Gdy byłam dziewczynką, mówiłam jak dziewczynka, czułam jak dziewczynka i myślałam jak dziewczynka. Potem zaś dorosłam i wyzbyłam się tego, co dziewczęce. Mane, tekel, fares – to znaczy: chyba dorosłam, niemal się wyzbyłam, prawie zapomniałam.
Jak dziewczynka – no bo co to w ogóle znaczy?
Widzisz, ani ty, ani ja nie potrafimy zamknąć oczu i puścić się na całego, ani też żyć jak należy, przykładnie. Tu nam za ciasno, za głupio, za ordynarnie, a tam, w tym nowym, lepszym świecie – za mądrze, za chytrze, za fałszywie. I tu źle, i tam źle – wszędzie źle i wszędzie nieswojo. Gdy się w życie wchodzi z takim bagażem jak my, to akurat wystarczy na rynsztok.