Narodowy Stary Teatr

Można powiedzieć, że w ostatnim sezonie, może dwóch, a na pewno w końcówce dyrekcji, Janowi Klacie udało się to, o czym marzył, jak każdy dyrektor tej sceny, to, o czym rytualnie pisali krytycy (czy szerzej mówiąc: dyskutanci różnych opcji). Udało się mianowicie osiągnąć porozumienie teatru i publiczności, całkiem jak w mitycznych latach siedemdziesiątych.

A już to, co Disney zrobił z Kopciuszkiem (i to dwa razy!), złości najbardziej. Seksistowski banał podany na różowej tacy. Choć przecież to nie Hollywood jako jedyne postanowiło przepisać baśnie, dostosowując opowieść do zmiennych tez i oczekiwań. Przyzwyczailiśmy się, że baśń to rodzaj fabularnej plasteliny – rozgniatanie uznajemy za nadawanie formy, której nietrwałość staje się zaletą.

Odwołanie Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi, nierozstrzygnięty konkurs w Teatrze im. Osterwy w Lublinie i powołanie przez marszałka województwa lubelskiego Redbada Klynstry-Komarnickiego, decyzja o rozpisaniu konkursu na dyrektora Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy – czy to nowa ofensywa władzy w kulturze, tym razem na poziomie samorządów wojewódzkich?

Najbardziej spektakularna jest zmiana w Lublinie i od niej chciałbym zacząć – jest ona o tyle znacząca, że pokazuje pewien trend normalizacji, która, moim zdaniem, będzie postępować. 

Układy choreograficzne zaczynają się jeszcze przed przerwą, kiedy opowiedziana została już historia dziewczyny, która zaszła w ciążę ze szlachcicem za chwilę mającym stanąć na ślubnym kobiercu: opowiedziana, bo cały przebieg operowego libretta był z dystansem relacjonowany. Jest w tym spektaklu refleksja na temat społecznego wykluczenia polskiej Ofelii, na temat reprezentacji kobiecości, których zakładnikami jesteśmy, bo kobieta z nieślubnym dzieckiem w dziewiętnastowiecznej operze nie ma innego wyjścia, jak rzucić się do Wisły.

Dominika Kluźniak zamieściła na portalu e-teatr felieton pełen gniewu i rozpaczy o tym, że musiała 26 lutego, dwa dni po agresji, grając Olgę Prozorow, mówić ze sceny z zachwytem do partnerki „Wyobraź sobie, że pan jest z Moskwy”. W pierwszej chwili się żachnąłem, myśląc że powinno nas przecież do diabła zawsze stać na rozumienie tych słów we właściwym, sytuacyjnym kontekście. Ale po chwili sam stuknąłem się w łeb.

Ich przyjaźń jest głęboka, ale bywa surowa. Za dziewczyńskich czasów mieszkają w neapolitańskiej dzielnicy biedy, chodzą do tej samej szkoły, czytają te same książki, jedzą lody. Wokół mafia, sporo przemocy, toksyczne chłopaczki i ich ojcowie. Kabriolet sprawnie wprowadzony w ostry zakręt to znak męskości i statusu społecznego. Później rozchodzą się każda w swoją stronę. Elena (Lenù) kształci się i szuka swojej szansy na awans społeczny –  z sukcesami. Bardziej tajemnicza Raffaella (Lila) pod wpływem taty przerywa edukację, wychodzi za Stefano, właściciela sklepu wędliniarskiego.