gentryfikacja

OLKUSZ: Można odnieść wrażenie, że nie da się dziś być artystą czy prowadzić instytucji kultury, nie deklarując swojego przywiązania do pracy ze wspólnotami lokalnymi. Słowa „rewitalizacja”, „edukacja przez sztukę”, „lokalność” pojawiają się niemal w każdej deklaracji kandydatów na dyrektorów, w wywiadach z artystami, w recenzjach…

Na dźwięk słowa „gentryfikacja” automatycznie pojawia się nam przed oczami obraz artystów osiedlających się w zaniedbanych, podupadłych, robotniczych dzielnicach wielkich miast. Myślimy: SoHo, Kreuzberg, Praga. Widzimy awangardowe galerie i undergroun­dowe kluby muzyczne, urządzone w postindustrialnych przestrzeniach, a przy tym tętniące życiem uliczki, pełne sklepików z mydłem i powidłem, zakładów rzemieślniczych, kafejek na każdym rogu.