Uciekaj!

Blog
09 paź, 2017

Ostatnie słowo Nell w Końcówce? „Uciekaj!” Jak ktoś czytał Madame Antoniego Libery, to wie. Główny bohater powieści, zakochany w pachnącej Chanel No 5 nauczycielce francuskiego, odkrywa, czym nie jest oddzielona od Zachodu peerelowska Polska, a czym za to jest „Cywilizacja, czyli Kultura Francuska: ucieleśnienie idei Racjonalizmu, Postępu, Nowoczesności, Wolności”. „Dla mnie świat jest tu!” – skonstatuje bohater Libery, gdy dzięki obecności francuskiego personelu i europejskiej sztuki stołeczna Zachęta przemieni się na chwilę w paryską galerię Louise Leiris. Peerelowskie media oczywiście zobaczą na wystawie: „«Obsesję erotyczną, odrażającą manię na tle organów płciowych», «żałosny ekshibicjonizm artysty z uwiądem starczym»”. Cóż z tego? To jeszcze jeden argument, by słowo Nell, odnalezione w ostatniej pracy domowej zadanej przez Madame, potraktować serio. Aby uciekać.

Przypomniały mi się Nell i Madame, gdy słuchałem Antoniego Libery w trakcie debaty Teatr polski – tradycja i przyszłość (Belweder, 20 września). Mówił o upadku Zachodu, straszył Niemcami i przekonywał o cynicznym oportunizmie polskich reżyserów (mogliby robić lepszy teatr, ale wolą robić teatr zły, bo tak się opłaca – wkrótce zmienią front). Wiem, Madame była nie tyle powieścią o wspaniałościach zachodnioeuropejskiej cywilizacji, ile powieścią o pokusie mitologizowania: czasów i miejsca, w których się żyje, wyborów, przed którymi się staje, i miłości, które się przeżywa. Była też powieścią o mitologizowaniu Zachodu. A jednak ostatnie słowo Nell, czasownik w trybie rozkazującym, poczęło drażliwie dzwonić mi w uszach, gdy słuchałem tamtej debaty.

O czym byłby ciąg dalszy powieści, gdyby dziś Libera postanowił do niej wrócić? O tym, że Madame nadal kusi polskich nieprzeciętnych? Że wciąż szepcze zalotnie „Uciekaj!” i wsuwa im do kieszeni bilet Lufthansy, by na deskach jakiejś Volks- czy Schaubühne reżyserowali paszkwile na ojczyznę? Już w tamtej prozie bohater zdradzał detektywistyczne zacięcie i zbierał informacje operacyjne o nauczycielce francuskiego, czając się pod jej domem i węsząc w finansowanych przez obce mocarstwa instytucjach. Dziś, po latach, bogatszy o nowe umiejętności, będzie potrafił zinterpretować, nareszcie trafnie, zasoby gromadzonego w szafach (własnej i cudzych) archiwum. Żadna tam Madame. Raczej Mata Hari, i to Frau Mata Hari, podwójna agentka urodzona nad Szprewą. Wreszcie zdemaskowana. Finał nowej powieści rozegra się w sądzie.

Krystian Lupa zaczął właśnie (właściwie to wreszcie) próby do Procesu. Mówił przy tej okazji w wywiadzie dla „Wyborczej” (26 września). „Teraz jest to kraj, z którego trzeba uciekać – i to nie dlatego, że się komuś grunt pali pod nogami czy że nie ma co żreć. Z tego kraju trzeba uciekać, bo wstyd, bo życie tu nie ma sensu.” Czy jemu też ktoś podsunął cytat z Becketta w antypolskich celach?

PO

Udostępnij