Notatki o "Hałasie"

Michał R. Wiśniewski
W numerach
30 Mar, 2025
Styczeń
2025
1 (815)

Wszystko co słyszymy, to Radio Ga Ga.
Radio Gu Gu.
Radio Ga Ga.

1.
Rozważając zrobienie podsumowania minionego roku, przeglądałem sobie archiwa Facebooka. O, screen z filmiku z TikToka, Slavoj Žižek ze szczerym słowiańskim uśmiechem (kojarzy mi się z Ziemowitem Szczerkiem spotkanym w krakowskiej knajpie) oznajmia – o czym wiadomo z podpisów – że „NAJLEPIEJ być zdehumanizowanym i wyalienowanym”.

W roku 2024 wprowadziłem następujące modyfikacje mojego ciała: usunąłem tak zwany ząb mądrości (górna lewa ósemka, koszt 600 złotych), który przez lata kaleczył mnie w policzek; zbadałem wzrok (astygmatyzm, okulary do czytania i pisania, koszt szkieł i oprawek 1000 złotych), uzupełniłem ekosystem Apple (Mac Book, iPhone, Apple Watch) o inteligentne słuchawki bezprzewodowe AirPods 4 z aktywną redukcją dźwięku (koszt 600 złotych, w promocji). Dzięki temu pozbyłem się części irytacji płynącej z wewnątrz, przejrzałem na oczy (nie podoba mi się to, co zobaczyłem) i zdobyłem możliwość odcięcia się od hałasu świata bez potrzeby zagłuszania go muzyką. Słuchawki analizują fale dźwiękowe i emitują znoszące je antyfale; nie słychać nawet szumu pociągu i grudniowych petard, gwar ludzi niknie jakby wcisnęło się „mute” na pilocie od telewizora.

W roku 2024 wydałem esej Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci, jeden z rozdziałów poświęciłem tematyce ciszy: przeszkadzają brzdące biegające pod oknami, drażnią dziecięce dźwięki, odkąd zniknęły z przestrzeni publicznej i stały czymś obcym: „Dźwięk, który przestał być naturalny, niesłyszalny. W dyskusjach o zanieczyszczeniu dźwiękiem rzadko zwraca się uwagę na jego główne źródło, czyli samochody”.

Ten hałas miejskiego tła (cudowną kakofoniczną symfonię utkał z niego kolektyw PanGenerator w instalacji Noise Surround System) jest tak powszechny, że usłyszałem go dopiero, kiedy przestałem go słyszeć. Szedłem akurat przez wygłuszony airpodsami Wrocław, słuchając po cichu kojącego Mezzaine Massive Attack, a potem pod samym hotelem schowałem słuchawki do futerału – miasto ryknęło niczym potwór ludojad. Owinięty w cyberkokon Apple, zdehumanizowany i wyalienowany, czułem się znacznie lepiej.

2.
„Nikt w tych komentarzach nie skarży się na samochody. Dziwne” – pisze Małgorzata Halber w książce Hałas1, relacjonując wpisy na forum ludzi umęczonych zanieczyszczeniem akustycznym. „Dziwne”, napisała autorka, w pierwszej chwili odebrałem to jako sarkazm, a nie zdumienie, bo zna przecież kastę petrolheadów, dla których rzężenie silnika jest niczym najsłodszy pomruk perskiej kotki. To grupa, która narzuciła narrację społeczeństwu, wylobbowała sobie autostrady, pędzą przez kraj, szczęśliwie ukryci w korytarzach z ekranów dźwiękoszczelnych, ale prędzej czy później staną w miejskim korku, uprzykrzą życie na podwórku, podtrują dzieci pod szkołami, i wszyscy doskonale to zrozumiemy, bo przecież nie ma innego sposobu na zrobienie zakupów niż wielka wyprawa raz w tygodniu do hipermarketu, a dzieci trzeba podstawić co rano pod samą klasę, bo jeszcze jakiś inny rodzic jest je gotów rozjechać razem ze szkolną bramą, jak to się wydarzyło w grudniu 2024 roku pod szkołą podstawową w Wesołej.2

Ale potem pomyślałem, że to „dziwne” było całkiem szczere, bo to wszystko faktycznie jest bardzo dziwne. I największą siłą tej książki jest, że ktoś jeszcze tak się światu dziwi, i to podejście, w którym się bardzo odnajduję, bo też jestem wiecznie zdziwiony. Mógłbym mieć taką wizytówkę, „wiecznie zdziwiony, wszystkiego się czepia”, kiedy zgłaszam uwagi do świata, przychodzą do mnie ludzie i mówią „ale czemu się dziwisz, tak już jest”; otóż kiedy się poddamy i przestaniemy dziwić, wtedy zginiemy. Zdziwienie Małgorzaty Halber i jej sprzeciw wobec zastanego porządku świata („Dziś zastanawiam się nad tym, że ludzie nie powinni chodzić do pracy”) jest więc bronią przeciw rzeczywistości; a może wręcz czymś więcej – próbą zbudowania Arki, zarówno Przymierza, jak i kapsuły ratunkowej wobec przemocy różnych form hałasu, nie tylko akustycznego: „Tak jak ogień jest zespołem zjawisk akustycznych, optycznych i elektromagnetycznych, tak hałas jest sumą bodźców akustycznych, ekonomicznych, optycznych, jest sumą powiadomień, szumu za oknem, paczką InPostu, która przychodzi tuż po telefonie, jest stroną «co nowego w firefoksie» wyskakującą, kiedy naprawdę się spieszysz”.

3.

4.
„Ostatnio w języku zajmuje nas prawda, być może dlatego, że wiele rzeczy jest sztucznych i nieautentycznych. Młodzieżowym Słowem Roku 2023 został «rel», czyli coś, z czym możemy się utożsamić” – mówił w Polskim Radiu Bartek Chaciński z „Polityki”, członek kapituły konkursu organizowanego przez PWN.

„Rel” to klucz do Hałasu. Kiedy czytam książkę Małgorzaty Halber, kiwam głową, no tak, tak, albo – no, powiedzmy, rozumiem, mam inaczej, ale rozumiem, o czym mówisz. Depczemy po tych samych ścieżkach, używając różnych narzędzi, Halber zaprasza do środka, odsłania się, chociaż nawet szczerość jest rodzajem fikcji („fikcja” to moje ulubione słowo, odkąd przeczytałem esej Po męstwie Wojciecha Śmiei o „fikcji męskości”); jest więc „fikcja szczerości”, bo to, co napisane, zawsze będzie zmyślone, tak jak i fotografia nie pokazuje nigdy prawdy – to moment wyjęty poza czas i przestrzeń. Ale się jednak odsłania, jakby odpowiedzią na  p r y w a t y z a c j ę   w s t y d u   była jego   r e d y s t r y b u c j a. Ja od wstydu i ego uciekam w prozę, tam sobie zmyślam bezkarnie; nonfiction z własnego życia mogę napisać o rzeczach błahych, uprawiam autoetnografię „Wiśniewski podłącza się do internetu” albo „Wiśniewski używa smartfona”. Co naprawdę czuję, zaszyłem gdzieś między wierszami powieści, i tak nie znajdziecie.

Książka Halber przeskakuje między niefikcją i fikcją (zupełnie jak w mojej ulubionej książce Bit Rot Douglasa Couplanda, która była zbiorem „esejów i opowiadań”); Hałas jako książka o hałasie jest jeszcze bardziej rwany, nie trzyma się ustalonej formy, autorka nazywa to „zinem”; czuć jeszcze zapach kleju, widać ślady nożyczek, ciepło kartki rozgrzanej kserokopiarką; kolejne zdziwienie „czy wszystkie książki muszą być takie same?”. Byłem ostatnio na Festiwalu Conrada, kwiat polskiej młodej prozy opowiadał o pisaniu o współczesności i uciekaniu przed nią w przeszłość. Jednym z nich był Jacek Paśnik, autor Tak szybko się nie umiera. Gdy czytałem z nim wywiad, nagle uderzyło mnie, że jak człowiek sobie nazmyśla ludzików, to można o nich rozmawiać jakby to była  p r a w d a. Fikcja jest  p r a w d z i w s z a, w niefikcję nikt nie wierzy.

5.
Im więcej  r e l u j ę, tym bardziej się denerwuję, kiedy nasze drogi się rozchodzą. To cios, zdrada, oszustwo. Myślałem, że jesteśmy w tym razem, a tu wolta; autorka sobie idzie swoją ścieżką i w dodatku nie ma racji. Lubię czytać książki pisane przez matołów i hochsztaplerów, takie, co to mają wyciągać kasę z przerażonej klasy średniej, jak Anxious Generation Jonathana Haidta, bo z góry wiem, że to matoł i hochsztapler, będzie straszył, manipulował danymi i używał nostalgii jako broni (ang. weaponised nostalgia) do krytykowania współczesności. Czytam wtedy czujnie, nieufnie, jeśli się z czymś zgodzę, to myślę sobie „ha, nawet taki matoł i hochsztapler to rozumie”, kiedy go przyłapuję na manipulacji, rozkoszuję się „a nie mówiłem? To matoł i hochsztapler!”. A tu się czuję jakbym dostał nóż w plecy, zaatakowany, bo Małgorzata Halber powołuje się na Wyjście z Zamku Wampirów.

6.
Wyjście z Zamku Wampirów to esej Marka Fishera, opublikowany w 2013 roku na stronie internetowej The North Star. Autor nawołuje w nim do większej solidarności lewicowej poprzez odejście od zjawiska internetowej call-out culture (dziś mem zmutował w cancel culture) i skierowanie działań na organizację wysiłków wokół odpowiedzialności wynikającej z przynależności do określonej klasy ekonomicznej, zamiast skupiania się na cechach związanych z tożsamością i kulturą. Kogo bronił przed wywołaniem/anulowaniem? Lewicującego wówczas komika Russella Branda. „Komunizm w takim wydaniu był fajny, seksowny i nasiąknięty duchem proletariatu, nie był kazaniem z grożeniem palcem”, zachwycał się Fisher i narzekał, że „dla moralizatorów najważniejsze okazało się zachowanie Branda, konkretnie jego seksizm. W gorączkowej atmosferze rodem z ery McCarthy’ego, w jakiej lubuje się moralizująca «lewica», uwagi, które można interpretować jako seksistowskie, czynią z Branda seksistę, a więc i mizogina. Koniec dyskusji, mamy wyrok”3.

Po latach i dziennikarskim śledztwie Russell Brand został oskarżony nie tylko o seksistowskie uwagi, ale o gwałt, napaść seksualną i przemoc emocjonalną. Miały dotyczyć czterech kobiet i wydarzyć się w latach 2006-2013. Fisher tych rewelacji nie doczekał; popełnił samobójstwo w 2017 (cierpiał na depresję). Ale przed śmiercią zdobył się na refleksję, wsłuchał w głosy krytyczek i zmienił kurs na feministyczny. Tymczasem Brand tego, czego nie mógł dostać od „moralizującej lewicy”, znalazł u wybaczającego Jezusa. Bryluje w skrajnie prawicowych mediach, jest antyszczepionkowcem i modli się ze sceny z Jordanem Petersonem, upadłym filozofem i guru manosfery. Jeszcze jedna rzecz – z polskiej perspektywy esej Fishera to kompletnie nieczytelny tekst; pełen nazwisk, których nie znamy, i niepasujących pojęć („klasa pracująca” w Wielkiej Brytanii oznacza coś kompletnie innego niż u nas). Dlaczego więc w 2017 roku z bogatego dorobku brytyjskiego filozofa czasopismo „Nowy Obywatel” postanowiło opublikować akurat ten tekst? Bo potrzebowało pałki do bicia „liberalnej lewicy”. To kolejna fikcja – promowane przez prawicę przekonanie, że lewica zdradziła lud na rzecz walki o aborcję i prawa gejów. Część lewicy, jak środowisko NO, ją sobie zinternalizowała, wychwalając „socjalistyczność” PiSu czy ludowość miliardera Trumpa.

7.
Małgorzata Halber sięga po Zamek…, bo ją drażni internetowa lewica pouczająca i gardząca; wpisuje to w szerszą narrację o polaryzacji wywołanej algorytmami Facebooka, które od 2018 podsuwają drażliwe treści. „Ale w moim świecie, jeśli ktoś jest lewicowcem, to znaczy, że wierzy w hasło «braterstwo» i «solidarność». Tak jak Fisher. […] sensem lewicowego myślenia nie jest pouczanie innych w agresywnym tonie, ale budowanie wspólnoty, w której staramy się sobie nawzajem pomagać.” Dla mnie lewicowość to próba zrozumienia, jak działa system i gdzie go naprawić, dlatego mam pytanie – jak budować wspólnotę z kimś, kto budować jej nie chce? Rozdział Polaryzacja zaczyna się cytatem „Dopóki więzi, które nas łączą, są silniejsze od sił, które nas rozbijają, wszystko będzie dobrze” z ulotki Anonimowych Narkomanów, bardzo ładne hasło, ale co dokładnie znaczy? Autorka pisze o znajomej z Cieszyna, z którą mimo różnicy poglądów znalazła porozumienie na Messengerze. Nie jest to wcale takie odkrywcze, wręcz przeciwnie, to esencja „normictwa”, nieustanne wybaczanie poglądów i czynów w imię koleżankowania i kolegowania się. Różni ludzie różne rzeczy wybaczają swoim znajomym, gdzie postawisz granicę? To mechanizm, który został rozpoznany: tam, gdzie mnie to nie dotyczy. Faceci wybaczają innym facetom seksizm (czy to nie casus Fisher-Brand?) i feministki wiedzą, że ta męska solidarność jest budulcem patriarchatu i kultury gwałtu. Mam doświadczenia z fandomów, gdzie „więzi, które nas łączą” były na przykład miłością do anime. W pociągu na konwent okazało się, że naprzeciwko siebie siedzi aktywistka LGBT i homofobiczny skinhead. Próba dyskusji skończyła się tak, że wyszła z przedziału; dlaczego ona, dlaczego nie wyprosiliśmy jego? Ta myśl prześladuje mnie do dziś.

8.
W tekście inspirowanym książką Halber w „Polityce” Michał Klimko wspomniał tamtą cichą rewolucję facebookowych algorytmów z 2018, która „według zapowiedzi Marka Zuckerberga miała wzmacniać więzi między użytkownikami poprzez promowanie treści «zachęcających do szerszej debaty». [Zuckerberg] przemilczał jedynie, że do dyskusji zachęcają nas przede wszystkim treści budzące sprzeciw, jak wpis znajomego antyszczepionkowca”. 

Stąd moje kolejne pytanie – „dlaczego masz znajomego antyszczepionkowca?”. Bo to nie jest problem algorytmów. W tekście Telling people to delete Facebook won’t fix the internet Adi Robertson polemizuje z filmem Dylemat społeczny4:

Propaganda, zastraszanie i dezinformacja są w rzeczywistości znacznie większym i bardziej skomplikowanym problemem. Film wspomina krótko, że należący do Facebooka WhatsApp rozprzestrzeniał fałszywe informacje, które doprowadziły do groteskowych linczów w Indiach. Nie wspomina jednak, że WhatsApp działa zupełnie inaczej niż Facebook. To wysoce prywatna, szyfrowana aplikacja do przesyłania wiadomości, bez ingerencji algorytmów, a mimo to stanowi podatny grunt dla fałszywych narracji.5

Kto nam wybrał znajomych? Mark Zuckerberg czy Elon Musk?

9.
Cyberfeudalizm i cyberfaszyzm to dwa różne modele dominacji w erze cyfrowej.

Cyberfeudalizm odnosi się do dominacji korporacji technologicznych, które monopolizują przestrzeń cyfrową. Użytkownicy stają się „wasalami” zależnymi od usług gigantów takich jak Meta, Apple, Google czy Amazon. Korporacje eksploatują dane użytkowników w celach zysku, tworząc hierarchiczny układ przypominający feudalizm, z pewną różnicą – możemy wybrać feudała, który nas obroni przed innymi. Tak jak Apple chroni mnie przed Googlem i Meta.

Cyberfaszyzm opiera się na autorytarnej kontroli przez państwa, które wykorzystują technologię do centralizacji władzy, masowej inwigilacji i tłumienia wolności. Charakteryzuje się użyciem systemów śledzenia, rozpoznawania twarzy, cenzury oraz manipulacji algorytmicznej w celu wzmocnienia ideologii rządzącej.

Cyberfaszyzm dąży do politycznej kontroli, cyberfeudalizm – do ekonomicznej dominacji, lecz oba systemy zagrażają wolności i prywatności. Amerykańskie wybory prezydenckie w roku 2024 były zaś przykładem, w jaki sposób cyberfeudalizm może płynnie przejść w cyberfaszyzm – technofeudał postanowił zostać technoführerem.

10.
„Człowieka przyszłości będzie się przerabiać na rozmaite sposoby, mechanicznie i genetycznie, operacyjnie i perswazyjnie, a wszystko po to, by umysłowo i cieleśnie był w stanie sprostać okolicznościom XXI wieku”, pisał Marek Oramus w „Fantastyce” z września 1987 roku. Małgorzata Halber postanowiła zostać susłem; ja zostałem cyborgiem.

Jestem wasalem Apple, zawierzyłem korporacji, że będzie chronić moje dane przed innymi, gorszymi korporacjami. Zapewnia mi też wygodną pracę i odcinanie źródeł hałasu. Wspomniałem o słuchawkach, ale jest tego więcej – odkąd mam AppleWatch, dostaję na niego ważne powiadomienia, wystarczy rzucić okiem. To, co z założenia wydawało się kolejnym narzędziem terroru powiadomień, okazało się z niego wybawieniem.

Hałas przeczytałem po czterech miesiącach intensywnej promocji mojej książki, która nie jest „rel”; nie jest o tym, jak nam biednym jest źle, tylko o tym, jak krzywdzimy słabszych. Bardzo się zmęczyłem, nie podróżami, a ludźmi. Pisząc, starałem się być delikatny, wyrozumiały i empatyczny, ale i tak się wielu obraziło, wszystko biorą do siebie. Może największy hałas to głos sumienia?

  • 1. Małgorzata Halber Hałas, Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2024, cytaty przytaczam za wydaniem elektronicznym.
  • 2. Zob. Michał Żyłowski Kobieta wjechała autem w grupę osób przy szkole w Wesołej. Wśród poszkodowanych są dzieci, "Wyborcza", 2 grudnia 2024. (Przyp. Red.)
  • 3. Polskie tłumaczenie tekstu: Mark Fisher Wyjście z zamku wampirów, przełożyła Kamila Zubala, „Nowy Obywatel”, 19 grudnia 2017.
  • 4. Dylemat społeczny (The Social Dillema), reż. Jeff Orlowski-Yang, USA 2020, film dostępny w serwisie Netflix, cieszy się dużą popularnością i wywołał swego czasu liczne dyskusje, jest też wspomniany w książce Małgorzaty Halber. (Przyp. Red.)
  • 5. Adi Robertson Telling people to delete Facebook won’t fix the internet, The Verge, 4 września 2020.

Udostępnij

Michał R. Wiśniewski

jest pisarzem, publicystą, specjalizuje się w kulturze popularnej i cyfrowej oraz współczesnych obyczajach. Nominowany do Nagrody Conrada za debiut roku. Autor powieści Jetlag (2014), God Hates Poland (2015) i Hello World (2017) oraz esejów Wszyscy jesteśmy cyborgami. Jak internet zmienił Polskę (2019), Zabójcze aplikacje. Jak smartfony zmieniły nasz świat (2021) i Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy nienawidzą dzieci (2024).