zpodniesionym.jpg

„My Little Pony: Przyjaźń to magia”, reż. Jayson Thiessen, James Wootton, prod. USA, 2010

Z podniesionym rogiem

Rozmowa Łukasza Jaskuły i Kornelii Sobczak
Łukasz Jaskuła, Kornelia Sobczak
Rozmowy Dialogu
Styczeń
2019
1 (746)

JASKUŁA: Podejrzewam, że zaczęło się od wprowadzenia przez face­booka naklejek wyrażających emocje, na których były jednorożce – to stało się około 2015 roku. Chyba ich nadużywałem, bo moi znajomi zaczęli kupować mi prezenty z jednorożcami. Mam teraz bogatą kolekcję korkociągów, piżam, kubków czy gumek z jednorożcem. Tych rzeczy jest teraz coraz więcej – w Empiku jest cała kolekcja z jednorożcami, podobnie w Tigerze. Jednorożce zostały przechwycone przez kapitalizm, a był to taki piękny, queerowy, wywrotowy symbol.

SOBCZAK: To prawda, ale zawsze się tak dzieje, że kapitalizm przechwytuje wywrotowe; możemy się zastanawiać, czy to dobrze – bo je upowszechnia – czy źle, bo spłyca i zawłaszcza. Ja pamiętam ten moment: byłam w lodziarni i dostałam podwójnego rożka do lodów i postanowiłam przytknąć sobie tego rożka do głowy i zrobić zdjęcie. Od tego się zaczęło – moi znajomi uznając, że jestem jednorożcem, też zaczęli mi kupować jednorożcowe artefakty – jak dzwonek do roweru na przykład. Bo rzeczywiście w tym czasie zaczęła się moda na jednorożce.

JASKUŁA: Czy to była lodziarnia „Jednorożec”?

SOBCZAK: Nie, dopiero później odkryłam, że jest lodziarnia, która nazywa się „Jednorożec”.

JASKUŁA: „Jednorożec” powstał w 2014 roku przed wakacjami, a już w 2015 był kultowym miejscem. To był ten czas, kiedy rozwijała się moda na jednorożce. Wtedy największą popularność miały jednorożcowe hasztagi: #unicorn, #unicorntost, #unicornhair. Od tego czasu częstotliwość użycia tych hasztagów rośnie lawinowo i moda na jednorożce widoczna jest w sieci i w sklepach. Tylko pytanie: dlaczego właśnie jednorożce?

SOBCZAK: No właśnie. Dlaczego jednorożce są modne? Czy dlaczego lubimy jednorożce? I dlaczego jednorożce są queerowe? Bo chyba najbardziej je lubimy właśnie dlatego, że są queerowe.

JASKUŁA: Jeszcze w starożytności jednorożec to było męskie i silne zwierzę – z głową jelenia, nogami nosorożca – dzikie i drapieżne. Ten wizerunek łagodniał z kolejnymi wiekami. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych był już kojarzony z tęczą, z ruchem LGBT i zaczął być interpretowany w teorii queer.

kornel.jpg

Kornelia Sobczak

SOBCZAK: W tym przechwyceniu ciekawe jest też to, że wcześniej to była figura chrystologiczna. To wydaje mi się najbardziej perwersyjne, bo uważam, że Jezus był z całego chrześcijaństwa najbardziej w porządku.

JASKUŁA: Bo Jezus był prześladowany, wykluczony, łamał obowiązujące zasady, naruszał normy społeczne. Tak jak ruch LGBT.

SOBCZAK: Nie tylko – Jezus zrewolucjonizował koncepcję miłości, kochania bliźniego, i to jest też lekcja, jaką możemy wyciągnąć z queerowych relacji międzyludzkich.

JASKUŁA: W pewnym momencie ten dziki jednorożec, postać chimeryczna, zaczął być białym konikiem. To zaczęło się od opowieści o tym, jak można jednorożca poskromić. A jedyną osobą, która mogła to dzikie zwierzę usidlić, miała być dziewica.

SOBCZAK: To jest niestety najstraszniejsze w tej historii.

JASKUŁA: Jednorożec nie bał się tylko dotyku dziewicy, są nawet przekazy mówiące, że dziewica, by poskromić jednorożca, musiała pokazać mu nagą pierś, a wtedy on zaczynał ją ssać i się uspokajał. A następnie dziewica ta zaczęła być łączona z Matką Boską.

SOBCZAK: Choć mogło być też na odwrót – i to dziewica mogła zostać dopisana, kiedy jednorożec był już uznawany za symbol Chrystusa. W tej historii było tak, że on kładł głowę na jej łonie i zasypiał, a wtedy myśliwi go dopadali. W inny sposób nie można go było złapać, bo był niepochwytną kreaturą.

JASKUŁA: Związek z dziewicą nabierał z biegiem czasu charakteru erotycznego i popularność jednorożca w szesnastym wieku wiąże się już z relacją erotyczną między nim a dziewicą. W średniowieczu to właśnie motyw polowania był najczęściej powielany. Jednorożec był przedstawiany jako pochwycony, zabijany, z obręczą na szyi, co też może się łączyć z prześladowaniem osób nieheteronormatywnych czy niebinarnych płciowo. I tak mógł stać się symbolem ruchu LGBT.

SOBCZAK: W dodatku jest to zwierzę unikalne i występujące pojedynczo. A przy tym niepokojące, bo niepodobne do niczego innego.

JASKUŁA: Choć na pierwszy rzut oka przypomina konia.

SOBCZAK: I jest bardzo piękne w związku z tym. Choć do konia jednorożec upodobnił się dopiero później. Najpierw był nosorożec i to on był przodkiem jednorożca. A to ciekawe, bo teraz jednorożec symbolizuje wszystko to, co piękne, wrażliwe i kruche, nosorożec zaś wprost przeciwnie…

JASKUŁA: …jest ginącym gatunkiem.

SOBCZAK: Wniosek jest jednak taki, że wszystko może być piękne. A z rogu jednorożca robiono różne eliksiry.

JASKUŁA: Jednorożce miały właściwości lecznicze i czasem mówiło się, że jego wnętrzności, skóra, włosie czy róg miały leczyć. Najczęściej ten proszek, o którym mówisz, służył neutralizowaniu trucizn. Majątek na tym robili wikingowie, polując na narwale i sprzedając ich rogi jako należące do jednorożców.

SOBCZAK: Wszystko pięknie, ale co z jednorożcami dzisiaj?

JAKUŁA: Skąd tyle hasztagów?

SOBCZAK: Tu jest wiele pytań: mnie najbardziej nurtuje to, w jaki sposób kapitalizm przejmuje symbole oporu.

lukasz.jpg

Łukasz Jaskuła

JASKUŁA: Wiemy, jak jednorożec stał się symbolem LGBT, jak został powiązany z tęczą. Ale czemu nagle ludzie zaczęli robić tosty w kolorach tęczy czy zaplatać tęczowe warkoczyki i ubierać się w stroje jednorożców? To jest związane z przemianami obyczajowymi dotyczącymi seksualności.

SOBCZAK: Zastanawiam się, na ile jednorożec jako symbol subwersywny, queerowy, jest – jako taki – rozpoznawalny publicznie. Ale też chciałabym postawić pytanie, bo nie mam dobrej odpowiedzi: czy to dobrze czy źle, że kapitalizm monetyzuje jednorożce? Oczywiście łatwo znaleźć argumenty na rzecz tezy, że to źle. Bo kapitalizuje się bunt, załatwia się palące kwestie społeczne koszulką z napisem „wierzę w jednorożce”, plecakiem, etc. Ale można też powiedzieć, że jest to strategia mikrooporu albo taktyka tożsamościowa, wyrażania siebie. Więc skoro już mamy ten okropny kapitalizm i skoro kupujemy koszulki produkowane w upadlających warunkach przez szwaczki w Bangladeszu, to może lepiej, żeby było na nich napisane „jednorożec” niż na przykład „original”.

JASKUŁA: Brokat z glitter beard, z brokatowych bród, zanieczyszcza z kolei środowisko. Nie mam tu dobrej odpowiedzi, ale wydaje mi się, że jednak świat jest lepszy, gdy ludzie – specyficzni, bo to jest moda millenialsów albo gwiazd takich jak Taylor Swift czy Miley Cyrus – ubiorą się w strój jednorożca i wyjdą w nim na miasto. Dla mnie to jest pocieszające, że tak można. Choć to oczywiście jest eskapizm, chęć ucieczki w kolorowy świat dobrych zwierząt, tęczy i miłości. Ale wolę taką ucieczkę niż ucieczkę w fantazje prawicowych publicystów. Wolę, żeby ludzie dawali się uwieść jednorożcom niż wizjom apokalipsy z książek Pawła Lisickiego. Choć jest to wyraz bezradności.

Wydaje mi się, że w jednorożcach jest potencjał głębszego projektu, który nie zawsze jest realizowany: współpracy, kooperacji, przyjaźni i docenienia tych wartości, które są uznawane za słabsze czy dziecinne. Takich jak wrażliwość, życzliwość, uprzejmość, wzajemna pomoc, troskliwa przyjaźń…

SOBCZAK: Nie mam wątpliwości, że też to wolę. Jednak przeciw jednorożcom łatwo użyć zarzutu infantylizmu. Mogą być uznane za infantylne, a w związku z tym też cała związana z nimi kultura może być diagnozowana jako dziecinna i niedojrzała. Sama uważam, że to jest chybiony zarzut.

JASKUŁA: Coś w tym jest. Tęcza, ciepły róż, to też efekt nostalgii, co pokazują takie seriale jak Stranger Things. Pokolenie wychowane na My Little Pony, na bajkach Disneya, gdzie były dobre zwierzęta, jednorożce, których świat opierał się na takich wartościach jak współpraca, solidarność, dobroć, ochrona słabszych – nostalgia pokolenia, które teraz dojrzało i wraca do seriali z dzieciństwa, bo po prostu nie chce dorosnąć. Nie chce i nie może, bo nie potrafi spełnić tradycyjnych oczekiwań związanych z byciem osobą dorosłą – kończenia studiów, otrzymania etatu, kupienia mieszkania, stabilnego życia, założenia rodziny. Nie mamy warunków, by iść drogą naszych rodziców. Nie stać nas na kupno mieszkania, pracujemy na umowach śmieciowych, nie jesteśmy w stanie utrzymać rodziny, więc odmawiamy bycia dorosłymi. I idziemy w taką świadomą infantylizację.

SOBCZAK: To, że idziemy w świadomą infantylizację to jedna rzecz; i to „dorośli” czy pokolenie wyżej, pokolenie KODersów może nam zarzucać. Ale wydaje mi się, że w jednorożcach jest potencjał głębszego projektu, który nie zawsze jest realizowany: współpracy, kooperacji, przyjaźni i docenienia tych wartości, które są uznawane za słabsze czy dziecinne. Takich jak wrażliwość, życzliwość, uprzejmość, wzajemna pomoc, troskliwa przyjaźń… W tych nostalgicznych bajkach moglibyśmy wymienić jeszcze Troskliwe misie swoją drogą. Chodzi o przyjaźń, która nie boi się tematyzować samej siebie – to są te rzeczy, które przychodzą mi do głowy, gdy myślę o serialu My
Little Pony. Dla mnie to jest queerowe, bo zmienia ciężar stosunków międzyludzkich na bardziej przyjacielskie, na rodziny z wyboru i na relacje, które nie są podporządkowane heteronormatywnej i patriarchalnej logice opartej na władzy ojca, na obowiązku erotycznej rywalizacji między kobietą i mężczyzną, którzy nie mogą być po prostu ludźmi, tylko prowadzą grę, w której mają potwierdzać sobie nawzajem swoją męskość i kobiecość. Cała heteronormatywna narracja o miłości jest narracją o rywalizacji, o napięciu i o grze, a nie o przyjaźni. W tym sensie te queerowe wartości małych kucyków są pomysłem na przewartościowanie relacji w społeczeństwie.

JASKUŁA: Podtytuł My Little Pony brzmi zresztą: Przyjaźń to magia. Czyli wtedy to już nie jest ucieczka w świat tęczy i ciepłego różu, tylko wyciągnięcie z tego świata pewnych wartości i ich praktykowanie. I nie mówimy już o tostach z siedmioma rodzajami kolorowej pasty czy o brokatowej brodzie.

magic.jpg

„My Little Pony: Przyjaźń to magia”, reż. Jayson Thiessen, James Wootton, prod. USA, 2010

SOBCZAK: To praktyka alternatywnych sposobów współbycia.

JASKUŁA: Choć te praktyki są przechwytywane przez kapitalizm, który stara się stłumić każdy bunt, który będzie zagrażał jego dominacji. Więc każe nam nosić koszulki z jednorożcami, a w Starbucksie pić unicorn frappuccino – dla mnie to był szczyt popularności jednorożców, gdy w Stanach Zjednoczonych Starbucks wypuścił właśnie taką kawę – na Instagramie wszystkie gwiazdy fotografowały się z kubkiem ze słomką w kształcie rogu jednorożca, a w międzyczasie Kim Kardashian urządziła przyjęcie urodzinowe dla swojej córki, gdzie motywem przewodnim był jednorożec i również zalała tym Instagram. Wtedy stwierdziłem, że to już jest dla mnie za dużo. Więc być może mamy już przesyt jednorożców. Zresztą influencerzy mówią, że kolejnym takim wywrotowym symbolem będzie syrenka.

SOBCZAK: Masz swoją ulubioną bohaterkę kreskówki My Little Pony? Bo nie wszystkie one są przecież jednorożcami. Ja znam zresztą tylko tę nową wersję, zrobioną przez Lauren Faust, która wcześniej współtworzyła Atomówki – one też były super.

JASKUŁA: Atomówki są z tego samego porządku; jest jeszcze Czarodziejka z księżyca.

SOBCZAK: Właśnie nie wiem, czy z tego samego porządku; to, co jest dla mnie ważne w tych kreskówkach, to to, że nie ma w nich chłopców, a jeśli są, to gdzieś na czwartym planie. Wiem, że istnieje subkultura Bronies – chłopców interesujących się postaciami z My Little Pony, przechwytujących je, wykorzystujących w różny sposób ten serial. Ja bym jednak tu szła tropem słynnej francuskiej literaturoznawczyni Rolandy Barthes, która ogłosiła taki tekst Śmierć fandomu i myślę, że nie trzeba się tym tak bardzo przejmować. To ciekawe zresztą, że to jest takie imaginarium dziewczęce – tak bardzo dziewczęce, że bardziej już być nie może, bo jest słodkie, różowe i miłe, kolorowe i bardzo ładne; ale jednocześnie jest bardzo rewolucyjne – te kucyki mają płeć bliską dziewczęcej i ten serial zdaje test Bechdel znacznie lepiej niż wiele mainstreamowych produkcji kinowych. Świat dziewczęcej samowystarczalności w przygodzie wydaje mi się bardzo atrakcyjny właśnie dlatego, że mało jest takich opowieści w kulturze. A z drugiej strony sprawia to, że ta bajka i jej podobne są od razu marginalizowane i spychane w niszę dziewczęcości, a przez to uznawane są za mniej wartościowe. A przecież tam są bardzo różne kucyki.

JASKUŁA: Moją ulubioną nie jest akurat jednorożec, tylko pegaz – Rain­bow Dash, która dba o pogodę i jest taką fajterką. Ma swoje zdanie, ale też troszczy się o wspólnotę. I ma piękną, tęczową grzywę!

SOBCZAK: I jest trochę – jeśli tak można powiedzieć o pegazie – blisko ziemi, podobnie jak Applejack. Ja lubię też Fluttershy, bo ona uosabia wrażliwość, uprzejmość, nieśmiałość, a to są wartości niedoceniane. Wyznając je można w dzisiejszym świecie zginąć. A za kucyki i jednorożce można być prześladowanym, jak w sztuce Paco Bezerry Little Pony, którą „Dialog” drukował. Tam też matka bohatera wyraża pogląd, że nie warto się wyróżniać a życie polega na dostosowaniu się, więc należy pozbyć się plecaka z jednorożcami. A dziecko ma problemy z performowaniem płci nabytej przy urodzeniu. I dla mnie to jest tekst o opresji heteronormy w szkole i w innych instytucjach; pokazuje przy tym, jak agresywny jest patriarchat. Oraz jak agresywna jest heteropropaganda. W Polsce sprzyja temu władza, o czym świadczy chociażby reakcja minister edukacji Anny Zalewskiej na próbę wprowadzenia tęczowego piątku w szkołach, który się jednak w wielu placówkach odbył. Dla mnie to było wzruszające, kiedy zobaczyłam, że moje liceum bierze udział w tej akcji, ale kiedy zaczęłam czytać komentarze, to uwierzyłam w istnienie prawicowych botów – jak można być aż tak pozbawionym empatii? Wniosek z tego jest taki, że instytucje mają środki, by przeprowadzać patriarchalną kontrrewolucję – mają programy szkolne, mają Ordo Iuris, mają siłę legislacyjną… No więc pytanie brzmi: czy jednorożce mogą coś z tym zrobić?

JASKUŁA: Czy jednorożce mogą rozgromić prawników z Ordo Iuris? Wierzę, że tak. Trendy są nieubłagane – coraz więcej osób przyznaje się do przynależności do wspólnoty osób LGBTQA+. Akceptacja – i nie mówię tu o Polsce, ale o światowych trendach – rośnie. Nawet jeśli to są małe kroki – coraz więcej krajów zakazuje kary śmierci za pocałowanie mężczyzny przez mężczyznę, inne pozwalają na rejestrację dziecka, które ma dwie matki. To się dzieje. To są takie promyki słońca, z których robi się tęcza po deszczu.

SOBCZAK: To jesteś optymistą. Bo to się dzieje, są te kroczki, to jest piękne i bardzo wzruszające, ale z drugiej strony prezydent Polski powiedział, że rozważyłby podpisanie ustawy, która zakazuje homopropagandy w szkołach, czymkolwiek miałaby ona być. Mam wrażenie, że te kroczki wywołują straszną agresywną reakcję patriarchatu, bo to nie jest tak, jak nam się to próbuje przedstawiać w pewnej centrowej wizji – że był patriarchat i tradycyjne normy wzrastały, a potem przyszły jednorożce i pedały i obsikały te rosnące drzewka, a one zaczęły puszczać tęczowe liście. Tylko patriarchalna heteronorma jest po prostu bardzo agresywna – ona nie tylko reaguje. Ona jest w natarciu.

JASKUŁA: Zawsze była agresywna. Nie żyliśmy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, więc musimy wierzyć takim serialom jak Mad Men w kwestiach relacji między kobietami a mężczyznami i relacji w pracy.

Queer to nie jest kwestia wąsko rozumianej orientacji seksualnej czy erotycznej, ale to jest coś, co jest wymierzone w tradycyjną patriarchalną rodzinę, która jest oparta na hierarchii, władzy, przemocy, na rywalizacji, reprodukcji i konkurencji między płciami.

SOBCZAK: Ale mamy też polskie filmy z lat siedemdziesiątych i one mogą opowiadać historię, która nie jest tak opresyjna i patriarchalna. Dziś moda dąży do tego, by podkreślać dymorfizm płciowy ludzi, a nie zawsze tak było. Bohaterowie melodramatów takich jak Trzeba zabić tę miłość czy Con amore to pary bardzo – wizualnie – uniseksowe. Są różne porzucone ścieżki, które – gdyby je podjąć – mogły doprowadzić do innej rzeczywistości. Pokazują to badania Elizy Szybowicz i jej projekt Nie tylko Musierowicz. Albo taka zapomniana zdobycz, że kobiety wywalczyły prawo do noszenia spodni i krótkich włosów – i to było przez długi czas przezroczyste, a teraz znów zaczyna coś znaczyć. W Polsce jeszcze nie, ale w USA krótkie włosy są już deklaracją. I boję się, że niedługo w Polsce to, że dziewczyna nosi dżinsy będzie już stanowiskiem politycznym.

JASKUŁA: Wszystko jest stanowiskiem politycznym i zawsze było. Udawanie w czasie rządów Platformy Obywatelskiej, że jazda na rowerze czy weganizm nie jest polityczne, podobnie jak działalność związkowa, doprowadziło do zatarcia stanowisk. I teraz pytanie: co zrobić, by noszenie koszulki z jednorożcem też było polityczne?

SOBCZAK: Tak, tylko teraz – mam wrażenie – w Polsce patriarchat się na nowo wynajduje. On zawsze był i zawsze była to patriarchalna i męskocentryczna kultura, ale wraz z tym backlashem importuje się jeszcze więcej takich właśnie binarnych wzorców utrwalających proste opozycje.

JASKUŁA: To są agonalne konwulsje.

SOBCZAK: Bardzo bym chciała, żeby tak było. Ale idźmy dalej: to jest taki trochę temat tabu w samej społeczności LGBTQ+ – czy można uprawiać homopropagandę? Bo ja uważam, że można i że powinno się to robić.

JASKUŁA: A co przez to rozumiesz?

SOBCZAK: Jasne, że używam tego określenia ironicznie. Chodzi mi o odmienną narrację od tej dominującej konserwatywnej, która zarzuca środowisku LGBTQ+ homopropagandę; ale też odmienną od centrowej, która mówi, że nie masz wpływu na to, kogo kochasz, że to jest coś wrodzonego i że żadna homopropaganda nie przekona chłopa hetero, żeby poszedł z innym chłopem do łóżka. Z jednej strony jest lament, że to zniszczy tradycyjną rodzinę, druga strona mówi zaś, że wcale nie i że geje i lesbijki też chcą mieć tradycyjne rodziny i chcą kochać w tradycyjny sposób. Zrozumieli to konserwatyści w Wielkiej Brytanii, bo tam to oni wprowadzili małżeństwa jednopłciowe. Czyli, żeby zachować konserwatywną ideę, trzeba ją wzbogacić, uelastycznić, ale nie przeformułować. Ale queer – społeczność i kultura queer – to nie jest kwestia wąsko rozumianej orientacji seksualnej czy erotycznej, ale to jest coś, co jest wymierzone w tradycyjną patriarchalną rodzinę, która – tak jak mówiłeś – jest oparta na hierarchii, władzy, przemocy, na rywalizacji, reprodukcji i konkurencji między płciami. Na wyczerpującym przymusie nieustannego potwierdzania męskości i kobiecości. Homopropaganda polegałaby moim zdaniem na dowartościowywaniu przyjaźni, przedefiniowaniu koncepcji miłości – być może nawet w rozumieniu chrześcijańskiej agape. Miłości, która jest uwolniona z przymusu erotycznego, przy czym nie mówię wcale, że ma być komponentu erotycznego wyzbyta, bo nie o to chodzi – chodzi o to, żeby ją uwolnić z praktyk władzy i zależności. I to jest też rodzaj stosunków międzyludzkich, który dowartościowuje już istniejące, różnorodne relacje: koleżeństwa, siostrzeństwa, ciotczaństwa. To jest projekt przeformułowania ról społecznych, stereotypów płciowych, projekt powinowactw z wyboru, wzajemnej troski i współpracy.

JASKUŁA: To ja jestem zwolennikiem takiej homopropagandy. Ale jednocześnie uważam, że to jest najtrudniejsza strategia. Nie bierzesz zasłony konserwatyzmu – wizji mamy, taty i trójki dzieci, z małym przypisem, że mama będzie z penisem. Nie używasz liberalnych wartości – wolności definiowanej w taki sposób, że w swoim domu możesz robić, co chcesz. Czasy, w których żyjemy, pozwalają na radykalizację gestów – kiedy prezydent mówi, że zakaże homopropagandy, to jakiejkolwiek strategii byś użyła, to zawsze będzie to homopropaganda. Nie ma już nic do stracenia. Więc nie pozostaje nic innego, jak tylko z podniesionym rogiem iść przeciwko systemowi.

Udostępnij

Łukasz Jaskuła

Absolwent wiedzy o teatrze, pracuje w dziale promocji w Teatrze Powszechnym w Warszawie; członek zarządu Fundacji Chór Kobiet, związkowiec.

Kornelia Sobczak

Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. W Instytucie Kultury Polskiej UW obroniła  pracę doktorską na temat recepcji Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego.