305489064_579409120369780_6905565559449324942_n.jpg

"Polaniarze", Studio Sztuki Bogusława Słupczyńskiego, fot. Facebook.com/Artystycznestudio/

Jazda

Jacek Sieradzki
Blog
28 wrz, 2022

Jeden zakłada na szyję chomąto. Partnerzy stają trzy kroki za nim, z obu stron, trzymając w dłoniach cienkie linki, jak lejce. Muzyka dudni szerokim, rozkołysanym marszem. Wytupują rytm, idą całą trójką do przodu, do tyłu, na boki, jak sala pozwala, w powadze, na lekko ugiętych kolanach, co tylko dodaje ich ruchowi dynamiki. Jest w tym praca, znój, udręka. Zatracenie. Ale i zdobywczość. A może i niezbędne, rudymentarne poczucie życiowego sensu?

            Polaniarze, którzy dali tytuł spektaklowi cieszyńskiego Studia Sztuki, to ludzie, którzy usiłują na podszczytowych polanach Beskidów Śląskiego, Żywieckiego czy Małego uprawiać ziemię. Nie pasterstwo, tylko rolnictwo, wydzieranie areału dzikim, kamienistym zboczom. To katorżnicza robota. I pustelnicza. Dobra dla tych, którzy wybierają samotność albo, powiedzmy, nie mogą jej nie wybrać. Ich terytorium zresztą się kurczy: dół też pnie się na polany, buduje tu domy, wymyśla sobie życie wśród natury, rzecz jasna z ułatwieniem i asekuracją na każdym kroku. Nie znajdą z nowymi wspólnego języka. Muszą sami sobie wystarczyć jako świeccy spowiednicy wzajemni. Szorstcy, bez czułostkowości.

            Ich dialogi i monologi wypełniają krótkie sekwencje, rozdzielane ową jazdą niczym refrenem. Tematyka nie jest zaskakująca; zaskoczyć może raczej zwięzłość, oszczędność i celność słów, kondensacja opowieści niepozwalająca na nieuwagę. Jeden siedział. Bo kradł, kiedy wszyscy kradli, ale gdy poszedł za kraty, najbliżsi postarali się, żeby nie miał do czego wrócić. Ma niezagojone porachunki z dołem, a też i dramatyczną tajemnicę niewykrytego zabójstwa. Nie ma żadnych szans, żeby uwolnić się od tamtych myśli, rozładować je; wypełniają bez reszty jego tyrady, jednocześnie pełne dojrzałej siły – i kompletnie bezsilne. Krzysztof Cis, aktor okazjonalny (ponoć też ceniony fotograf) gra swą postać w sposób, który pozwala użyć zdewaluowanego słowa: charyzmatycznie.

            Drugi – a gra go Bogusław Słupczyński, autor, reżyser, szef sceny, spiritus movens przedsięwzięcia – niedawno stracił żonę. Z boku stoi stara szafa, gdy otworzy się jej drzwiczki, na jednym skrzydle wisi sukienka na wieszaku. Z nią rozmawia, nie wcielając się jednak w kobietę, wypowiadając własnym głosem jej i swoje kwestie w jakimś bezradnym, zastępczym trybie. Czasami gładzi rękaw sukienki, raz zamierza się do ciosu – w paroksyzmie bólu, jak mogła go tak zostawić.

            Trzeci, pseudo Kukuruźnik (Tomasz Majorek), łączy polaniarstwo z pracą na dole; co chwila gna do drugiej roboty. Czuje się w niej źle, z głęboką obcością opowiada o rozmaitych zbiorowych zwyczajach, na przykład integracyjnych, z których wieje, gdy tylko się da. A jego wysiłek jest, rzecz jasna, ponad wytrzymałość; przysypia na kierownicy roweru, a koledzy ostrzegają go za każdym razem, żeby się tylko gdzie nie jebnął. Oczywiście prędzej czy później się jebnie. A wtedy zdejmie górę drelicha. W białej koszuli stanie w głębi sceny. Inni niebawem pójdą w jego ślady: ostatnią jazdę zrobią już razem, we trójkę, na biało.

            Niedzisiejsze przedstawienie. Bez parytetów, bez obowiązkowych tematów, ze staroświecką perspektywą. Kto wie, czy go gdzieś nie dojedzie ktoś ze strażników poprawności. Choć może nie dojedzie: widzę, że Polaniarze poruszają się raczej po marginesie życia sceny, także tej alternatywnej. Rzadko się trafiają takie okazje, jak występ w Warszawie w Teatrze Baza, gdzie spektakl mogło obejrzeć kilkanaście osób. A szkoda. Teatr Słupczyńskiego reprezentuje zapominane już niestety przymioty starego offu: prostotę przekazu, poetycką metaforykę, kunszt inteligentnego skrótu, balladowo-stoicką zadumę, granie ekspresyjne, acz bez histerii i bez krzty aktorskich wdzięczków. Miło wspomnieć.

Udostępnij

Jacek Sieradzki

W zespole redakcyjnym „Dialogu” od 1984 roku. Od 1991 do 2023– redaktor naczelny. Krytyk teatralny. Ukończył Wydział Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. W latach 1986–2002 był stałym recenzentem „Polityki”, w latach 2003–2011 pisał w „Przekroju”. Był pomysłodawcą konkursu na scenariusz festiwalu teatralnego w Katowicach, a potem dyrektorem artystycznym kilku edycji Festiwalu Twórczości Reżyserskiej „Interpretacje”. Koordynator merytoryczny Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.