Teraźniejszy przeszły, przeszły teraźniejszy

Blog
09 paź, 2018

Czytam świeżo wydany przez Agorę dziennik Eugène’a Ionesco Teraźniejszy przeszły, przeszły teraźniejszy. Zapiski z przedwojennego Bukaresztu przeplatają się z późniejszymi zapiskami, również z  Paryża w przededniu maja ‘68, wojna Hitlera dzieli stronice z wojną izraelsko-arabską, Marks siłuje się z Mounierem. Żadnych żarcików, żadnych Martinów i Smithów, żadnej Łysej Śpiewaczki. Ionesco jest tu poważny. Przerażony. Przedmajowym Paryżem niemal tak samo, jak przedwojennym Bukaresztem.

Zaskakuje, jak niewiele w jego oczach różni Sartre’a komunistę i faszystę Eliadego. Niemniej, jeśli przed nosorożyzacją przedwojenną próbował uciekać, to z nosorożyzacją powojenną już otwarcie walczył – najpewniej efekt moralnego kaca po Vichy, w którym się schronił w trakcie wojny, na pewno także fakt, że nosorożce powojenne były mniej groźne. Nie bał się szczerych wywiadów, artykułów do prasy, nie wstrzymywał się przed publicznymi wystąpieniami. Mierziła go fascynacja francuskich intelektualistów Związkiem Radzieckim, Marxem i Brechtem. W kulcie postępu widział kolejne wcielenie drobnomieszczańskiej tęsknoty za cudem. Czy gdyby nie był Rumunem, dostrzegłby w tej zachodniej teraźniejszości wschodnią przeszłość?

Przypomniał mi się Alfred Savoir. W międzywojniu był jednym z najpopularniejszych dramatopisarzy Paryża. Pisał lekko (inaczej nie nazywano by go Bernardem Shaw bulwarów), ale wystawiali go artyści ciężkiego kalibru od Lugné-Poe po reżyserów Kartelu. Nie urodził się we Francji: naprawdę nazywał się Poznański, był wnukiem Izraela Poznańskiego, łódzkiego króla bawełny. Francja uwiodła go na studiach. I mógłby nie przerywać nadsekwańskiego dowcipkowania o hrabinach, boyach hotelowych i poskramiaczach tygrysów, gdyby nie zataczająca coraz szersze kręgi fascynacja paryskich intelektualistów rewolucją bolszewicką. Jego odczarowujące bolszewizm relacje z podróży po Europie Wschodniej lat dwudziestych i początku trzydziestych pisane dla francuskiej prasy mają temperaturę podobną do temperatury zdań, które kilka dekad później kreślił Eugène Ionesco. Wieje syberyjskim chłodem.

Było im tyle pisać? Tylko sobie wrogów w Paryżu narobili. Ojkofoby jedne!

 

PO

Udostępnij