Warto rozmawiać

Piotr Morawski
Blog
12 paź, 2021

„Jest nas więcej” – mówiła w Gdyni Katarzyna Lemańska, odbierając Nagrodę Żurowskiego dla młodych krytyczek i krytyków teatralnych. Zwracała się do organizatorów życia teatralnego, wskazując, na zamknięty krąg osób prowadzących rozmowy i będących członkami jurorskich gremiów na dużych festiwalach.

Krąg jest rzeczywiście niewielki i – co już chyba stało się przezroczyste – tworzy go kilku mężczyzn należących do średnio-starszego pokolenia, z ugruntowaną pozycją w zawodzie; nazwiska można sobie łatwo sprawdzić. Jeśli pojawia się ktoś inny, to na chwilę i częściej musi jeździć do Słupska, gdzie tamtym się mniej chce, niż dajmy na to do Krakowa, by prowadzić festiwalowe rozmowy. Jeśli to kobieta, to obsadzana będzie raczej w nurcie teatru kobiecego – bo wiadomo…

Chodzi, owszem, o widzialność – ta praca wymaga wyrabiania sobie nazwiska, a rozpoznawalność na pewno w niej pomaga. Stąd zapewne sięganie przez organizatorów festiwali po te same osoby przez lat naście czy nawet więcej. Starzy wyjadacze z marszu mogą poprowadzić rozmowę z każdym i z każdą na każdy temat, mają sprawdzone formaty, uwewnętrznione poczucie charyzmy i przekonanie o wysokiej próbie własnego dowcipu. A także przewidywalne zestawy pytań, z których jednak coraz mniej wynika. Rozmowy po przedstawieniach stają się zatem raczej jakimś rodzajem przypisu do spektaklu, w którym prezentuje się sylwetki twórczyń i twórców opakowane w szufladkujące epitety, nie są zaś dyskusjami problematyzującymi spektakle, podejmującymi tematy wynikające z tego, co było widać chwilę wcześniej na scenie. Bywa, że to zwykła konferansjerka, mająca zapewnić publiczności rozrywkę.

Ale chodzi też o stawki, bo nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że to, na czym w komentowaniu teatru zarabia się najlepiej, to wcale nie recenzje, za które z reguły dostaje się grosze albo nieraz zgoła nic, lecz właśnie współpraca z festiwalami. Wiadomo też, że takie intratne kooperacje są sposobami na wiązanie osób piszących z instytucjami teatralnymi. Nie jest też tajemnicą, że istnieją festiwale, które płacą – niekoniecznie pieniędzmi – komentatorom za to, by na nie w ogóle przyjechali. W ten oto sposób wypełniają się słowa Pisma: „kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma”.

Żeby nie było nieporozumień: nie piszę we własnej sprawie. Nie żyję z pisania o teatrze, Nagroda Żurowskiego przyznawana jest zaś osobom do trzydziestego piątego roku życia, więc to nie o takich jak ja upominała się Lemańska na gdyńskiej gali. Powiedziała jednak głośno to, o czym szepcze się po kątach lub rozmawia we własnym gronie przy piwie. Wyobrażam już sobie zresztą ten oburz: roszczeniowe gówniarstwo, trzeba sobie zapracować, latami się uczyć, kiedyś to… 

Inna koleżanka zastanawia się z kolei czasem: jak to jest, że na wszystkich bez wyjątku teatrologiach w Polsce studiuje znacznie więcej kobiet niż mężczyzn, ale zyski i splendor mają później i tak tylko ci ostatni?

Udostępnij

Piotr Morawski

W zespole redakcyjnym „Dialogu” od 2008 roku. Kulturoznawca, zajmuje się kulturową historią teatru, teatrem współczesnym i jego rozmaitymi kontekstami. Pracuje także w Instytucie Kultury Polskiej UW. Wydał m.in. „Ustanawianie świętości. Kulturowa historia angielskich widowisk religijnych w XVI wieku” (Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2015) oraz „Oświecenie. Przedstawienia” (Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, Wydział Polonistyki UW, 2017). Jako dramaturg współpracował z Michałem Kmiecikiem.