uid_c6fe10ac8def41c49eec36230881afec_width_1140_play_0_pos_0_gs_0_height_0.jpg

Dzwoniąca cisza
Włosy się wełniły, przylepiały się do twarzy. Na wewnętrznej stronie moich okularów zaschły drobne kropeczki. Świat wydawał się lepki. Stałam przy wyjściu z sali kinowej. Nerwowo grzebałam w torebce, szukając chusteczki. Dziewczyna idąca schodami w dół zatrzymała się przy mnie i wymówiła moje imię. Oderwałam się od poszukiwań i powiedziałam: Nadzia. Kiedy widywałam Nadzię wcześniej, zazwyczaj nie mogłam powstrzymać uśmiechu – ma przepiękne rude włosy, które zawsze widać z daleka. Tym razem od razu zajrzałam jej prosto w oczy. Nie chciało mi się uśmiechać.
Był dziewiąty listopada.
W Ukrainie wybrzmiewały kolejne alarmy powietrzne. W Odessie byli ranni i zabici.
W Białorusi trwały kolejne zatrzymania. W bobrujskiej kolonii N2 rozpoczęto kolejną sprawę karną przeciwko blogerowi i więźniowi politycznemu Pavelowi Spirynowi, którego poprzedni wyrok miał upłynąć za miesiąc.
W warszawskiej Kinotece pokazywano film inspirowany prawdziwą historią – Pod szarym niebem w reżyserii Mary Tamkovich.1
Zbliżała się rocznica zamordowania przez funkcjonariuszy białoruskich organów ścigania Ramana Bandarenki. Trzy dni po jego śmierci dziennikarka Kaciaryna Andrejewa i operatorka wideo Darja Czulcowa prowadziły transmisję na żywo z miejsca, gdzie pobito Ramana. Za to zostały aresztowane.
W sali kinowej numer siedem było dużo ludzi.
Po odbyciu dwuletniego wyroku Darja wyszła na wolność. Przeciwko Kaciarynie w więzieniu wszczęto nową sprawę karną na podstawie artykułu 356 – Zdrada Państwa.
Dziewczyny były sądzone razem. W jednej klatce – w Białorusi, podczas procesu podejrzany przebywa za kratami już na sali sądowej, jeszcze przed ogłoszeniem wyroku. Osoby, które przyszły wesprzeć Darję i Kaciarynę, tłoczyły się na korytarzu, połowa miejsc na sali była wolna – strażnicy sztucznie ograniczali liczbę osób i nie wpuszczali niezależnych dziennikarzy. W odpowiedzi na żądania, by otworzyć drzwi do sali, jeden z ochroniarzy powiedział: „W domu lodówkę otwórzcie i sobie patrzcie”2.
Dziewczyny ubrały się jasno. I miały podobne fryzury. Nie umawiając się. Uśmiechały się i pokazywały symbol „zwycięstwa”.
Darja cały czas patrzyła na prokuratorkę – ta, która domagała się dla niej dwuletniego wyroku kolonii, miała dwadzieścia dwa lata. W chwili aresztowania Darja miała dwadzieścia trzy.
W kontekście odtwarzania pewnych wydarzeń historycznych Rebecca Schneider w swojej książce Pozostaje performans używała terminu „resztki” (remains) na symboliczne lub materialne fragmenty przeszłości, które zachowały się w archiwach i były wykorzystywane w procesie rekonstrukcji. Jak jednak zauważyła, często stawały się obiektem interpretacji, a ich użycie mogło prowadzić do zniekształcenia pierwotnego sensu wydarzeń. Aby uniknąć prowadzenia przez widza bezpośrednich paraleli między bohaterkami swojego filmu a realnymi osobami, reżyserka nie używa w filmie Pod szarym niebem prawdziwych imion osób, które były zaangażowane w realne wydarzenia.
W odróżnieniu od wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych, która jest głównym punktem odniesienia w książce Schneider, film Mary Tamkovich to jeszcze ciągle nie część historii, ale otwarta rana. Jej film opowiada o ludziach, którzy potrzebują pomocy właśnie teraz.
Podłączenie sprzętu. Ustawienie kamery. Rozpoczęcie transmisji. Alena, dla której inspiracją była Kaciaryna (w tej roli Aliaksandra Vaitsekhovic), i Olya, inspirowana postacią Darji (Palina Chabatarowa), zaczynają transmisję z balkonu mieszkania znajomego. Na podwórku funkcjonariusze AMAP3 biją protestujących. Chwilę później zaczynają walić do drzwi.
Po uwolnieniu Darja przyznała, że w momencie, gdy to naprawdę miało miejsce, czuła szczyt własnej bezradności4. Wspominam jej słowa, siedząc na widowni. Wydaje mi się, że nawet słyszę, jak bluza Oli ociera się o kuchenny regał, gdy dziewczyna bezsilnie opada na podłogę. Właściciel mieszkania (w tej roli Andrej Nowik) pali papierosa, włącza wentylację nad kuchenką, której szum nie zagłusza wprawdzie gróźb wykrzykiwanych przez AMAP bezpośrednio za drzwiami, ale sprawia, że stają się one jakby tłem. Takim, jakim były i pozostają do teraz: nieuniknionym. Właścicielce mieszkania (Alena Bajarawa) zbiera się na płacz. Krzyczy na dziennikarki, na partnera, pyta, co mają teraz robić: w pokoju siedzi ich pięcioletnie dziecko. Alena zdążyła zadzwonić do męża, po drugiej stronie słuchawki widzimy Ilyę (litewski aktor Valentin Novopolskij). Drzwi zostają wyłamane, przez słuchawkę Ilya słyszy krzyki „na podłogę”. Uderzenia. Hałas. Sygnały.
Już pierwsza scena sprawia, że nakładam na film swoisty filtr: pamiętając o tym, jak Darja w wywiadzie wspominała, że podczas zatrzymania zachowywała się inaczej niż jej odtwórczyni, przypominam sobie, że nie patrzę na nią. Ta myśl, zamiast uwolnić mnie od szukania paralel z prawdziwymi ludźmi i wydarzeniami, poszerza spektrum wspomnień. Przypominam sobie wszystkie te historie, które znałam wcześniej: z opowieści znajomych, z doświadczeń mojej rodziny, z codziennych wiadomości. Myślę o tych, których drzwi wyłamano dzisiaj. O tych, czyich imion nie znam. Staram się nie stawiać znaku równości między bohaterami a prawdziwymi ludźmi. Jednocześnie zastanawia mnie, że obecność Kaciaryny jako pierwowzoru bohaterki filmu odbieram jako jedną z nielicznych wiadomości zza krat. Przypominam sobie, jak czytałam w jednej z recenzji, że mąż Kaciaryny Andrejewej, Ihar Ilyash, napisał na swoim Facebooku po premierze filmu: „Historia Kaci już nie należy tylko do niej samej i jej rodziny – te wydarzenia są wplecione w historię współczesnej Białorusi i stanowią jej nieodłączną część”5.
Obserwuję, jak rzeczywistość przeplata się z fabułą i myślę o tym, jak wydarzenia na ekranie odbierają ludzie spoza Białorusi. Zadaję sobie pytanie, czy byłabym w stanie wyjaśnić treść filmu, abstrahując od kontekstu prawdziwych wydarzeń. Czuję porażkę – Pod szarym niebem tak naturalnie wpisuje się w rzeczywistość, że boję się zdezorientować rozmówcę i sama się pogubić. Prawdopodobnie na tym polega moc filmu Mary Tamkovich – mam szansę dla pisma teatralnego napisać artykuł o tym, co dzieje się naprawdę.
Aresztowanie bliskiej osoby to zawsze strach o jej zdrowie. Czasami – strach o jej życie. Często – poczucie własnej bezradności. Ale zawsze – lista działań. Jeśli bliska osoba jest aktywistą, politykiem, pracownikiem niezależnej prasy – jest to lista działań znana na pamięć: telefony do szpitala, bezskuteczne telefony do aresztu tymczasowego, telefony do komisariatu policji, czekanie pod bramą, za którą może się dziać cokolwiek.
Aresztowanie to dźwięcząca cisza, którą przerywa odgłos jadącego samochodu. Do sklepu po jedzenie, żeby zrobić paczkę. Do biura adwokackiego (jeśli w kraju jeszcze są adwokaci, którzy nie zostali pozbawieni licencji). Do pustego mieszkania późno wieczorem, by przenocować i znowu obudzić się w dźwięczącą ciszę. Albo żeby zdążyć zabrać rzeczy, zanim przyjadą po ciebie. Ilya nie zdążył zabrać – w jego podwórku już zaparkował czarny minibus. Przyjaciel (Andrei BardukhayeuArol) zawiózł go na swoją działkę w nadziei, że tam służby specjalne nie dotrą. Tam tłem dla dzwoniącej ciszy staje się kuchenny kran, z którego woda płynie przerywanie, jakby się zacinając, potykając się. Wydaje się, że cisza zaraz pochłonie wszystkich bohaterów i mnie zarazem. Ale nie pochłania. Jeszcze nie.
Ilya nie spał i myślał o żonie. Kolejny krok po aresztowaniu bliskiej osoby – to wyrzuty sumienia.
Grali w szachy, gdy powiedział, że muszą wyjeżdżać z kraju. Prawie się pokłócili przez to. Alena odmawiała, mówiła, że nie może, bo czuje, że jest potrzebna tutaj, na miejscu. Wkrótce dotarła jednak wiadomość o śmierci Ramana Bandarenki. Kobieta stwierdziła, że jeśli po tym wydarzeniu nic się nie zmieni, zacznie przygotowywać się do wyjazdu. Ilya myślał o tym, że powinna była iść na protesty w mieście, a nie prowadzić transmisję z mieszkania znajomego – to on nalegał, by tak się stało. Sądził, że tak będzie bezpieczniej.
Jak w większości współczesnych białoruskich dzieł, niezależnie od tego, czy chodzi o literaturę, przedstawienie teatralne czy film, ważnym elementem jest język. Interakcje w języku białoruskim odbywają się podczas transmisji, wtedy, kiedy w ramach fabuły bohaterowie muszą zakomunikować coś publicznie. Natomiast komunikacja między bohaterami filmu odbywa się po rosyjsku. Reżyserka w rozmowie z widzami wyjaśnia tę decyzję głównie koniecznością techniczną – aktor grający rolę Ilyi Iharova pochodzi z Litwy. Warto jednak zaznaczyć, że w krótkiej scenie, w której Valentin Novopolskij posługuje się językiem białoruskim, nie daje się wyczuć obcego akcentu. Z kolei Aliaksandra Vaitsekhovic, według słów Mary Tamkovich, również odczuwałaby barierę, gdyby jej bohaterka musiała mówić wyłącznie po białorusku. To nieuniknione następstwo polityki rusyfikacyjnej.
Jednak, moim zdaniem, nawet bez wyjaśnienia przez reżyserkę powodu, dla którego film jest dwujęzyczny, taki zabieg widzowie również mogą uznać za odzwierciedlenie rzeczywistości w wielu białoruskich rodzinach. Język białoruski może być częścią zawodu lub wyrazem postawy obywatelskiej w przestrzeni publicznej. W komunikacji osobistej ludzie natomiast mówią tak, jak im jest wygodniej. Obcy rosyjski staje się wygodniejszy od białoruskiego w relacjach z bliskimi, ponieważ polityczne staje się wtedy osobistym.
Ilya wraca do swojego mieszkania i odkrywa, że odbyła się w nim rewizja. Meble są porozwalane, książki porozrzucane, wszystko wywrócone do góry nogami.
Jeden z funkcjonariuszy służb specjalnych, który otwarcie pokazuje swoją twarz (Dzianis Tarasenko), uporczywie namawia Ilyę, by przekonał żonę do złożenia petycji o ułaskawienie i do wzięcia udziału w materiale dla prorządowego kanału telewizyjnego. Ilya odmawia. Minibus od momentu zatrzymania Aleny stoi pod domem w tym samym miejscu. Zastygła postać siedzi na miejscu kierowcy. Niewiadomo, czy tam nocuje, czy jest to za każdym razem ktoś inny – pod mundurem tego nie da się uchwycić.
Tymczasem prawniczka Aleny (Juliya Shauchuk) otrzymuje wezwanie na przesłuchanie. Po groźbach ze strony służb specjalnych kończy współpracę z bohaterką. Przeciwko więźniarce politycznej zostaje wszczęte nowe postępowanie karne.
Widzenie odbywa się w wyznaczonym pomieszczeniu. Kiedy konwojentka wprowadza Alenę do środka, po poruszeniu na fotelach obok mogę rozpoznać, kto wśród widzów pochodzi z mojego kraju. Na widok stroju obowiązującego w żeńskim areszcie więziennym w gardle staje mi gula. Chustka, bluzka i spódnica jaskrawego różowego koloru. Spódnica przez cały rok. I nieważne, że na zewnątrz jest minus trzydzieści, nieważne, że rajstopy z więziennego zestawu nie grzeją, a paczki od rodzin są zabronione. Nie wystarczy, że podczas sprzątania w kolonii kobiety muszą wycierać kałuże szmatami. Nie wystarczy, że używają skarpetek zamiast podpasek, bo te nie mogą być przekazywane do kolonii. Nie wystarczy, że żyją z przewlekłymi chorobami spowodowanymi torturami zimnem i wstrząsami elektrycznymi. Nigdy nie będzie dość udręk. Patrzę na ubranie w odpychającym różowym kolorze i staram się płakać jak najciszej. Kilka rzędów za mną słyszę stłumione szlochanie.
Widzeń z rodzinami się nie dostaje z zasady. Już nie. To przedmiot handlu. Podobnie jak pozwolenie na otrzymywanie listów od bliskich, podobnie jak możliwość kupowania papieru toaletowego, podobnie jak zgoda na posiadanie środków higienicznych przez kobiety, które nie mają przy sobie nic, co mogłoby je zastąpić. Była więźniarka polityczna Natallia Kukishava opowiadała o tym, jak podczas przebywania w areszcie musiała wypraszać u dozorcy podpaski. Bezskutecznie.
Alena łapczywie połyka jedzenie, przyniesione przez męża, chwyta kawałki sera z talerza i połyka je, prawie nie przeżuwając – na posiłek w kolonii przeznaczone jest tylko dziesięć minut. Nawet w trakcie widzenia trzyma się tej zasady – bezpieczne warunki już nie istnieją. Patrzy na siebie w lustrze po włożeniu ubrań, które przywiózł z domu jej mąż. Zakłada obrączkę i przygląda się swoim dłoniom, zmęczonym codzienną pracą w fabryce odzieżowej. W końcu pyta Ilyę, co spowodowało, że dali im zgodę na widzenie. Ilya prosi, żeby pomyślała o nim, że to też jego życie.
„A co, jeśli się zgodzę na nagranie, ale mnie nie wypuszczą? Ciągle szukasz odcieni szarości” – mówi Alena, patrząc na niebo przez kraty okna. Ilya odpowiada z nadzieją:
„A co, jeśli wypuszczą? Zawsze istnieją półtony”.
Dla nagrania wideo z wyznaniem winy, na stół przed więźniarką uprzejmie postawiono miskę z ciastkami. Alena spogląda to na nie, to w kamerę, to na tekst, który wręczono jej na kartce. Aliaksandra Vaitsekhovic gra w taki sposób, że zapominam, że oglądam film. Bohaterka, mająca wieloletnie doświadczenie dziennikarskie, czyta przygotowany monolog, ale za każdym razem mimowolnie zatrzymuje się, gdy dochodzi do słów o przyznaniu się do winy. Wokół – wyblakłe ściany kolonii karnej, na kobiecie – różowy strój. Hojna propozycja od funkcjonariuszy kolonii, by przyznać się do zdrady kraju, który kocha się najbardziej na świecie, zamienia się w dławiące łzy. Alena patrzy na męża, który przez cały czas obserwuje sytuację. On ledwo zauważalnie kiwa głową. W spojrzeniach obojga widać zrozumienie i pożegnanie. Kobietę wyprowadzają. Do winy się nie przyznała.
Przez cały film między bohaterami niemal całkowicie brak romantycznych interakcji w klasycznym tego słowa znaczeniu. Jedynie sporadycznie widzimy uściski czy słyszymy czułe słowa kierowane do siebie nawzajem. Mimo to, o ile dla reżyserki jej film jest „o nadziei”, o tyle dla mnie jest przede wszystkim o miłości. O takiej, która w warunkach dyktatury całkowicie rozbraja, i takiej, która staje się impulsem, żeby żyć dalej.
Na widzenie Ilya przynosi koce, poduszki, drobiazgi z domowego wnętrza. W liście do żony rysuje szachownicę. Podczas krótkiego spotkania w kolonii opuszkami palców „dotyka” ręki żony przez szybę. Pozostaje w kraju, nawet po tym, jak Alena przez adwokatkę prosi go, by wyjechał.
W filmie cisza towarzyszy wszystkim wydarzeniom. Wydaje się, że pochłania ona wszystkie dialogi, czyniąc je ledwie słyszalnymi. Przerywa ją dźwięk samolotu wojskowego, który przelatuje nad kolonią podczas długiego widzenia bohaterów. Alena mówi, że samoloty latają teraz często, odkąd zaczęła się wojna. Warto dodać, że to właśnie temat rosyjskiej agresji w Ukrainie i badanie roli Białorusi w tym konflikcie zbliżyły Kaciarynę Andrejewą i jej przyszłego męża Ihara Ilyasha. W 2020 roku ukraińskie wydawnictwo „Folio” wydało książkę Białoruski Donbas, która opisuje zarówno udział białoruskich ochotników walczących po stronie Ukrainy, jak i najemników walczących po stronie rosyjskich sił.
Rebecca Schneider interpretuje historyczne praktyki związane z ciałem, do których zalicza się taniec czy performans, jako bardziej elastyczną formę utrwalania i przekazywania pamięci o określonych wydarzeniach. Opisuje przekazywanie wiedzy z ciała do ciała jako bezpośredni sposób utrwalania historii w przeciwieństwie do archiwum „jako miejsca wytwarzania i reprezentowania prawa patrylinearnego”6. Film Mary Tamkovich stanowi rodzaj takiego cielesnego archiwum.
W filmie Pod szarym niebem całkowicie brakuje muzycznego tła. Mara Tamkovich twierdzi, że chciała w ten sposób zatrzeć granicę między widzem a filmem, skupić uwagę na tym, że to życie, nie sugerując widzowi, jaką emocję „powinien” odczuwać. W filmie słyszymy tylko jedną piosenkę, która pełni oddzielną rolę, a nie jest tłem muzycznym. Odgrywa ją przyjaciel Ilyi, kiedy zaczyna zastanawiać się, dlaczego Alena odmawia udziału w wywiadzie dla propagandowego kanału telewizyjnego.
"Jeśli teraz tego nie rozumiesz, to już nie zrozumiesz”, odpowiada Ilya. Piosenka Zmiciera Wajciuszkiewicza Ja naradziłsia tut leci z laptopa w małej kuchni mieszkania pamiętającego czasy Chruszczowa. Białoruska pisarka i dziennikarka Tatsiana Zamirouskaya w swojej recenzji filmu dla "Voice of America" nazywa tę kompozycję „anty-hymnem białoruskiej emigracji”. Przy słowach „Ja urodziłem się tu i ja będę żył tu” Ilya gorzko się uśmiecha. Krzywi się od smaku mocnego alkoholu, który już stoi na stole i został rozlany do kieliszków, wtóruje przyjacielowi śpiewając.
Mara Tamkovich, przy ograniczonym budżecie i w warunkach napiętego terminu realizacji filmu, w naturalny sposób wplata w scenariusz temat przyjaźni i bezwarunkowego wsparcia. Najbardziej wymownym akcentem w relacjach między Ilyą a postacią Andreja Bardukhayewa-Arola jest moment, gdy widz dowiaduje się, że przyjaciel Ilyi zapisany jest w jego telefonie jako „tata”. W czasach, które w dzisiejszej Białorusi nazywane są „wegetariańskimi”, w przypadku aresztowania wolno było zadzwonić do bliskich.
W trakcie całego procesu pracy reżyserka utrzymywała kontakt z Iharem Ilyaszem, a do współpracy nad filmem dołączyła Darja Czulcowa. Kaciaryna Andrejewa (prawdopodobnie przez adwokata) również wyraziła zgodę na nagranie filmu inspirowanego jej historią. Warto zauważyć, że pełnometrażowy film fabularny powstał z rozwinięcia krótkometrażowej pracy Na żywo. W jednym z wywiadów po uwolnieniu Darja Czulcowa przyznała, że najbardziej intensywne emocje wywołały u niej własne dokumentalne kadry, które znalazły się w finalnej wersji filmu. Stanowią one również nieodłączną część Pod szarym niebem, zwracając przy tym uwagę, że wydarzenia przedstawione w filmie są tylko inspirowane konkretną historią. Historii z taką tragedią w tle we współczesnej Białorusi jest wiele.
W ostatniej scenie na sali sądowej bohaterka jest ubrana na czerwono. W klatce jest sama. „Osiem lat i trzy miesiące kolonii o zaostrzonym reżimie.” Uderzenie młotka przez sędzię. Głos Zmiciera Wajciuszkiwicza śpiewa, że urodził się tutaj, w kraju pod szarym niebem. Urodził się tu i będzie żył tu.
Dla mnie moje „tutaj” teraz jest w Warszawie. Niezwykle odważny Ihar Ilyash wybrał swoje „tutaj”, pozostając w domu. 22 października 2024 roku pojawiła się informacja, że Ihar został zatrzymany, miesiąc później został uznany za więźnia politycznego. Obecnie mąż Kaciaryny Andrejewej przebywa w więzieniu.
Był dziewiąty listopada.
Była trzydziesta piąta rocznica upadku muru berlińskiego.
Były akurat urodziny zmarłego ojca reżyserki Pod szarym niebem, dziennikarza i pisarza Aliaksandra Tamkovicha, którego liczne książki w Białorusi już od kilku lat są konfiskowane przy przeszukaniach i, prawdopodobnie, palone. Jedna z takich książek była poświęcona rodzinom, które doświadczyły represji po wyborach prezydenckich w 2010 roku. W tym – mojej.
Nie zdążyłam znaleźć chusteczek w torebce. Dziewczyna, która schodziła po schodach, wypowiedziała moje imię. Ja wypowiedziałam jej imię. Nadzia zapytała, jak się czuję, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie wymyśliłam nic lepszego niż zapytać ją o to samo. Zamiast odpowiedzi przytuliła mnie tak mocno, że zaczęłam płakać, już nie starając się być cicho. Ona też płakała. Ludzie odwracali się do nas, jakby nasz niespodziewany performans był kontynuacją filmu, cielesnego archiwum, o którym pisała Rebecca Schneider. Nie mogłam się uśmiechać i patrzyłam Nadzi prosto w oczy, aż pożegnałyśmy się na progu warszawskiej Kinoteki. Dziewczyna z ognistorudymi włosami uspokajała mnie, wycierając własne łzy. Jej mama jest więźniarką polityczną. Białoruską dziennikarką, skazaną na ponad dziesięć lat kolonii karnej.
Dźwięk tramwaju, który wiózł mnie do domu, piszczenie kasy samoobsługowej w Biedronce, gdzie skanowałam moje jogurty, książka, którą otworzyłam tamtego wieczoru, głos mojej przyjaciółki w wiadomości głosowej – dziewiątego listopada okazało się, że te dźwięki dawno stały się tłem. Słyszę tylko dzwoniącą ciszę. Piszę ten tekst z nadzieją, że ona jeszcze nie pochłonęła nas całkowicie.
- 1. Pod szarym niebem (2024), reżyseria i scenariusz: Mara Tamkovich. Zdjęcia: Krzysztof Trela. Scenografia: Katarzyna Pawelec. Dźwięk: Joanna Napieralska. Montaż: Katarzyna Leśniak. Obsada: Aliaksandra Vaitsekhovic, Valentin Novopolskij, Dzianis Tarasenka, Palina Chabatarova. Film produkcji polskiej, w języku białoruskim.
- 2. Druhi dzień suda nad Kaciarynaj Andrejewaj i Darjaj Czulcowoj, Spring 96, 16 lutego 2021.
- 3. Podporządkowane białoruskiemu MSW służby znane też pod rosyjskim skrótem OMON. (Red.)
- 4. Czulcova - kak wyżiť w kołonii i posłať s pomiłowanijem, moszcz Koleśnikovoj i obnimaszki s Andrjejewoj, Youtube/@malina_shorts, nagranie z 28 stycznia 2023.
- 5. Za: Tatjana Zamirovskaja, Mara Tamkovich Tolko kohda ja sama posmotrjeła swoj film, ja poniała, czto on – pro nadjeżdu, 11 czerwca 2024, Golos Ameriki
- 6. Dorota Sajewska Rekonstrukcja jako profanacja archiwum, „Dialog” nr 7-8/2017.