vijecnica_arhiv_1.jpg

Gdzie psychologowie, gdzie aniołowie?
W numerze październikowym „Dialogu” drukujemy sztukę izraelskiego autora Nevo Ziva Psycholog wojskowy, o psychologach wojskowych właśnie, streszczam najkrócej, jak można, bo tekst jest równolegle na papierze. Trudno nie pomyśleć o ofiarach wszelkich wojen. Przypomniało nam się w redakcji oblężenie Sarajewa. Drukowaliśmy o tym sztukę Gorana Stefanovskiego Sarajewo (nr 4/1994).
A ja widziałam fruwające w ciemności nad Sarajewem nadpalone kartki książek. Towarzyszyłam temu, co się tam działo, wiele lat. Oglądałam nagrania tych, co nie wyjechali (bo nie chcieli, bądź nie zdążyli wyjechać). Potem oglądałam spektakle teatralne, siedząc na krześle w odbudowywanej Vijećnicy.
Skąd aniołowie, do diabła, w tym wierszu?
Na nasze głowy wciąż spadają książki zamienione w pył
Pierwsze, czego nauczyłam się siedząc tam w chłodzie
W Bibliotece, w cieniu grubych austriackich murów
– a rok był 1976 –
To że architekt Aleksander Wittek i wtedy
i teraz
na Tamtym Świecie do upadłego szukał właściwego kąta
Pod którym Światło pada na
Mozaikę podłogową w Vijećnicy w Sarajewie
A drugie, czego nauczyłam się z książek to
Rękopisy nie płoną!
Dzisiaj też wierzę Bułgakowowi –
Przynajmniej on poznał prawdę!
Ale pamiętam więc widzę także w tej chwili
Ciała książek jak w gorący
Sierpniowy dzień 1992 roku
Pękają spętane ogniem nienawiści
Ciała bliskich nam książek znikały w nienawiści
Ciała naszych bliskich tkwią w nienawiści
Ciała są księgą
Ciała naszych bliskich
Nasze ciała płonęły miłe
Ciała
Są miłe nienawiści
Ale wróćmy do mnie, w studenckiej czytelni
W roku 1976
Szykując się do egzaminu z literatury antycznej
Na starym drewnianym stole znalazłam wyryte
Twoje imię
W tej samej chwili zupełnie zapomniałam
Czemu Achilles zabił Hektora
(albo odwrotnie?)
I czemu potem syn Hektora zabił syna Achillesa
(albo odwrotnie?)
I wyobraź sobie jeszcze
Borges, razem ze mną, na papierze
Swoich spalonych książek które od
1992 do dzisiaj unoszą się
W niebie nad Sarajewem
Przekazuje nam że
Gdybym nie znalazła twojego imienia wyrytego na
Staroświeckim drewnianym stole Biblioteki w Sarajewie
Gdzie (twierdzą współcześni architekci)
Pod doskonałym kątem spływa światło
Przez doskonałą kopułę którą zaprojektował
Doskonale natchniony Wittek
Może Neoptolemos nie zabiłby Astyanaksa
(albo odwrotnie?)
Może wszystko zamknęłoby się w antycznych księgach
W egzaminie na piątkę z wiedzy o starożytnej literaturze
W naszej małej miłości bez znaczenia
W której spotkalibyśmy się bez wstydu i lęku
A świat by tymczasem
Zapomniał – a to się zdarza
Podczas wszystkich wojen
Że od czasu do czasu
Bestie podpalają biblioteki a Wszechświat wyje z bólu
Rękopisy nie płoną!
Rękopisy nie płoną!
Rękopisy nie płoną!
Rękopisy nie płoną, miejmy nadzieję, ale co z ofiarami? Nie wszyscy mogą pisać wiersze. To też w końcu jakaś sztuka i wola walki żeby wyjść ze stresu. Ale czy stres odpuści? A nawet jak nasz bohater wyjdzie z tego mentalnego więzienia, to co mu zostaje? Strach i ocean możliwości? Jak to strasznie i pięknie brzmi. Ofiary stresu pourazowego wchodzą w swoje rozwalone domy, szukając swoich śladów, a tam niczego już nie ma. Tylko pył i rozbite szkło.
Wiersz, który przetłumaczyłam, napisała Ferida Duraković, urodzona w 1957 roku, poetka tłumaczona na wiele języków (w tym polski), sekretarz bośniackiego PEN-Clubu. Przeżyła wojnę ostatnią bałkańską w Sarajewie. I wciąż tam mieszka. Ile ją to kosztuje? Kto o to pyta.