Anomalie pogodowe
Kobieta stoi na przystanku tramwajowym. Plac Wilsona. Ona w białej kurtce, trochę ją chroni od deszczu. Aż tu nagle jedzie samochód, potem drugi, trzeci… I bryzgają brudną wodą. Czy ich żony albo mężowie nigdy nie chodzą piechotą? Ona wie, że może wystąpić o odszkodowanie. Jednak przedtem musi zdążyć spisać rejestracje samochodów (gdzie te kartki i długopisy, ołówki… zapomniała o komórce), no, i koniecznych (i oby chętnych) świadków. Poddaje się. Może zła, może płacze. Wypierze albo wyrzuci kurtkę.
Komentarz przemilczę. A swoją drogą, co to właściwie pada z nieba, że biała kurtka (nie buty) robi się rdzawa? Na swoje szczęście wierzę, że ludzki organizm w miarę swoich możliwości stara się przystosować do tego, co mu przynosi los. Na swoje nieszczęście, także do rdzawego gnoju spadającego z nieba.
Z kanonu dla klas I-III szkoły podstawowej wykreślono małą książkę Leszka Kołakowskiego Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca. Pechowy nosorożec, przypomnijmy tym, którzy nie przeczytają, nie umiał fruwać. Teraz został dodatkowo dekretem („akt normatywny mający moc ustawy”) skazany na niefruwanie.
A ja jestem za fruwaniem. Oczywiście lepiej pofrunie wróbel niż nosorożec. Zając też lepiej kica niż to zwaliste cielsko. Trzeba wiedzieć, kogo na co stać, ale marzyć zawsze warto. I jak tu nie polubić nosorożca? Jemu się chce. Pobiec, polecieć.
Na Podhalu można znaleźć takie ogrodzenie. Skojarzyło mi się przez latanie – jednym z elementów jest Bocian Listonosz. Tak go nazwaliśmy wśród przyjaciół. A swoją drogą gdzie się podziały gołębie pocztowe? Pewnie w jakichś domowych enklawach. Ależ one, gołębie, się naczytały. Tych naszych listów. Teraz nie mają prawie nic do czytania.
Na widok tego ogrodzenia oniemiałam, moje odczucia estetyczne zwariowały. Wszystko wykute w metalu. Że też komuś się chciało! Mam nadzieję, że to, co teraz piszę, to nie jest „gest wykluczenia” (jak pisał mój kolega, nie wiedzieć czemu atakujący „inteligencki przymus czytania”) ani „performowanie dystynkcji” będących na bakier z estetyką. Tak zwariowane, że aż piękne? Oto płot odfrunął, choć wciąż jest przytwierdzony do ziemi.
„Jak to jest – pytał pisarz – że nie można im nigdy stawić czoła przez tę ich płynność, która w istocie nie jest jakąś nieograniczoną możliwością zmiany, lecz gotowością do wycofania się…” (William Faulkner Intruz, przełożyła Ewa Życieńska)