Teatr Brama

W ubiegłym roku obchodziliście dwudziestopięciolecie Teatru Brama. Kamyk Puzyny to piękny prezent urodzinowy. Od początku proponujecie partycypacyjne, proobywatelskie formy działalności, nie tylko wpływacie na lokalną społeczność, ale redefiniujecie i przemodelowujecie w niej własną rolę. Co uważacie za sukces we współpracy z mieszkańcami Goleniowa, a czego się przez to ćwierćwiecze nie udało zrobić?

Można ją ominąć. Najłatwiej – skręcić w prawo, idąc od centrum. Z tej strony mur kończy się po kilkudziesięciu metrach. Można też pójść w lewo, gdzie mur karleje i zanim znów urośnie łatwo go przeskoczyć. Bez względu na kierunek trzeba przejść obok czteropiętrowych bloków z wielkiej płyty, które rażąco odstając od piętnastowiecznej dominanty architektonicznej, przedziwnie do niej przystają. Wysoka na niespełna trzydzieści metrów (razem ze sterczyną) Brama Wolińska to – jak czytam na Wikipedii – „najcenniejszy zabytek miasta Goleniowa”.

Poczynania Teatru Brama śledzę prawie piętnaście lat. W obecności jego twórców czuję się zazwyczaj bezpiecznie i przebojowo – wiem czego mogę się po ich działaniach i po nich samych spodziewać. Ten medal ma jednak drugą stronę – podczas gdy dzięki rosnącej w ostatnich latach rozpoznawalności tych offowych artystów oraz uznania dla ich pracy (między innymi dzięki przyznaniu Kamyka Puzyny) wzrasta ich renoma – odczuwam potrzebę weryfikacji tego, co w ich pracy zostało z wieloletniej teatralnej partyzantki.