311231298_5560121254024003_3753002992492820752_n_easy-resize.com_.jpg

„Carmina”, reż. Daniel Jacewicz, Teatr Brama, Goleniów 2022. Fot. Karol Budrewicz

Skale niepokoju

Julia Lizurek
Przedstawienia
25 lis, 2022

Poczynania Teatru Brama śledzę prawie piętnaście lat. W obecności jego twórców czuję się zazwyczaj bezpiecznie i przebojowo – wiem czego mogę się po ich działaniach i po nich samych spodziewać. Ten medal ma jednak drugą stronę – podczas gdy dzięki rosnącej w ostatnich latach rozpoznawalności tych offowych artystów oraz uznania dla ich pracy (między innymi dzięki przyznaniu Kamyka Puzyny) wzrasta ich renoma – odczuwam potrzebę weryfikacji tego, co w ich pracy zostało z wieloletniej teatralnej partyzantki. Dofinansowana w konkursie grantowym OFF Polska ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Carmina odzwierciedla ważne dla zespołu tematy. Chciałabym więc zapytać o to czy spektaklem tym Brama chce potwierdzić swoją teatralną tożsamość czy może brak jej pomysłów na to, w jakim nowym kierunku mogłaby się rozwijać?

NA TERAPII

Kiedy już wszyscy usiądą na swoich miejscach, rozpoczyna się odliczanie. Aktorzy trzymają w dłoniach liczniki. Skupieni, suną wzrokiem po widzach, wciskając przycisk. Każdy otrzymuje nieco inny wynik – wyciągają wspólnie średnią. Po czym ustawiają się w kręgu i rozpoczynają pieśń. Za nimi na ścianie w formie projekcji wyświetlone zostają obrazy Paula Gauguina przedstawiające tahitańskie społeczności, wśród których ten francuski malarz żył przez kilka lat. Ustawiają się w sposób naśladujący malarskie wizerunki. Wsiedliśmy do samolotu, zostaliśmy policzeni, wylądowaliśmy w małym „raju na Ziemi”. Ale zaraz padnie pytanie o to, jak bardzo w skali od jednego do dziesięciu czujemy się zaniepokojeni. W domyśle – „losem naszej planety”. Głównie młoda widownia zgromadzona w krakowskim Teatrze KTO wymienia wartości od piątki w górę, legitymizując i usprawiedliwiając to, co za chwilę się wydarzy – czyli terapia zbiorowa.

Każdy z aktorów zaproponuje nieco inną jej formę. Skutkuje to typową dla Bramy kompozycją scen, w której każda z nich ma innego przewodnika lub protagonistę. Wojciech Rosiński w swoim monologu buntownika, z rudymi, długimi, rozwianymi włosami, przypominającego współczesne wcielenie hippisa, radykalnie nawołuje do wyprania naszej planety z brudu przemocy i okrucieństw. Z Aleksandrą Ślusarczyk wykonamy ćwiczenia fizyczne, które w duchu mindfullness mają pomóc pozbyć się negatywnych, przeszkadzających emocji. Jenny Crissey niemal oświeconym tonem, pełnym otwartości, czułości, ciekawości i przekonania proponuje odrodzenie planety i ludzkości dzięki tantrycznej medytacji. Patryk Bednarski, korzystając z narzędzi animatora kultury i pedagoga teatru, buduje swoistą dramę, w której ludzie stają się zwierzętami i jako te mają zweryfikować swój kodeks moralny. Evanthi Athanasiadi proponuje afirmację: „dziś będzie piękny dzień!”...

Choć każdy, kto miał do czynienia z terapią wie, że nie przynosi ona natychmiastowych rezultatów i służy bardziej zrozumieniu pewnych procesów, które w nas zachodzą, w Carmina nawiązanie do niej stanowi zaledwie pretekst do ukazania potrzeby natychmiastowej przemiany. Jest ona w kreowanych przez aktorów postaciach tak silna, że ich autoterapeutyczne wysiłki muszą spełznąć na niczym. Rosińskiego – niby w geście niesienia na rękach, ale jednak w pozycji horyzontalnej – będą wynosić ze sceny. „Uzdrawiająca” medytacja zmieni się w zbiorową orgię, w której łatwo o pominięcie kogoś. Podróż w świat zwierząt skończy się irytacją i porzuceniem zabawy, a negatywne myśli i lęki wygrają z tymi pozytywnymi.

Groteskowa terapia nie po raz pierwszy stanowi ramę dla rozważań na temat kondycji współczesnego społeczeństwa. Wymyślona przez jedną z wolontariuszek Bramy, Kimberly Longueirę w spektaklu Psyrcle (premiera: styczeń 2017), wykorzystana przez Jacewicza w Positivo (premiera: marzec 2019), tutaj obciążona jest paradoksalnym imperatywem – społeczeństwo musi się zmienić, by zbudować świat na nowo. Nowy świat nie byłby jednak potrzebny, gdyby ten obecny byłby nam życzliwy, sprzyjał nam, naszym planom i ideom. Gdyby nie katastrofa ekologiczna, pandemia, wojny, moglibyśmy po prostu tworzyć wspólnoty – „w tym wszakże bylibyśmy najlepsi” – zdaje się mówić Brama. I usilnie próbuje wykreować kilka takich sytuacji.

Aleksandra Ślusarczyk widzi możliwość uwolnienia we wspólnym śpiewie i entuzjastycznie namawia widzów do przyłączenia się do zespołu. Niezwykle urzekająca, bo autoironiczna, scena nauki piosenki, która wydaje się z początku prosta, zamienia się w wokalny popis Bramy. Próba zatańczenia razem choreografii do muzyki granej przez Evanthi na akordeonie kończy się sprzeczką o precyzję wykonania i wzajemne samooskarżenia. W maskach gazowych (jak w Uczuciu w dźwięku z listopada 2009 roku), wcielając się ponownie w postaci obrazów Gauguina, zaśpiewają błagalną pieśń o wyginięcie. A później, na tle wybuchającego atomowego grzyba, usiądą przy ognisku z kolorowych jarzeniówek.

WYSTRÓJ GABINETU

Każdy, kto kiedykolwiek odwiedził Bramę w Goleniowie przy okazji festiwalu przed 2020 rokiem, zanim zespół zaczął rezydować w zmodernizowanym budynku Goleniowskiego Domu Kultury – Rampa Kultura – doświadczył prawdopodobnie wspólnego bycia przy ognisku. To miejsce spotkań, zadumy, refleksji, śpiewu. Żywioł ognia od zawsze sprzyjał budowaniu wspólnoty – choćby dlatego, że budził respekt, dając jednocześnie ciepło. Dzisiaj, mimo niewątpliwych udogodnień lokalowych, brakuje miejsca na nie. Sceniczne świetlówki ten brak metaforyzują, ale udowadniają też, że nie trzeba ogniska, żeby się w zadumie i skupieniu spotkać. Podobnie rozumiem powrót do motywu terapii – jako pretekst do zapytania się samych siebie, co właściwie teraz musimy przepracować i z czym się zmierzyć. Na przykład czy etos offu pomaga czy ciąży? Pytanie o rolę artysty, który przeżywa te same lęki, co ci, do których chce się zwracać, to także wyrażenie wątpliwości czy metoda budowania przez sztukę społeczności jest tą odpowiednią drogą tworzenia. Jacewicz w ostatnich latach buduje sytuacje sceniczne z wykorzystaniem coraz większego ironicznego dystansu, humoru lub wywoływania w widzu poczucia niezrozumienia.

Carmina służy temu scenografia z motywem przewodnim świetlówek, które budują niepokój i surowość, a kiedy aktorzy trzymają je w dłoniach – wrażenie oddzielenia, choć cały czas zwróceni się bezpośrednio do publiczności. To odczucie wydaje się być tym silniejsze, że przecież jeszcze chwilę temu tak ciepło i serdecznie się odnosili. Dystansujące jest też napięcie pomiędzy pastelowymi, subtelnymi, „cukierkowymi” kolorami strojów a podnoszonymi tematem globalnego kryzysu i katastrofy. Chociaż na stopach mają adidasy, żeby w każdej chwili móc zacząć biec do bezpiecznego miejsca, wystylizowane fryzury dziewcząt oraz ich sukienki inspirowane modą lat czterdziestych wydają się sygnalizować, że świadome są tego, że być może powinniśmy się teraz bawić na balu na koniec świata.

Balu jednak nie będzie, choć rozbłyśnie neonowo-świetlówkowe ognisko oraz zabrzmi pieśń, która od czasów Uczucia w dźwięku pełni funkcję emocjonalnego transferu, wywoływacza wzruszeń, budowania bliskości. Jacewicz opowiedział mi kiedyś o śpiewaniu, które nie tylko wiąże się z praktyką wydobywania z siebie głosu, lecz również umiejętnością słuchania. Tytułowe carmina, czyli śpiewane utwory liryczne, artyści w finale adresują już nie do nas, tylko jakby do wewnątrz, traktując ją prawie jak modlitwę. Wybrzmiewa Requiem Aeternam. Stanisław Przybyszewski na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, czyli czasie schyłkowym dla modernistów, w utworze pod tym samym tytułem pisał: „Słyszę coś, co jest głębokie jak świat, ciemne jak noc, a panuje ponad wszelkim bytem. […] Nadszedł już mój czas”. Jednak zamiast wzniosłego i patetycznego wyznania w spektaklu Bramy usłyszymy wyznanie Ślusarczyk (już w Fakeryzmie i Ghost dance puentującej ze wzruszeniem myśl przewodnią spektakli), która opowiada o paraliżującym lęku, który jest udziałem nas wszystkich – i paradoksalnie, ujawnienie tego to droga ku światłu, ku przetrwaniu, pozostaniu człowiekiem do końca.

CZEGO SZUKAĆ W TEATRZE?

Offowe imaginarium, z apelami o naprawę świata, budowanie wspólnoty oraz ekspresji emocji przez pieśń wyrasta z konkretnego myślenia pracy o tworzeniu przedstawienia. U początku jest ono zbiorem tematów, z którymi przychodzącą aktorzy i reżyser. Tak Brama pracowała już na przykład nad spektaklem My (premiera w 2007 roku w Srebrnej Górze). Trudność pracy reżyserskiej w takiej formie polega na znalezieniu środków, które pozwolą wybrzmieć indywidualnym historiom. Jacewicz przez wiele lat czynił to niezwykle skutecznie. W ostatnich latach, być może z powodu ograniczeń grantowych lub zwyczajnego przepracowania, sięga do metod sprawdzonych, dobrze znanych dawnym widzom, takim jak ja, ale wciąż oddziałującym na emocje nowych.

To, co świeże wnoszą współpracowniczki Bramy – choreografka Dominika Knapik oraz scenografka Karolina Mazur. Bramowy styl wyczuwają i podtrzymują w swojej pracy: dramaturgicznej – Katarzyna Knychalska oraz muzycznej – Szymon Wójciński. Niezmiennie profesjonalnie w zakresie realizacji dźwięku swoje zadanie realizuje Jacek Gałkiewicz. W konsekwencji powstaje sprawnie zrealizowane, zabawne i poruszające przedstawienie, dotyczące istotnych tematów globalnych. Jednocześnie udaje ono coś, czym nie jest – procesem terapeutycznym. Artyści nie dają szansy zaskoczyć samych siebie, a tym samym powiedzieć czegoś autentycznie osobistego. Carmina to relacja z dawno odbytej terapii i nie wiadomo do końca czy skutecznej. Jeśli miałabym zaryzykować odpowiedź na pytanie stawiane przez Bramę o to, co artysta może zrobić dzisiaj dla świata, to nie zamykać się w utartych formułach i wnioskach, które być może przyniosą chwilową ulgę, ale z pewnością nie sprawią, że niepokój na poziomie dziesiątym obniży się do niższych wartości. A to marzenie wciąż ciąży.

Udostępnij

Julia Lizurek

Krytyczka, badaczka teatru, animatorka teatralna. Ukończyła wiedzę o teatrze o specjalności performatyka przedstawień na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współautorka Offologii dla opornych (2022). W „Dialogu” drukowana była jej sztuka Manifest emigracyjny (nr 7-8/2020).