mg-7635.jpg
Niepubliczne sprawy instytucji publicznych
Premiera Listy uchybień według koncepcji Karoliny Pluty w reżyserii Pameli Leończyk, współtworzona przez Stowarzyszenie Pedagogów Teatru, odbyła się 2 grudnia 2023 roku w Teatrze Dramatycznym w Warszawie – dość gorącym okresie w działalności tej instytucji – a następnie projekt ruszył w objazd po Polsce. Odwiedził do tej pory Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku i Teatr Szekspirowski przy okazji Forum Pracuj w Kulturze NCK (tam właśnie, razem z bardzo zaangażowaną w temat publicznością, obejrzałam go ja). Projekt składa się z trzech części: spektaklu, którego scenariusz autorstwa Doroty Ogrodzkiej powstał w oparciu o pogłębione wywiady z dziewięcioma pracownikami i pracownicami instytucji kultury, wystawy rysunków Katarzyny Belczyk1 oraz warsztatów pedagogicznych. Można powiedzieć, że Lista uchybień na swój sposób kontynuuje szlachetną misję objazdowego, prospołecznego teatru spod znaku Reduty, ale można też po prostu docenić świetną organizację eksploatacji projektu przez doświadczonych artystów z trzeciego sektora. To właśnie dzięki niej spełnia się edukacyjny i emancypacyjny cel całego przedsięwzięcia.
Gdy widownia wlewa się do sali, wydarzenie już trwa. Na początku przypomina zajęcia fitness: trójka performerów (Iga Dzięgielewska, Karolina Pluta i Łukasz Wójcicki), przeskakuje z nogi na nogę, zmieniając na komendę kierunek ruchu, czemu towarzyszy rytmiczna muzyka grana na żywo przez Sebastiana Świądera. Na scenografię (Jakub Drzastwa) składa się kilka rzędów podwieszonych piętrowo haczyków z około stoma białymi ręcznikami. Później pojawią się jeszcze worki do boksu i ławeczka, na których performerzy będą rozładowywać nagromadzone w swoich bohater(k)ach pokłady brzydkich uczuć. Metafora siłowni pasuje tu jak ulał i podtrzymywana jest przez cały spektakl: nie ulega wątpliwości, że oglądamy zmęczonych pracowników kultury. Opowiedzą nam później, jak trafili do miejsca, w którym razem pracują – Centrum Kultury i Wszystkiego – a każda z tych historii sugerować będzie, że znaleźli się tam raczej przypadkowo: lubili zarówno sport, jak i poezję (Wójcicki), współpracowali twórczo z przyjaciółmi, lecz z czasem postanowili przejść na etat (Pluta) lub ambitnie chcieli zostać kierowniczką czegokolwiek (Dzięgielewska). Etat z możliwością rozwoju własnych praktyk artystycznych wydawał się im wszystkim doskonałym wyborem. Łukasz Wójcicki w scenie rozmowy o pracę wykonuje przed dyrektorką quasi-erotyczny taniec, co sugeruje, że w walce o stanowisko w instytucji kultury wszystkie chwyty są dozwolone. W kolejnych scenach performerzy odtwarzają perypetie zawodowe, które doprowadziły ich bohaterów do decyzji o napisaniu listu do Ministerstwa z prośbą o interwencję. Sytuacja w Centrum Kultury i Wszystkiego jest bowiem beznadziejna: mimo że wyrabiają narzucone z góry normy ilościowe (takie jak organizacja 297 wydarzeń w roku), pracownicy odchodzą, z zebrań nic nie wynika, a wypłaty? „Less is more” – tak brzmi finansowa dywiza dyrekcji. Choć twórczynie odżegnują się od klasyfikowania spektaklu jako teatru dokumentalnego, zaznaczając, że przedstawiane historie nie dotyczą nikogo konkretnie i są fikcyjnym przetworzeniem zgromadzonego archiwum2, to dane statystyczne potwierdzają chociażby kwestię niskich wynagrodzeń:
W 2019 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w instytucjach kultury wyniosło 4 396,07 zł i było niższe o 10,6% niż przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w całej gospodarce. W kolejnych latach różnica pomiędzy przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem brutto w instytucjach kultury a przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem brutto w ramach gospodarki się zwiększała – w 2020 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w instytucjach kultury było niższe o 11,3%, w 2021 r. o 14,4%, a w 2022 r. o 14,2%.3
zrzut_ekranu_2024-07-05_154841.png
Teksty czy spektakle uprawiające krytykę instytucjonalną często przyjmują formę tragigroteski – w kolejnych scenach obyczajowych budujących pejzaż środowiska pracy, najpierw wprowadza się rozbawienie, które następnie płynnie ustępuje miejsca zgrozie, ta zaś przemienia się w niedowierzanie i poczucie absurdu. W wykazie wypaczeń trawiących instytucje kultury znajdujemy przede wszystkim nieudolne zarządzanie, przywiązanie do biurokracji i niedofinansowanie przekładające się nie tylko na płace, lecz także niski poziom produkowanych taśmowo wydarzeń. Owe uchybienia obrazuje scena, w której dyrektor i księgowa przeprowadzają weryfikację wydatków i poziomu merytorycznego wydarzenia kulturalnego. Przygotowanie pracowniczki (Karolina Pluta) uznają za mierne, a ją samą za niekompetentną – nie posiada ona ani konia, ani mapy, ani zbroi, które mogłaby zaprezentować dzieciom podczas lekcji w ramach festiwalu o średniowieczu. Ma za to miecz – lecz niewłaściwy – stwierdza dyrektor, głuchy na informację, że sam przecież trzykrotnie odrzucił prośbę o sfinansowanie nowych pomocy dydaktycznych. Po wypluciu z siebie monologu na temat niszczenia wizerunku instytucji przez pracowniczkę dyrektor wychodzi, najwyraźniej przekonany o swojej racji, a doprowadzona do ataku paniki kobieta na domiar złego rozbija sobie czoło o przeszklone drzwi. Ale przynajmniej wreszcie „wygląda tak, jak się czuje”4. Mimo wieloletniego doświadczenia w pracy, zaliczenia kursów asertywności i uczestnictwa w komisji związku zawodowego, jedyne na co zdobywa się pracowniczka, to wypowiedzenie w myślach wulgaryzmów pod adresem pracodawcy. Umniejsza znaczenie całego zajścia (obierając strategię określoną w innym miejscu spektaklu jako „chowanie się za ekranem”), ponieważ jest już zainfekowana prątkami tajemniczego „Zet-Wu-Zet”…
Lista uchybień nie ogranicza się jednak do wypunktowania patologii systemu – wyszkoleni w radzeniu sobie w kryzysowych sytuacjach Specjalista do Spraw, Wypalona Koordynatorka i Kierowniczka Działu biorą na siebie zadanie uzdrowienia instytucji. W ten sposób krytyka, którą przeprowadzają twórczynie i twórcy spektaklu, staje się bardziej konstruktywna. Interesującej refleksji zostaje poddana na przykład kwestia awansu na najwyższe stanowisko – pozornie logiczna droga ku temu, by nauczyć się lepszego zarządzania na błędach poprzedników. Choć każdy narzeka na przełożonych – a i oni sportretowani zostają jako opici władzą, niezainteresowani pracą i skłonni do mobbingu – to nikt z trojga bohaterów specjalnie nie chce zająć ich miejsca. Performerzy przedstawiają szereg swoich wątpliwości: obawiają się, że musieliby egzekwować wykonanie obowiązków w nieprzyjemny sposób, że byliby obgadywani, że wypsnęłyby im się jakieś niestosowne komentarze pod adresem kandydatów, że nie mogliby nikomu wystarczająco zapłacić za wykonaną pracę, że daliby się ponieść własnemu ego, że na tym szczycie szczytów byliby bardzo osamotnieni. Świadomi odpowiedzialności spoczywającej na barkach dyrekcji, sami nie czują się na siłach, by ją dźwigać – powyższe obawy wpisują się w powszechnie powtarzane przekonanie, że do władzy garną się jedynie ci, którzy się do niej nie nadają.
Rozmaite pomysły reparacyjne, na które wpada grupa pracowników Centrum Kultury i Wszystkiego, niekoniecznie należałoby zaimplementować w identycznym kształcie do prawdziwych sytuacji, choć konia z rzędem temu, kto sprowadzi na uroczystość Nowego Otwarcia swojej instytucji Meryl Streep, by dodała wszystkim otuchy i podzieliła się receptami na przepełniony kalendarz. Działania pod publiczkę spod znaku mindfulness szybko okazują się wpędzać Wypaloną Koordynatorkę, Specjalistę do Spraw i Kierowniczkę Działu z powrotem w stan przemęczenia, frustracji i wypalenia5. To doprowadza twórczynie do, chyba najciekawszego, finałowego wątku spektaklu – fantazji o likwidacji instytucji. Wspomniane wcześniej Zet-Wu-Zet to jednocześnie nazwa Zespołu Wielkiego Zamknięcia: dotykającej pracowników kultury choroby, której objawy przypominają kumulację nerwicy lękowej i depresji oraz grupy osób powołanych do wygaszenia działalności danej placówki. „Prawdziwą radość sprawia mi perspektywa braku perspektywy naszej instytucji”, rozmarza się Iga Dzięgielewska.
Według danych z GUS-u, w ostatnim kwartale 2022 roku w Polsce funkcjonowało 3958 publicznych instytucji kultury, z czego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prowadziło osiemdziesiąt jeden. Twórczynie spektaklu zdają się pytać prowokacyjnie: po co nam aż tyle niedofinansowanych, marnie zarządzanych placówek, w których zdrowie rujnują sobie kolejne misyjnie i prospołecznie nastawione osoby? Nie muszę chyba tłumaczyć, że liczba placówek kulturalnych nie podlega tej samej zasadzie, co zakupy zero-waste, czyli nie wystarczy jedna porządnie prowadzona instytucja na cały kraj, a wręcz odwrotnie, kultura powszechna powinna być zdecentralizowana, generować wymiany myśli i zasobów, być dostępna w małych ośrodkach i to na wysokim poziomie. Dlaczego, mimo powszechnych deklaracji o szlachetnym posłannictwie i potrzebie istnienia publicznych instytucji kultury, mało kto – myślę o samorządach, województwach czy ministerstwie – aktywnie działa na rzecz tego, by w trudnych warunkach późnego kapitalizmu praca w kulturze zyskała wyższy prestiż i lepsze zaplecze finansowe? I wreszcie, dlaczego misja publiczna ma być wartością nadrzędną wobec dobrostanu ludzi ją przeprowadzających? W Liście uchybień sprawa przedstawiona jest prosto, wręcz nihilistycznie, co znajduje uzasadnienie w performowanej niemalże w każdej scenie frustracji: skoro, mimo podejmowanych prób, instytucji nie da się naprawić i już nikt nie ma pomysłu, jakimi środkami powstrzymać wewnętrzny rozpad, może należy ją po prostu zamknąć? „Przecież to nie koniec świata” – szepcze ktoś już zza kulis i to zdanie działa na mnie jak kubeł zimnej wody, grunt umyka spod nóg, ale przecież wiemy dobrze: nikt – w skali całego społeczeństwa – nie zauważy braku jednego (dwóch, czterech i więcej) lokalnego centrum kultury, mimo że jego rozwiązanie spowoduje zmniejszenie miejsc pracy oraz pozbawi pewną grupę osób miejsca do wspólnego spędzania czasu, zabawy, nauki, relaksu. Jeśli jednak jednocześnie rozumie się niebezpieczeństwa komercjalizacji i kapitalizacji sztuki oraz edukacji, to trzeba obłożyć to rozwiązanie zakazem poddawania go w publiczną dyskusję. To zakaz oddolny i kulturowy, stojący na straży idei żywej oraz sprawczej przestrzeni publicznej.
Lista uchybień ilustruje przede wszystkim niemoc jednostek, które, chcąc jedynie prowadzić życie zawodowe zgodne ze swoimi zainteresowaniami i kompetencjami, na porządku dziennym stawiane są to w sytuacji mobbingu, to konieczności ratowania świata. Nie, odpowiedzią na te problemy nie jest sugestia „zmień pracę”. Pokazując sceny z życia codziennego instytucji kultury w krzywym zwierciadle Lista uchybień zdecydowanie opowiada się przeciw normalizacji nadużyć i przemocy, ale też przeciw postawie „bohaterskiej ofiary”, której jedynym narzędziem obrony jest położenie po sobie uszu. Raz jeszcze wspomnę o wadze warsztatu towarzyszącego pokazom spektaklu, ponieważ o ile zmienianie systemu to długoterminowy proces z odroczonym efektem, o tyle wyposażanie pracowniczek kultury w asertywność, nową wiedzę i poczucie solidarności zawodowej jest czymś, co każdorazowo może przynosić wymierne efekty w (jeszcze nadal) lokalnej mikroskali.
- 1. Można obejrzeć na Instagramie autorki: @potato_face_stories lub pod linkiem.
- 2. Towar luksusowy - rozmowa z Pamelą Leończyk, Dorotą Ogrodzką i Karoliną Plutą, "Dwutygodnik" 01/2024.
- 3. Rocznik Kultury Polskiej, oprac. Paulina Hojda, Marek Szladowski, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2023, s. 17.
- 4. Cytaty pochodzą ze scenariusza autorstwa Doroty Ogrodzkiej, udostępnionego mi przez reżyserkę spektaklu.
- 5. Obowiązkową lekturą z zakresu brzydkich uczuć towarzyszących pracy w instytucjach kultury jest artykuł Izabeli Zawadzkiej Sfrustrowani poszukiwacze satysfakcji, opublikowany w „Didaskaliach” nr 162/2023.