Pamięć pamięta...
…o pamięci. To z Leśmiana. Jonasz Kofta też kiedyś tak śpiewał, cytując. I jeszcze, po swojemu:
Już się nie zrośnie nigdy noc na pół przecięta
Tak ogromnieje co ogromne
Niektórzy piją by zapomnieć
Ja piję żeby zapamiętać.
A potem: „Bo gdy się milczy, milczy, milczy, to apetyt rośnie wilczy na poezję co być może drzemie w nas”. To cały Jonasz. Bez niego nie byłoby takiego kabaretu Pod Egidą, jaki wielu chyba jeszcze pamięta.
Z dwudziestu, podobno, obrazów, które namalował Jonasz Kofta, absolwent liceum plastycznego, student ASP, mam jeden, który podobno namalował dla mnie. Tak mówił. Nie dam ci złota, ale dam złote jezioro. Mam ten obraz do dzisiaj.
Żadna telewizja nie puszcza nagrań z koncertów Jonasza Kofty. Radio, w tym obecna Trójka, nie puszcza – chyba – śpiewanych przez niego piosenek. Nie ma Dialogów na cztery nogi, które prowadzili ze Stefanem Friedmannem. Są nagrody imienia Jonasza Kofty. Zadbała o to rodzina. I dobrze. Choć on za nagrodami nie przepadał.
Tylko kilka razy zagrano w Polsce (prapremiera była w Niemczech) Wojnę chłopską Jonasza. A szkoda. Drukowaliśmy ją w numerze 7/1977 „Dialogu”. I jeszcze Kompot (nr 6/1982) pierwszy, chyba, scenariusz musicalu o narkomanach. Bardzo nam wszystkim, przyjaciołom Jonasza, na tym spektaklu zależało. Może ktoś dotrze do songów.
Wybaczcie wysoki ton. Trzydzieści lat temu, 19 kwietnia 1988 roku, zmarł Jonasz Kofta. Pięknie pisał o wolności:
Moja wolności
Ja byłem cały twój
W moim samotnym gniewie
Moja wolności
Błazeński kładłem strój
By się nie wyrzec ciebie
Gonił mnie ludzi śmiech
Głupców złość, że z nich kpię…[…]
Moja wolności
Kochałem siostrę twą
Na imię jej samotność.
Samotność. Wielki temat. A o Jonaszu cicho.
Jak pięknie wiatr układa piach
Tam gdzie nas nie ma.
djć