pato

Swoją pierwszą dziewczynę poznałem przez Gadu-Gadu. Znajomych można było znaleźć przez wpisanie dowolnej treści i zaznaczenie kryterium płci w wyszukiwarce. Nie pamiętam jakiego użyłem wtedy klucza, program jednak rozwinął listę, na której była Ona – Ewa z Bieszczad, Ewka marchewka. Miała rude włosy i dwie siostry. Wysłała mi zdjęcie, to nie było nic szczególnego, słabej jakości skan – ona, dwie dziewczyny (siostry?), a w tle wyżyna.

W wieku dwudziestu jeden lat powoli odchodzę na emeryturę w mainstrea­mowym internecie – najbardziej znani twórcy kierują swoje treści raczej do młodszych ode mnie odbiorców. Sława największych tiktokerów to zasługa kliknięć osób z podstawówek i dawnego gimnazjum, a dziś wczesnych klas liceów. Mimo to, istnieje pewne zjawisko w takim samym stopniu żywe zarówno w pokoleniu internetowych starszaków, jak i dzieciaków.

Rzadko się zdarza, by rzeczywistość tak uciekała refleksji krytycznej. Możemy podać dokładną datę rozkwitu internetowej patologii i równie dokładnie możemy ustalić, jak długo żaden z badaczy nawet się o niej nie zająknął. Rodząca się w zastraszającym tempie alternatywna cyfrowa społeczność ma się dobrze i faktycznie istnieje, a realny świat nadal zaskoczony jest równorzędną patorzeczywistością.

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która we współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich opublikowała raport Patotreści w internecie 1, w 2018 roku złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.