Stef Smith

Wojny, kryzysy i katastrofy, jakich bezpośrednio lub jedynie medialnie doświadczyliśmy w ostatnich latach, sprawiły, że największym przestrachem napawają nas własne wizje tragedii. Wiemy już bowiem, że nie istnieje nic, co w przypływie depresji możemy pomyśleć, a co prędzej czy później nie zdarzy się tu bądź na sąsiedniej ulicy. Zapowiedzi kataklizmów, podane nam w formie bądź przypominającej apokaliptyczną wizję świętego Jana, bądź rozumowej i naukowej relacji Grety Thunberg, wstrząsają nie tylko naszą wizją rzeczywistości.

Najbardziej dojmujące wizje katastrofy zwykle przyjmują formę antyutopii. W wyobraźni zachodniego człowieka dramatyczne obrazy upadku oraz rozdzierającego nieszczęścia nigdy nie przestają budzić nieprzepartej ciekawości. Na samym początku dwudziestego stulecia angielski pisarz katolicki, G.K. Chesterton czuł już, na co się zanosi. W powieści z 1904 roku zatytułowanej Napoleon z Notting Hill przedstawił opis pewnej cechy charakteru, która stała się już wtedy powszechna. Ludzie byli, przekonywał, dziecinnie uparci: 

„Pierwszego dnia po powrocie znajduję schronienie obok starej lodówki, w pokrzywach, i przyglądam się, jak pogoda ogarnia morze. Dźwięk fal nie różni się tak bardzo od dźwięku korków w Londynie”.

Tymi słowami zaczyna się The Outrun Amy Liptrot, w której to sztuce  opisuje ona podwójny proces: wydostawania się z Orkadów, szkockiego archipelagu na wysokości Alaski, na bardziej stały ląd, do Londynu; oraz proces zanurzania się w i wynurzania z uzależnienia od alkoholu, który jest jednakowo bolesny bez względu na miejsce czy dostępne pokusy.