2024, s. 89-120.
  • 14. Tamże, s. 80.
  • 15. Skupiam się tutaj w dużej mierze na Afryce, jednak rywalizacja toczyła się również w krajach azjatyckich i Ameryce Południowej.
  • 16. Richard Greenhill Afro-Poland: a revolutionary friendship, captured in rare photos from 1955-1989, „New East Digital Archive”, 30 czerwca 2021.
  • 17. Przemysław Gasztold, Klejd Këlliçi PRL, kraje socjalistyczne i Globalne Południe w latach 1955-1990. Stan badań i postulaty badawcze, „Pamięć i Sprawiedliwość” nr 1/2023, s. 60.
  • 18. Cytat za opisem programu filmowego Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie „Nadzieja jest w innym kolorze”.
  • 19. Introduction: From International Solidarity to a New Color Curtain, w: Hope is of a different color. From the Global South to the Łódź Film School, pod redakcją Magdy Lipskiej i Moniki Talarczyk, MSN Warszawa, Łódzka Szkoła Filmowa, Warszawa-Łódź 2021, s. 10.
  • 20. Introduction: From International Solidarity to a New Color Curtain, dz. cyt., s. 19.
  • 21. Michael Rothberg Pamięć wielokierunkowa. Pamiętanie Zagłady w epoce dekolonizacji, przełożyła Katarzyna Bojarska, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2015, s. 15.
  • 22. Tamże, s. 19.
  • 23. Zob. Jeff Sahadeo Black Snouts Go Home! Migration and Race in Late Soviet Leningrad and Moscow, „The Journal of Modern History” nr 4/2016.
  • 24. James Mark, Bogdan C. Iacob, Tobias Rupprecht, Ljubica Spaskovska 1989: A Global History of Eastern Europe, Cambridge University Press, Cambridge 2019, s. 9-10.

Udostępnij

Wiktoria Tabak

jest doktorantką, krytyczką teatralną, konsultantką programową MFT Kontakt. Realizuje projekt badawczy „Perspektywy dekolonialności. Polski teatr wobec kryzysów migracyjnych po 2015 roku” w ramach grantu Preludium Narodowego Centrum Nauki.