zrzut_ekranu_2025-01-09_124905.png

Nurty Huty
W dramacie Elżbiety Łapczyńskiej Nurt Długi rzuca prowokacyjnie „Zapomnieli o nas, więc jak my mamy o sobie pamiętać”. Zapomniano, tak jak zapomniano o większości teatrów amatorskich. To tylko przypis do historii teatru w Nowej Hucie, dobitnie ukazujący przepaść między poważnym teatrem zawodowym a śmieszną amatorszczyzną spod znaku kielni i młota, której grzechu nie mogły zmyć nawet święte namaszczenia eksternistycznych egzaminów przed komisją ZASP. Hierarchia teatralnego świata nigdzie nie jest tak doskonale widoczna jak w badaniach nad jego historią.
Miejsce akcji to Nowa Huta, dookreślający przymiotnik w nazwie nie jest przypadkowy – to nowe miasto, symbol powojennej przebudowy, przeciwwaga dla konserwatywnego Krakowa. Idealne miejsce rozwoju nowego człowieka w równie nowym socjalistycznym systemie. Jan Kurczab, a właściwie Arnold Zimmenstark1, mógł w to wierzyć, kiedy sam trafił do Huty i postanowił stworzyć w niej teatr. Przed wojną był chemikiem, wykształconym w Pradze, bo z powodu antysemickiej polityki wykluczającej Żydów, nie mógł studiować na Uniwersytecie Jagiellońskim. W trakcie wojny, we Lwowie, dokąd uciekł razem z żoną i teściami, rodzi się wspomniana w dramacie córka. Nie zostają tam jednak długo, teściowie zostają deportowani na Syberię, a Zimmenstark z żoną i córką ruszają w przeciwnym kierunku, do Krakowa. Z getta uciekają zanim zostanie zamknięte. Rozpoczyna się przerażający okres ukrywania w podkrakowskich wsiach, który trwał aż do chwili, gdy Janina Zimmenstark (przez bliskich nazywana Janeczką) dostała fałszywą kenkartę na nazwisko Aniela Kurczab. Wówczas Arnold został Janem, a córeczka Alina – Olą.
Rodzina zaczyna się więc ukrywać zupełnie jawnie, bo najciemniej pod latarnią, a Jan jest przystojnym blondynem, którego wygląd nie wzbudza podejrzeń. Kurczabowie osiedlają się w Nowym Sączu, Jan dostaje posadę w fabryce, i tam udaje im się dotrwać do końca okupacji. Do Krakowa wracają dopiero po kilku latach. Czy wojenne doświadczenia zaważyły na tym, że Arnold/Jan stworzył Nurt? Nie mam na to jednoznacznej odpowiedzi. O pierwszym okresie istnienia teatru traktują jego beletryzowane wspomnienia Nurt. Opowieść o pewnym teatrze. Jan (nie Arnold!) posiada swoją stronę na Wikipedii oraz ulicę w Krakowie.
Swoich stron w Wikipedii oraz ulic w Krakowie nie posiadają: Stanisław Basiora, Zofia Bojarska, Jerzy Brodecki, Zdzisław Gałek, Krystyna Garncarek, Stanisław Gawron, Stanisław Kalarus, Zenon Nocoń, Józef Pawlica – aktorzy Teatru Nurt w pierwszym okresie jego istnienia. Ich życiorysy to elementy biograficznej opowieści Kurczaba. Czy jednak – o co pytają też bohaterowie dramatu – można jego słowom zaufać?
Teatr został powołany do życia jako amatorskie przedsięwzięcie w 1951 roku, w 1953 roku został upaństwowiony, a kres jego istnieniu przyniosło powstanie Teatru Ludowego w 1955 roku. Możemy więc mówić o dwóch okresach działania, amatorskim a następnie na wpół zawodowym, ponieważ zespół powiększył się wówczas o dyplomowanych aktorów.
W pierwszym okresie Nurt wystawił cztery premiery: Wodewil Nowohucki, Poemat pedagogiczny Antona Makarenki, Martwe dusze Nikołaja Gogola oraz utwór Rogera Vaillanda Pułkownik Foster przyznaje się do winy. Przygotowania do pierwszej i drugiej premiery stanowią kanwę wspomnień Kurczaba z Nurtu, pozwalając zajrzeć za kulisy i przyjrzeć się metodom pracy zespołu. Wbrew przypisom do nazwiska reżysera – Jan należał do kręgu współpracowników Mieczysława Kotlarczyka i był związany z Teatrem Rapsodycznym – Nurt nie był teatrem żywego słowa. Kurczab nie był także reżyserem-despotą, który kosztem aktorów realizował swoje wizje. Nurt w tym okresie wydaje się bliższy nielegalnym już wówczas w Związku Radzieckim teatrom proletkultowskim, w których to zespół sam siebie reżyserował, sam dzielił role i budował sytuacje sceniczne.
Pierwszą siedzibą, raczej symboliczną, była świetlica w Ruszczy, później zespół przeniósł się do świetlicy Bazy Transportu. Własny teatr w baraku, który zespół adaptował wspólnymi siłami, powstawał z trudem, ponieważ władze coraz bardziej niechętnie patrzyły na takie oddolne inicjatywy. Pomijając temat desek, z których został zbity, teatr-barak prezentował się całkiem przyzwoicie. Miał pięć wejść, scenę z oknem scenicznym o wysokości trzech metrów, niezłą akustykę i widownię na trzysta miejsc. Przydały się także kontakty z Rapsodykami, bo Nurt wypożyczył od nich reflektory. Na froncie teatru zawisł także pierwszy w historii Nowej Huty neon, którego zadaniem było wabienie publiczności – budynek stanął zanim powstało wokół niego osiedle, więc był daleko od wszystkiego, a przy niepogodzie tonął w błocie i śniegu. Mimo tych utrudnień nurtowcy nie mogli narzekać na swoją publiczność, która chętnie i licznie wypełniała widownię.
Po upaństwowieniu 12 maja 1953 roku Nurt wystawił jeszcze sześć premier. Były to: Kalinowy gaj Aleksandra Korniejczuka, Tu mówi Tajmyr Konstantina Isajewa i Aleksandra Galicza, Pan Prezydent Miasta Krakowa w kłopotach Józefa Narzymskiego, Godzien litości Aleksandra Fredry, Grzech Stefana Żeromskiego oraz Godziszowe sprawki Kazimierza Barnasia.
Nurt, dzięki swojemu nowemu statusowi, mógł korzystać z magazynów krakowskich teatrów, zatrudniono w nim także dziewiętnastu nowych pracowników, zarówno aktorów jak i technicznych. Co interesujące, w skromnych opracowaniach dotyczących teatru nigdzie nie padają nazwiska wszystkich tych osób, które pomimo zdobytego tytułu i wykształcenia stają się bardziej anonimowe niż ich koledzy-amatorzy. Można próbować łowić nazwiska we wspomnieniach, ale tu pojawia się kolejna nierówność – podział na aktorów mniej lub bardziej sławnych i prawie zupełnie pomijanych pracowników technicznych, zupełnie niewidzialnych dla widza.
Zespół, choć z pozoru jednolity, wewnętrznie był jednak podzielony. Z jednej strony był Kurczab ze swoją dotychczasową grupą aktorską, z której prymatu nie chciał zrezygnować. Z drugiej byli nowi, zawodowi aktorzy oraz oddelegowani do wsparcia wybitni artyści scen krakowskich: między innymi Karol Podgórski, Władysław Woźniak oraz Halina Gallowa. Teatr zyskał także stałą scenografkę Zuzannę Piątkowską. W 1953 władze zadecydowały, że aktorzy-amatorzy zostaną wysłani na kurs aktorski, aby się dokształcić. Niedługo później, na początku 1954 roku, zrezygnowano z etatów dla zawodowych aktorów, ponieważ władze chciały powrócić do Nurtu w pierwotnym kształcie, jako teatru amatorskiego (z zespołem w trakcie szkolenia). Przekładało się to na znaczny spadek liczby premier oraz utrudniało nowohucianom dostęp do przedstawień, których prezentowano mniej. W tej dezorganizacji i bałaganie instytucjonalnym można dopatrywać się początku końca Nurtu.
Za kulisy Nurtu w tym okresie pozwalają zajrzeć wspomnienia aktorki Aleksandry Mianowskiej (na scenie Czarnockiej) Teatr „Nurt”. Nowa Huta. Kartki ze wspomnień2. To ciekawy dokument epoki, spisywany prawie trzydzieści lat od opisywanych wydarzeń, co bez wątpienia wpłynęło na kształt opowieści. Kurczab nie jest w niej przywódcą, ale uroczym idealistą-zapaleńcem, który zwyczajnie ślepnie i wymaga wsparcia od swojego zespołu. Nowa Huta to dla dziewczyny z porządnego krakowskiego domu trochę inna planeta, gdzie żyją dobre i szczere chłopaki, które czasami za dużo sobie wypiją i mówią językiem bohaterów Łapczyńskiej – tym, którego próżno szukać u Kurczaba i którego zmiany domagają się bohaterowie dramatu. Prostoduszni, prostolinijni, nie odróżniają prawdy od fikcji, zapraszają na wódeczkę, zajmą miejsce w tramwaju czy pociągu, bo kochają teatr Nurt i jego aktorów.
Nurt też jest już inny. To dziecko Reduty i Stanisławskiego, w kształcie, w jakim pojmowano jego metodę w latach pięćdziesiątych. Osobą-symbolem jest w tych wspomnieniach Halina Gallowa, która nadawała ten kształt swoją niezmordowaną pracą i wysoko wyśrubowanymi standardami. Zespół pochłaniała praca nad sobą oraz nad rolą, osiągana za pośrednictwem referatów i pogłębionych studiów nad charakterami i ich epoką. Mianowska ocenia atmosferę pracy jako rzetelną i uczciwą, doskonale przy tym świadoma naiwności entuzjazmu, który ich wszystkich wówczas ogarniał.
Epilog tej historii to okres budowy Teatru Ludowego. Od amatorów oczekiwano, że zdadzą eksternistyczne egzaminy, do czego przygotowała ich Gallowa. Większość zdała. To jednak było za mało dla Krystyny Skuszanki, która miała objąć dyrekcję nowej sceny. Praca z byłymi amatorami w ogóle jej nie interesowała i pomimo obietnic, że znajdą się dla nich etaty – nikt z dawnego zespołu nie dostał aktorskiego angażu. Znalazło się jedno miejsce dla byłej aktorki, teraz inspicjentki Misi (Michaliny?) Grudniewicz. Teatr w Nowej Hucie otwierał swoją nową, zawodową kartę i najwyraźniej chciał, żeby była czysta.