Thomas Bernhard

Są autorzy sztuk i autorki, aktorzy i aktorki, reżyserzy i reżyserki, recenzenci i recenzentki... Czy ma to w ogóle jakieś znaczenie? Dla tych, którzy są w większości albo lepiej zarabiają, zapewne nie. Dysproporcje w tym zakresie jednak bywają dostrzegane i nawet wyciąga się z tego jakieś wnioski. A co z widownią? Zaryzykowałabym hipotezę, że jest na niej nieco więcej kobiet. Czy ich sposób odbioru, oceny, preferencje różnią się od męskich? Chyba nikt tego nie zbadał, ale, podobnie jak to jest z literaturą, istnieje jakiś segment twórczości teatralnej skierowanej szczególnie do kobiet.

WITTCHEN-BAREŁKOWSKA: Trzydzieści lat po śmierci Thomasa Bernharda większość jego powieści i dramatów została przetłumaczona na polski. Chciałabym jednak zapytać, jakie było państwa pierwsze spotkanie z Bernhardem w czasach, kiedy ta literatura nie była znana w naszym kraju. Jaki był pierwszy tekst Thomasa Bernharda, który przetłumaczyliście, i jakie wrażenia wam towarzyszyły? 

Co łączy Polskę i Austrię? Nic, w zasadzie, poza tym, że przez ponad sto lat część Polski była częścią monarchii austro-węgierskiej. Oprócz tego, że oba kraje są katolickie. Oprócz tego, że oba kraje mają dobrze zakorzenioną tradycję antysemicką. Oprócz tego, że Polska wyszła z drugiej wojny światowej jako ofiara (którą faktycznie była) i jako ofiara w znacznym stopniu współpracowała z Rzeszą w sprawie zagłady Żydów.

MORAWSKI: Nie dziwi was to, że w zasadzie zgodnym chórem wszyscy okrzyknęli Wycinkę arcydziełem? Oto powrót Lupy do wielkiej formy, do Bernharda, i mamy arcydzieło. Na tym w zasadzie kończyły się krytyczne refleksje. Ja mam jednak wrażenie, że coś tu jest nie tak, a taka zgoda jest jakoś podejrzana. Spektakl się więc ogólnie podobał. A co z wami?