Wstyd w reżyserii Małgorzaty Wdowik nie jest heroiczną opowieścią o przełamywaniu barier klasowych i imponującym awansie społecznym zwieńczonym sukcesem w neoliberalnym rozumieniu. Nie jest próbą przepisania Powrotu do Reims na lokalny kontekst, chociaż reżyserka czytała książkę Didiera Eribona i dała ją do przeczytania swojej matce. Nie jest historią pozbywania się toksycznego pierwiastka wstydu stojącego na drodze do pełni szczęścia. I nie jest spektaklem resentymentalnym.