lipa_w_cukrze_16_of_18_1.jpg

„Lipa w cukrze”, reż. Magda Szpecht, TERAZ POLIŻ, Nowy Teatr w Warszawie, 2019. Fot. Maurycy Stankiewicz

Pudełko z fantazjami

Marcin Miętus
Przedstawienia
07 cze, 2019

Fantazje Erotyczne Kobiet” to utworzona kilka miesięcy temu strona na Facebooku zachęcająca do wypełnienia anonimowej ankiety i – jak informują autorki fanpage’a – wspólnego zbudowania współczesnej mapy kobiecych fantazji erotycznych. Wypowiedzi kobiet w różnym wieku i o różnej orientacji seksualnej posłużyły za materiał wyjściowy do przeprowadzenia badań w ramach projektu Matka się kocha  oraz stały się główną bazą performansu Lipa w cukrze w reżyserii Magdy Szpecht przygotowanego przez grupę artystyczną TERAZ POLIŻ.

„Która z was tu obecnych wypełniła ankietę?” – zaczepnie pyta widzki Kamila Worobiej, jedna z performerek. Kilka osób nieśmiało podnosi rękę, aktorka natychmiast tłumaczy, że tylko żartowała, bowiem kwestionariusz był anonimowy. Wprowadzająca w spektakl krótka scena daje jednak do zrozumienia, że fantazje erotyczne dotyczą każdej i każdego oraz należą do sfery codzienności, a często spychane są na margines wstydu albo funkcjonują na zasadzie „niegrzecznego fetyszu”. Twórczynie i twórcy Lipy w cukrze podchodzą do tematu fantazji seksualnych nieszablonowo i szczerze, stwarzając jednocześnie otwartą przestań niezdominowaną przez dyskurs wyłącznie relacji męsko-damskiej. Pierwszą skrytą fantazją wypowiedzianą i odegraną na własnej ręce przez Jaśminę Polak jest bowiem pocałunek z inną kobietą. Prowokowanie do refleksji nad społeczno-kulturowymi aspektami płci i kwestionowania ich tradycyjnego porządku jest zatem widoczne już na samym wstępie.

lipa_w_cukrze_10_of_18_2.jpg

„Lipa w cukrze”, reż. Magda Szpecht, TERAZ POLIŻ, Nowy Teatr w Warszawie, 2019. Fot. Maurycy Stankiewicz

Kolejne zainscenizowane marzenia erotyczne poprzedzi inny znaczący gest: spod jednego z podestów, niczym z zakamarków pamięci, aktorki wyciągają zakurzone pudełko. Wyjmują z niego różne dziwaczne przedmioty, które symbolizować mogą wspomnienia; muszelkę, rysunek bobra, plastikowego jeża. Performerki obdarowują nimi widzki, podobnie jak niektóre z widzek zdecydowały się na udostępnienie wykonawczyniom własnych fantazji. To wymiana, która nabiera potencjału emancypacyjnego, wywłaszczającego z dyskursu codzienności i ulotności erotyczne marzenia, stawiając je w centrum uwagi. Wraz z twórczyniami i twórcami przyglądamy się im z różnych stron. Nasze spojrzenie jest rozproszone i w pełni demokratyczne. Publiczność siedzi w centrum na poduszkach. Z czterech stron otaczają nas podesty (scenografia Anny Met), po których poruszać się będą performerki. Na ścianach wyświetlane są projekcje wideo (Natan Berkowicz). Już od wejścia Jaśmina Polak ośmiela widzów i zaprasza do zajmowania najwygodniejszych miejsc, bowiem akcja będzie rozgrywała się z na wielu planach, także wśród widzów. 

Aktorkom udaje się zbudować bezpieczną przestrzeń, w której widzowie czują się swobodnie. Brak w spektaklu opresyjnych działań, mimo, że wykonywane są w bliskim kontakcie z widownią i mogą onieśmielać niektóre osoby. Performerki ubrane są w krótkie spodenki lub body i sportowe staniki. Są boso. W momencie gdy jedna z aktorek rozbiera się, uprzedza nas o tym jasno sygnalizując, że jeśli nie chcemy na nią patrzeć zawsze możemy zamknąć oczy. Nie jesteśmy przecież do niczego zmuszani. Nagość w Lipie w cukrze nie jest pruderyjna, seks, a także kobiece i męskie części intymne nazywane są po imieniu, bez zbędnych eufemizmów. Choć czasem oczywiście nabiorą dodatkowych inklinacji, wszystko zależy od konkretnej fantazji. 

Zawłaszczone przez aktorki historie, wypowiadane głośno wśród zgromadzonych widzów, nabierają dodatkowej siły. Fantazje kobiet w różnym wieku – warto dodać, że nie tylko kobiet, ale również osób, które czują się kobietami – pozwalają na usłyszenie i zobaczenie tego, co zazwyczaj ukryte. W Lipie w cukrze męskocentryczna narracja, wokół której zwykle skupiają się fantazje albo pornografia, często uprzedmiatawiająca kobiety i służąca głównie do podniecania mężczyzn, zostaje przechwycona. Kobiety fantazjują o seksie z różnymi mężczyznami albo dwoma naraz. Wysłuchujemy historii dziewczyn które uwielbiają seks i mogą mieć orgazm kilka razy w trakcie stosunku. Kobiet, dla których ważna jest nie penetracja, lecz intymność połączona z bliskością. Takich, które rezygnują z seksu, bo nie chcą doznać rozczarowania. Kobiet, które fantazjują o przełożonym, o trójkącie z atrakcyjnym małżeństwem, o koleżance – również wtedy, gdy jest w związku heteroseksualnym. 

Lipie w cukrze męskocentryczna narracja, wokół której zwykle skupiają się fantazje albo pornografia, często uprzedmiatawiająca kobiety i służąca głównie do podniecania mężczyzn, zostaje przechwycona

„Zdarza się, że czujemy poczucie winy, zażenowanie lub wstyd w sytuacjach, kiedy nasze fantazje wykraczają poza te bariery” – pisze na facebookowej stronie Agata Loewe, zaangażowana w projekt Matka się kocha. Zebranie ich i ułożenie w całość, służy więc uświadomieniu, że nie ma w nich nic dziwnego. Odkrywaniu przyjemności z seksu, a nie sprowadzaniu go jedynie do roli reprodukcyjnej. Warto zdać sobie sprawę z tego, że każdy z nas ma jakieś fantazje, i że potrafią mieć one wymiar terapeutyczny. Mogą pomóc odkrywać własne pragnienia, często spychane w podświadomość. Dobrze byłoby się nad nimi pochylić i zastanowić dlaczego akurat ten, a nie inny aspekt seksualny nas interesuje. Można również podzielić się nią z partnerem, by wzmocnić intymną relację lub przekonać się, że fantazja działa silniej w sferze wyobrażenia. Autorki performansu udowadniają, że może być ona istotnym narzędziem samopoznania i bodźcem do autorefleksji. 

Wiele scen uderza lirycznością, jak opowieść rozgrywająca się na plaży albo ta w perskim buduarze przy akompaniamencie fletu (gra Krzysztof Kaliski, autor opracowania muzycznego). Dużo tu również niewymuszonego śmiechu i zabawy. Najbardziej żywiołowo widownia reaguje w momencie tworzenia wzoru na lepsze życie seksualne po zerwaniu z partnerem oraz prześmiesznej parodii niemieckiego porno. No cóż, fantazje są różne. Chyba lepiej je zaakceptować niż z nimi walczyć. Nie wszystkie też trzeba realizować. Niektóre marzenia o seksie potrafią być wulgarne, ale wulgarność aktorki potrafią doskonale rozbroić. Pomysłowa choreografia, na pierwszy rzut oka mało skomplikowana, błyskotliwie przekształca to, co w słowach lub emocjach związanych z daną herstorią. Fantazjowanie o trójkącie, całowanie intymnych miejsc, czy presja wynikająca z relacji znajdują swoje odzwierciedlenie w pozach i gestach aktorek, których ciała pełnią równie ważną rolę co język. To bowiem w słowie tkwi boski kobiecy początek, kontynuowany przez cielesne figury. Według Hélène Cixous, postulującej pięćdziesiąt lat temu teatr, w którym kobiety odzyskałyby głos, „cenzorując ciało, cenzoruje się też oddech i mowę” 1. Stąd między innymi manifestacyjny gest Jaśminy Polak odsłaniającej ciało, które pomogą ubrać Dorota Glac i Kamila Worobiej: idea siostrzeństwa, bezinteresownej pomocy i empatii jest twórczyniom szczególnie bliska. 

lipa_w_cukrze_8_of_18_3.jpg

„Lipa w cukrze”, reż. Magda Szpecht, TERAZ POLIŻ, Nowy Teatr w Warszawie, 2019. Fot. Maurycy Stankiewicz

Budowanie silnego kobiecego głosu w obrębie sztuk performatywnych, powracania do tematyki wykluczenia i przemocy oraz twórczych poszukiwań inspirowanych aktualnymi społecznymi tematami towarzyszy grupie TERAZ POLIŻ od początku istnienia. Artystycznej formacji, którą reprezentują tu aktorki (Glac i Worobiej), towarzyszy przede wszystkim potrzeba stwarzania i wcielania w życie niehierarchicznych metod pracy przy jednoczesnej eksploracji różnych aspektów sztuki współczesnej i krytycznego spojrzenia. Współpracująca z nimi Aleksandra Hirszfeld, filozofka i animatorka kultury, odpowiedzialna za dramaturgię Lipy w cukrze, jest również autorką projektu Entuzjastki, promującego ciekawe postaci kobiece z całej Polski, opisywane przez Hirszfeld jako „admiratorki życia i swojej pracy, które działają na rzecz dobra wspólnego i świadomości społecznej”. Takie idee wydają się również przyświecać Magdzie Szpecht, która po raz kolejny udowadnia, że doskonale radzi sobie na styku teatru, performansu i sztuki wrażliwej na kwestie kobiet, z powodzeniem budując pozytywną atmosferę na widowni, wykorzystując przy tym niehierarchiczne narzędzia i praktyki. Reżyserka we współpracy z dziewczynami z TERAZ POLIŻ oraz Jaśminą Polak, aktorką Nowego Teatru – partnerem przedsięwzięcia – tworzą mapę pragnień i upodobań współczesnych kobiet, pełną humoru, mieniącą się różnymi kolorami. Jest w Lipie jednocześnie dystans do tematu i powaga sytuacji, o których się opowiada. Ich wspólny projekt to również kolejny wyraźny sygnał dotyczący potrzeby rozmowy o kobietach i ich wolności, swobodnej możliwości opowiadania, dzielenia się własnymi herstoriami i emancypacji.

  • 1.  Hélène Cixous Śmiech meduzy, przełożyła Anna Nasiłowska, „Teksty Drugie” nr 4-6/1993, s. 152.

Udostępnij

Marcin Miętus

Absolwent teatrologii na UJ, redaktor portalu e-splot.pl.