Justyna Sobczyk

„A Dialog on Love” Eve Kosofsky Sedgwick wymyka się z porządku czytania naukowych publikacji opatrzonych zawsze litanią przypisów i naznaczonych suchością języka. Trafia się tu wprost na pourywane fragmenty przeżyć, rozmów z terapeutą o raku, o chemioterapii, o miłości i lęku przed śmiercią. Tekst wciąga, płynie, zaskakuje, bo przecież – „nie sądziłam (sądziłem), że to w tym kierunku zmierza”, sekretne epitafium bliskości. Dopiero po przeczytaniu całości, z pewnego dystansu można zauważyć, że ta osobista refleksja stawia pod znakiem zapytania sposób przekazania treści – język i formę.

Można powiedzieć, że w ostatnim sezonie, może dwóch, a na pewno w końcówce dyrekcji, Janowi Klacie udało się to, o czym marzył, jak każdy dyrektor tej sceny, to, o czym rytualnie pisali krytycy (czy szerzej mówiąc: dyskutanci różnych opcji). Udało się mianowicie osiągnąć porozumienie teatru i publiczności, całkiem jak w mitycznych latach siedemdziesiątych.

Teatr 21 nie proponuje żadnej konkretnej strategii protestu, każe zaś zastanowić się nad praktyką afirmacji w postaci oddolnych narracji bądź obrazów.

Rozmawiamy tuż po premierze Ojczyzny w Teatrze Polskim w Poznaniu. To był twój debiut w teatrze repertuarowym. Jak się w nim odnalazłaś?

Jestem bardzo szczęśliwa, że ta premiera się odbyła i czuję, że zrobiliśmy fajne i ważne przedstawienie. A z drugiej strony jestem bardzo zmęczona – to był wysiłek, który się bardzo przełożył na moje ciało: nabawiłam się kontuzji więzadła, po porannych próbach czas spędzałam na rehabilitacji. W Poznaniu również dowiedziałam się, że mam guzy na strunach głosowych…

Ostatni raz wchodziłam do namiotu cyrkowego jakieś piętnaście lat temu. I tak późno. Jeszcze zanim niektórzy samorządowcy zdecydowali się na niewpuszczanie do swoich miast zespołów cyrkowych, cyrk przyjechał do moich rodzinnych Pabianic. Pamiętam, że trzynastoletnia ja bardzo się tym pustym efekciarstwem wynudziła. Trochę jestem więc uprzedzona, kiedy znowu wchodzę do namiotu cyrkowego ustawionego przed Instytutem Teatralnym, żeby obejrzeć pierwsze już po przyznaniu Paszportu Polityki show Teatru 21 Jak przestałem być idealny.

Siostry zakonne, Bernardeta i Klementyna, zamknęły drzwi na klucz. Zabrały ze sobą mądrą owcę o imieniu Kostka i wyruszyły w podróż balonem. W parku spotkały słynnego pawia Waleriana. Wsiadły do batyskafu i opuściły się na dno oceanu, gdzie owca Kostka spotkała ośmiornica Cyryla. Stworzyli wspólne królestwo. Siostry zakonne, Bernardeta i Klementyna, oglądały kosmos przez teleskop. Zobaczyły Eustachię – królową Wenus i zaprzyjaźniły się z nią. 

„Tyle istot tu żyje i dla każdego jest miejsce” – mówi Eustachia. To królowa Wenus, planety bez wody i tlenu, która lubi podglądać Ziemię. Trzydzieści osiem milionów kilometrów dzielących Ziemię od Wenus umożliwia bohaterce spojrzenie na naszą planetę z innej perspektywy. Eustachia – mieszkanka świata, który nie jest łatwo dostępny, to literackie alter ego autorki Królestw.