Instytucje

Blog
16 paź, 2017

Piątek na Konfrontacjach Teatralnych w Lublinie. Rozmowa prowadzona przez Martę Keil z udziałem Agaty Adamieckiej-Sitek, Doroty Buchwald i Tomasza Platy wokół nowego numeru „Polish Theatre Journal”. A właściwie o instytucjach i o tym, co teraz – czy bronić tego co jest upierając się przy istniejącym kształcie teatrów publicznych, czy szukać nowych form i formuł niż scena ze stałym zespołem, jak na przykład – to postulat Platy – dom produkcyjny. Również działający jako instytucja publiczna. Bo – racja – nie wszyscy mieszczą się w hierarchicznym i sztywnym systemie teatrów repertuarowych, a innego obiegu w zasadzie nie ma.

W ogóle dużo mówi się tu o instytucjach: temat wraca i w czasie publicznych dyskusji, i w kuluarach. Następnego dnia rozmawiamy ze studentami i temat jest żywy. Wcześniej – w podobnym gronie – rozmawiamy z kuratorami: z Martą Keil i z Grzegorzem Reske. Oboje tworzyli festiwal jako publiczną instytucję sztuki, gdzie znajdowało się miejsce nie tylko dla spektakli teatrów repertuarowych, lecz także dla tańca i performansu.

Bo Konfrontacje w takim kształcie kończą swoja działalność. Następne będzie kuratorował już kto inny, z inną wizją – nie tylko teatru, jaki chce pokazywać, lecz także z innym myśleniem o festiwalu jako instytucji. Kurczy się pole działania nie tylko w dużych teatrach, które kolejno są wygaszane, lecz także w obiegu pozarepertuarowym.

Komuna//Warszawa na platformie PolakPotrafi.pl zbiera fundusze na realizację spektakli Anny Smolar i Marty Ziółek. Brakuje czterdziestu tysięcy – z perspektywy władz samorządowych grosze. I tak pewnie uda się zebrać – został jeszcze prawie miesiąc, a już jest dwadzieścia procent. Oby się udało. Możemy robić teatr sami sobie, jak w dziewiętnastowiecznym Poznaniu. To nie są duże spektakle i nie takie budżety jak w teatrach z zespołami. Więc może można w ten sposób.

Przed konserwatyzmem, koniunkturalizmem i miałkością na przejmowanych scenach uciekamy wprost w tryby kapitalizmu. Bo finansowanie społecznościowe jest trybem działania bardzo doraźnym, zwalniającym państwo z jego powinności względem kultury. I przyzwyczajającym, że możemy sami sobie.

Mamy sporą sieć teatrów dotowanych, ale coraz mniej takich, do których jest po co chodzić. A i tu kapitalistyczny system produkcyjny wymusza przecież opłacalność. Albo mamy progresywny teatr, który możemy robić na własny koszt. Sojusz konserwatyzmu z kapitalizmem.

W sumie nic nowego.

pm

Udostępnij