67306266_2406572922913183_3963375767546494976_o.jpg

Wróciłam z wakacji
Premier nie odwołał prezydenta. Prezydent nie odwołał wyborów. 18 czerwca 2019 roku trzydzieści pięć procent Albańczyków zagłosowało w wyborach samorządowych, w których wystartowała głównie partia rządząca. Opozycja je zbojkotowała. Zorganizowała demonstracje.
Byłam tam wtedy. Na wakacjach. Nic z przedwyborczej gorączki, która panowałaby w podobnej sytuacji w Polsce, nie dotarło do mnie. Żadna ulotka, żaden baner, żaden wiec. Temperatura dyskusji kawiarnianych była leniwa jak sjesta. Wybory odbyły się, bo tak doniosła telewizja pokazując pierwsze wyniki, a na ulicach widziałam obserwatorów OBWE.
Nieprzenikalny kraj – pomyślałam. Dwadzieścia lat temu Albania była na skraju bankructwa, spowodowanego skutkami działania piramidy finansowej. Dzisiaj jest obrazem skrajności: biedy i ostentacyjnego bogactwa. Patrzyłam na nich turystycznym okiem i jak turystka byłam traktowana. Nakarmili mnie, przenocowali, zapewnili rozrywkę. Uścisnęliśmy sobie dłonie na pożegnanie, w pełnym przekonaniu, że już więcej się nie spotkamy. A ja dodatkowo zabrałam do domu silne poczucie wstydu, że chciałam przez trzy tygodnie rozgryźć Albańczyków, zrozumieć, jaki to kraj.
Ulicami Białegostoku przeszła pierwsza Parada Równości. Okrucieństwa reakcji przeważają w doniesieniach. Ludzie, którzy atakowali uczestników marszu, atawistycznie agresywni, byli konsekwentni w działaniu, a przez to łatwi do przewidzenia. Nie pojechałam do Białegostoku ze strachu, że coś mi się stanie. Przyznaję to ze wstydem. Na potęgę udostępniam teraz internetowe doniesienia na Facebooku, bo mam wyrzuty sumienia. Ale też zastanawiam się, kogo należy się bardziej bać. Czy tych, którzy stają z dziećmi w pierwszej linii agresorów, krzyczących wyzwiska, rzucających kamieniami? Czy tych, którzy tą masą ludzką sterują? Mam się bać Białegostoku, czy Kraśnika i Urzędowa, gdzie w radzie miasta przegłosowano uchwałę anty-LGBT? Mój ojciec leży pochowany w Urzędowie, bo się tam urodził.
Bać się kwadratogłowych urzędników z małych miejscowości czy Ordo Iuris, który żąda od działających na rzecz LGBT organizacji pozarządowych ujawnienia dokumentacji projektowych z ostatnich kilkunastu lat?
Czytaliście już Podróżnego Urlicha Aleksandra Bochwitza? Otto Silbreman mieszka w Berlinie, w listopadzie 1938 roku. Jedynym stosunkowo bezpiecznym miejscem dla Żyda o aryjskim wyglądzie są pociągi. Główny bohater przemierza nazistowskie Niemcy zmieniając jedynie relacje. Nie jeździ bez celu. Jeździ bez sensu, bo od konsekwentnego szaleństwa końcówki lat trzydziestych nie da się uciec. Równie straszne są twarze plądrujących mieszkania żydowskie synów dozorców, co przyjaciół, którzy boją się podać rękę na powitanie.
Czytaliście już Lwów – kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918 Grzegorza Gaudena? Ja jeszcze nie, ale już kupiłam. Przeczytam, może coś więcej zrozumiem.
P.S.
W aktualnościach zobaczyłam wczoraj śliczne zdjęcie. Ognisty ptak unosił się nad Etną. Lawa ułożyła się w kształt Feniksa. Albo ktoś ją przyciął w ten sposób Photoshopem. Pięknie to wygląda, tak apokaliptycznie.
EH