Duchy
Duchy
„Ach, wesołoż, ach, wesołoż na seansie, kiedy medium lewituje w pełnym transie...”, śpiewała w latach siedemdziesiątych Barbara Rylska do tekstu Przybory. I była tam jeszcze linijka, której nie rozumiałam ze słuchu, gdy jako dziecko katowałam płytę Kabaretu Dudek: „Spirytyści przedwojenni dawni owi, Ossowiecki, Kluski, Guzik, Ochorowicz”. Ten kluski guzik mnie zastanawiał. O słynnych mediach II RP, Stefanie Ossowieckim, Franku Kluskim i Janie Guziku, oraz o dziewiętnastowiecznym jeszcze psychologu i wynalazcy, a także badaczu i demaskatorze spirytyzmu Julianie Ochorowiczu można sobie doczytać z wielu źródeł, ale można ich też zobaczyć w Teatrze Polskim w Warszawie. W pończochach i lateksie, w spektaklu Duchy. Musical spirytystyczny, kolejnej odsłonie Pożaru w Burdelu z tekstem i w reżyserii Michała Walczaka.
Dzieje się. Znani z poprzednich programów budowniczowie metra Zdzisław i Robert spotykają docenta Zgliszczaka, ekshumatora i okultystę z Teatralnego Instytutu Pamięci Narodowej, po czym – dzięki pomocy Marii Maj jako Marii Janion, która odczytuje magiczną inskrypcję – przenoszą się sto lat wstecz. Do salonu spirytystycznego, czy raczej historycznego burdelu przy ulicy Widok, gdzie spotykają Piłsudskiego, jego adiutanta Stefana Starzyńskiego i słynną Kasztankę, zabójcę Narutowicza Eligiusza Niewiadomskiego, świętą Faustynę, Marię Skłodowska Curie… Na seansie pojawiają się jeszcze Boy, Witkacy, Dmowski, Krzywicka, włoskie medium Eusapia Palladino, Misza Waszyński, Ignacy Paderewski. Jak mówi Marszałek/Burdeltata: „Za odpowiednią opłatą u cioci Bittnerowej w laboratorium alternatywnej polskości schodzą się wszyscy utrudzeni rzeczywistością, poszukiwacze wolności totalnej, […] marzyciele i spiskowcy, na których niepodległość spadła zbyt nagle, by ją zaakceptowali w pełni, dorośli do niej. Tu możemy wyzwolić nasze wewnętrzne dziecko.”
Rozejrzałam się po widowni. Dużo znajomych, sporo osób z kręgów akademickich, dość nobliwie. Po słowach Marii Janion skierowanych do studentek – śmiech, bo akurat przyszło ich trochę. Wypalają żarty z „bezpieczeństwa narracyjnego” i z Parku Rozrywki Narodowej. Fuzja burdeltrupy z aktorami od Andrzeja Seweryna zupełnie udana, a nowsze gwiazdy Pożaru, czyli Wojan Trocki i drag queen Twoja Stara, śpiewają zachwycająco. I numer za numerem, numer za numerem biegnie w estetyce The Rocky Horror Picture Show, w kostiumach sado maso i z kampowym rozmachem (dramaturg Michał Kmiecik miał sporo pomysłów). Ani jednak flagellacje i konwulsje, ani rubaszne przyśpiewki Witkacego, ani wyklęta Julia Wyszyńska jako Skłodowska z latarką w kroczu, ani wisząca nad sceną falliczna bomba (?) nikogo chyba nie zgorszyły, widownia wyszła lekko oszołomiona i raczej zadowolona. Odprężona, jak marszałek Piłsudski wychodził pono z przybytku cioci Bittnerowej.
Wesołoż.
JJ