Tadeusz Słobodzianek

W piątek, 15 czerwca 1934 roku, do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zadzwonił Jan Mosdorf, przywódca Obozu Narodowo-Radykalnego i zażądał rozmowy z ministrem. Obóz został pięć dni wcześniej zdelegalizowany, nastroje wśród działaczy były prawdziwie radykalne. Władze szykowały konfiskatę „Strażnicy”, oenerowskiego pisma. Mosdorf chciał nakłonić ministra do zmiany tej decyzji twierdząc, że ukazanie się „Strażnicy” rozładuje napięcie, a konfiskata tylko je wzmoże. Gdy usłyszał od sekretarza, że minister jest na przyjęciu w Resursie i rozmawiać może dopiero w poniedziałek, szepnął zaaferowany pół do siebie a pół do rozmówcy: nie, nie, w poniedziałek będzie za późno.

Przykro było patrzeć, jak przegrywają z Eurypidesem, Shakespeare’em, a nawet z poślednimi Niemcami o solidnych imionach Dea, Andreas i Falk. Jak otwierane dla nich drzwi zamykają się szybko z piskiem urzędniczego skandalu. Jak nawet ich sojusznicy i kibice opisując ich, używają języka ich oponentów.

Dramaturdzy, których rola niegdyś ograniczała się do tworzenia adaptacji wyjściowego utworu w formie scenariusza, przejęli funkcje wcześniej przynależne dramatopisarzom. Nie chodziło jednak o proste zastąpienie opisującego ich określenia, a o wyłonienie się nowego stylu i sposobu pracy. Dramaturg działa dzisiaj w ścisłym porozumieniu z reżyserem i resztą zespołu przygotowującego widowisko teatralne.