zygowska.png
Współautorstwo
Od początku października kierujesz poznańskim Centrum Sztuki Dziecka. Jak się czujesz jako dyrektorka?
Dobrze. Czuję się dość spokojnie. Dość dużo pracuję. Wiedziałam, w jaką instytucję wchodzę, wydaje mi się też, że pewne rzeczy trafnie zdiagnozowałam. Oczywiście nowych spraw pojawiło się dużo. Nawet bardzo dużo. Niektóre były naprawdę zaskakujące i pewnie jeszcze długo będę się z nimi mierzyć, jak na przykład zarobki osób pracujących w Centrum. Inne wynikały z konieczności zmian w planie budżetu na przyszły rok i zmieniających się realiów kryzysu ekonomicznego. No i zaczęłam pracę od ostatniego kwartału roku rozliczeniowego. Działalność merytoryczna Centrum jest bardzo mocno zależna od grantów, a koniec roku to czas, kiedy rozlicza się stare i aplikuje się o nowe. Pierwsze trzy miesiące były więc czasem mierzenia się z tym, co zastane, i szybkim reagowaniem na to, co nie może czekać. Kolejne pozwolą nieco bardziej wprowadzać nowe rozwiązania.
Dla mnie bardzo ważne było też to, że w konkursie na to stanowisko poparł mnie zespół. Kiedy pomyślałam, że chciałabym kandydować, najpierw podzieliłam się tym pomysłem z kilkoma osobami z Centrum, zapytałam, czy rozważenie tego, zapoznanie się z moim programem i w ogóle myśl, że mogłabym być dyrektorką instytucji jest dla nich interesująca. I to był dla mnie najtrudniejszy moment w tym konkursie – musiałam głośno powiedzieć, że chciałabym kandydować. Był też przełomowy, wiązał się z odwagą i jakimś takim spokojem, który wtedy w sobie znalazłam. To było coś zupełnie innego, niż odpowiadanie na pytania, czy będę kandydować, które dostawałam wcześniej. Działo się to w momencie, w którym przemyślałam wiele rzeczy na temat swojej pracy, więc w pewnym sensie miałam w sobie też jakiś paradoksalny luz, bo to nie był jedyny ciekawy dla mnie pomysł na najbliższe lata pracy.
Co się dla ciebie zmieniło?
Na przykład profitem, który odkryłam bardzo szybko, jest sprawczość, coś, czego bardzo mi brakowało, a co mnie nakręca do działania i chyba też po prostu jest przyjemne. Odkąd pamiętam, miałam mnóstwo pomysłów, intuicji, chęci sprawdzania nowych rozwiązań, które wydawały mi się słuszne, ale nie zawsze miałam możliwość ich realizowania. Bycie dyrektorką wiąże się jednak również z odpowiedzialnością za instytucję, tak dosłownie, co niejako ze sprawczością jest komplementarne. Jedna uziemia, druga – że tak nieco górnolotnie powiem – uskrzydla. Nie bez znaczenia jest to, że mam ogromne wsparcie mojej zastępczyni, Agaty Felikszewskiej-Igiel, i głównej księgowej, Małgorzaty Ambroży. Dzięki nim wejście w sprawy administracyjne jest łagodne. A przede wszystkim – serio, tworzymy team.
Nieszczególnie przeżywam jednak to, że jestem dyrektorką Centrum, sama z siebie rzadko o tym myślę. Czasami przypomina mi o tym pieczątka, z moim nazwiskiem, którą prawie każdego dnia przystawiam na dokumentach. To taki specyficzny rodzaj kontaktu z codziennością instytucji i przypomnienie, że za te rzeczy, które podpisuję, jestem odpowiedzialna. To osadza w rzeczywistości.
Jak twoja kandydatura została przyjęta w Centrum?
Kiedy powiedziałam kilku osobom, że wezmę udział w konkursie, dostałam ogromne środowiskowe wsparcie, szczególnie od koleżanek związanych ze sztuką dla dzieci. Na początku byłam zdystansowana i naprawdę tym zaskoczona, ale w pewnym momencie zobaczyłam, że to jest po prostu życzliwość i chcę się tym cieszyć. Gdy napisałam program, zrobiłam spotkanie z zespołem Centrum. Miałam też swoje postanowienie, że nie będę nikogo namawiać, nie będę wywierać presji na koleżankach i kolegach, by mnie popierali, żeby zostawić przestrzeń na pojawienie się innej ciekawej kandydatki lub kandydata. Poza tym – oni i one znali mnie z codziennej pracy jako kierowniczki działu. To była też szansa, jaką dawałam sobie jako pracowniczce Centrum.
To, jak o tym opowiadasz, pokazuje, że być może dokonuje się jakaś zmiana w traktowaniu funkcji dyrektorskich.
Ja tak naprawdę jestem dopiero na początku, z tej perspektywy mówię. Ale myślę, że to dotyczy kobiet pracujących w kulturze. Zobacz, na jakich stanowiskach pracują, jak szybko stają się odpowiedzialne za planowanie, budżety projektów, jak szybko dostają ogromną odpowiedzialność. Zostają koordynatorkami, pracują w promocji, ale nie są dopuszczane do decydowania, to nie ich nazwiska firmują projekty. Chciałabym, żeby wygranie przeze mnie tego konkursu pokazywało, że to jest możliwe i żeby to było wzmacniające dla innych młodych kobiet. Mam trzydzieści lat i nie wydaje mi się, żeby z obejmowaniem takich stanowisk trzeba było dłużej czekać. Szczególnie że nie uważam, że funkcja dyrektorska jest zwieńczeniem kariery. Może być etapem.
Jak jesteś traktowana przez urzędników?
Moje dotychczasowe doświadczenia są raczej dobre, czuję się traktowana serio. Poznański Wydział Kultury też ma dyrektorkę, Justynę Makowską. Dotychczas doświadczyłam dużej otwartości, życzliwości i zainteresowania. Czuję, że jak mam sprawę – coś problematycznego lub pomysł – to mogę przyjść i o tym porozmawiać.
311145361_470662895088290_6246231909017478764_n.jpg
Zanim jeszcze zostałaś dyrektorką zleciłaś przygotowanie raportu Teatr dla dzieci i młodzieży – zmiana paradygmatu?, który w istotny sposób redefiniuje to, czym ma być dramaturgia dla młodej widowni.
Pomysł wziął się z rozmów z Justyną Czarnotą na temat teatru dla młodej widowni w Polsce. Chodziło nam też w Centrum o podsumowanie naszego trzyletniego projektu związanego ze wspieraniem współczesnej dramaturgii, dofinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego częścią był Konkurs na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży. W 2020 roku nieco zmodyfikowałyśmy pewne działania związane z konkursem – na przykład zdecydowałyśmy, żeby zorganizować dwa etapy. Zależało nam, żeby z tej dość sporej puli tekstów, jakie przychodzą na konkurs, doceniać nie tylko nazwiska ze ścisłej czołówki, ale też podać do wiadomości publicznej nazwiska osób, które znalazły się w drugim etapie. Jest to działanie na rzecz widzialności większej grupy autorów i autorek niż tylko zwycięzcy. Bardzo się zaangażowałyśmy w tworzenie działań edukacyjnych, ale też otwieranie warsztatów dramatopisarskich, które przestały być ekskluzywne: zależało nam, by były dostępne. Zresztą wszystkie, jakie organizowałyśmy, cieszyły się mniej więcej dwustupięćdziesięcioprocentowym zainteresowaniem. Chciałyśmy refleksyjnie spojrzeć na te trzy lata przed wprowadzeniem do konkursu kolejnych modyfikacji, które wejdą w życie w trzydziestej czwartej edycji. Zmianą było także to, że od 2020 roku koordynatorem konkursu przestał być Zbyszek Rudziński, emerytowany pracownik Centrum. Raport miał być też punktem odniesienia w dyskusji podczas Forum o współczesnej dramaturgii dla młodej widowni w Polsce.
I co wam z tego wyszło?
Pojawiła się myśl, że warto porozmawiać z osobami piszącymi, reżyserującymi i zarządzającymi teatrami. Z nimi właśnie mamy też kontakt w codziennej pracy w Centrum. To była propozycja spotkania tych perspektyw. Miałyśmy wrażenie, że czasami potrzeby tych grup się rozmijają i warto byłoby je spotkać. A jednocześnie raport powstał też z myślą o środowiskowym głosie na temat miejsca, w jakim jesteśmy w dyskusji na temat teatru dla młodej widowni. Z założenia skupialiśmy się przede wszystkim na tekście, a w trakcie badania – co raport odzwierciedla – okazało się, że istnieje duża potrzeba mówienia o odbiorcach i odbiorczyniach. Przyznam, że mnie to nawet zaskoczyło, bo ja tu liczyłam bardziej na rozpoznania dotyczące zmian paradygmatu w obszarze tekstu właśnie. A było dużo refleksji związanych z praktycznymi rzeczami związanymi z graniem dla przedszkolaków czy dla młodzieży.
Zostańmy może na chwilę jeszcze przy tekście, bo w raporcie pojawiają się postulaty dużo większej inkluzywności w procesie jego powstawania. Namysł nad tym, żeby pomyśleć o innych formach tworzenia sztuk teatralnych niż model, w którym dramatopisarz czy dramatopisarka siada przy biurku i odwołując się doświadczeń swojego wewnętrznego dziecka pisze dla młodej widowni. Chodzi o to, żeby w proces powstawania tekstu włączyć najbardziej zainteresowane osoby, żeby zaangażować przede wszystkim dzieci i młodzież.
I w to miejsce wchodzi „Sztuka się robi” gdańskiego Teatru Miniatura, którego Centrum było partnerem. Tam częścią procesu pracy nad koncepcjami spektaklu były spotkania z dziećmi przedszkolnymi. Agnieszka Kochanowska wymyśliła ten projekt na długo przed wnioskami z Raportu, a ten niejako potwierdził słuszność jej intuicji. Z Agnieszką i Justyną miałyśmy też wspólną ideę związaną z tworzeniem przestrzeni do rozmowy o teatrze dla młodej publiczności i budowaniem środowiska.
Zatem nieprzypadkowo Forum i warsztaty w Miniaturze odbywały się nieomal równolegle?
Te pomysły powstały równolegle, niezależnie, a potem sobie o nich opowiedziałyśmy i uznałyśmy, że mają wspólny, środowiskowy cel i postanowiłyśmy współpracować.
„Sztuka się robi” było pomyślane jako działanie, które w horyzont procesu twórczego włącza przyszłych odbiorców i odbiorczynie. Miałyśmy również poczucie, że jest odpowiedzią na potrzeby, co niejako potwierdził raport. Myśl o tym, żeby wychodzić zza biurka i rozmawiać z innymi, gdy tworzy się teksty czy cokolwiek w kulturze czy nauce, jest mi bliska. Lubię tego doświadczać, wtedy włącza się inny rodzaj refleksyjności. W tę stronę chcemy iść również w nowej odsłonie Konkursu na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży.
Powiesz coś więcej na ten temat?
Będzie to kontynuacja dotychczasowego konkursu, włącznie z zachowaną numeracją. W pierwszym etapie będziemy przyjmować zgłoszenia pomysłów na teksty. Jak dotąd – anonimowo. Drugim etapem będą rozmowy z autorami i autorkami. Nagrodą w konkursie będzie udział w programie pisarskim, który rozpocznie się od podpisania umowy na napisanie tekstu. Proces jego powstania będzie wspierany przez pracowniczki Centrum oraz zaproszone przez nas specjalistki i specjalistów w obszarze teatru i dramaturgii. Chcemy też wprowadzać możliwość konsultacji czy warsztatów z przyszłymi, potencjalnymi grupami odbiorczymi, ale też z osobami eksperckimi, na przykład kiedy osoba autorska podejmuje w swoim tekście tematy, w których potrzebowałaby wiedzy z jakiegoś konkretnego obszaru. Tekst będzie powstawał w procesie, a osobie piszącej będą towarzyszyć inne osoby. Chodzi o odromantyzowanie pisania, ale też o pokazanie, że tekst nie powstaje od ręki, że to jest proces i praca wymagająca czasu oraz środków finansowych (wynagrodzenie będziemy wypłacać w transzach).
Mówisz o tym aspekcie ekonomicznym i on jest oczywiście kluczowy, ale czy ta zmiana formuły pociąga za sobą zmianę procedur funkcjonowania całej instytucji? Bo widzę, że zmienia też myślenie o roli Centrum w tworzeniu dramaturgii dla dzieci i młodzieży.
Z jednej strony zależy nam na pozyskaniu nowych, interesujących tekstów. Z drugiej – chcemy sprawdzać zaproponowane modele pracy nad tekstem dla młodej widowni. Nie chcemy być tylko instytucją, która coś zamawia, przyjmuje efekt i za niego płaci, ale też wspiera, wypowiada się i dzieli się wiedzą.
W jaki jeszcze sposób chcecie wspierać powstawanie tych tekstów, dramaturgii dla młodej widowni?
W przyszłym roku zamierzamy rozwijać warsztaty dramatopisarskie otwarte dla wszystkich chętnych. Nie mogę tu nie dodać, że część z tych planów jest warunkowana uzyskaniem zewnętrznych dofinansowań. W Centrum rocznie realizujemy kilka bądź kilkanaście grantów, skala naszej działalności jest od tego bardzo mocno zależna. Widzimy potrzebę, by teksty nie powstawały w oderwaniu od teatru, więc będziemy też szukać sposobów na to, by osoby, które zaczynają pisać i nie są jeszcze w obiegu teatralnym, nie mają doświadczenia swojej pierwszej premiery czy udziału w próbach, zapraszać do poznawania tego medium, pokazywać, jak osoba reżyserska może czytać teksty dramatyczne. Zależy nam na przedstawieniu tego, co może dziać się z tekstem w pracy scenicznej. Drugi aspekt warsztatowy to praca z redaktorem lub redaktorką, czy też szerzej, z kimś, kto krytycznie czyta tekst, daje feedback, patrzy na sztukę z innej perspektywy, proponuje przemyślenie konkretnych elementów w tekście. Myślę, że takiej perspektywy brakuje polskim sztukom dla młodej publiczności. Zresztą myślę, że funkcja osoby wspierającej redaktorsko osoby, które piszą, to jedna z bardziej niedocenianych profesji.
To na pewno ważne warsztatowo, ale co z dziećmi i młodzieżą w tym procesie?
Inna istotna dla mnie w tej pracy kwestia to namysł nad dzieciństwem – nad tym, jak społecznie i kulturowo definiujemy dzieciństwo, jak określamy relacje między dziećmi a dorosłymi, jak mówimy o dzieciach. A w końcu też, co w tym temacie mówi sam fakt intencjonalnego zaproponowania konkretnego dzieła młodym osobom. To nie jest w tekstach deklaratywne, ale jest możliwe do zinterpretowania. Jako czytelniczka, widzka czy jurorka jestem na to bardzo wyczulona. Od jakiegoś czasu, naukowo, interesują mnie zagadnienia związane z childhood studies. Ma to też odzwierciedlenie w ostatnich książkach w serii „Sztuka i Dziecko”, nad którymi redakcyjnie pracuję z Anną Czernow. Ważne jest dla mnie sprawdzanie badawczego nastawienia w praktyce pracy instytucji. Być może za jakiś czas będziemy mogli się tymi doświadczeniami, jako Centrum, dzielić. To nastawienie będzie towarzyszyło nam we współpracy z osobami w ramach konkursu.
Jak widzisz w tym udział młodej widowni?
To będzie zależało od osób biorących udział w programie. W zależności od potrzeb będziemy myśleć o organizowaniu tego typu spotkań, współpracy. Nie zawsze jest tak, że musisz mieć dziecięcą lub młodzieżową grupę ekspercką, czasami nieopatrznie można z tego stworzyć dekorację. Natomiast inną sprawą jest świadomość społecznych relacji, w których uczestniczą dzieci, szczególnie jeśli wydarzenie artystyczne się w to wpisuje. Tym na przykład jest udział młodej publiczności w spektaklach w sposób zorganizowany przez szkołę lub przedszkole, albo indywidualny, w towarzystwie konkretnych osób dorosłych.
Zmienia się też formuła wydawanej przez Centrum serii „Nowe Sztuki dla Dzieci i Młodzieży”.
Z przeprowadzonej przez nas ewaluacji wynikało, że dobrze by było, gdyby poszczególne tomy się od siebie różniły – również wizualnie. W tym kierunku szły też nasze intuicje. Kolejne książki będą miały kolorowe okładki, oznaczone grzbiety. Zachowujemy format wcześniejszych numerów w serii, a nowa okładka, wzorem wcześniejszych, bazuje na typografii.
Ale nie chodzi chyba tylko o szatę graficzną?
To jest ta pierwsza widoczna zmiana. „Nowe Sztuki” to jedno z nielicznych miejsc, gdzie można mieć kontakt z tekstami zagranicznymi dla młodej widowni, a to jest dla mnie bardzo ważny obszar. O ile działania Centrum w ostatnich dekadach przyczyniły się do popularyzacji polskich współczesnych tekstów, teatry zamawiają nowe sztuki i zaczęły zatrudniać dramatopisarki, o tyle sztuki tłumaczone wciąż nie są zbyt często wystawiane. To wciąż nisza do zagospodarowania. Utwory zagraniczne będziemy teraz drukować w formie antologii tekstów pochodzących z jednego obszaru geograficznego bądź jednego języka. Będą one opatrzone komentarzami, żeby wchodziły do obiegu z jakimś kontekstem. Nie rezygnujemy z polskiej części, ale ona też się zmieni w związku z tym, że zmienia się konkurs, który zasilał wydawane przez nas tomy.
Publikując zagraniczne teksty, chcecie też stymulować polską dramaturgię?
Dokładnie! Publikacja zagraniczna jest otwieraniem polskiego teatru dla młodej widowni na bardziej międzynarodowe konteksty, bo tego wciąż mamy mało. A jednak wymiana kulturowa i przyglądanie się temu, jak to się robi w innych miejscach, jakie są podejmowane tematy w innych obszarach geograficznych, są rozwijające i poszerzają horyzonty, szczególnie w tak szybko zmieniającym się kulturowo, jak teraz, świecie. W najbliższej przyszłości nie będziemy rezygnować z tekstów należących do tych języków i literatur, które już mamy jakoś rozpoznane – to, że w „Nowych Sztukach dla Dzieci i Młodzieży” było publikowanych bardzo dużo tekstów niemieckojęzycznych, nie znaczy przecież, że mamy całą dramaturgię niemieckojęzyczną zbadaną i zmapowaną. To, co jest dla nas ważne, to to, żeby drukować takie teksty, których w Polsce nie ma, które wnoszą jakąś świeżość, ale też coś przełamują lub proponują jakieś kierunki myślenia o dramacie i teatrze dla młodych.
tbk_trojka_na_glowie_rez._mateusz_przylecki_fot._michal_ramus-44.jpg
Wrócę jednak do pytania o polskie teksty, bo wyczuwam, jakbyś miała tu poczucie jakiegoś kryzysu?
Nie wiem, czy kryzys to nie za duże słowo, bo jednak rynek polskich tekstów istnieje, sztuki są przez teatry zamawiane i wystawiane, na nasz konkurs w tym roku przyszło ich ponad sto (rekord padł w roku 2020 – było ich sto osiemdziesiąt). Natomiast mnie brakuje takich tekstów, które – nawet jeśli pisane na zamówienie – byłyby chętnie wystawiane nawet po prapremierze. Myślę, że to wiąże się z potencjałem interpretacyjnym utworów, z ich zniuansowaniem, wielowymiarowością i możliwością różnych odczytań. To jest atrakcyjne intelektualnie, ale też teatralnie – wtedy mamy więcej niż jeden powód, by wystawić sztukę. A ja po prostu uwielbiam, gdy w tekście lub inscenizacji zostawia się przestrzeń na moją interpretatorską ciekawość, kiedy wszystko nie jest po prostu dopowiedziane i pokazane. Cały czas wypatruję tekstów, które byłyby też odważne językowo – nie tylko na poziomie gier słownych, ale pisane ze świadomością, że to z tej materii utkany jest dramat. Takie słowo inaczej wchodzi w relacje z innymi elementami spektaklu niż tekst, który wyłącznie opowiada historię. Z tych powodów, o których mówię, tak bardzo zachwycam się Ptasilotem Anah Filou i Trójką na głowie, które w tłumaczeniu Iwony Nowackiej opublikowałyśmy w pięćdziesiątym tomie „Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży”. To są wyraziste, całościowe pomysły.
Jakimi jeszcze środkami dysponujesz, czy chciałabyś dysponować, by stymulować i wspierać rozwój dramaturgii dla młodszej widowni?
Centrum ma stronę internetową nowesztuki.pl, która zbiera informacje o tekstach dla młodej widowni, szczególnie tych, które są publikowane w „Nowych Sztukach”. Obecnie serwis stanowi też kontekst dla serii wydawniczej, konkursu i innych działań Centrum wspierających rozwój dramaturgii. W ostatnim czasie sporo uwagi poświęcamy zagadnieniom związanym z tłumaczeniem, publikujemy wywiady a także otwieramy nasze łamy dla wszystkich zainteresowanych osób, tworząc open call na teksty o współczesnej dramaturgii.
Od jakiegoś czasu publikujemy też rozmowy o niemieckim i niemieckojęzycznym teatrze dla młodej widowni, przygotowuje je Iwona Nowacka, co miało związek z publikacją antologii, ale także naszą stałą współpracą przy Biennale Sztuki dla Dziecka. Niemiecki teatr stanowi w ostatnim czasie istotny obszar naszych zainteresowań, podejmujemy współprace z niemieckimi instytucjami, z zamierzeniem, by były one długofalowe. No a z Poznania do Berlina nie jest daleko.
Tłumaczenia dramatów to siłą rzeczy uczestnictwo w obiegu międzynarodowym – czy także tu lokujesz ambicje Centrum?
Zdecydowanie. Centrum jest instytucją miejską, choć nasza działalność nie jest wyłącznie poznańska. Instytucja powstała w latach osiemdziesiątych jako podmiot ministerialny, charakter i misja były ogólnopolskie z nastawieniem na współpracę międzynarodową. Tę genezę wciąż widać w charakterze naszych projektów. A wspominane trzy poziomy działalności organizują moje myślenie o programowaniu instytucji. Dobrze zsieciowanym – w Europie i na świecie – projektem jest „Ale Kino!”. Obecnie pracujemy nad tym, by Biennale Sztuki dla Dziecka było na powrót miejscem prezentacji ciekawych, zagranicznych spektakli dla dzieci. Bardzo mi zależy na prezentowaniu takiego teatru, jakiego w Polsce nie mamy. Mam nadzieję, że pierwsze efekty będą widoczne już w tym roku. Pracowniczki Centrum uczestniczą w wielu zagranicznych festiwalach, wydarzeniach. To sposób zbierania materiału do programowania festiwali, ale też uczestniczenie w szerszym niż tylko polski obiegu wiedzy. W październiku 2022 gościłyśmy w Centrum Nikolę Schellmann z Kinder- und Jugendtheaterzentrum. Zaproszenie zagranicznej specjalistki zostało dostrzeżone i pozytywnie ocenione przez osoby uczestniczące w ewaluacji projektu. Chcemy rozwijać tego typu działania, obecnie czekamy na wyniki konkursu grantowego (tym razem nie z MKiDN), który nam to umożliwi.
Czym jest Obserwatorium Sztuki dla Dziecka?
To dla mnie szczególny projekt, bo właściwie od niego zaczęłam swoją przygodę z Centrum. W roku 2013, gdy byłam na drugim roku studiów, znalazłam informację o naborze zgłoszeń do Obserwatorium, które odbywało się w ramach Biennale Sztuki dla Dziecka i zrzeszało grupę kilkunastu osób, które uczestniczyły w wydarzeniach, a następnie wieczorami długo o nich rozmawiały, by potem napisać na ich temat krótkie szkice. Ta otwartość projektu na bardzo młode osoby, zainteresowane, rozpoczynające swoją zawodową przygodę ze sztuką dla dziecka, jeszcze bez ugruntowanej pozycji w środowisku była i jest dla mnie wartością. Nie tylko w ramach Obserwatorium, ale w ogóle w myśleniu o działalności całej instytucji. Taką otwartość rozumiem jako realne poszerzanie środowiska, a nie tylko utwierdzanie status quo. Przez lata, dzięki misji jego inicjatorki, Hanny Gawrońskiej, z którą od pewnego momentu zaczęłam współpracować, bardzo się zmieniał. Obecnie ma dwie odsłony – jesienią, przed Biennale Sztuki dla Dziecka (to dwudniowe spotkanie dyskusyjno-warsztatowe, na szerszą skalę) i w trakcie festiwalu. Chcę, by każda edycja różniła się czymś od poprzedniej i żeby wyciągać wnioski z kolejnych odsłon. To nastawienie dotyczy też realizacji innych projektów. A odpowiadając bezpośrednio na pytanie: Obserwatorium jest projektem skierowanym do dorosłych, który towarzyszy Biennale, ale jego najbardziej bezpośrednim celem jest tworzenie przestrzeni do rozmowy o sztuce dla dziecka w ujęciu interdyscyplinarnym, z otwartością na różnorodne doświadczenia zawodowe i badawcze.
obserwatorium-163-scaled.jpg
A jaką funkcję w tej konfiguracji pełni Forum?
No tak, Forum też powstało z chęci stymulowania debaty na temat teatru dla młodej publiczności i tworzenia sytuacji, w których sama chciałabym uczestniczyć. Mamy w Polsce całkiem sporo festiwali teatralnych, na których prezentowane są spektakle dla dzieci i młodzieży, przy czym poza kilkoma wyjątkami, są to przeglądy teatru formy. Chciałam jednak stworzyć wydarzenie, które będzie pełniło inną funkcję środowiskową niż festiwale, cechujące się udziałem osób pełniących w tym polu konkretne funkcje. Zainspirowałam się też niemieckim forum o teatrze, które realizuje Kinder- und Jugendtheaterzentrum. Nasze Forum miało być z założenia otwarte dla wszystkich chętnych, stąd był też pomysł na, mam nadzieję, przystępne ekonomicznie akredytacje gwarantujące nocleg w Poznaniu za ułamek ceny rynkowej. No i dobre jedzenie, które sprzyja sieciowaniu. Pierwsza edycja Forum w naturalny dla nas sposób dotyczyła dramaturgii, ponieważ w Centrum się tym obszarem zajmujemy, ale to nie znaczy, że dramaturgią w czasie Forum będziemy się zajmować już zawsze – programujemy kolejną edycję na przyszły rok, i będzie to Forum o tańcu i choreografii. Wracając do festiwali – jestem pod dużym wrażeniem tego, jak rozwija się Festiwal Korczak Dzisiaj pod kierownictwem artystycznym Doroty Kowalkowskiej, i bardzo jestem ciekawa kolejnych odsłon.
Dysponujecie przestrzenią teatralną – mam na myśli Scenę Wspólną.
Scena Wspólna to przestrzeń, która powstała dziesięć lat temu, Centrum dzieli ją z poznańskimi „Łejerami”, a formalnie – przestrzeń tę od szkoły wynajmujemy. Dla nas to miejsce realizacji wydarzeń Centrum oraz teatr, w którym gramy spektakle z repertuaru. To, co jest dla mnie ważne, to budowanie poznańskich relacji wokół tego miejsca. W najbliższym roku będziemy kontynuować współpracę z Teatrem Atofri, a także planujemy rozpocząć współpracę z Hanną Bylką-Kanecką, jedną z twórczyń kolektywu Holobiont. Mam nadzieję, że ta lista będzie się poszerzać. Chciałabym, by Scena była miejscem realizacji spektakli w koprodukcjach z instytucjami z innych miast. Niemniej, obecne realia finansowe nam na to nie pozwalają. A to z kolei skłania, by jeszcze bardziej dogłębnie przemyśleć tożsamość tego miejsca.
A czy też myślisz o Scenie w jakikolwiek sposób w tym kontekście wspierania dramaturgii, czy to jest w twoim myśleniu zupełnie osobna działka?
Jeżeli chodzi o dramaturgię to nie. Inaczej niż dotychczas, naszym priorytetem nie będą premiery tekstów publikowanych w „Nowych Sztukach”. Widzę raczej kierunek, który prowadzi w stronę tworzenia miejsca, gdzie się eksperymentuje, tworzy się rzeczy nieco bardziej ryzykowne, potencjalnie trudniejsze w sprzedaży, mniej oczywiste.
Masz jeszcze jakieś narzędzia do wspierania dramatu?
Centrum jest nieźle zsieciowane z innymi instytucjami w Polsce. We wcześniejszych latach robiliśmy dużo czytań performatywnych. Centrum robiło to, zanim stało się to popularne w Polsce. W momencie, kiedy teatry, festiwale, szczególnie te lalkowe, chętnie robią czytania, zapraszają nas do współpracy, to wciąż będziemy się w to aktywnie włączać.
Z tego, co mówisz, istotnym zadaniem Centrum będzie gromadzenie i wytwarzanie wiedzy.
I dzielenie się nią. Poprzez spotkania, realizację badań, ale też działania kuratorskie. Bo to ważna funkcja Centrum, które pracuje projektowo – mamy między innymi trzy festiwale, dwie serie wydawnicze, lokalne i ogólnopolskie programy. To też się może dziać w kontekście naszych wydarzeń dla widowni – poprzez realizacje ewaluacji, które są skupione na konkretnych zagadnieniach. A także poprzez refleksję wewnątrz instytucji i dzielenie się sprawdzonymi praktykami. W najbliższych miesiącach planujemy, we współpracy z Aleksandrą Zalewską-Królak, przyglądać się temu, w jaki sposób w naszych komunikatach mówimy o dzieciństwie, dzieciach i młodzieży, na ile robimy to automatycznie, na ile świadomie. Jeśli uda nam się wypracować wnioski, którymi warto się dzielić, zrobimy to. W planach na najbliższy czas mamy kolejne raporty o teatrze dla dzieci i młodzieży, towarzyszące Forum. Chciałybyśmy też poszerzyć pierwsze badanie o perspektywę osób zajmujących się krytyką teatru dla młodej publiczności. Bardzo nas to ciekawi, bo zastanawiamy się, jak wspierać rozwój tego obszaru. By to robić, chcemy najpierw zobaczyć, od czego wychodzimy. A potrzeba tego uzupełnienia wyklarowała się – oczywiście – w czasie rozmów o pierwszym raporcie.
To jest szalenie istotne.
Mnie się wydaje, że lepsze rzeczy powstają wtedy, kiedy się rozmawia, wymienia pomysłami i myślami. Tak było w przypadku pomysłów na rozwój projektu „Industry / Education Pro”, branżowego segmentu Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza „Ale Kino!”. W tym roku planujemy go poszerzyć też o człon „Film Critics”. Krytyka w polskim kinie dla dzieci prawie nie istnieje, chcemy się temu przyjrzeć. I – oczywiście – działać. Festiwal może być narzędziem do robienia zmiany. Latem z Martą Jodkom, programerką festiwalu, rozmawiałyśmy o pomyśle na zrobienie czegoś związanego z krytyką. I ostatecznie nie wiemy, która z nas to wymyśliła. To powstało w naszej rozmowie. Serio, wierzę w taki sposób działania.
To jest też jakaś zmiana myślenia, uwolnienie się od takiego autorstwa na rzecz tego, że coś jest wytwarzane wspólnie.
I wracamy do myśli z początku, nie? O tym, że może spójrzmy na pisanie, które może się odbywać w dialogach. Może się otworzy na współautorstwo?